|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Sob 19:19, 12 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wnętrze pubu świeciło pustkami, co Collinowi odpowiadało. I to bardzo. Od razu skierował się do szafy grającej. Przerzucał utwory ze znudzeniem. Niewiele było kawałków, które mu odpowiadały. O Jezusie, co za gówno, czy nikt z White Raven nie zna się na muzyce? Po kilku kolejnych minutach wybrał If I needed someone to love Beatlesów, bo ta piosenka kojarzyła mu się z pewną dziewczyną, którą poznał zaraz po przeprowadzeniu się do Londynu. Była niesamowita, energiczna, piękna i świetna w łóżku, ale najgorszą jej wadą byłą to, że zakochała się Lancasterze. Na pożegnanie zadedykował jej właśnie If I needed someone przy okazji jednej z audycji w The Arrow. Teraz, myśląc o tym z perspektywy czasu, Judy była chyba jedną z garstki osób, które Collis opuścił, by nie skrzywdzić jeszcze bardziej. Chociaż tłumaczył to sobie tym, że tak jest zwyczajnie wygodniej. Beatlesi grali pogodnie, a Lancaster zdążył już otworzyć sobie piwo i usiąść przy barze.
- Carve your number on my wall and maybe you will get a call from me, if I needed someone. - nucił gardłowo, zapalając kolejnego papierosa. - If I needed someone to love you're the one that I'd be thinking of. If I needed someone...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 22:57, 12 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa mgła całkowicie się rozwiała, a przez zachmurzone niebo przedzierały się czasem promienia słońca. Wzrosła też nieco temperatura, ale i tak było wilgotno i nieprzyjemnie, jak o poranku. Wyglądało jednak na to, że do wieczora niebo będzie czyste, a następny dzień być może okaże się o wiele bardziej pogodny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 11:42, 14 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przed drzwiami pubu zawahała się, bo dłoń położona na klamce drżała dość znacznie. Może jednak nie powinnam... Wzięła głęboki oddech i mimo wszystko momentalnie się uspokoiła. Wiedziała, jakie są jej atuty - twarz, która wzbudziłaby zaufanie nawet w największym paranoiku oraz tak dobra wprawa w kłamaniu, jakby studiowała to na Harvardzie (o którym zresztą miała nikłe pojęcie poza faktem przeczytanym w jakiejś książce, że to renomowana uczelnia).
Po wejściu do środka, założyła dłonie na siebie i rozejrzała się. Przy barze siedział jakiś mężczyzna, a z szafy grającej dobiegały dźwięki utworów - Maja nie była do końca pewna - Beatlesów. Nieznajomy wyglądał na oryginalnego typa. Trochę ekstrawagancji, z nonszalancją palił papierosa. Młodziutka Donowan zawahała się po raz kolejny. Facet nie wyglądał na takiego, który łatwo odpuszcza niewygodne tematy w rozmowie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pon 15:57, 14 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wyobrażał sobie pub pełen ludzi, zabawę z dobrą muzyką, z alkoholem, z seksem po kątach. Zawsze mu się wydawało, że to nieprawdopodobne co odpowiednia melodia i równie odpowiednia ilość trunku może zrobić z człowiekiem. Nie wykluczając działań narkotyków. Moglibyśmy się tu świetnie bawić. - dmuchnął w przestrzeń dymem. - A mamy tu... nawet nie stypę. Każda stypa jest bardziej żywa niż trup zabawy w tej zapyziałej wiosce.
Drzwi zaskrzypiały przy otwieraniu, co przyciągnęło wzrok Collisa. W progu stała młodziutka dzierlatka w ponaciąganym swetrze, z czupryną rudą, jak u pierwszorazowej wiedźmy. Skrępowana. Nieśmiała. Według Lancastera to była najmniej ciekawa nastolatka, jaką w życiu widział. A tej... W życiu nie widziałem. Dym papierosowy popłynął tym razem w stronę dziewczyny. Collis zgasił niedopałek, zgniatając go mocno w popielniczce.
- Podejdź bliżej, Czerwony Kapturku. - rzucił lekko, machnąwszy zachęcająco ręką.
Zobaczymy, co masz w koszyczku. - i myśląc o tym, Collis nie miał skojarzeń erotycznych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 17:52, 14 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Podeszła wolno do baru. Czuła na sobie baczne spojrzenie nieznajomego, gdy siadała dwa miejsca dalej od niego. Oparła łokcie na blacie. Nie patrzyła na mężczyznę, raczej wsłuchiwała się w muzykę. Wcześniej myślała, że to Beatlesi, ale teraz miała wątpliwości. Na jej wyspie nie dostarczano im muzycznych nowości, głownie skupiano się na klasykach. Mimo że Maja niezbyt gustowała w czasach, kiedy jej nie było na świecie, chcąc nie chcąc lata 60. czy 70. nie były jej obce. Teraz uśmiechnęła się pod nosem. To na pewno byli Kinksi. Kiedy usłyszała refren, wiedziała już o jaki utwór chodzi.
There’s too much on my mind
And there is nothing I can say.
- Na początku sądziłam, że to Beatlesi. Coś podobnego, myślałam, że nikt z... że nikt już tego nie słucha.
Myślałam, że nikt z waszych już tego nie słucha. Pomyślała to, czego na szczęście nie wypowiedziała. Szybko przetasowywała w głowię odpowiedzi na pytanie skąd ona zna utwory z lat 60. Podejrzewała, że nastolatki w zewnętrznym świecie są bardziej nowoczesne. Z nieśmiałością spojrzała na mężczyznę.
- Dlaczego siedzi pan tu sam?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pon 20:27, 14 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
A jednak nie. Jednak bardzo interesująca nastolatka. Bo jakie nastolatki wiedzą dzisiaj o istnieniu Kinksów? Zmierzył dziewczynę wzrokiem jeszcze raz. Z góry na dół. I jakie nastolatki pojawiają się ot tak, nagle, po trzech tygodniach.
- Jaki znowu pan? - zaśmiał się i przysunął bliżej, siadając zaraz obok dziewczyny. - Jestem Collis i właśnie tym imieniem powinnaś się do mnie zwracać. A ty, gołąbeczko? Jak na ciebie wołają? Wybacz, że nie pamiętam twego imienia. Ogarnięcie w ciągu trzech tygodni czterdziestu pięciu osób to nie lada wyzwanie dla takiego staruszka, jak ja.
Ostatnie zdania brzmiały szyderczo. Lancaster miał nadzieję, że dziewczyna to wyczuje. Miał nadzieje, że to wystarczy, żeby młódka nie robiła z niego idioty. W przeciwnym razie... Miał już po prostu po dziurki w nosie zagrań ekipy White Raven. Duchy, facet w garniturze, jeden świr wysadzający domek, drugi strzelający w barze... Kto im pisał scenariusz do programu? Goście od Lostów?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 21:31, 14 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gapiła się z lekkim uśmiechem na Collisa. Wiedziała już, że przy pierwszym wahaniu powinna się milion razy zastanowić czy chce wejść do baru. A teraz nie miała wyjścia. Skonfrontowała się nie z takim typem człowieka, z jakim chciała. Patrzył na nią przenikliwie. Ostatnie wypowiedziane zdania dobitnie świadczyły o tym, że mężczyzna nie da się zbyć byle jakim kłamstwem. Nie da się zbyć nawet kłamstwem perfekcyjnym i godnym podziwu.
- Cześć, Collis. - uścisnęła mężczyźnie dłoń. - Mam na imię Majka. I wiesz co? - zdecydowała się zaryzykować. - To szyderstwo wcale nie jest potrzebne. Możesz mnie nie kojarzyć, bo dopiero teraz mam odwagę wychodzić z domku. Po śmierci Daphe... - zakryła twarz dłońmi, mając nadzieję, że wygląda przekonująco. - ...i tej drugiej, Miny... Jakoś nie miałam odwagi rzucać się w oczy. Dopiero teraz... To dla mnie bardzo trudne, więc, proszę, nie czyń tego jeszcze bardziej wymagającym siły, ok?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Wto 16:35, 15 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zaśmiał się na słowa rudzielca. Właściwie to prawie jej uwierzył. Ale jak to w życiu bywa - prawie robi wielką różnicę. Nie widział Majki w hotelu, żadna ruda czupryna nie mignęła mu na pasie startowym po wylądowaniu. Mógł założyć, że pamięć mu szwankuje, ale Collis Lancaster nie zakładał takich rzeczy. Zbyt mocno wierzył w swoją spostrzegawczość i instynkt. Ten drugi mówił mu, że z Czerwonym Kapturkiem coś było nie tak. Jeśli wysłali cię mendy z White Raven to jestem gotowy podjąć grę. Niczym mnie nie zwiedziesz, mała, bo nigdy nie dam ci tego, co niektórzy zwą kredytem zaufania.
Przekręcił się na krześle tak, żeby móc łokciami oprzeć się o blat baru. Wyciągnął z kieszeni koszuli paczkę, a zaraz potem jeden z papierosów wylądował w ustach mężczyzny. Wyciągnął paczkę w stronę dziewczyny.
- Palisz? - wyciągnięta dłoń zawisła w powietrzu. - Wybacz, gołąbeczko, tę moją podejrzliwość. Wszystko tutaj jest strasznie popieprzone. Ale zdaję sobie sprawę, że trzeba się trzymać razem, więc jakbyś miała jakieś problemy, to możesz na mnie liczyć. Jakby co, to mieszkam w ósemce.
Prawie roześmiał się ponownie. Trzeba się trzymać razem. - przedrzeźniał w myślach samego siebie. Trzymanie się razem było bardzo nie w stylu Collisa. Owszem, potrafił być lojalny w stosunku do przyjaciół, ale do jakiegoś podlotka nie wiadomo skąd? Majka musiała sobie na to zasłużyć. Tyle że Lancaster miał przeczucie, że to nie będzie mieć miejsca.
- A ciebie do którego domku przydzielili? - rzucił jej krótkie spojrzenie. - w ogóle to skąd pochodzisz? Masz charakterystyczny akcent.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Wto 22:38, 15 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Szafa grająca przeskoczyła na jakiś kawałek Decenberists. Maja nie znała ani zespołu, ani kawałka, który właśnie rozbrzmiewał po pubie. (There's a place your mother goes when everybody else is soundly sleeping/ Through the lights of beacon street/ And if you listen you can hear her weeping,/ She's weeping, cause the gentlemen are calling/ And the snow is softly falling on her petticoats.) Ale w rozdrażnieniu pomyślała, że jest irytujący. Podenerwowanie natomiast było spowodowane zachowaniem Collisa. Nonszalancja i swoboda wręcz doprowadzały Maję do szału. A najgorsze było to, że ten facet miał coś z Sergieja. Tylko że Todorov był sympatyczny i łagodny w swoim zachowaniu, a facet, który siedział przy barze był... taki nieprzewidywalny. Wcale nie podobały jej się przychodzące do głowy porównania.
- Nie palę. - odsunęła dłonią paczkę papierosów od swojej twarzy, krzywiąc się mimowolnie. Potem uważnie spojrzała na Collisa. Mówisz poważnie? - Dzięki, jak będę w tarapatach to dam znać.
Z zaskoczeniem zorientowała się, że tym razem uśmiecha się szczerze. To pewnie przez to, że kojarzy mi się z Sergiejem. Tęsknię za nim, więc buduję sobie emocjonalne substytuty... Pewnie tak zinterpretowałby to sam Sergiej. - zaśmiała się w duchu. Natomiast westchnęła już tak na serio. Wtedy padło pytanie o jej przydział miejsca w domku i Majka starała sobie usilnie przypomnieć co w tej sprawie do Jenefer powiedział Peter.
- Charakterystyczny? - To znaczy jaki?! Próbowała grać na zwłokę zdziwionym uśmiechem. - No nie wiem, mieszkam z rodzicami pod Chicago. A co do mojego przydziały... - pociągnęła nosem. - Byłam w trójce, tej wysadzonej... Współlokator, Peter, się mną zaopiekował. Teraz mieszkamy w jedenastce.
Czy wyglądam na prawdomówną? Czy mi uwierzył? Nagle przeraziła się, że nie, że wszystko popsuła. Dodatkowo dostrzegła, że na zewnątrz lada moment się ściemni i pomyślała, że Peter może się martwić. Zerwała się nienaturalnie gwałtownie z miejsca.
- Właśnie, Peter. - zaczęła naprawdę szczerze. - Nie mówiłam mu, że wychodzę. Nie chciałabym go niepokoić, tyle dla mnie zrobił... - cofała się powoli ku wyjściu. - Do zobaczenia, Collis. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!
Z ostatnimi słowami na ustach praktycznie była już w drzwiach.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Śro 20:28, 16 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rudowłosa Majka wypadła z pubu, jakby sam diabeł jej groził. Collis pomyślał, że nie ma o sobie aż tak dobrego zdania. Odwrócił się do baru, by sięgnąć po swoje - z pewnością już wygazowane - piwo. Dopijał złocisty trunek w rytm przebojów z lat 60. i 70., które sam ustawił na liście. Myślał o Londynie i o tym, co tam zostawił. Oprócz pracy w radiu nie brakowało mu chyba niczego. Może trochę Michaela i Michelle... Tych dwoje rzeczywiście się dobrało. Collis uśmiechnął się do siebie, po czym zaśmiał się pod nosem, przypomniawszy sobie, co nawyrabiał na weselu przyjaciół i jak wylądował z Michaelem w celi. To był dobry czas. - pomyślał z nietypową dla siebie sentymentalną nutą. - Chociaż Michelle powinna przywalić mi łeb tępym narzędziem.
Do pubu wpadło nagle dwie dziewczyny. Znał je z widzenia, to były Annabell i Shanonn. Zaszyły się w kącie, rozmawiając o czymś intensywnie i zerkając na siedzącego przy barze Lancastera. Podniósł dłoń na powitanie, co nie zdołało skusić dziewczyn, by podeszły. No trudno. Nie wiecie, co tracicie. Ale to dobrze. Nie mam teraz ochoty na malowane lale. Zsunął się z krzesła, zgarniając przy tym z blatu papierosy, które włożył do kieszeni koszuli. Już kierował się w stronę drzwi, ale zatrzymał się. E tam, w domku i tak nic mnie nie czeka. A tu przynajmniej jest alkoholu do wyboru, do koloru. Minutę po tej myśli wyciągał z lodówki kolejną butelkę piwa, paląc przy tym kolejnego papierosa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Collis Lancaster dnia Śro 20:33, 16 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 23:00, 16 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce zaszło - jak zwykle w tropikach - gwałtownie i nad Wyspą zapadły ciemności rozświetlane mdłym światłem Drogi Mlecznej i miliarda gwiazd. Z nad horyzontu powoli wznosił się zbliżający się do pełni Księżyc, zapewniając dodatkowe, silne źródło światła.
Zrobiło się chłodno, ale nie tak jak zwykle po zmierzchu. Powietrze było niemal mroźne, oddechy nielicznych, zdezorientowanych osób które pojawiały się na placyku, zmieniały się w obłoczki pary.
Dżungla już nie szeptała. Dźwięk, który z niej dochodził, można było przyrównać do pomruku pantery szykującej się do ataku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jacob Upper
|
Wysłany:
Czw 12:44, 17 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 562 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
|
Jacob powoli, z pewną dozą ostrożności, jakby właśnie badał nieznany ludzkości obszar dziewiczej dżungli, przekroczył próg baru, w którym - jakby na to nie patrzeć - rozpoczął się jego proces interakcji z pozostałymi mieszkańcami. Interakcji - lub resocjalizacji, jak pomyślał z rozbawieniem, rozglądając się po opuszczonym obecnie wnętrzu. Ktoś musiał jednak w ostatnich dniach (a może godzinach) odwiedzać lokal, ponieważ gdzieniegdzie dało się zauważyć brudne szklanki i butelki po piwie. Kominek zionął czernią i ciszą, aż chciałoby się w nim rozpalić ogień.
Jacob odłożył swój workowaty, zniszczony plecak na jedno z krzeseł, westchnął i gwizdnął bez specjalnego przekonania, lustrując zawartość niemalże pustych półek. Mieszkańcy Ras-Shamry nie wylewali najwyraźniej za kołnierz podczas jego nieobecności.
Kto by się tego spodziewał? Napewno nie ja.
Podszedł do baru, przejechał dłonią po zakurzonym kontuarze.
Nie, ja jestem przecież człowiekiem pogardy. To dobre określenie, co? Ponad wszystko - pogarda. Jestem tak pogardliwy, że gardzę nawet samym sobą, gardzę nawet własną pogardą. Jak mogłem założyć, że ktokolwiek tutaj potrafi się napić? Nie mogłem, cholera.
Bębniąc palcami o drewnianą powierzchnię blatu, zastanowił się nad słusznością tej nieoczekiwanej myśli. Chyba naprawdę miał o sobie takie mniemanie. Całe życie był przecież uczony tylko i wyłącznie pogardy, jeszcze przez ojca, a później przez Sue i resztę tych wielkomiejskich, gardzących wszystkim degeneratów z Oddziału, przez przeklętego Jamesona, który nimi pogardził i który ich zniszczył, przez te następne lata, podczas których to Jacob gardził i niszczył, podnosząc swoją pogardę do poziomu, w którym stała się ona swoją karykaturą. Ale nie przestawał. Nigdy. Już nie mógł wycofać się z tego bezsensownego pościgu, który wiódł go przez Camden, kloakę świata, oraz przez inne amerykańskie wysypiska społecznych odrzutków, kryminalistów i szumowin.
Aż dotarł tutaj. Nie bezcelowo, czyż nie?
Chyba, że ktoś mnie oszukał - pomyślał równie ponuro, co odruchowo. Przeszedł na drugą stronę baru, wziął do ręki pierwszą z brzegu, do połowy pełną butelkę whiskey J&B, odkręcił, podniósł do ust, przechylił. Upił tylko dwa, za to głębokie, łyki. Zakrztusił się lekko, odkaszlnął. Następnie zakręcił butelkę i wcisnął ją do kieszeni płaszcza. Podobnie uczynił z trzema innymi, nawet nie spoglądając na etykietki. Brzęczały przy każdym kroku. Jacob wolał nie patrzeć w lustro. Po kilku dniach spędzonych pod gołym niebem w środku dżungli nie mógł się prezentować zbyt elegancko, chociaż dziś - z uwagi na wizytę w osadzie - umył się przy niewielkim strumieniu, oglądając swoje wynędzniałe odbicie w wodzie. Teraz, z butelkami, wyglądal już jak stuprocentowy menel.
Zdawało mu się ze usłyszał jakiś odgłos - odkręcanej wody? - dobiegający z łazienki, ale zignorował go. Jeśli ktokolwiek tam był, Jacob nie chciał mu wchodzić w paradę.
Zamiast tego, starym zwyczajem wygrzebał z popielniczek garść petów, które wrzucił luzem do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Uczynił to tylko z przezorności, dysponował wszak całą paczką - będącą jednym z powodów odwiedzin Jacoba w Ras-Shamrze.
Powód drugi znajdował się w zasięgu jego wzroku - stał na półce nad kominkiem, dokładnie tak samo, jak został tam kiedyś przez Jacoba umieszczony.
Pozytywka.
Nie siląc się na ostrożność, wrzucił pozytywkę do worka. Gdyby ktoś zobaczył go przy tej czynności, Jacob miałby duże trudności z wytłumaczeniem swojego zachowania. Zapewne zostałby uznany za kompletnego szaleńca. W gruncie rzeczy, nie miałoby to dla niego specjalnego znaczenia.
Teraz należało załatwić ostatnią sprawę.
Wychodząc, obejrzał się przez ramię i patrzył na wnętrze pubu tak długo, by jego umysł zdołał zarejestrować każdy szczegół wyposażenia, rozstawienie mebli, drobinki kurzu unoszące się w powietrzu jak rój małych owadów. Chciał zapamiętać to miejsce możliwie dokładnie.
Wątpił, naprawdę wątpił, że jeszcze kiedyś tu wróci.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Czw 12:48, 17 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Czw 23:38, 17 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Aerosmith dobiegali głucho spoza łazienki. Zrozumienie słów mogłoby być trudne, ale Collis znał doskonale tę piosenkę, czemu dawał wyraz śpiewając przy oddawaniu moczu do pisuaru.
- Janie's got a gun. Janie's got a gun. Her dog day's just begun. Now everybody is on the run. Tell me now it's untrue. What did her daddy do?...
Uwielbiał tę piosenkę. Może z powodu tragicznej odwagi Janie. Równie dobrze mogło też chodzić o głos Stevena Tylera. Albo o riff. Cokolwiek to było Collisowi nie chciało się nad tym zastanowić. W zasadzie to miał gdzieś dramat wykorzystywanej Janie. Głownie dlatego, że nie istniała. Ale kawałek pierwsza klasa. - skwitował w myślach.
Zapinanie rozporka akurat zlało się z trzaskiem zamykanych drzwi frontowych. Lancaster obejrzał się za siebie przez ramię. Ktoś wyszedł czy przyszedł? Jeśli to drugie, to o tej porze mogę się chyba spodziewać kogoś, z kim można się napić. Ku rozczarowaniu Collisa wnętrze pubu okazało się puste. Pomyślał, że pewnie noc wykurzyła obie damy do pieleszy, które znają, czyli swoich własnych domków. Dośpiewując ostatnie słowa Janie's got a gun, wrócił na wcześniej zajmowane przez siebie miejsce przy barze.
- Ale że panie opróżnią mi popielniczkę, to bym się nie spodziewał. - mruknął z papierosem w ustach, gdy dostrzegł, że wszystkie pety zniknęły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Collis Lancaster dnia Pią 13:37, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Czw 23:56, 17 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Tym razem weszła do pubu bardziej śmiało. Uświadomienie sobie, w jak złej jest sytuacji sprawiło, że Maja nabrała odwagi. Jej zdaniem nie mogło być gorzej, więc nie potrzebowała przesadnie się starać, nie musiała przejmować się potknięciami. Po prostu będzie łgać jak najlepiej potrafi. Bezstresowo, jak własnej wyspie.
Collis nadal siedział przy barze. Najwyraźniej spędził z piwem niemal cały dzień. Maja zastanawiała się, jakim musi być człowiekiem, skoro nie ciągnie go do kontaktów z innymi ludźmi. Chociaż... Może siedzi w pubie właśnie dlatego, że brakuje mu towarzystwa. Machnęła mu na powitanie dłonią, uśmiechając się przy tym blado. Wiedziała, że nie uniknie rozmowy, chyba nawet by tego nie próbowała, ale w tym momencie najbardziej interesował ją rozpalony kominek. Przysiadła na fotelu blisko ognia.
- Nie wyobrażasz sobie, jak zimno jest na zewnątrz. - powiedziała obojętnie, nie odwracając się w stronę mężczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pią 14:04, 18 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Nierozwiązana tajemnica znikających petów szybko przestała interesować Collisa - jak zresztą wiele rzeczy w życiu - bo oto w drzwiach frontowych pojawiła się znajoma ruda czupryna. Wraz z wejściem dziewczyny, do pubu wdarło się zimne powietrze. Sam się wzdrygnął, toteż nie zdziwił się, gdy Maja usiadła przy kominku, a potem rzuciła uwagę o niskiej temperaturze grasującej na zewnątrz.
- Nie doceniasz mojej wyobraźni. - odparł z uśmiechem.
Ani dobrego serca. Teorie spiskowe, kłamstwa i irytujące do granic możliwości intrygi White Raven to jedno, a zmarznięta nastolatka to drugie. Lancaster rozejrzał się po asortymencie baru. Grzane wino co prawda nie było jego mocną stroną, ale podejrzewał, że to jedyny alkohol, którym ewentualnie może rozgrzać Majkę. Normalnie zaproponowałby setkę whisky. Jednak młodziutki wiek dziewczyny go powstrzymywał, bo nie potrafił określi czy ma 15 lat, czy może już 19. W przeciągu dwudziestu minut uporał się z trunkiem (nie odzywając się do nastolatki ani słowem), po czym podszedł do dziewczyny i usiadł na fotelu obok. Po chwili przyjemne ciepło płomieni otuliło także Collisa.
- Trzymaj. - podał dziewczynie grzane wino z przyprawami i kawałkiem pomarańczy. - No, co się stało, że wracasz tu o tak późnej porze?
Dobre serce Collisa kończyło się tam, gdzie zaczynała się chęć zdobycia informacji. Wiedział, że przyjaźń okazana wrażliwym duszyczkom, a taką z pewnością była Maja, szybko wraca do nadawcy. Jak zeznania aresztowanego za kawę i papierosy od Dobrego Gliny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |