www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
John Robertson
PostWysłany: Pon 16:48, 21 Lut 2011


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Przerywany i niespokojny sen dał Robertsonowi szansę na obudzenie się, gdy tylko pierwsze promienie słońca pojawiły się na horyzoncie. Lata temu, gdy miał jeszcze dom i rodzinę, lubił czasem powylegiwać się o poranku w łóżku. Na wyspie ta przyjemność została Johnowi odebrana. Nigdy nie mógł sobie na nią pozwolić, zawsze musiał być czujny. Tak, jak teraz. Zebrał się pospiesznie, by dotrzeć do miasteczka, jak najszybciej.

Z wyrobioną wprawą przedzierał się przez dżunglę, niemal biegł. Gdyby jeszcze była paskudna pogoda, miałby większe pole manewru. Wzrosłoby prawdopodobieństwo, że nikt go nie zauważy. Jak na złość dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie i John miał dziwne wrażenie, że po chłodnej nocy, mieszkańcy będą się wygrzewać na placyku. Oby to było tylko wrażenie.

Pośpiech sprawił, że co chwila wpadał w jakieś kłącza, potykał się o wystające konary. Kilka lian uderzyło go po twarzy tak mocno, że aż zostawiły czerwony, podłużny ślad. Robertson nie przejmował się takimi drobiazgami. Potrzebował informacji, rozeznania się w sytuacji, a przede wszystkim jakiejś pomocy przy wyprawie do zachodniej części dżungli.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pon 22:32, 21 Lut 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman wybudził się ze snu, czując jak od zimnego nocnego powietrza zesztywniały mu wszystkie mięśnie, boleśnie dając się mu we znaki przy najmniejszych nawet ruchach. Trzeźwy poranek w jego wykonaniu nigdy nie należał do przyjemnych, więc choć witał wzrastającą temperaturę i słońce z rodzajem radości, był raczej zły. Krzątał się wokół ukrytej łódki, poprawiając przez jakiś czas jej zamaskowanie, ubliżając samemu sobie.
Gdyby Ben widział mnie w takiej niedyspozycji, byłby mocno niepocieszony. Jeszcze wysłał by mnie do Shelton lub Todorova na jakieś pieprzone terapie dla pijaków, a mi to wcale nie jest potrzebne. Ale zrobiłby to, choćby dlatego żeby pokazać mi kto tu tak naprawdę rządzi.
Coffman naprawdę nie uważał się za osobę uzależnioną, ale od ostatniego razu kiedy widział się z Benem, w tym murze ignorancji i niezauważalności problemu zaczynała pojawiać się luka. Luka w którą Todorov uderzał precyzyjnie raz po raz, wyprowadzając Joshuę z równowagi w mniejszym lub większym stopniu. Przez zbyt częste napięcia na linii on-miasteczko, Coffman zaczynał się odkręcać jak poluzowana śrubka a jego jedyny stabilizator emocji - wódka, zaczynała wpływać negatywnie na jego fach.
Joshua dopiero co przyłapał się na tym, że stoi na środku ścieżki, którą ostatnio ktoś solidnie wydeptał. Nie wiedział ile czasu poświęcił na stanie w jednym odsłoniętym miejscu, a niewiedza ta sprawiła, że mina Coffmanowi zrzedła. Natychmiast usunął się z pola widzenia, nurkując w krzaki rosnące blisko łódki. Zabrawszy ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy w postaci myśliwskiego noża, pistoletu z naładowanym magazynkiem i butelką wody, wyruszył w kierunku serca wyspy, oszukując się, że wszystko jest w porządku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Wto 10:32, 22 Lut 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dżungla w blasku porannego słońca była o wiele bardziej przyjemna, niż ta w nocy. Majce nawet poprawił się nieco humor, gdy patrzyła na promienie odbijające się od wilgotnych jeszcze liści. Dało się słyszeć dźwięki wydawane przez owady, czasem przez jakiegoś egzotycznego ptaka i było to tak bardzo różne od tego, co słyszała w nocy. Wcześniej dłonie miała wciśnięte w kieszenie, ale teraz postanowiła je wyjąć. Nie znała terenu. W każdej chwili mogła się o coś potknąć, na coś wpaść. Lepiej żeby miała wolne ręce. Perspektywa zarycia twarzą w ziemię nie była kusząca.

Wydawało jej się, że idzie w dobrą stronę. Co prawda przemierzyła tę trasę tylko raz i to w warunkach nie pozwalających zapamiętać zbyt wiele szczegółów, ale miała wrażenie, że idzie po czymś, co od biedy można było nazwać udeptaną ścieżką.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Wto 10:54, 22 Lut 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

W tej części lasu nie było mowy o jakiejkolwiek udeptanej ścieżce. Nie było w tej części dżungli śladów obecności człowieka, więc Peter nie miał innego wyjścia jak po prostu liczyć na szczęście. Rosnąca temperatura z wolna zaczynała dawać się we znaki, krasząc twarz Edwardsa perełkami potu. Był zmęczony, ale gnało go do osady bo nie było go za długo, a chrzest bojowy Majki trwał już za dużo czasu. Miał złe przeczucia na ten temat. Po mniej więcej czterdziestu minutach drogi, Peter natrafił na znajomą okolicę. Wiedząc gdzie się znajduje, banalnym okazało się trafienie na placyk.

[Placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Wto 17:51, 22 Lut 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Podążał niewiele widoczną ścieżką, pozostając ciągle w ukryciu. Nie spieszył się, toteż mógł poświęcić więcej czasu na obserwację otoczenia, jakby specjalnie dla niego ktoś zaraz miał po niej iść. Lecz nie bardzo taki obrót spraw mu odpowiadał. Ostatnim razem gdy natrafił na ludzi w dżungli, było to niewiele pożyteczne w skutkach, a potem katastrofalne. Wspomnienie blondynki, która niemal odstrzeliła mu tyłek było niemiłe, Coffmanowi przeszło przez myśl żeby zrobić jej niemiłą niespodziankę i wynagrodzić ją stosownie do tego, co mu zrobiła. Przed sobą usłyszał jakieś kroki, najprawdopodobniej kobiece gdyż stawiane ostrożnie. Rozchylił powoli liście w krzakach, w których się ukrył i wyjrzał przez szparę w nich powstałą. Widok rudych włosów i twarzy nastolatki sprawił, że przez chwilę miał szaleńczą ochotę wybuchnąć śmiechem.
No no, Donowan. Kto by pomyślał, że od razu wpadniesz w moje ręce.
Jednak nie wychylił się, nie zawołał. Gdyby nagle wyskoczył z krzaków z udawaną radością, mogłoby to wzbudzić jej podejrzenia albo strach, a wtedy uciekła by mu i nie miałaby z tym żadnego problemu. Dlatego wolał zmienić swoje plany i wizytę w wiosce odłożyć na później. Zastygł w kompletnym bezruchu, obserwując dokąd wybiera się jeden z celów jego wizyty. Szpara w liściach zniknęła, a liście niezauważalnie zadrgały, nie dając powodów do podejrzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Wto 19:16, 22 Lut 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zatrzymała się. Przygryzła wargę i zmarszczyła brwi. Nie miała nawet cienia pewności, w którą stronę pójść. W pewnym momencie zboczyła nieświadomie ze ścieżki. Każda strona dżungli wyglądała tak samo albo na tyle znajomo, że Majce wydawało się, że chodzi w kółko. Westchnęła głośno. Przygryzła z rezygnacją mały palec prawej dłoni, obróciła się wokół własnej osi. Przez to kręcenie nie wiedziała nawet skąd przyszła.

Świetny miałam pomysł. Po prostu wspaniały. Wybrać się samej w krzaki, o których nie mam pojęcia. Rodzice byliby dumni.

Ostatecznie wzruszyła ramionami. Stwierdziła w myślach, że skoro i tak jest w głębokiej dupie, to równie dobrze może zdać się na przypadek. Zamknęła oczy i zaczęła obracać się wokół własnej osi. Zatrzymała się. Otwarła oczy.

- Kierunek dobry, jak każdy inny. - burknęła, idąc przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Śro 22:17, 23 Lut 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter szedł przez dżunglę, mając nadzieję że dotrze na plażę zanim Majka postanowi wracać do miasteczka, albo iść zupełnie gdzieś indziej i się zgubić. Przyszło mu też do głowy, że dziewczyna już mogła to zrobić. Wszak nie znała terenu ani raczej nikt też jej nie towarzyszył z miejscowych.
Ronnie mówił, że była spanikowana. Ona naprawdę mogła się zgubić już teraz.
- Majka!
Echo jego krzyku poniosło się po dżungli, wyjątkowo dzisiaj cichej. Powoli szedł dalej, starając się nie zboczyć ze ścieżki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 23:26, 23 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek nieoczekiwanie przeszedł w południe. Czyste niebo nie zwiastowało żadnych niemiłych zmian pogodowych.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Śro 23:37, 23 Lut 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Majka siedziała na zwalonym konarze, który tworzył jakby mostek nad niewielkim strumieniem. Od niechcenia, z wyrazem rezygnacji na twarzy, rzucała pojedyncze listki w szemrzący potok. Zgubiła się. I było to jedyne stwierdzenie, co do którego nie miała wątpliwości. Słońce już dawno było w zenicie, co oznaczało, że błąkała się przynajmniej przez jakieś trzy godziny. Może dłużej. Jeszcze się nie denerwowała, nie panikowała. Jednak gdy zacznie się ściemniać... - urwała myśl, rozglądając się gwałtownie. Miała dziwne wrażenie, że coś usłyszała. Chociaż równie dobrze to mógł być tylko wiatr. Maja zeskoczyła z konaru, by napić się nieco wody. Szybko się podniosła, mając nieprzyjemne wrażenie, że jest obserwowana.

- Hej! - krzyknęła. - Jest tu kto?

Jeżeli wcześniej nie odczuwała niepokoju, to właśnie przyszedł na niego czas.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Czw 11:59, 24 Lut 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter podążał przez dżunglę, miejscami gęstszą niż zazwyczaj. Szedł wzdłuż ścieżki, a jego krzyki niosły się echem bez żadnej odpowiedzi. Miał nadzieję, że spotka Majkę zaraz, za chwilę ale nic takiego się nie działo. Zaczynał powoli obwiniać się za całokształt, domyślać się gdzie dziewczyna mogła się zgubić albo czy dotarła na plażę. Był w kropce i podejrzewał, że bez pomocy innych osób się nie obejdzie. Zdezorientowany przystanął, nie wiedząc co dalej zrobić.
- Majka!
Las odpowiedział mu ciszą, co wcale nie poprawiło mu samopoczucia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Czw 12:11, 24 Lut 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Joshua chodził za małą Donowan, w przeciwieństwie do niej znakomicie orientując się w ich położeniu. Było jasne, że nastolatka się zgubiła. Obserwując ją z ukrycia doszedł do wniosku, że powinien już wyjść z ukrycia i pomóc jej znaleźć drogę, bez względu na to gdzie się wybierała. Gdy się poruszył, gałązki małego krzewu zaszeleściły, zdradzając jego obecność. W głosie dziewczyny wyczuł niepokój, dlatego nie odezwał się tak po prostu tylko wybiegł z krzaków i wbiegł w strumień, łapiąc dziewczynę w pasie by ta nie zaczęła uciekać, ani tez za szybko się mu nie wyrwała. Postanowił z cierpliwością przyjąć wszelkie razy, jakie w takiej sytuacji byłyby normalne. Jednocześnie zatkał jej też usta, aby żaden krzyk nie zdradził ich pozycji nieproszonym w tej chwili osobom.
- Uspokój się, to ja, Joshua. Nie zrobię Ci krzywdy.
I to nie ze względu na to, że Todorov sobie tego życzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Czw 12:31, 24 Lut 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Niepokój wzrastał. Maja oddychała coraz szybciej. Czymkolwiek było to, co usłyszała, miała nadzieję, że się oddali. Chyba że był to jakiś mały zabłąkany gryzoń albo Peter. Zapatrzyła się na skupisko kilku krzewów. Czy stamtąd dobiegł jakiś dźwięk? Nagle usłyszała za sobą ruch, czyjś bieg, po suchej ściółce. Nie zdążyła się obrócić. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Ktoś złapał ją w pasie w żelaznym uścisku, zatkał usta. Szarpnęła w panice. Wierzgała jak szalona, starając się wrzasnąć albo chociaż wydać z siebie jakiś dźwięk. Wczepiła obie dłonie w rękę, która uniemożliwiała jej krzyk. Bezskutecznie. Nic nie mogła zrobić. Z przerażenia aż zaczęły płynąć jej łzy. Dorwał mnie! - krzyczała w myślach - Linus! Przyszedł po mnie! Znalazł mnie, już po wszystkim... Powoli traciła już siły, gdy usłyszała znajomy głos. Zamarła. Stanęła spokojnie. Nadal jednak zaciskała palce na rękawie Coffmana.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Czw 13:27, 24 Lut 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Joshua puścił Majkę, dopiero wtedy gdy ta się uspokoiła. Pomógł jej puścić swój rękaw, zdecydowanie i może nieco za szorstko. Przeszedł pod pniem, i stanął naprzeciwko niej, nie bardzo przejmując się faktem, że Donowan wyglądała na taką, która zaraz dostanie zawału.
- Już w porządku, Sarenko. Co ty tutaj robisz?
Coffman przyglądał się jej badawczo, ale nie natarczywie. Raczej z nieskrywaną ciekawością, czy usłyszy zaraz dobre kłamstwo czy prawdę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Czw 14:15, 24 Lut 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Uścisk rozluźnił się. Dziewczyna odskoczyła natychmiast, odwracając się tak, by mieć Coffmana na oku. Nadal była nabuzowana od adrenaliny, a gdyby strach miał konsystencję krwi, to z pewnością krążyłby teraz w żyłach Majki. Sarenko?!

- Pasę się. - odpowiedziała ochryple, bez zastanowienia.

Obecność Coffmana wzbudzała w dziewczynie niepokój. W głowie pojawiało się milion pytań. Wiedziała, że Coffman był jednym z tych, którzy wykonywali jakieś tajemnicze zadania Linusa. Po wiosce chodziły głosy, że to "brudne sprawki". Czy Joshua przyszedł po nią na mocy rozkazu Bena? Zadrżała. Jeśli tak było, jedyne co mogła teraz zrobić to zacząć uciekać. Gdziekolwiek. W którąkolwiek stronę. A może przybył tutaj za nią po ich spotkaniu w dżungli na rodzimej wyspie? Nie miała pojęcia. To wywoływało czujność, gotowość do działań.

- A ty? Co ty tu robisz? - cofnęła się o krok. - Przyszedłeś po mnie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dylan Jarre
Moderator
PostWysłany: Czw 14:35, 24 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Był niemal pewien, że nikt nie widział jak wychodzi z mieszkania i przecina plac w kierunku dżungli. Ale przezorny zawsze ubezpieczony - na wszelki wypadek odczekał chwilę, ukryty w cieniu pobliskich drzew. Upłynęło kilka minut. Żaden z miasteczkowych bufonów nie wyłonił się zza zarośli. Wspaniale. Jeszcze tylko łyk piersiówki, żeby powstrzymać trzęsienie rąk... A teraz czas ruszać w drogę.

Suche gałęzie strzelały pod podeszwami butów, gwar dochodzący z osiedla Ras Shamry cichnął z każdym kolejnym krokiem. Szedł bardzo powoli, gdyż sterczące korzenie i suche badyle okalające ziemię, tylko czyhały na stosowną okazję, by zwichnąć mu kostkę. Był zmęczony, niewyspany i na wpół trzeźwy, ale myśl o nagrodzie, która czekała na niego po drugiej stronie dżungli, dodawała mu sił.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 40 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin