|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 19:02, 07 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
- Raz zdarzyło mi się zapuścić się nieco głębiej na zachód. Coś tam poczułem. Coś bardzo dziwnego. Niepokojącego... Mimo wszystko - zasępił się.
Mimo wszystko chciałbym tam wrócić.
- Zapomnij - machnął ręką, chociaż John nie mógł tego zobaczyć. Mimowolnie ziewnął. Zmęczenie dawało o sobie znać.
- Jaki jest dalszy plan? - zapytał. - Czekamy tutaj do świtu? Niezbyt widzi mi się wędrówka przez dżunglę w nocy bez żadnego źródła światła...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
John Robertson
|
Wysłany:
Śro 19:10, 07 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przytaknął i rozłożył się na kamienistej podłodze. Nie da się ukryć, że spędzenie nocy w jaskini uchodziło za najgorszy z możliwych scenariuszy. Ale hej! Mówimy przecież o gościu, który przesiedział ostatni dzień w ciasnej, zaciemnionej drewutni.
- Zostaniemy tutaj. - odparł krótko. Udzieliło mu się ziewanie Jacoba. - Będzie ciężko, ale w sumie lepsze to niż moknięcie na samym środku dżungli, bądź śmierć przyniesiona przez spróchniałą, przelatującą gałąź drzewa. - odruchowo potarł obolałe czoło. - Jeśli wyruszymy skoro świt, dotrzemy do mojej chaty około południa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Śro 19:17, 07 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob niechętnie, ze wstrętem zaczął wciągać na siebie mokre ubrania. Od razu przylepiły mu się do skóry, a wraz z nimi opatulił go zimny, nieustający dreszcz. Poczłapał wgłąb jaskini, po omacku szukając jakiegoś w miarę suchego miejsca. Ostatecznie zdecydował się wleźć na coś w rodzaju niskiego, szerokiego głazu, który trudno było co prawda nazwać suchym, ale Jacob wolał to, niż spać w kałuży wody gromadzącej się na podłodze groty. To niewygodne posłanie miało też jeszcze jeden atut - Jacob wiedział, że na pewno nie zapadnie tutaj w głęboki sen, podczas którego John Robertson mógłby... Mógłby zrobić cokolwiek.
- No to do rana - rzucił krótko, upychając sobie buty pod głowę.
A co mi tam... Już gorzej nocowałem.
Ułożył się na kamieniu w pozycji embrionalnej, obejmując dygoczące lekko kolana ramionami. Po chwili zmorzył go sen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 23:39, 08 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 9
Nieoczekiwanie burza zaczęła słabnąć. Wyglądało na to, że pogoda na wyspie zazwyczaj zmieniała się bardzo gwałtownie. Słońce z łatwością przedzierało się przez resztki chmur. Temperatura podniosła się o kilkanaście stopni, gorący poranek zapowiadał upalny dzień.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Czw 23:59, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pią 9:14, 09 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
John Robertson spał jeszcze, gdy Jacob podniósł się ze swojego prowizorycznego legowiska. Był obolały i zdrętwiały do tego stopnia, że przy jakimś gwałtowniejszym ruchu mógłby mu chyba pęknąć kręgosłup. Na zewnątrz świat zaczął szarzeć, a potem nabierać intensywnych kolorów dżungli. Jacob założył buty i cicho, żeby nie zbudzić Robertsona, wyszedł z jaskini, aby się trochę rozprostować. Powietrze było początkowo rześkie, lecz wkrótce zaczęło gęstnieć, a na niebie wreszcie pojawiło się słońce.
- Zbieramy się! - krzyknął stając u wejścia jaskini. - Zbieramy się, Robertson!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Pią 9:14, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
John Robertson
|
Wysłany:
Pią 20:37, 09 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wołanie Jacoba wyrwało go z twardego snu, niemal natychmiast postawiło na równe nogi. Wyglądał okropnie. Noc spędzona w drewutni, przeprawa przez dżunglę doprawiona okropną ulewą, "leżakowanie" na zimnej, kamienistej podłodze - wszystko to odbiło na nim bolesne piętno, wpłynęło na i tak obniżone samopoczucie. Pobladł na twarzy, pod oczami wyrosły dwie, czerwone podkowy, a włosy - czego nie da się ukryć - przypominały wyglądem wysuszone, czarne glony. No i był jeszcze głód.
- Boże... - przetarł twarz dłonią i wyszedł z jaskini, mrużąc oczy przed nagłym atakiem promieni słońca.
Wyprężył się i ziewnął. Nie dał po sobie poznać, że ogromna odległość dzieląca ich od chaty, wyssała z niego resztki optymizmu.
- A zatem w drogę. - powiedział ponuro i skinął głową na północny pas zarośli. - Im szybciej wyruszymy, tym szybciej dojdziemy na miejsce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Sob 16:26, 10 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Teraz, w dziennym świetle, przy dobrej pogodzie, wczorajsza opowieść Robertsona wyblakła do tego stopnia, że Jacob zaczął powątpiewać, że w ogóle jej wysłuchał. Wszystko to, o czym mężczyzna mu powiedział, nie wywoływało w nim już takich emocji. White Raven, inni mieszkańcy wyspy, chata... - to w chwili obecnej liczyło się najmniej. Znacznie ważniejszy był narastający głód. Cóż, po nocnej ulewie nie brakowało im wody dokoła, więc przynajmniej mogli zaspokoić pragnienie.
Jacob szedł w milczeniu za Robertsonem. Obydwaj byli na tyle zmęczeni, że żaden nie wykazywał chęci do prowadzenia konwersacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pon 13:18, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua zagłębił się w dżunglę, co chwila klnąc pod nosem na gęsto porastające ją krzaki i duże liściaste rośliny, w które się zaplątywał.
Gdzie to miało być?
Zastanowił się przysiadając na większym kamieniu leżącym przy wydeptanej ścieżce.
Wydeptanej Joshua.
Mężczyzna rozejrzał się wokół, nie dostrzegłszy nikogo. To jednak nie zmieniało sytuacji, że znajduje się na niewłaściwej ścieżce. Mężczyzna wstał z kamienia i przeciął dróżkę, zagłębiając się w zarośla.
Opracuj plan.
Dobre i to na początek. Coffman wysilił się na koncentrację, a następnie poświęcił chwilę na zorientowanie się w terenie. Ocenił na chybił trafił w którym kierunku ma iść, a następnie zaczął przeprawiać się przez gęste zarośla, gdzie nie istniała żadna ścieżka. Rozglądał się uważnie dookoła siebie, co jakiś czas przystając by odpocząć i napić się wody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Pon 15:24, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Słońce stało już wysoko, chociaż jeszcze nie w zenicie, gdy Robertson zarządził przerwę i z wyraźnym wycieńczeniem usiadł na grubym, wystającym z ziemi korzeniu rozłożystego puchowca.
- Piętnaście minut - zakomunikował Jacob i przykucnął na ziemi, a potem również usiadł i powoli rozprostował nogi. Tu, w cieniu gigantycznego drzewa, mógł niemal poczuć parowanie własnego ciała. Zerwał liść sporej paproci i zaczął się nim wachlować. Zauważył, że Robertson przygląda mu się z cieniem wesołości - prawie niewidocznym pod maską zmęczenia i brudu. Jacob zaczynał szanować tego faceta, skoro udało mu się tutaj tak długo przeżyć.
- O ile to, co mówi, jest prawdą - pomyślał strącając z nogawki jakiegoś niebieskawego chrabąszcza. Przetarł zlaną potem twarz.
- Ruszajmy - mruknął podnosząc się z ziemi i otrzepując spodnie. - Im szybciej dotrzemy na miejsce, tym lepiej. Mam nadzieję, że masz tam lodówkę z zimnym budweiserem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 22:16, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nastało południe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Pon 22:36, 12 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Joshua przedzierał się przez dżunglę klnąc na wszystko wokół co sprawiało mu trudność. Kierował się w konkretne miejsce i według obliczeń powinien tam być już jakiś czas temu. Ten fakt denerwował go najbardziej ze wszystkich innych. Miał po raz kolejny głośno rzucić na wiatr bluzgę, gdy usłyszał dochodzący z oddali głos. Uśmiechnął się do siebie, nie mogąc się powstrzymać od podejścia bliżej. Gdyby spojrzał w górę, prawdopodobnie spostrzegłby iż nastało południe.
Czas zacząć zabawę.
Zakradł się bliżej, odbezpieczając broń. Miał pewność, że żaden z dwóch mężczyzn go nie zauważył ani nie usłyszał. Był z siebie zadowolony, a raczej z cichego sposobu w jaki się poruszał. Delikatnie rozsunął liście, przyglądając się mężczyźnie o wyglądzie mordercy wachlującego się teraz liściem paproci. W tej chwili siedział bokiem do Josha, nie dostrzegając go. Wzrok skierowany miał w przeciwną stronę, zwrócony na drugiego mężczyznę, którego coś najwyraźniej bawiło. Ten drugi miał szansę go zauważyć, lecz ten o twarzy mordercy zarządził koniec postoju. Obydwaj wstali. Postanowił że będzie podsłuchiwać, by dowiedzieć się tak dużo jak to tylko możliwe. A potem...
A potem się pobawimy, należy mi się trochę radości.
Szpara pomiędzy liśćmi znikła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joshua Coffman dnia Pon 22:37, 12 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
 |
John Robertson
|
Wysłany:
Wto 6:14, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Mimo wilgoci, panującej w dżungli, powietrze zaczynało robić się nieznośne. Robertson miał nadzieję, że temperatura podskoczy jeszcze tylko o parę, a nie kilkanaście, stopni. W przeciwnym razie "wycieczka" okaże się o wiele bardziej męcząca. Nie żeby nie dał rady, w końcu siedem samotnych lat na wyspie przystosowało go niemal do wszystkiego, jednak wolał bardziej optymistyczną wersję. Chociaż tyle.
Wstał obolały, czujący każdą część swojego - jak mu się wydawało - totalnie zużytego organizmu. Zwrócił się ku północnej ścianie zarośli. Jego oczy nie wyrażały nic, prócz zmęczenia.
- Racja. - przytaknął wolno Jacobowi. - Im szybciej, tym lepiej.
Ruszył w obranym kierunku, przedzierając się przez gęstwinę. Odskakujące nagle gałęzie smagające po twarzy przestały robić na nim wrażenie. Trzymał się myśli, że jeszcze tylko kilka godzin i będzie mógł odpocząć. Naprawdę odpocząć. O ile ten cały Jacob czegoś nie wykombinuje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez John Robertson dnia Wto 6:17, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Wto 8:56, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob zrównał tempo ze swoim przewodnikiem i przybliżył się do niego na tyle, by móc prowadzić możliwie najcichszą konwersację.
- Nie wiem, jak tobie - odezwał się - lecz mnie, choć jestem tutaj amatorem, wydaje się, że coś jest nie tak. Ktoś albo coś lezie za nami. Kiedy odpoczywaliśmy, miałem wrażenie, że jesteśmy obserwowani.
Albo udziela mi się ta paranoja - dodał ponuro w myślach. Czy aby? Do diabła, ten zimny dreszcz przebiegający po plecach mimo upału, nagłe wyciszenie się dżungli, wszystkich jej głosów i szelestów, narastający niepokój...
- W każdym razie coś jest nie tak - uciął swoje własne dywagacje. - Bądź ostrożny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Wto 9:25, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wsłuchiwał się w słowa ostrzeżenia, padające z ust mężczyzny, któremu przypisałby czterdzieści lat życia. Temu z twarzą mordercy.
Oczywiście Panie Freddie Krugerze. Bądźcie ostrożni, bo Freddie ma dobre przeczucia.
Przelotnie przyjrzał się temu drugiemu, który prowadził wycieczkę krajoznawczą. Zdawał się wiedzieć dokąd idzie, a w obliczu informacji które Josh posiadał, taka sytuacja była intrygująca i niepokojąca.
- Choć jestem tutaj amatorem, wydaje się, że coś jest nie tak.
Rozważył w myślach to zdanie, zapamiętując je bardzo dobrze. Wywnioskował, że ten drugi musiał być tutaj wcześniej niż reszta.
Powoli odsunął spróchniałą gałąź spod swych stóp. Wygenerował w ten sposób niewielki szelest, lecz nie przejmował się tym. Przemieszczał się do przodu za plecami mężczyzn, znajdując się na tyle blisko by słyszeć niewyraźnie ich rozmowę. Z doświadczenia wiedział że podejście bliżej byłoby nierozsądne, przynajmniej tymczasowo. Zatrzymał się w miejscu, nadsłuchując.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Wto 9:49, 13 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Teraz Jacob nie miał już żadnych wątpliwości. Ktoś podążał za nimi w niedużej odległości. Zerknął przez ramię i nie zobaczył niczego poza pasem głębokiej zieleni. Gdy jednak zrobił to ponownie, jakaś ciemniejsza plama zamigotała pomiędzy paprociami, a potem od razu zniknęła w gęstwinie. Jacob uśmiechnął się lekko do siebie. Nie miał bladego pojęcia, kto może ich śledzić i jakie ma zamiary, ale ponieważ Robertson nie odpowiedział na słowa Jacoba, ten znów zaczął wietrzyć podstęp jak schorowany hart myśliwski.
Wszystko po staremu - pomyślał, bezceremonialnie schylając się po solidną, leżącą na ziemi gałąź zagiętą na końcu jak kij do hokeja. Upewnił się, że nie jest spróchniała i w razie czego da się z niej zrobić odpowiedni użytek. Wiedział, że ten z tyłu musiał to zobaczyć, lecz nie dbał o pozory.
- To co, panie Robertson? - rzucił wesoło, siekąc gałęzią rosnące po bokach paprocie i krzaki. - Idziemy w tango?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 9:50, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |