www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dżungla
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 51, 52, 53  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dylan Jarre
Moderator
PostWysłany: Wto 11:43, 08 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

- No cóż, Peter. - powiedział powoli, rozglądając się dookoła, udając, że szuka wzrokiem zaginionej dziewczyny. - Ileż można przesiadywać na miasteczkowym placyku? Doszedłem do wniosku, że skoro już tutaj utkwiliśmy, wypada się zorientować jak wygląda okolica naszego nowego... domu.

Pochylił się i podniósł z ziemi suchą gałąź.

- Koniec końców nie wiemy jak długo tu zabawimy. - kontynuował, chcąc zakłócić szelest swoich kroków. Powoli zbliżał się do Petera, odwróconego doń plecami. - I czy kiedykolwiek opuścimy...

Zamachnął się i wymierzył mężczyźnie potężny cios w tył głowy.

- ... To miejsce. - dokończył, rzucając badyl na ziemię, zaraz obok nieprzytomnego Petera. Dylan od zawsze gardził ludźmi uciekającymi się do tak tchórzowskich zagrań jak to - teraz jednakże, nie miał czasu ani ochoty na walkę fair play.

- Bez urazy, chłopie. To nic osobistego.

Przez krótką chwilę gapił się w ziemię, rozważając dalszy przebieg zdarzeń. Wątpię żeby się za mną pofatygował, uśmiechnął się lekko, prawdopodobnie za kilka godzin odzyska świadomość i pogna do miasteczka, żeby podzielić się wrażeniami z resztą osadników.

Nic to... Do tego czasu będzie już daleko stąd.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Wto 11:47, 08 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 19:42, 08 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

W dżungli czuła się jeszcze bardziej nieswojo niż na placyku. Już zapomniała jak może być strasznie wśród cieni gęstych drzew. Cieni - a właściwie ciemności. Trudno było cokolwiek dostrzec, musiała uważać, by się nie przewrócić. Momentami trzymała w pogotowiu ręce, by się podeprzeć albo za coś złapać, gdy zahaczy o jakiś konar. Szła za Jacobem tak blisko, że niemal deptała mu po piętach. Świadomość tego, że w każdej chwili może się zgubić, odłączyć od reszty wywoływała w dziewczynie dodatkowy lęk.

- Masz jakiś plan? - spytała Jacoba, by przerwać ciszę. - Plan co zrobimy, gdy upiorzyca będzie się chciała dobrać nam do tyłków. A o ile znam zachodnią część dżungli to... - ponownie się wzdrygnęła. - To nie będzie łatwo.

Celowo ignorowała nieco Robertsona. Jego rozdrażnienie, przytyki i nieprzychylne spojrzenia, sprawiły, że Claude zaczęła mieć do niego dystans. Jak bumerang wróciły odczucia oraz emocje, gdy ją wiązał i kneblował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Czw 11:08, 10 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Wto 21:55, 08 Mar 2011


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Zamykał trzyosobowy pochód. Panująca ciemność działała na korzyść Robertsona - nikt nie widział jego zaciśniętych w wąską linię ust. Każda chwila sprawiała, że był coraz bardziej zdesperowany. Nieplanowane komplikacje tylko go irytowały. Nie mógł uwierzyć, że będąc tak blisko wydostania się z wyspy coś może pójść nie tak. W ostatecznym rozrachunku nie miał jednak pojęcia, jak bardzo myli się w swoich założeniach.

Claude raz czy dwa razy zachwiała się, potknąwszy o coś, więc odruchowo złapał za kaptur jej bluzy, by nie upadła. Kwitował to cichym sapnięciem, które równie dobrze mogło być wynikiem zmęczenia. Nadal obecność dziewczyny jawiła mu się tylko w perspektywie kłopotów. Gadanie Jacoba o jej znaczeniu, czy czymś innym, było dla Johna czystą i niezrozumiałą abstrakcją.

Nadstawił uszu, gdy Francuzka zadała pytanie. Bardziej od odpowiedzi interesowało go to, że była we zachodniej części dżungli. Ta informacja wcześniej jakoś mu umknęła. A teraz... Wzruszył ramionami. Nie mógł zrozumieć, dlaczego pakuje się w tę wyprawę wiedząc, co ją czeka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 19:59, 09 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 23.

Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 11:25, 10 Mar 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob nie musiał nawet torować sobie drogi przez dżunglę. Krzaki i paprocie były w wielu miejscach wystarczająco wydeptane, aby stworzyć coś w rodzaju ledwie widocznej w ciemności ścieżki prowadzącej na zachód. Jacob swoimi nocnymi spacerami przyczynił się do takiego stanu rzeczy, ale z pewnością - co uświadomił sobie właśnie teraz, oświetlając drogę trzymaną w dłoni pochodnią, którą przygotował wcześniej w drewutni - nie był jedyną osobą lubiącą tego typu atrakcje. Kto jeszcze mógł zapuszczać się w te rejony? Czy miało to coś wspólnego z wrażeniem, jakoby miasteczko pustoszało?

- Po prostu chodźmy przed siebie - powiedział cicho. Każdy głośniejszy odgłos brzmiał tu jak wystrzał z broni palnej. I nie chodziło tylko o to, żeby nie płoszyć dzikich zwierząt. - Znam drogę, przynajmniej jej część. Co do "upiorzycy"... - skrzywił się mimowolnie, ponieważ wszelkie określenia "bytu", którego manifestację miał okazję zobaczyć na własne oczy, nadal wymykały się rozumowi i chyba wciąż nie oddawały natury tego "czegoś", czymkolwiek by nie było. - Nie wywołuj wilka z lasu, Claude.

Przypomniał sobie ekspedycję, w której dziewczyna brała udział wespół z Robertem i nieuchwytnym Dylanem. Jej doświadczenia były jednak zupełnie inne niż te, które Jacob wynosił ze swoich krótkich "wycieczek". A jak sam mógłby skwitować swoje odczucia związane z przebywaniem w pobliżu TAMTEJ CZĘŚCI DŻUNGLI? Chyba tylko jako...

Wciągające
- odpowiedział sobie w myślach, wracając pamięcią do tego, co widział. I tego, co faktycznie go tu przywiodło, do złożonej mu obietnicy.

- Dorwę cię - szepnął niedosłyszalnie, albo tylko zdawało mu się, że to zrobił. Nie miał pewności, czy zwraca się do ściganej przez siebie osoby, do widmowej dziewczynki czy też czegoś, co Robertson określał mianem "ducha wyspy" - a może do wszystkich ich naraz. Ale to przestawało już mieć znaczenie. Świat rozjaśniał się, a wraz z nim rozjaśniały się myśli Jacoba.

- Przerwa? - zapytał prawie wesoło, zerkając przez ramię za siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 14:15, 10 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Od jakiegoś czasu, który Claude wydawał się wiecznością, wsłuchiwała się tylko w swój ciężki oddech. Była zmęczona. Jakby przeszli już całe mile. Nie zamierzała jednak dać tego po sobie poznać. A może inaczej - nie chciała być pierwszą, która poprosi o odpoczynek. Miała przeczucie, że Robertson rzucałby jej rozdrażnione spojrzenia. Nie trzeba było czytać w myślach, by stwierdzić, że mężczyzna był raczej mało zadowolony z obecności Claude. Dziewczyna postawiła sobie za punkt honoru nie dać mu ani cienia satysfakcji. Jednak trudno było panować nad własnym zmęczeniem. Więc gdy Jacob zaproponował "przerwę", wyraźnie odetchnęła, zatrzymała się, pochylając i opierając dłonie na kolanach.

- Przerwa. - potwierdziła.

Podniosła wzrok na Jacoba, którego głos był do złudzenia rozbawiony. Podobny wyraz miała jego twarz. Claude sapnęła raz jeszcze, marszcząc przy tym brwi. Entuzjazm z jakim Upper zabierał się do wyprawy zaczynał ją trochę przerażać. Kolejny raz zastanawiała się, co mu chodzi po głowie. Przysiadła przy jednym z drzew, by oprzeć się plecami o konar. Tylko raz zerknęła na Robertsona, potem całą uwagę skupiła na Jacobie. Dżungla była upiornie cicha, więc zajęła myśli zastanawianiem się, czy między nimi cokolwiek się zmieniło oraz rozważaniem słów Jenefer. Mimo wszystko milczące zarośla nie dawały o sobie zapomnieć, toteż Claude wodziła wzrokiem wokoło, próbując dostrzec coś, co sprawi, że otoczenie będzie bardziej naturalne. Bezskutecznie. Przypomniała sobie o tabletkach uspokajających. Bez zastanowienia sięgnęła do bocznej kieszeni plecaka. Cokolwiek ich czekało - a zaczęła sobie powoli uświadamiać, że nic przyjemnego - wolała przyjąć to bez wpadania w panikę. Ziołowe pigułki co prawda nie mogły jej zastąpić wsparcia Jacoba, ale przynajmniej stanowiły pewnego rodzaju asekurację. Tak na wszelki wypadek, gdyby... - nie dokończywszy myśli popiła tabletkę wodą. Chyba sama przed sobą nie chciała się przyznać, że zadowolenie Jacoba z tej wyprawy przeraża ją bardziej, niż sądziła. Mimo wszystkich ciepłych uczuć, jakie żywiła do Jacoba, targał nią niepokój, że jeśli przyjdzie Upperowi wybierać, nie będzie miał żadnych wątpliwości. Dżungla - a raczej to, co się w niej ukrywa - będzie ważniejsza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Pią 12:04, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Czw 16:40, 10 Mar 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert obudził się wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi. Obudził się czując tylko straszny ból w lewym barku. Zacisnął zęby i spróbował powoli wstać. Wtedy poczuł, a właściwie to nie poczuł, ale raczej usłyszał, jak torba zsunęła mu się z piersi.

Musiałem zasnąć nie zdążywszy sprawdzić jej zawartości. Nie dziwne nie przespałem całej poprzedniej nocy, a teraz spałem nie tylko noc, ale jeszcze pół popołudnia.

Robert wstał, rozciągnął się lekko, oczywiście bez lewej ręki, i usiadł. Oparł sie w miarę wygodnie o drzewo, ale tylko prawą częścią pleców i wrócił do sprawdzania dokumentów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 9:44, 11 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Robertowi niewiele mówiła zawartość dokumentów. Na pewno dotyczyły pierwszego projektu White Raven. W teczce znajdowały się akta kilkorga ludzi wraz ze zdjęciami. Nazwisko Robertsona znał, natomiast inne... Na jednej z fotografii rozpoznał mężczyznę w garniturze. Jak się okazywało nazywał się Stanley Jones i był organizatorem pierwszego WR. W papierach były dane jeszcze małej dziewczynki, dwóch mężczyzn i kobiety oraz jakieś pojedyncze kartki z dziennika, wycinki z gazet, zdjęcia. Nieznośny ból uniemożliwiał Robertowi skupienie się na dokumentach. Jedyne co z zdołał wyłapać to wyraźne napisane, pogrubione zdanie: "WSZYSTKO ROBIMY WBREW TAMTYM". Robert czuł, jak kręci mu się w głowie. Musiał spróbować dotrzeć do miasteczka.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 17:13, 12 Mar 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob przeżuwał niezbyt soczystego melona, od czasu do czasu spluwając na ziemię włóknami owocu. Tylko pozornie zdawał się być niezainteresowany tym, co robią Claude i John; w rzeczywistości obserwował ich zachowanie i nastroje. Było to o tyle łatwiejsze, że nic nie rozpraszało jego uwagi. Dżungla milczała, dziwnie nieruchoma, statyczna, jakby była tylko teatralną scenografią wyciętą z tektury i styropianu.

Późnym popołudniem powinniśmy być na miejscu
- pomyślał, oczywiście o swojej "kryjówce", a nie o prawdziwym celu ich wyprawy, czyli tajemniczej chacie, w której zamierzał uzyskać kilka odpowiedzi na interesujące go tematy. W kieszeni płaszcza namacał owiniętą w folię paczkę papierosów. Miał ochotę zapalić, ale nie chciał jeszcze ujawniać sekretu swojego dziwnego znaleziska.

Po mniej więcej kwadransie Jacob podniósł się z omszałego głazu i pytająco spojrzał na towarzyszy, czy są już gotowi do dalszej drogi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Sob 17:23, 12 Mar 2011


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Decyzja o postoju została podjęta bez udziału Robertsona, toteż nieznacznie wzruszył ramiona i przysiadł na pobliskim konarze. Zdążył już dojść do wniosku, że nie pozostaje mu nic innego, jak zaakceptowanie obecności Francuzki. Irytacja mogła co najwyżej zmącić myśli, przyćmić ocenę sytuacji. Jeśli Jacob chciał mieć Claude na oku, to jego sprawa. John miał własne priorytety i zamierzał się ich trzymać. W gruncie rzeczy chodziło o przetrwanie. Ta myśl utrzymywała go przy życiu przez ostatnie siedem lat. Miał nadzieję, że i teraz go nie zawiedzie. Wyciągnął zza paska broń, by sprawdzić jej kondycję. Wysuwany i wsuwany magazynek glocka trzasnął kilka razy. Głuchy dźwięk rozszedł się po dżungli. Robertson dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo atmosfera jest nienaturalna. Znał to milczenie. Lata, które spędził na Wyspie, nauczyły go, że to nie wróży nic dobrego i każde stworzenie to wyczuwało. Że też się w to pakujemy... Popijał spokojnie wodę, zastanawiając się beznamiętnie, co łyknęła właśnie dziewczyna. Szybko wyrzucił te pytania z głowy, właściwie nie obchodziła go odpowiedź. Kiedy Jacob wstał, John skinął twierdząco.

- Miej oczy szeroko otwarte, Upper - powiedział, zarzucając plecak na ramię. Potem magazynek trzasnął po raz ostatni. - Ale nie wierz we wszystko, co widzisz. Wyspa jest lepsza w iluzji niż David Copperfield.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:47, 13 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Benjamin Linus
Templers
PostWysłany: Nie 23:43, 13 Mar 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

To nie była taka sama dżungla,jak na Jego wyspie. Czuł to całym sobą. Wszystko wokół było groźne, wrogie i odpychające, jakby patrzyło na przedzierającego się przez zarośla mężczyznę tysiącem wrogich oczu. Ale jednocześnie... coś go wiodło do jej wnętrza jak po sznurku. Miał wrażenie, że idzie ścieżką prowadzącą go (według wskazań kompasu, na który co i rusz zerkał) niemal idealnie na północ.

Gdy docierał do gęstszych zarośli, pomagał sobie łokciami i rozpychał się, trzymając wciąż prawą dłoń zaciśniętą na kompasie, a lewą dłonią ściskając zawieszony na szyi amulet. Na leżącą w chlebaku mapę zerknął tylko raz, gdy tylko wszedł w dżunglę. Potem pozwolił się jej prowadzić. Najwyraźniej był gdzieś prowadzony, w jakieś miejsce. Był tylko ciekaw, czy to miejsce będzie wrogie, czy przyjazne...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 7:35, 14 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude jakoś ani z jednym, ani z drugim mężczyzną nie podłapała tematu rozmowy. Zresztą była wykończona, nie miała ochoty na pogawędki. Nie podczas marszu w tempie narzuconym przez Jacoba. Przez zmęczenie zaczynała już nie nadążać. Trochę dla zabicia czasu, a trochę by uciec od milczenia dżungli, sięgnęła pamięcią do ostatnich chwil w łóżku i obliczyła sobie, że jest na nogach od blisko trzydziestu godzin. Ta świadomość jeszcze bardziej osłabiła dziewczynę. Nie chciała się jednak poddawać. W końcu obiecała, że będzie z nią jak najmniej problemów. Ponadto bała się tego, co może zobaczyć w oczach mężczyzn. Rozczarowanie? Żałowanie podjętej decyzji? Litość albo coś na jej kształt? Zawsze starała się wszystkim dotrzymywać kroku, nie zostawać w tyle. Z tym, że we Francji było to o wiele łatwiejsze, gdy miała przy sobie Guido i Pierre'a. Ogarnięta wspomnieniami zapatrzyła się w górę na promienie słońca przedzierające się przez listowie. Co było błędem. Nagle zahaczyła nogą o jakiś korzeń i z cichym piskiem zaskoczenia upadła na kolana, dłońmi zaryła o szorstką ściółkę. Westchnęła ciężko, przysiadła na piętach, otrzepując dłonie.

- Chyba muszę odpocząć. - powiedziała nie kierując swoich słów do nikogo konkretnego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Pon 12:17, 14 Mar 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Pete odzyskiwał świadomość powoli, jakby budził się ze snu. Pierwszą rzeczą którą poczuł był pulsujący ból głowy, potem rozczarowanie własną osobą i dziecinną ufnością jaką obdarzał obcych mu ludzi. Tego w jaki sposób i kiedy stracił świadomość nie pamiętał, pomijając fakt że był tutaj razem z Dylanem a teraz był sam. Chłopak dźwignął się powoli na nogi, walcząc z chęcią zwymiotowania, której przyczyną był ból głowy. Peter oparł się o drzewo i zsunął na podłoże, nie odczuwając niczego innego poza potrzebą zdobycia wody i pożywienia. Pomacał delikatnie palcami bolące miejsce na głowie, by wyczuć pod nimi małe grudki zakrzepłej krwi.
- Jest tu kto?
Starał się zabrzmieć głośno, lecz nie było to możliwe. Nikogo prawdopodobnie w pobliżu nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 15:10, 14 Mar 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Słowa Robertsona zaintrygowały Jacoba na tyle, że odwrócił głowę w stronę mężczyzny i przyglądał mu się przez chwilę z życzliwą ciekawością. Miał nadzieję, że John rozwinie temat, ale najwyraźniej się na to nie zanosiło.

- W co zatem wierzyć? - westchnął z teatralną powagą, kontynuując marsz i wpatrując się w dżunglę przed sobą. Tego dnia intensywna zieleń męczyła oczy zamiast je uspokajać setkami swoich odcieni. Łatwo było wpaść w stan bliski odurzenia - monotonia wędrówki, głęboka cisza i wysoka temperatura sprawiały, że Jacob parł przed siebie jak w transie, coraz rzadziej przyłapując się na tym, że nie myśli o niczym konkretnym, byle tylko iść i nie zatrzymywać się.

Jakbym się zdrowo upalił
- pomyślał, poprawiając ciężki plecak i próbując skupić uwagę na czymś innym niż coraz gorzej widoczna ścieżka i zalewająca ich wszechobecna zieleń. Nie rozpoznawał niczego znajomego, ale ślady wciąż wskazywały mu drogę. Jeśli wierzyć słońcu majaczącemu pomiędzy koronami drzew, nastało południe, a Jacob był już cały zlany potem. Nie zrzucił jednak płaszcza - ostre krzewy i pnącza egzotycznych roślin mogłyby mu pokiereszować ramiona.

Nagle usłyszał za sobą odgłos upadku. Zaskoczony, obejrzał się i ujrzał Claude w zgoła modlitewnej pozycji. Wyglądała na zmęczoną forsownym marszem - zmęczoną, ale nie wycieńczoną. Jacob obawiał się rezygnacji w jej głosie, na szczęście spokojny ton dziewczyny rozwiał ten strach.

- To już naprawdę niedaleko - powiedział, pochylając się nad Claude i delikatnie dotykając jej ramion, aby podniosła się z ziemi. - Niecała godzina, jeśli niczego nie pomyliłem. To - rozejrzał się - nie jest najlepsze miejsce na odpoczynek.

Ponad Claude widział zirytowane oblicze Robertsona krzyżującego ramiona na piersi. Spojrzenie mężczyzny mówiło samo za siebie, co sądzi on o tej sytuacji.

- Dojdziemy do strumienia - powiedział pogodnie Jacob, przenosząc wzrok z powrotem na Claude. - Mam tam coś w rodzaju szałasu, o ile się jeszcze nie rozleciał. Zatrzymamy się na kilka godzin, bo chyba przyda ci się krótka drzemka. I omówimy coś sobie. OK?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Pon 16:20, 14 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 51, 52, 53  Następny
Strona 43 z 53

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin