www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Czw 13:34, 16 Cze 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Swoje zabawy skończyli mniej więcej z nadejściem burzliwego wieczoru. Coffman ubierał się powoli, niespiesznie spoglądając co jakiś czas na Judy i niebo. Zaczynało się mu powoli spieszyć, choć swoim zachowaniem tego nie okazywał. Rozpędzał raczej opieszałe myśli, czego iskierką był niewątpliwie stosunek z Judy. Poczuł że wraca do sił, że wraca do gry, choć pragnienie zalania się w trupa nadal nie słabło. Z szarmanckim uśmiechem na ustach podszedł do kobiety i klepnąwszy ją w tyłek, ruszył w kierunku wioski.
- Pora zrobić szczurom show, jakiego jeszcze nie widzieli. Prawda Walker? Czy może najpierw spotkamy się z Linusem?... Jakie są teraz wytyczne?
Ostatnie pytanie dodał już bez uśmiechu na ustach. Zmiana planów nie jawiła mu się korzystnie dla jego osoby.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Czw 17:22, 16 Cze 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Po wszystkim Judy z nieokreślonym wyrazem twarzy opadła na plecy. Była zaspokojona. Ale nie zadowolona. Spod przymrużonych powiek patrzyła na ubierającego się Coffmana. Porywisty wiatr szarpał ciuchy, które na siebie wkładał. Dżungla zdawała się szaleć, a burza tylko kwestią czasu. W całym tym otoczeniu Judy Walker czuła się zupełnie spokojna, jakby agresja wyspy pozbawiała kobietę tej właśnie emocji.

Zdarta wcześniej bluzka była raczej kiepskim żartem niż czymś, co można założyć, więc Judy naciągnęła na siebie bluzę. Kiedy sięgała po spodnie, Coffman wymierzył klapsa w pośladki. Posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty. I ostrzeżenia.

- Nie jestem klaczą rozpłodową, żebyś bezkarnie klepał mnie po zadzie. - mruknęła, wracając do zakładania spodni. - Zrób to po seksie jeszcze raz, a odrąbię ci rękę.

Po ubraniu się - nikt nie przypuszczałby, że można tak szybko ubrać wysoko wiązane buty - dołączyła do oddalającego się mężczyzny. Burza szarpała gałęziami drzew, delikatne liści paproci prawie rozrywała. Jusy czuła, że lada moment przemoknie do suchej nitki. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Na pytania Coffmana nie odpowiedziała, skwitowała je uśmiechem.

- Nie wiem, co ty zamierzasz, ale ja z pewnością się zabawię.

Nie czuła wielkiej potrzeby dzielić się z Joshuą tym, co przeczytała w wiadomości od Linusa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 23:07, 17 Cze 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Czyżby?
Nie odwracał się, świadomie ignorując szalejącą wokół burzę.
- Jeśli tak, życzę powodzenia Ptaszynko.
Ulewa przemoczyła go całkowicie, zmieniła podłoże w lepkie bajoro w którym zmuszony był brodzić czasem niemal ponad kostki. Zadziwiające było, jak dżungla zmieniała się z minuty na minutę pod wpływem działania sił natury. Coffman jednak olewał uczucia piękna, wstrętu związanego z przyrodą. Tego się nauczył. Nagle zatrzymał się w miejscu, odwracając się do Judy.
- Co jest z tym cholernym lasem nie tak?!
Dręczyła go atmosfera. Była przytłaczająca, dusząca niemal. Nawet mało wrażliwy człowiek taki jak Coffman znalazł się pod jej wpływem. Mocno odnosił wrażenie obserwacji, przenikliwego śledzenia każdego jego kroku. Na wszelki wypadek wyjął nóż i ruszył dalej, ostrożniej rozglądając się wokół.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Sob 10:39, 18 Cze 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Też to czuła. Dżungla obserwowała, każdy gatunek flory wydawał się żywym organizmem, który tylko czeka na to, by dobrać się do tyłków obcych. Burza potęgowała uczucie grozy, wzrastał poziom upiorności. Judy była tym zafascynowana. Każdy ruch między krzewami, każda nawet ewentualna możliwość przypuszczenia, że wyspa naprawdę żyje wzbudzały w niej dreszcz podniecenia. Bo to oznaczało, że rzeczywistość ma szersze horyzonty, że jeszcze wiele pozostało do doświadczenia. A Judy dusiła się w zamkniętych prawach i zasadach, w których żyła. Złamanie tego mogło być naprawdę zabawne.

Podeszła blisko Coffmana, niemal deptała mu po piętach. Nie z powodu chęci bliskości, chciała po prostu, by szalejąca dżungla jej nie zagłuszyła.

- Wszystko jest w porządku. - zaśmiała się. - Czy to nie ekscytujące, że jesteśmy tu obcy?

Wyprzedziła mężczyznę, przejęła prowadzenie. Znała teren, a wskazówki Linusa w liście (które opierały się na właściwie na sprawozdaniu Coffmana) powiedziały jej, gdzie znajduje się gniazdo karaluchów. Czuła, jak buty zapadają się w błocie, ale brnęła naprzód nie zwalniając. Jakieś krzaki i pnącza nie mogły jej zatrzymać. Z czasem przerzedziło się i Judy z lekkim zaskoczeniem weszła na pas startowy. Gdzieś w głębi umysłu otworzyły się drzwi ze wspomnieniami z dzieciństwa.

- Jesteśmy. - rzuciła stojąc w strugach deszczu.

[pas startowy]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 21:33, 18 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 28.

Burza nie dawała za wygraną. Ciemne chmury nadal przesłaniały niebo – szczelnie i nienaturalnie. Było niemal tak ciemno, jak w nocy. Porywisty wiatr szarpał drzewami, wzburzał morze. Wyspa najwyraźniej nie miała najlepszego humoru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 23:50, 01 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Deszcz padał z coraz mniejszą siłą, zniknęły błyskawice i grzmoty. Powietrze stało przyjemnie rześkie. Zapadła cisza.

W południe zza ustępujących chmur nieśmiało wyjrzało słońce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:54, 10 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudnie przeciągało się leniwie. Parne powietrze stawało się nie do zniesienia. Wyglądało na to, że po deszczowych dniach nastały te upalne. Wieczorne niebo było czyste od chmur, rozgwieżdżone niebo cieszyło oczy.

Było cicho i spokojnie. Ale wyspa nie spała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 22:34, 20 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 29.
[b]Po cichej i spokojnej nocy, nadszedł podobny poranek. Promienie słońca nagrzewały powierzchnię wyspy. Zaczęło się robić duszno i upalnie, a co gorsza wiatr postanowił odpocząć, pozbawiając wszystkich, przynoszących ochłodę lekkich podmuchów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 23:17, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 16:56, 28 Lip 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Dżungla otwierała się przed Jacobem, gdy ten parł wytrwale przed siebie nie zwracając uwagi na upał i pot zalewający czoło. Trasa, którą się kierował, nie była ściśle wytyczoną ścieżką - znaczyły ją pasma wydeptanej gdzieniegdzie trawy i ścięte ludzką ręką zarośla. Jacob szedł tędy już czwarty raz, ale wciąż musiał polegać bardziej na swoim instynkcie niż jakimś faktycznym, zauważalnym tropem. Pewną wskazówkę stanowiła również słoneczna tarcza migająca w koronach drzew i powoli wspinająca się na wysokość zenitu.

Nie zatrzymywał się często. Dwukrotnie przystanął, słysząc w gęstwinie niepokojące odgłosy wydawane zapewne przez dzikie zwierzęta. Pozwolił sobie też na kwadrans odpoczynku przy strumieniu, który po pewnym czasie zidentyfikował jako ten sam, do którego wpadł podczas ataku nieznajomego strzelca... Kiedy to było? - zadał sobie pytanie, ale nie znalazł na nie konkretnej odpowiedzi. Dni spędzone na wyspie zaczynały się zlewać ze sobą.

Kiedy upał stał się nie do zniesienia, Jacob rozpiął guziki białej koszuli, którą wygrzebał ze skromnej i mocno przetrzebionej garderoby Robertsona. Musiał wyglądać w niej dość absurdalnie, jak pracownik korporacji albo radca prawny którejś z tych niewielkich kancelarii od spraw rozwodowych. Barwności temu obrazkowi dodawał trzymany w rękach karabin i wystające ponad ramieniem ostrze siekiery. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, mógłby go wziąć tylko i wyłącznie za błąkającego się po dżungli szaleńca.

To jednak nie miałoby chyba specjalnego znaczenia. Jacob szedł przed siebie wsłuchany w bicie własnego serca i szmer płynącego w pobliżu strumienia. Miał nadzieję dotrzeć na miejsce przed zmrokiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:52, 31 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Żar lejący się z nieba niemal odbierał zmysły. Nieliczne, delikatne powiewy wiatry były gorące, jakby pochodziły z głębi hutniczego pieca. Dżungla zamarła w milczeniu, jakby oczekując na coś, co miało się już wkrótce wydarzyć. Atmosfera oczekiwania i napięcia wpływała na ludzi, powodując rozdrażnienie, dekoncentrację i nerwowość. Oczekiwanie... czego? Tego, co było, tego co miało nadejść? Powietrze zdawało się być przesycone statyczną elektrycznością, czekającą tylko na zapalną iskrę... by eksplodować. By obrócić wszystko w nicość...

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 10:55, 01 Sie 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Dżungla parowała a Jacob był już bliski ugotowania się w tym zielonym piekle. Klarowność wzroku mąciły mu mroczki, koszulę miał przemoczoną do suchej nitki. W takiej sytuacji nie pozostawało mu nic innego jak zsunąć się po stromym zboczu wgłąb płytkiego parowu wyrzeźbionego przez strumień. Dno było gęsto zarośnięte, ale ukryte w głęboki cieniu. Idąc strumieniem Jacob miał szansę dotrzeć do Ras-Shamry bez ryzyka doznania słonecznego udaru. Wzrosło natomiast prawdopodobieństwo zostania żywcem pożartym przez wszechobecne komary...

Nieoczekiwanie przypomniało mu się jedno z płócien Daniela Philla wystawione w Norbertellen Gallery niedługo po tym, jak Jameson wykupił w niej większość udziałów. Jacob nie pamiętał tytułu, ale żywa kolorystyka i kompozycja obrazu była bardzo podobna do tego, co teraz widział przed swoimi oczyma: drażniący, choć niepozbawiony uroku chaos barw. Do tego wspomnienia dołączyło kolejne: ich własna reakcja na otwartą właśnie wystawę. Czy zasugerowali artyście, że powinien wziąć się raczej za zdobienie filiżanek? A może takie stwierdzenie padło tylko w ich wąskim gronie? Jacob nie miał teraz pewności. Ale i tak parsknął ponurym śmiechem.

Po mniej więcej godzinie zatrzymał się przy sporym, omszałym głazie, na którego śliskiej powierzchni przysiadł z plecakiem na kolanach. Choć nie czuł głodu, posilił się mięsną konserwą, której kawałki wykrajał nożem i wyjadał wprost z puszki. Skromny posiłek popił wodą ze strumienia i otarł usta rękawem koszuli. Następnie wydobył z kieszeni zeszyt, po czym odwinął go z folii. Z ogryzkiem ołówka w dłoni zabrał się za pisanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 14:01, 01 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wokół Uppera zaczęło robić się chłodniej. I może byłoby to nawet przyjemne, gdyby nie fakt, że temperatura w którymś momencie przyprawiała o dreszcze. Spomiędzy listowia wyłoniła się blada sylwetka Alice.

- Smakowała mi.

Głos postaci dochodził jakby zewsząd, jakby to dżungla mówiła, a nie niewyraźny zjawa. Jacob nie miał wątpliwości o kogo chodziło.

- Była taka niewinna. - uśmiechnęła się krzywo. - I tak ładnie się zmieniła. Alice też się zmieniła. Prawda, Jacob? I też przez ciebie zginęła. Jak się z tym czujesz?

Wyspa prowokowała. Co do tego, nie można było mieć wątpliwości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 10:05, 02 Sie 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Tej wyspy należy się bać. - zanotował Jacob, rozpoczynając nowy akapit. - Jakkolwiek szalenie by to nie brzmiało, tej wyspy należy się bać. Coś czai się między drzewami. Zwłaszcza w zachodniej części dżungli. Robertson nazywał to duszą wyspy, a ja nie potrafię znaleźć lepszego określenia dla tej... Obecności... - grafit ołówka zakreślił ostatnią literę i złamał się pod naciskiem dłoni mężczyzny. Jacob zaklął pod nosem, sięgając po zaczepiony u pasa nóż. W tym właśnie momencie poczuł, że coś jest nie tak. Kojący chłód, którego źródło początkowo upatrywał w szemrzącym, obmywającym mu buty strumieniu, nasilał się.

- Smakowała mi - usłyszał. To wystarczyło, by stał w pełni gotowości, z rugerem w rękach, mierząc do widmowej sylwetki, która zamajaczyła na brzegu strumienia, niecałe dziesięć metrów dalej. Zimno oblało teraz Jacoba całego. Niemal zmroziło mu szpik w kościach.

- To ty... - szepnął, równie podniecony, co przestraszony. Podobnie czuł się za każdym razem, gdy obracał w palcach zniszczony czasem portret utraconej miłości. Tym razem chodziło jednak o coś jeszcze. Początkowy entuzjazm wywołany widokiem ukochanej, drobnej kobiecej sylwetki, od razu gasł w świadomości Jacoba. To przecież nie była Alice, ani żyjąca, ani tym bardziej martwa, tylko kolejna manifestacja wyspy. Kolejna profanacja. Obraza. Głos także nie należał do Alice Carpenter, chociaż zgadzał się zarówno wysoki ton, jak i bliżej nieokreślona, drgająca pomiędzy sylabami nuta wesołości.

Dalsze słowa zjawy wywołały na skórze Uppera gęsią skórkę. Było dla niego oczywistym, kogo widmo ma na myśli. Ręce zaciskał na karabinie tak mocno, że aż zaczynały go boleć. Chociaż zakrawało to na szaleństwo, postanowił podjąć z duchem próbę rozmowy. Dowiedzieć się czegoś. Jak na razie nic nie wskazywało, aby zjawa zamierzała go zaatakować i rozszarpać na strzępy, co zapewne leżało w jej możliwościach. Droczyła się z nim, owszem, drażniła i prowokowała, rozdrapując bolesne rany i sypiąc do nich sól, ale musiała to robić w jakimś konkretnym celu.

- Czego ty chcesz? - ni to powiedział, nic warknął, łypiąc na "Alice" spode łba. - Chcesz rozmawiać o Alice? Nie widzę problemu... Tak, zmieniła się... - teraz mógłby konkurować w widmową postacią, które z nich uśmiechnęło się krzywiej. - Umarła. A raczej wróciła. Tak to sobie wyobrażała, jako powrót. Co do mnie, nie ma żadnego znaczenia, jak ja się czuję.

Nie spuszczał wzroku z upiora, chociaż teraz jego oczy były zwężone w szparki jak u szykującego się do skoku drapieżnika. Jeszcze nie skoczył, czekając na odpowiedź lub jakąkolwiek inną reakcję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 10:06, 02 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 10:33, 02 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Widmo zachowywało się, jakby zupełnie nie słuchało słów Jacoba. Rozejrzało się wokół siebie, a potem z uśmiechem podeszło bliżej. Z każdym krokiem pnącza i trawy skłaniały się do stóp Alice, jakby okazując swoje poddanie. Wyspa była nasycona duchem Almy. Nagle kobieca sylwetka zamarła, szarpnęła lekko głową, jakby odczuła właśnie coś, co dzieje się w innym miejscu. Trwało to krótko, a potem Alice znów skupiła uwagę na Upperze.

- Podobasz mi się. - szum dżungli układał się w słowa. - Zaciskasz wszystko w sobie, a ja... Ja czekam tylko na wybuch. - szelest niczym śmiech. - Wiem... czuję co się w tobie dzieje. I wiesz co? - Alice nachyliła się nad Jacobem. - Mogę cię od tego uwolnić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Pią 0:16, 05 Sie 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Ledwo zdążyli wejść do dżungli, a Judy już czuła jak koszulka robi się mokra. Znowu czuła się brudna. Miała wrażenie, że to przez atmosferę obcej wyspy. Jakby w lejącym się z nieba żarze coś było, jakaś toksyna. Coffman wydawał się nic z tego nie robić, mimo że blondynka z pewnością zaczynała mu ciążyć. Przynajmniej nie musiał się martwić o bezpieczeństwo, bo Judy bardzo wnikliwie się rozglądała z kuszą gotową do odstrzelenia komuś łba. Jednak nie sądziła, by ktokolwiek puścił się za nimi. Francuzka może i uciekła, ale Walker nie wierzyła, że szybko zorganizowała pościg. Na razie nie mieli się czym martwić. No, może prócz tego, że dziewczyna zaczynała dochodzić do siebie.

- Posadź ją na chwilę, Joshua. - powiedziała oschle, widząc jak blondynce otwierają się oczy.

Gdy dziewczyna wylądowała na ziemi i została oparta o drzewo, Judy przyklękła przy niej, lekko uderzyła w policzek. Tylko po to, by Jenefer na nią spojrzała bardziej przytomnym wzrokiem.

- Masz dwa wyjścia. - podniosła dziewczynie podbródek. Mówiła łagodnie, w sposób bardzo do Judy niepodobny. - Jeśli będziesz stawiać opór zaaplikuje ci jeszcze jedną dawkę środków uspokajających. Możesz też być grzeczna i wtedy wszyscy będziemy szczęśliwi. Rozumiesz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52, 53  Następny
Strona 51 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin