|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Czw 23:19, 16 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Jąkanie Petera wprawiło ją w rozbawienie, chociaż sytuacja, w jakiej się znalazła powinna skutecznie eliminować takie humory. Maja jednak nic nie mogła poradzić na to, że chłopak - mimo pewnej niezdarności - zaskarbił sobie jej sympatię już od pierwszych chwil. Chłopak... - powtórzyła. - Tak, z pewnością chłopak. Trudno zgadywać jego wiek, ale nie może być jakoś bardzo ode mnie starszy.
Przykucnęła przy klatce z kotem, którą Peter trzymał w dłoni, by przyjrzeć się rozmiałczanemu kotu. Zwierzę nie wyglądało jakby chciało teraz zawiązywać bliższe znajomości, więc Maja wyprostowała się.
- Tak, idziemy. Miejmy ten spacer za sobą. - uśmiechnęła się.
Nie zdążyła odpowiedzieć na kolejne pytania, bo do pubu wpadła Jenefer i jeszcze jakaś brunetka. Blondynka była zdecydowana i pewna siebie. Wyrazu twarzy tej drugiej Maja nie mogła odgadnąć na razie. Ale i tak skuliła się w sobie. Odruchowo cofnęła się, by stanąć za Peterem. Kurczowo złapała się jego swetra na plecach.
- Peter... - szepnęła strwożona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 23:38, 16 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Weszła do pubu za JJ niepewnie, nie wiedząc, czego może się spodziewać. Odruchowo zaczęła szukać wzrokiem rudej czupryny. I rzeczywiście, nie trudno było zauważyć tajemniczą Maję chowającą się za Peterem. Wpatrzyła się w dziewczynę. Nijak mogła sobie przypomnieć tę twarz.
Na pewno jej nie widziałam. Ani w Nowym Jorku, ani w samolocie, ani tutaj... Jednego mogła być pewna - dziewczyna się bała. Chyba gdyby nie miała nic do ukrycia, nie czaiłaby się za Peterem. I nie patrzyłaby, jakby widziała nas pierwszy raz. Więc o co tu chodzi?
Z zamyślenia wyrwał ją głos JJ.
- Lepiej dowiedzmy się, dlaczego dziewczyna jest przerażona. - uzupełniła spokojnie. Nie chciała być natarczywa, nie chciała atakować. Szczerze mówiąc to Maja wywoływała w niej raczej troskę, niż cokolwiek innego. Bo wciąż miała w pamięci to, jak potraktowała Johna oraz to, co mężczyzna przeżył w dżungli. Może z rudzielcem jest podobnie. Miała nadzieję, że to się potwierdzi. Fakt, że mogła być kimś z kręgu Kevina przerażał Claude.
Elton dostrzegł kota. Warknął tylko ostrzegawczo, jakby akcentował swoją pozycję. Potem zainteresował się Peterem i Mają. Podszedł do nich kilka kroków.Podniósł wysoko nos, węsząc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pon 15:33, 20 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Sytuacja robiła się napięta. Maja chowała się zlękniona za Peterem. Chłopak nie bardzo wiedział, jak ma się zachować. Ostatecznie zdecydował się na to samo kłamstwo, które wcześniej sprzedał Jenefer. Kobiety spojrzały na niego z powątpiewaniem. Nie zdążyły zareagować, gdyż Ronald Kavanaugh wkroczył do pubu z zamiarem zafundowania sobie whisky z lodem. Mężczyzna załapał się akurat na końcówkę opowieści Petera, a także zdołał się zorientować, że chłopak (i ruda dziewczyna, której nie znał) nie ma gdzie się podziać.
- W moim domku, w jedenastce, jest jeden wolny pokój. - rzucił obojętnie, przysiadając przy barze. - Możecie się tam zaczepić. Dziwne rzeczy się ostatnio dzieją, więc lepiej żebyście nie wylądowali na bruku.
Wszyscy popatrzyli na Ronniego zaskoczeni. Nikt nie spodziewał się po nim takich propozycji. Nikt też nie miał wątpliwości - rozwiązanie, które proponował były całkiem niezłe, nawet jeśli miałoby być tylko substytutem czegoś na stałe. Kavanaugh szybko dopił whisky. Zapraszającym gestem przywołał do siebie Petera i Maję po czym wszyscy troje wyszli z pubu.
[Peter i Maja lądują w domku nr 11]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 17:19, 20 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Drgnęła zaskoczona po wejściu starszego mężczyzny. Widziała go już kilkakrotnie w wiosce. Nie wyglądał jej na takiego, który w tak bezceremonialny sposób proponuje komuś miejsce w domku. Myślała, że może Peter no i ta cała Maja znają przybyłego mężczyznę, ale ich miny wskazywały na zupełnie coś innego. Przyglądała się więc całej sytuacji, nie mogąc ogarnąć, co tak właściwie się dzieje. Odprowadziła wychodzących wzrokiem.
- JJ... - zaczęła wolno, nie spuszczając wzroku z drzwi. - Maja nie jest od nas. Nie wiem na pewno, bo nie znam wszystkich uczestników, ale mimo wszystko... Tylko dlaczego Peter chciałby nas okłamać?
Pokręciła przecząco głową. Dlaczego nic nie może być proste? Podeszła do baru, by nalać dwie szklanki soku pomarańczowego. Najchętniej zostawiłaby tę całą sprawę własnemu biegowi, wyłączyła się. Wolała być poza tym, co się dzieje. Ale nie mogła. Toteż nie zamierzała ciągle uciekać i czekać aż wyspowe problemy ją dogonią. Wróciła ze szklanką do przyjaciółki.
- Wiemy, gdzie są ulokowani. - powiedziała, podając Jenefer sok. - Myślę, że nie byłoby nic dziwnego, gdybyśmy chciały na przykład sprawdzić, jak radzi sobie Peter, prawda?
Uśmiechnęła się lekko, niemniej jednak było w tym uśmiechu wiele pewności siebie. Claude po prostu chciała się dowiedzieć, co jest grane. Interesowała ją prawda. Nikogo o nic nie oskarżała. Nie była wroga, nie miała zamiaru atakować. Nie wiedziała kim jest Maja i zwyczajnie chciała się tego dowiedzieć. Dla swojego bezpieczeństwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 9:52, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mrok powoli otulał wyspę. Ostatnie promienie słońca gasły za wciąż szczelną kopułą chmur, zwiastując koniec kolejnego dnia projektu. Niektórzy zaczęli popadać w panikę, jednak Ray zdołał tłumić te zachowania w zalążku.
Z dżungli dobiegały złowieszcze śmiechy. Mieszkańcy ignorowali je, jak mogli, ale część zaczynała już myśleć, że zwariowali.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Wto 10:09, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Minął się w drzwiach z Peterem i dwojgiem obcych mu ludzi. Wszdł do pubu i powiesił na krześle swoją kurtkę. Bez słowa podszedł do baru.
- Co to za ruch? - zapytał wskazując za siebie, w stronę drzwi pubu.
Spojrzał w kierunku spiżarni i odszedł w tamtą stronę stale nadstawiając ucha. Oparł, jak na razie lekki plecak i zaczął do niego pakować puszki z żywnością. Chwycił także wiszącą na ścianie, tuż obok gaśnicy siekierkę. Przytroczył ją do plecaka.
Tak przygotowane, choć niekompletne wyposażenie przywlókł za sobą i ponownie rozsiadł się przy barze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Wto 21:03, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wszedł do pubu. Na wejściu zauważył Claude, Jenefer i Ryan'a i pokiwał im głową na powitanie. Usiadł jednak w kącie, w tej chwili nie miał ochoty na żadne pogawędki. Ostatnio w sumie zdarzało mu sie to częściej niż powinno.
Gdzie on sie pojawił... - myślał rozglądając się po barze - Stał, wypił za 'nasze bezpieczeństwo' i poszedł do drzwi... Nie, nie stał, na początku siedział przy którymś stoliku... - rozmyślał, chociaż nawet nie wiedział po co mu ta informacja. - To było... To było chyba przy tamtym, blisko środka. Teraz jest pusty, ale tylko dlatego że dużo osób poszło już spać...
Robert wpatrywał sie usilnie w stolik, przy którym, jak podejrzewał, zobaczył po raz pierwszy tajemniczego mężczyznę. Nie wiedział, co może mu to dać, ale po prostu próbował zrobić cokolwiek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Wto 22:07, 21 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Ryan minął się w drzwiach z wychodzącymi. Claude pomachała mu serdecznie, bo naprawdę ucieszyła się na jego widok. Tylko niespecjalnie chciała przy nim rozmawiać o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Puściła więc tylko do JJ oko, dając jej znak, że porozmawiają później. Wolała nie roztrząsać na razie sprawy Mai, żeby uniknąć niepotrzebnego oskarżania rudzielca o... a o cokolwiek!
- Ruch, jak ruch. - odpowiedziała lekko Ryanowi. - Ludzie przychodzą, wypijają drinka, wychodzą, a ja potem muszę po nich sprzątać.
Z lekką podejrzliwością - bo tego zdążyła się już na wyspie nauczyć - patrzyła, jak mężczyzna znika w spiżarni. Podeszła więc do baru, by zaglądnąć przez uchylone drzwi. Niewiele udało jej się dostrzec, bo Ryan stał do niej tyłem, ale z pewnością coś pakował. Odruchowo zrobiła dwa drinki - dla siebie i dla mężczyzny, JJ przygotowała kolejną porcję soku - i gdy Ryan wrócił podała mu jedną szklankę.
- Wiesz, żołnierzu - oparła łokcie o ladę i pochyliła się nad nią. - w zasadzie spiżarnia jest częścią pubu, a pod nieobecność Jacoba i Patsy'ego to ja trzymam nad tą świetlaną placówką pieczę, więc nie możesz sobie tu pałaszować zapasów wedle woli, jasne?
Zaśmiała się dźwięcznie, bo przecież nie mówiła poważnie. Kątem oka spostrzegła, że do pubu wchodzi Rober. Pomachała mu na przywitanie, nie przerywając konwersacji z Ryanem.
- No, przyznaj się. Po co to całe pakowanie? A siekiera? Tym można zrobić komuś dużą krzywdę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Śro 12:01, 22 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jasne... - skwitował odpowiedź kobiety.
Z lekkim uśmiechem patrzył na Claude robiącą drinki, miał też nadzieję, że choć jeden przypadnie jemu. Odebrał szklankę i w podzięce kiwnął głową.
Przyłożył szkło do ust. Po chwili jednak cofnął rękę, słysząc kąśliwą uwagę barmanki.
- Wiesz kobieto... - odstawił naczynie i wyciągnął głowę w kierunku brunetki. - Tak się składa, że jestem głody. A jak głodny, to i zły.
Uśmiechnął się do niej i pokiwał głową ze zrezygnowaniem.
- Robimy mały piknik w dżungli. To wszystko - odparł poważnie, nie wiedząc, czy może mówić o prawdziwych przyczynach wypadu.
Claude... Ona chyba może wiedzieć. Z resztą i tak by się dowiedziała. Jest przyjaciółką Jen, a ta nie potrafi trzymać języka za zębami.
Zakręcił szklanką na blacie.
- Wybieram się do dżungli z Jen i Lynette. Mamy szukać jakiejś chatki... - ściszył głos i jeszcze bardziej nachylił się w jej stronę. - To chyba nie ma sensu. Nawet nie potrafimy określić, w którą stronę pójść - dodał bez emocji i dopił drinka.
Trzasnął spodem szklanki o ladę i wyprostował się.
- A siekiera... No wiesz, trzeba przygotować kijki na kiełbaski. Jak piknik, to piknik. - Puścił oko do Claude.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 13:17, 22 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Wiesz kobieto. - powtórzyła ironicznie. Również wyciągnęła głowę w kierunku Ryana, tak że ich twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów. - Wiesz, mężczyzno, ja też potrafię być zła. - nie wytrzymała i roześmiała się, dodając: - Czasem.
Niespecjalnie wychodziło jej odgrażanie się komukolwiek. To nie był jej charakter ani natura. Próba zgrywania groźnej kobiety mogła wywołać co najwyżej gromki śmiech. I Claude doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Odsunęła się, by usiąść wygodniej na barowym krześle.
- Powinieneś wpaść kiedyś do mnie na obiad. - podparła dłonią podbródek i upiła łyk drinka. - Nie będziesz wtedy ani głosy, ani zły.
Gdy Ryan wspomniał o poszukiwaniu chatki, zerknęła gwałtownie na JJ. Mężczyzna wydawał się podchodzić do tej eskapady dość sceptycznie, ale i tak wszelkiego rodzaju poszukiwania na wyspie wzbudzały w Claude czujność. John chyba wspominał coś o jakiejś chacie w zachodniej części dżungli. - przypomniała sobie. - Jacob chciał ją odnaleźć z powodu papierów czy czegoś. Cholera, nie pamiętam...
- O co dokładnie chodzi z tą chatką? Skąd w ogóle ten pomysł?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Śro 14:07, 22 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Tak, cholernie zła... Zaśmiał się patrząc na jej pełną dobroci mordkę.
- Wpadnę, wpadnę. Zresztą już mi to obiecałaś, więc się nie wywiniesz - oznajmił i sięgnął po tackę z przekąskami.
Słysząc pytanie Claude, rozejrzał się po pubie. W końcu, nie wszyscy musieli wiedzieć o ich wypadzie. Przy jednym ze stolików siedział Robert. Ryan kiwnął do niego głową w geście powitania.
- Sam niewiele wiem... To absurd. Podobno jakiś gość w garniturze nachodzi naszych. - machnął ręką. - Ostatnio widziała się z nim Lynn. Zasugerował jej podobno, żebyśmy szukali chatki, w bodajże zachodniej częci wyspy.
Chwycił jedno z ciastek.
- A Ty? Słyszałaś coś o tym facecie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 15:37, 22 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Założyła dłonie na piersi, zamyśliła się na chwilę. Absurd. - powtórzyła w myślach. - A duchy, upiory, szepty z dżungli, wrzaski, huragany? Wszystko absurd? Jeśli tak, to w cholerę namacalny.
- Robert go widział. - powiedziała w końcu. - Tu, w barze. Podobno wypił zdrowie za nasze bezpieczeństwo i powiedział, że na wyspie zawsze coś komuś grozi. Czy jakoś tak. Długo zastanawiałam się, skąd na wyspie wziął się facet paradujący w czarnym garniturze, jak... - przełknęła ślinę. - jak na pogrzebie. Jedyne co przyszło mi do głowy to to, że facet jest z White Raven i cichaczem dostał się na wyspę, statkiem albo helikopterem, nie wiem. W każdym razie pomyślałam, że jest częścią projektu. Ale z drugiej strony...
Przerwała, spojrzała badawczo na Ryana. Czy miała kontynuować? Skoro mężczyzna ma tak sceptyczne podejście do nienaturalnych zjawisk, to mógł ją co najwyżej potraktować, jak wariatkę. Wzruszyła ramionami. Właściwie było jej już wszystko jedno.
- Z drugiej strony mamy te wszystkie upiory, strachy, dziwaczną pogodę, omamy, cały ten wyspowy syf... Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby elegancki facet był kolejnym duchem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Śro 23:38, 22 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
- A to sukinsyn... - warknął, słysząc o 'dokonaniach' mężczyzny.
Wysłuchał Claude, przegryzając co chwilę ciastka.
- Niewykluczone... Zwłaszcza, że nie przypominam sobie, żeby jakiś świr w garniturze leciał z nami tu, na wyspę.
White Raven... Jasna cholera, nic o nich nie wiemy. Jak mogłem być tak głupi i nie sprawdzić tej całej organizacji?!
- Nie, proszę... Nawet tak nie zaczynaj. - rzucił załamując ręce. - Duchem? No powiedz, jak to brzmi?
A myślałem, że chociaż ona nie dała się tej paranoi.
- Wszystkie, jak je nazwałaś, upiory i strachy można wytłumaczyć naszym lękiem. W końcu nie codziennie zostaje się porzuconym na jakiejś cholernej wyspie. Wszyscy są tu rozdrażnieni, przewrażliwieni.
Przerwał i rozejrzał się za czymś do picia. Wstał od baru i podszedł do lodówki.
- A pogoda? Nic wyjątkowego. Nie zdziw się, jeśli pewnego razu nie będziesz mogła ruszyć się z chatki, bo będzie lało przez trzy doby. - oznajmił z rozbrajającym uśmiechem.
Wyciągnął w jej kierunku butelkę zimnego piwa, proponując tym samym owy trunek.
- Nie wiem tylko, czy powinienem zabierać ze sobą JJ... W jej stanie, myślisz, że to może jej zaszkodzić? - próbował podpytać Claude w miarę dyskretnie i odejść od ciężkiego tematu. W końcu Jen siedziała dość niedaleko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ryan Crower dnia Śro 23:40, 22 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 0:27, 23 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- No wiem, jak to brzmi! Wiem! - rozłożyła bezradnie ręce. - Szukam rozwiązania. Wszędzie. Więc nie patrz na mnie, jakbym była ofiarą masowej paranoi. - przez chwilę była naprawdę wkurzona. - Bo mam już dość takich spojrzeń. Jacob mnie nimi raczył co rusz. A nawet on się złamał, gdy ten upiorny bachor dobrał mu się do dupy!
Ze złością dopiła drinka, z trzaskiem odłożyła szklankę, zaciskając kurczowo palce na szkle. Zrobiła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Rozdrażnieni, przewrażliwieni... Właśnie daję temu wyraz.
- Przepraszam. - powiedziała już łagodnie. - Jestem wściekła, bo nie wiem, co się dzieje, a jakiekolwiek próby rozwiązania tajemnicy White Raven pozostają tylko próbami, nie dają żadnej odpowiedzi. To frustrujące. Brak informacji, dezorientacja, brak jakiegokolwiek punktu odniesienia... Można zwariować.
Bez zastanowienia sięgnęła po podaną jej butelkę piwa. Co prawda wolała drinki, ale ostatnio z nimi przesadziła (czy może nawet "przesadzała"), więc pomyślała, że mała odskocznia dobrze jej zrobi. Gdzieś w zakamarkach umysłu słyszała szyderczy śmiech Guido. Zignorowała go, bo owy głos zaczynał mieć coraz mniej wspólnego z jej bratem.
- Wolałabym, żeby JJ została w wiosce. - odpowiedziała po namyśle. Patrzyła na przyjaciółkę. Nie dało się nie zauważyć, że naprawdę się o nią troszczy. - Niby ciąża to nie choroba, zwłaszcza gdy to tak wczesne stadium jak u niej, ale... - przymknęła oczy, by się zastanowić. - Wysiłek i stres nie byłyby dla naszej przyszłej mamy dobre. Tak mi się zdaje. W końcu dziecko i tak obciąża organizm matki. To trochę taki mały pasożyt.
Przy ostatnim zdaniu patrzyła już na Ryana, uśmiechając się lekko, żartobliwie. Była już całkiem spokojna i opanowana. Trzeźwo myślała nad tym, jak odwieść Jenefer od eskapady. Tylko jaki to ma sens? Tu czy w dżungli niebezpieczeństwo jest pewnie takie samo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Ryan Crower
|
Wysłany:
Czw 1:07, 23 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Ofiara masowej paranoi? Wybacz Claude, chyba właśnie się nią stałaś...
Otworzył butelkę o blat stołu. Kapsel zostawił na nim wyraźny ślad. Ryan odruchowo zatarł go rękawem - oczywiście bezskutecznie.
Przeczekał w milczeniu napad towarzyszki.
- Nie ma sprawy, nie musisz się tłumaczyć. - zareagował na przeprosiny. - Każdego z nas wyprowadza to z równowagi. No, tyle, że w różnym stopniu.
Pociągnął łyk piwa.
- W takim razie życzę powodzenia w odwodzeniu jej od tego pomysłu. - Puścił do niej oko i odwrócił się szukając wzrokiem Jen. Miał ochotę ją opieprzyć. Dziewczyna najpierw zadeklarowała chęć udziału w wyprawie, jednak do teraz nie poczyniła żadnych przygotowań.
- I co gotowa? - rzucił prowokacyjnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |