www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Wto 12:33, 16 Mar 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Nie miał nic do powiedzenia. Po prostu stał, przysłuchując się wypowiedziom innych osób. Kopanie grobu zajęło im mimo wszystko trochę czasu, zaczęła zapadać noc a razem z nią wszystko zaczęło tonąć w mroku. Upał zelżał, Peter się już tak strasznie nie pocił. W dżungli ciągle było duszno, ale miał nadzieję że się to zmieni gdy pojawią się w wiosce. Peter z natury cierpliwy, teraz był ciągle poirytowany, dokuczał mu głód i owady, starające się pożywić na jego ciele. Gdy Azjata spojrzał na niego, Peter jedynie ruszył się znad grobu i odszedł na bok, szukając czegoś w pobliżu. Nie było go przez chwilę, a gdy wrócił, trzymał w ręku niewielką gałązkę, na której aż roiło się od małych i okrągłych owoców koloru czerwonego. Przyklęknął nad grobem, kładąc ową gałązkę obok ręki dziewczyny.
- Oby życie, które teraz zaczynasz, było równie owocne jak to, które Ci podarowałem na jego początek.
Wstał i odszedł kawałek, może ktoś jeszcze chce coś powiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tang How-Yuen
Gość
PostWysłany: Wto 12:45, 16 Mar 2010






Wpatrywał się w ich, a następnie zwrócił wzrok na kobietę. Zamknął oczy i zaczął mówić, spokojnym cichym głosem.

- Panie, zbadałeś mnie i znasz.
Ty wiesz, kiedy siedzę i kiedy wstaję,
Rozumiesz moją myśl z daleka.
Ty wyznaczasz mi drogę i spoczynek,
Wiesz dobrze o wszystkich ścieżkach moich.
Jeszcze bowiem nie ma słowa na języku moim,
A Ty, Panie, już znasz je całe.
Ogarniasz mnie z tyłu i z przodu
I kładziesz na mnie rękę swoją.
Zbyt cudowna jest dla mnie ta wiedza,
Zbyt wzniosła, bym ją pojął.
Dokąd ujdę przed duchem twoim?
I dokąd przed obliczem twoim ucieknę?
Jeśli wstąpię do nieba,
Ty tam jesteś,
A jeśli przygotuję sobie posłanie w krainie umarłych,
I tam jesteś.
Gdybym wziął skrzydła rannej zorzy
I chciał spocząć na krańcu morza,
Nawet tam prowadziłaby mnie ręka twoja,
Dosięgłaby mnie prawica twoja,
A gdybym rzekł: Niech ciemność mnie ukryje
I nocą się stanie światło wokoło mnie,
To i ciemność nic nie ukryje przed tobą,
A noc jest jasna jak dzień,
Ciemność jest dla ciebie jak światło.
Bo Ty stworzyłeś nerki moje,
Ukształtowałeś mnie w łonie matki mojej.
Żadna kość moja nie była ukrytą przed tobą,
Choć powstawałem w ukryciu,
Utkany w głębiach ziemi.
Oczy twoje widziały czyny moje,
W księdze twej zapisane były wszystkie dni przyszłe,
Gdy jeszcze żadnego z nich nie było.

Przy zakończeniu otworzył oczy i skierował się ku ziemi, którą wykopali. Schylił się, a następnie podniósł w ręce grudkę suchej ziemi, i opuścił ją na grób.
Carmen Hierro
PostWysłany: Wto 13:03, 16 Mar 2010


Dołączył: 07 Mar 2010

Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Carmen zawsze irytowały piękne kościelne modły. Było w nich coś, coś sprawiało, że nie mają żadnego prawdziwego przesłania, od co, formułka wyuczona na pamięć, wypowiedziana z odpowiednią interpretacją. Na nią to nie działało, ale odsunęła się od grupki, kiedy Tang był w środku swojej pieśni.
Miała już ochotę wracać do osady, była padnięta. Czekała ,aż wszyscy się pożegnają z tajemniczą Daphne, zakopią ją i wrócą do swoich domków. Była milcząca i coraz bardziej poirytowana tym całym sztucznym rytuałem Tanga.
- Powinniśmy już wracać. - Powiedziała, przerywając chwilę ciszy.
- Dokończmy to co zaczęliśmy i wracajmy do osady. - dodała. Wzięła kupę piachu na swoją prymitywną łopatę i zaczęła zasypywać ciało.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tang How-Yuen
Gość
PostWysłany: Wto 13:14, 16 Mar 2010






Dołączył do niej, i również zaczął pracować. Nie przejmował się niczym i nikim. Swoje przemyślenia zachował dla siebie.

Dobrze że im nie powiedziałem o kartce - pomyślał wrzucając kolejną porcję piachu. Robiło się coraz ciemniej.
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 13:52, 16 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Księżyc był niewielkim źródłem światła, co nie wpływało na Claude pocieszająco. Szła przodem i naprawdę nie czuła się z tym komfortowo. Tym bardziej, że Jacob milczał. Odwróciła się nagle i oparła dłonie na bokach. Przede wszystkim dlatego, że strasznie jej się trzęsły. Przed oczami wciąż miała kałużę krwi, w którą wlazła rano. O mój Boże. Jutro pewnie ktoś wlezie w moją krew. - panikowała.
- Powiedz mi, o co chodzi, Jacob - starała się, by głos jej drżał jak najmniej. Czuła, że do oczu mogą jej napłynąć w każdej chwili łzy. - Tylko mi nie mów, że za swoją naiwność zapłacę życiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 14:04, 16 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob, wsłuchany w leśne odgłosy, niepokojący szelest drzew i odległe nawoływania jakiegoś zwierzęcia, przystanął i spojrzał na Claude. Światło księżyca spływało po skórze na jego głowie. Oczy błyszczały.

- Za naiwność płaci się czasem najwyższą cenę - powiedział powoli - Ale ty nie jesteś naiwna. To nie naiwność poczęstowała mnie papierosem na lotnisku.

Ruszył dalej wydeptaną niedawno ścieżką, ale o wiele wolniej, tak by dziewczyna nie miała problemów z dotrzymaniem mu tempa.

- Widziałem dziś grupki ludzi wchodzących i wychodzących z puszczy - powiedział. - Chyba dalej szukają dziewczyny. Ale my nie pójdziemy ich śladem - uśmiechnął się lekko, odwracając głowę tak, aby jego reakcja pozostała niezauważona. - Jest coś innego. To podróż aż za horyzont - zacytował jednego ze swoich ulubionych poetów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 14:16, 16 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude odetchnęła i uśmiechnęła się z ulgą. Co prawda nie miała powodów, by mu wierzyć. Ale nie miała też powodów by tego nie robić. W każdym razie - słowa Jacoba ją uspokoiły. Przynajmniej względem niebezpieczeństwa z jego strony. Cała reszta była niepokojąca. Mimo wszystko ruszyła za mężczyzną.
- Coś innego? Co masz na myśli? Czego szukamy? - dopytywała się, rozglądając się przy tym. Mrok nie działał na nią kojąco. - Pewnie ci nie mówiłam, ale... no wiesz... trochę boję się ciemności.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 14:29, 16 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Więc nie patrz mi prosto w oczy - odparł, przedzierając się przez pnącza. Nie miał pewności, czy był to żart, czy też nie.

Czuł, że lada moment będą musieli zejść ze ścieżki. Miał dosyć niezłą orientację w terenie, ale idąc przez puszczę na zapomnianej przez Boga wyspie pośrodku Pacyfiku, kierował się tylko i wyłącznie intuicją. To w końcu również intuicja, a nie tylko to, o czym myślał całe popołudnie, nakłoniła go do tego nocnego spaceru.

Przystanął i wyciągnął spod płaszcza przygotowaną z drewna opałowego i kawałka szmaty pochodnię, którą wykonał w ukryciu przed wszystkimi, na tyłach baru, w drewutni. Zagrzechotał paczką zapałek, wyciągnął jedną i podpalił niekształtną główkę pochodni. Nasączona naftą szmata od razu zajęła się ogniem i zaskwierczała upiornie.

- Pójdziemy na zachód - wyjaśnił, o ile można to było nazwać wyjaśnieniem. - Przynajmniej kawałek. Chcę coś zobaczyć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 15:14, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Emma Navison
PostWysłany: Wto 17:22, 16 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Carmen miała rację najwyższy czas już wracać, gdy Tang skończył odprawiać rytuał kościelny, Emma wraz z resztą zabrała się za zakopywanie ciała Daphne. Po chwili przestałą kopać, uświadomiła sobie bardzo istotną rzecz.
- Skoro była chrześcijanką - powiedziała cicho - Prawdopodobnie była - -dodała, bo w końcu pewności nie miał nikt - Trzeba oznaczyć jej grób krzyżem - wskazała palcem na małą górkę patyków
Wzięła dwa patyki i ułożyła z nich krzyż, następnie owiązała go przez środek lianą. Stała, trzymając w dłoniach krzyż i patrzyła jak reszta zakopuje ciało.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tang How-Yuen
Gość
PostWysłany: Wto 18:03, 16 Mar 2010






Po dłuższej chwili ich pracę można było uznać za skończoną.
Podczas pracy, obserwował kątem oka, zachowanie Emmy.
Nic jednak nie powiedział. Odrzucił swoją prowizoryczną łopatę, a następnie skierował się do wielkiego głazu. Przeturlał go na miejsce grobu, specjalnie tocząc go ze wschodu na zachód. Następnie poszukał kamienia z ostrzejszym bokiem. I wypisał na nich słowo.

- Daphne - a następnie dodał wielką rzymską trójkę.

Dzień trzeci - pomyślał.


Ostatnio zmieniony przez Tang How-Yuen dnia Wto 18:10, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Carmen Hierro
PostWysłany: Wto 18:45, 16 Mar 2010


Dołączył: 07 Mar 2010

Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

W końcu wszyscy ruszli do osady. Carmen nie miała już siły na nic. Dreszcze nie raz przeszedł jej po kręgosłupie.
Co prawda marzyła o domu, marzyła o tym, aby już być na miejscu, mimo, że tak naprawdę jest to najniebezpieczniejsze miejsce na calej wyspie. Musiała przed pójściem do swojej sypialni, odwiedzić Lynn.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Carmen Hierro dnia Wto 18:47, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Wto 18:51, 16 Mar 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter milczał odkąd powiedział parę słów, składając gałązkę do grobu Daphne. Zasypywał grób w milczeniu, spoglądał na zachowanie Tanga i Emmy oraz Carmen. Był potwornie brudny, potwornie zmęczony i okropnie głodny. Ostatni raz jadł wczoraj wieczorem, a teraz jest już noc dnia następnego. Nie skarżył się jednak, był tylko poirytowany, nie okazując tego na zewnątrz. Szedł jako ostatni, co chwila oglądał się za siebie, jakby się bał że do wioski ich grupka wróci we czwórkę, bez niego. Niedługo trwał ten ich marsz, podczas którego Peter uświadomił sobie że temperatura gwałtownie spadła po zmierzchu.

[Placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 19:23, 16 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Ponieważ Claude nie zareagowała, Jacob bez dalszych wyjaśnień zagłębił się między drzewa, przyświecając sobie pochodnią. Claude powoli, z wyraźną obawą, podążyła za nim.

Krople nocnej rosy odbijały płomień pochodni upodabniając krzaki do skupisk świetlików. Gałęzie trzeszczały pod ciężkimi butami Jacoba. Dżungla wydzielała zapach tak intensywny, że prawie mdlący. Powietrze zaczynało gęstnieć. Im dalej zapuszczali się w nieznane, tym dżungla bardziej gęstniała. Pojawiła się mgła. Słysząc dziwne, dobiegające z ciemności dźwięki, Jacob wyciągnął nóż i zacisnął go w lewej dłoni. Claude milczała. Musiała być przerażona.

I nagle wyszli na niewielką polanę porośniętą wysoką trawą.

Przed nimi, w odległości kilkudziesięciu metrów, rozciągała się linia starych, powyginanych drzew, które w wątłym świetle pochodni przypominały groteskowe postaci.

Claude jęknęła ze zgrozą, a Jacob poczuł wzdłuż kręgosłupa zimny dreszcz. Zacisnął szczękę i wpatrywał się w jakiś nieokreślony punkt po drugiej stronie polany. Czerń wyzierająca spomiędzy drzew była tu głębsza niż gdziekolwiek indziej. Była tak... Intensywna. Przenikająca.

Jacob nie miał wątpliwości, że znalazł to, czego szukał. To miejsce - to ono wezwało go do siebie.

Zachwiał się. Nagłe wspomnienie rozbłysło w jego pamięci jak gwałtowny, niespodziewany piorun.

Pokój numer 105... Znów się powtarza... Korytarz, drzwi...

Jacob odzyskał przytomność umysłu tylko dlatego, że poczuł mocne szarpnięcie za rękę. Claude. Mówiła coś, na jej policzkach błyszczały łzy...

Wracać. Wracać...

Jacob dał się pociągnąć w stronę, z której przybyli. Tylko raz odwrócił się i spojrzał na pogrążającą się w całkowitej ciemności polanę.

Jego wzrok stał się... Tęskny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emma Navison
PostWysłany: Wto 19:26, 16 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Emmalla wbiła krzyż obok głazu z wyrytym imieniem "Daphne".
Następnie tak jak reszta ruszyła w stronę osady.

(placyk)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tang How-Yuen
Gość
PostWysłany: Wto 20:26, 16 Mar 2010






Został sam. Nie wiedzieli jak bardzo go to ucieszyło. Siedział przez chwilę na kolanach, dotykając dłonią kamienia. Oddawał po raz ostatni hołd nieubłaganej śmierci. Nie trwało to długo, kiedy wstał i ruszył przed siebie.

- Nie zapomnę - powiedział znikając pomiędzy drzewami. Nigdy nie zapomniał.

/obóz
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 7 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin