|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 21:21, 12 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Peter wstał i zaczął mówić, a Maja z początku miała wątpliwości czy to faktycznie coś pomoże. Dla niej było to gadanie od rzeczy, opowieść jak z książki. Patrzyła na Petera szeroko otwartymi oczami, starając się zorientować co to za gra. Kiedy jednak poczuła kopnięcie na oparciu fotela, zorientowała się, że ta bajeczka jest o niej, że musi zareagować. No, Majka, zrób to, co umiesz robić najlepiej - kłam i graj! Na sekundę odwróciła się w fotelu w stronę Petera i złapała go za dłoń, ściskając z wdzięcznością. Wyglądało to tak, jakby próbowała go powstrzymać przed mówieniem. Z kącika oka spłynęła pojedyncza łza, a po kwestii "Przepraszam Maju, wiem, że miałem nikomu tego nie mówić" zamknęła oczy i pozwoliła, by łzy zalały policzki. Dodatkowo pokręciła leciutko głową, jakby mówiła: "To nic...". Dławiła się lekko własnym płaczem, udając, że próbuje się powstrzymać. Naprawdę jestem w tym dobra! Więc niech się uda, niech się uda... - błagała w myślach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 23:06, 12 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Była rozdarta. Z jednej strony nie miała powodu, by nie wierzyć Peterowi. Ba! Nawet chciała mu wierzyć, ale jego słowa, historia, którą opowiadał była zbyt... naciągana. Realna, owszem. Nawet i możliwa. Ale naciągana. Łzy Majki... Kurcze, ja też potrafię płakać na zawołanie! Podczas monologu Petera Jen prostowała się, a na jej twarzy odmalowało się niedowierzanie.
- Peter, o czym ty mówisz?! - wybuchnęła w końcu. - Słuchaj, nie wiem w co wy gracie, ale to nie moja gra i mnie w to nie mieszajcie - wstała gwałtownie, wywracając krzesło. - Zachowujesz się tak, jakbyś na plaży spotkał... bo ja wiem? Syrenę jakąś, przyciągnął ją tutaj i na siłę starał się ją wtłoczyć w nasze wspomnienia!
Cofnęła się o krok, oczywiście potknęła się o leżące za nią krzesło i wyłożyła się jak długa, boleśnie tłukąc zadek. Zerwała się szybko, kopnęła z wściekłością w leżący mebel, po czym odwróciła się, niemal podbiegła do drzwi i wybiegła na placyk.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Nie 23:44, 12 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Blondynka wybuchła, zdenerwowana tym, że ją okłamują. Maja patrzyła na nią zaskoczona. I lekko przerażona. A kiedy Jenefer kopnęła krzesło, o które się wcześniej wywróciła, Maja odruchowo skuliła się na fotelu, zasłaniając głowę. Zaraz potem usłyszała trzaśnięcie drzwi i dopiero wtedy otarła rękawem łzy. Przez długą chwilę patrzyła w tamtym kierunku.
Porywcza przyszła mama. Dobrze, że to Petera spotkałam na plaży, a nie ją, bo pewnie zatłukłaby mnie gałęzią.
- To źle, prawda? Że tak wybiegła. - Zwróciła twarz w stronę Petera. Oczy miała czerwone od sztucznego płaczu, ale uśmiechnęła się lekko. - Ale dlaczego nie uwierzyła? Przecież nie wyglądam jak syrena.
Pogrzebała w swoim plecaka, wyciągając z niego dwa batony musli. Jednego rzuciła Peterowi, drugi rozpakowała i wsadziła sobie do ust. Podniosła przewrócone przez Jenefer krzesło, usiadła na nim. Ugryzła kęs słodkości.
- Będziesz miał przeze mnie problemy, prawda? - spytała przeżuwając i wlepiając wzrok w mężczyznę.
Przez to, że dla niej skłamał, że jej nie wydał, Majka poczuła, że może Peterowi ufać. Może zbyt szybko, może bardzo naiwnie, ale chłopak już od pierwszych chwil był dobroduszny. W porównaniu z Jenefer na przykład. Poza tym przez chwilę wydawało jej się, że ma coś z cierpliwości Sergieja... Zachichotała mimowolnie. Nie! Są przecież zupełnie inni! Co nie zmieniało faktu, że w towarzystwie Petera czuła się bezpieczniej. W sumie innego punktu oparcia nie miała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pon 2:06, 13 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Jenefer!
Ale blondynka raczej nie usłyszała jego krzyknięcia. Wraz z trzaśnięciem drzwi pubu, chłopak podskoczył, przygnieciony wyrzutami sumienia. Skulił się w sobie, czując że właśnie traci wszelkie więzy łączące go z mieszkańcami wioski.
- Nie uwierzyła, bo nie umiem kłamać.
Stwierdził krótko, raczej zmartwionym głosem. Czuł się za mały, aby sprostać czekającym go problemom. Zawsze zresztą tak było, zawsze uważał się za osobę niedorosłą, choć próbował pokazać na zewnątrz, że jest inaczej. Batonik uderzył go w pierś, wyrywając z rozważań na swój temat.
Tak. Będę miał problemy, jak już wrócisz na swoją wyspę. Jeśli się stąd zaraz nie wyniesiemy, być może obydwoje będziemy je mieć zanim to nastąpi.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie w porządku.
Ton jego głosu zdradził jednak, że myśli całkowicie inaczej.
- Wiesz, będzie chyba lepiej jak jednak wrócimy na plażę. Jeśli mogłabyś... wiesz, ubrać moje spodnie. W plecaku są, a ja dam Ci swój pas, żeby nie spadły jak będziemy wracać.
Peter wyjął pas ze spodni, nieco podniszczonych przedzieraniem się przez dżunglę i podał go dziewczynie.
- W plecaku jest taki duży nóż, służy do rzeźbienia więc jest ostry. Posłuż się nim i zrób sobie w moim pasie dziurę, żeby to wszystko jakoś się trzymało kupy. O założeniu mokrych ubrań nawet nie myśl. A ja zajmę się... zgromadzeniem zapasów. Przydadzą się nam.
Peter zabrał się od razu do rzeczy, udając się na zaplecze by najpierw złapać kota, a potem wynieść ze środka pudło, w którym znajdowały się różne różności, głównie zapakowane w foliowe opakowania i raczej niezdrowe. Jedna myśl nie wychodziła mu ciągle z głowy.
Teraz, to jest dopiero pasztet.
-----
(a w plecaku oprócz ubrań są jeszcze nóż do rzeźbienia, mała osełka, paczka zapałek, szczupłe zapasy żywności oraz dwa opasłe pamiętniki Petera, nadpalone brzegami)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Pon 2:08, 13 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Pon 18:20, 13 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wcale nie będzie dobrze i wiesz o tym. - skwitowała w myślach słowa Petera. Miała wyrzuty sumienia. Zastanawiała się nawet czy nie powinni powiedzieć prawdy. Wszystkim byłoby łatwiej. A co może jej grozić? Cokolwiek by nie groziło i tak będzie lepsze od tego, co zgotowałby jej Ben. Popatrzyła błagalnie na Petera, gdy ten kazał założyć jej jego spodnie.
- Chyba żartujesz... - szepnęła. A potem dodała głośniej. - Peter... Nie uważasz, że to bezcelowe miotać się między plażą a waszym miasteczkiem? Przemyśl to, miej jakiś plan, cokolwiek. Ja... Ja jestem zmęczona. Daj mi się przespać. Proszę. W tym czasie wyschną mi ciuchy, buty... Przecież muszę mieć jakieś buty!
Mężczyzna działał jakby mechanicznie. Poszedł na zaplecze, by skompletować zapasy. Po kilkunastu minutach wrócił. Maja siedziała w fotelu przy kominku. Na kolanach trzymała spodnie Petera i pas, w rękach - nóż. Była niezdecydowana. Chciała odpocząć. Wcale nie czuła, że grozi jej wielkie niebezpieczeństwo.
- Peter, to nie jest dobry pomysł. - podjęła kolejna próbę przekonania mężczyzny. Wiedziała, że nie ma prawa stawiać warunków. Ale chciała, żeby działali według jakiegoś planu, a nie postępowali spontanicznie tylko dlatego, że jakaś blondynka wpadła w histerię. No dobra, złość Jenefer jest wystarczającym powodem, by czuć niepokój. Ale przecież nie możemy chyba działać pochopnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Wto 0:57, 14 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Maja miała rację, na dłuższą metę byłoby męczące ciągłe wędrowanie z plaży do miasteczka i na odwrót. Postawiwszy pudło na stoliku przed nimi, otworzył je i wyciągnął ze środka paczkę jakichś chipsów.
- Może masz rację.
Peter otworzył paczkę i zaczął pałaszować jej wnętrze, zastanawiając się, dlaczego do tej pory nie zadał jej własnych pytań. Jeśli mają tutaj zostać, muszą wymyślić coś, co zapewni im bezpieczeństwo, a przynajmniej jej.
- Sama usłyszałaś, co nam zrobił ten Kevin. Dla nas jasne jest, że była to osoba, która znalazła się tutaj przed nami i nie miała wobec nas dobrych zamiarów. Ludzie się boją, nie wiemy po co nas tutaj przysłano, jesteśmy atakowani przez was, a dodatkowo nawiedza nas ponoć jakiś upiór, którego osobiście nie spotkałem i nie bardzo w to wierzę.
Zrobił krótką przerwę, aby Maja mogła rozważyć jego słowa.
- A więc możesz sobie wyobrazić, co się stanie, jak się wyda że nie jesteś jedną z nas, tylko jedną z nich. Ludzie mogą Cię skrzywdzić, zemścić się za to co tutaj przeżywają z waszej winy, za brak waszej pomocy. A jeszcze jak się dowiedzą, że ktoś ma po Ciebie przyjść, to możesz liczyć na otwarty lincz, z taką jedynie różnicą, że mnie potraktują gorzej bo przyprowadziłem Cię w to miejsce i na dodatek, chcę Cię jeszcze ochraniać.
No właśnie, dlaczego chcesz to robić?
- Maju, jeśli więc chcesz powiedzieć im prawdę i zostać tutaj, przygotuj się na każdą możliwość.
Wpakowałem się jak śliwka w kompot.
- Co masz zamiar zrobić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Wto 23:06, 14 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Naszej winy? - szczerze zdziwiła się.
Do tej pory tylko obserwowała, ewentualnie zadawała sobie setki pytań. Nie próbowała na razie niczego zrozumieć, bo wydawało jej się, że ma za mało informacji. Teraz jednak, gdy Peter otwarcie oskarżał ludzi z jej wyspy i sugerował, że niejaki Kevin wysadził domek i ranił niewinnych, zastanawiała się jaki wpływ miał Ben - Ben! Bo nie kto inny... - na życie obcych z tej wyspy. A chyba miał duże, skoro zamierzał ich zlikwidować. Postanowiła nie wspominać na razie o tym fakcie.
- Przecież my nawet nie mamy pojęcia o waszej obecności! - niemal się oburzyła. - Dowiedziałam się o tym przypadkiem i dlatego musiałam uciekać. Tylko Ben... Benjamin Linus, nasz lider... No, w każdym razie on o was wie, ale nie wiem czy dawał jakieś rozkazy swoim agentom... W ogóle, jak wyglądał ten cały Kevin? Kojarzę chyba wszystkich z wyspy... - zdania miała urywane, jak myśli. - I przecież ja nikomu nic nie zrobiłam! Dlaczego mielibyście się na mnie mścić. I... I...
Urwała gwałtownie. Nie wiedziała, co właściwie chce osiągnąć ta gadaniną. Zdobyć informacje, to jasne. Złożyć wszystko do kupy. Zadała więc pytanie, na które odpowiedź bardzo ją interesowała.
- Kim wy w ogóle jesteście? - spodnie, pas i nóż zrzuciła na podłogę, by przechylić się trochę do przodu w stronę Petera. Chciała zaakcentować ostatnie pytanie. - I skoro możesz mieć same nieprzyjemności przeze mnie, to dlaczego mi pomagasz?
Dezorientacja i niepokój sprawiały, że Maja mówiła zduszonym głosem, czasem go podnosząc i kładąc nacisk na niektóre słowa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Śro 12:45, 15 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Nie wiem, jak on wyglądał. Widziałem go zaledwie chwilę, gdy na mnie skoczył i dźgnął mnie nożem, potem nie wiem co się z nim stało, ale chyba uciekł.
Reakcja Mai na jego słowa wprawiła go w zakłopotanie, ponieważ poczuł się głupio z powodu jego własnych oskarżeń, niepotwierdzonych zresztą żadnymi dowodami.
- Nie wiem dlaczego Ci pomagam, może po prostu... nie wiem.
Odwrócił wzrok.
- Przepraszam, rzuciłem oskarżeniami kierując się jedynie przeczuciami. Zacznijmy od początku. Jesteśmy tutaj od trzech tygodni, mniej więcej. Każde z nas zgłosiło się do projektu, kierowanego przez firmę White Reaven. Śmiałkowie zgłaszali się z całych stanów zjednoczonych i było ich sporo, z tego co wiem. Wybrano spośród nas 45 osób, kompletnie obcych sobie i przysłano nas tutaj, abyśmy spędzili na tej wyspie rok. Nie powiedziano nam co mamy robić, jedynie tyle, że mamy tutaj mieszkać, a Ci którzy zrezygnują będą mogli odlecieć do domu i wziąć ze sobą nagrodę pocieszenia. Ci którzy wytrzymają cały rok, dostaną za to dwa miliony dolarów. Co dwa tygodnie miał przylatywać samolot i zabierać tych, którzy zrezygnowali z uczestnictwa w projekcie. Żaden samolot nie przyleciał i wątpię, aby tak się stało. W przeciągu tych trzech tygodni zginęło parę osób, byliśmy atakowani przez niejakiego Kevina i na dodatek zaczęło niby straszyć. Jesteśmy przerażeni i nie mamy kontaktu ze światem zewnętrznym, inaczej wezwalibyśmy pomoc.
Zamilkł, dając czas do namysłu Majce.
- Tak to mniej więcej wygląda. A wy, od kiedy jesteście na drugiej wyspie? Myśmy nawet nie wiedzieli, że jest jakaś druga wyspa i to w dodatku zamieszkana.
Do głowy Petera wlała się malutka iskierka nadziei na wydostanie się stąd. Na wysłanie komunikatu do firmy White Reaven.
- Czy wy macie jakiś kontakt ze światem? Pomożecie nam?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Śro 12:46, 15 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Śro 17:28, 15 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Za dużo rzecz nie wiesz. - wyszczerzyła do Petera zęby.
Chyba nawet trochę ją bawiło niezdecydowanie chłopaka, jego niepewność względem siebie i rzeczywistości. To ciekawe, nie bardzo potrafisz określi powody, ale mimo wszystko działasz. Czyżby intuicyjnie? Nie potrafiła rozgryźć Petera. Nie jestem Sergiejem, nie znam się chyba na ludziach. Westchnęła w duchu. Po chwili wsłuchiwała się już w opowieść chłopaka. Nie komentowała. Uznała tylko, że uczciwie będzie odpowiedzieć na pytania. Chociaż zrobiła to z niemałym wahaniem.
- My... My jesteśmy na wyspie od zawsze. Mamy misję och... - urwała, pokręciła głową. - Przepraszam, nie mogę o tym mówić. W każdym razie, naszym przewodnikiem jest Benjamin Linus. Koordynuje wszystko i to on ma kontakt ze światem zewnętrznym. Nie wiem, na jakich zasadach to działa, nie wiem też kiedy i w jakich warunkach się odbywał. To zbyt tajne, żeby włączyć w to taką głupią nastolatkę, jak ja. - ostatnie zdanie wypowiedziała z przekorą. - I... Raczej wam nie pomożemy, Peter. - popatrzyła chłopakowi w oczy. Zastanawiała się czy powinna teraz powiedzieć, co im grozi. Może to najlepsza okazja. Ale tylko znów pokręciła przecząco głową. Zwyczajnie się bała reakcji Petera. - Przykro mi, ale Linus nie jest tego typu człowiekiem. Trudno nazwać go miłym. Myślisz, że dlaczego mu uciekłam? Raczej nie z tego powodu, że może na mnie nakrzyczeć.
Roześmiała się gorzko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Śro 17:46, 15 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- A więc jednak miałem rację, mówiąc że nie doczekamy się od was pomocy. Chcesz powiedzieć, że urodziłaś się na tamtej wyspie i spędziłaś tam w izolacji całe swoje życie? To ten wasz lider... Benjamin Linus, faktycznie musi być raczej nieprzyjemnym gościem.
Peter wstał z fotela i przeszedł się po pomieszczeniu, ostatecznie podchodząc do kominka.
- Maju, co powiemy ludziom z tej wioski? Nie wiem... jeśli faktycznie wasz lider nie jest przyjemnym człowiekiem i robi nieprzyjemne rzeczy, to może jednak lepiej im powiedzieć, uprzedzić ich i przygotować na... - No właśnie, na co? -... na wszystko?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Śro 22:33, 15 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Majka gapiła się na Petera, nie wiedząc, jak odpowiedzieć na jego pytanie, wątpliwości, założenia... Czy jak to tam nazwać. Gorączkowo zastanawiała się, co zrobi, gdy na wyspę Petera szybciej dotrze Linus, a nie Sergiej. Czy mam jakąś szansę?... I czy on ma jakąś szansę, jeśli będzie ze mną? Ostatnie pytanie zadała sobie myśląc o chłopaku stojącym przed nią.
- A może im mniej wiedzą inni, tym lepiej... - zaczęła niepewnie. Zupełnie nie wiedziała, jak wybrnąć z tej sytuacji. - Dla nas lepiej.
Pomyślała, że jeśli Sergiej będzie coś w stanie wskórać wobec Linusa, to może Petera tez uda się wrzucić pod skrzydła kamiennego miasteczka. Todorov miał przecież nieprzeciętny dar przekonywania i Maja bardzo chciała wierzyć, że coś wymyśli. Wstała gwałtownie. Zaraz zwariuję, jak dalej będzie mi to siedzieć w głowie!
- Peter, musimy się z tym przespać. Ja nic nie wymyślę, ja tylko... - usiadła zrezygnowana i dodała ciszej. - Jestem tylko dzieckiem, które uciekło z domu. I w dodatku bardzo chce mi się spać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Śro 22:56, 15 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter spojrzał na Maję i ocenił, że faktycznie wygląda na zmęczoną. Poza tym on sam wcale nie wyglądał lepiej, również niewiele spał w nocy i w dodatku ta cała chmura... również chciało mu się spać, tyle, że on bał się usnąć. Wolał chodzić i wyglądać jak zombie, niż usnąć i śnić koszmary, których po przebudzeniu nie mógł sobie przypomnieć. Kiwnął głową, na znak że postara się coś wymyślić, jakiś nocleg na dzisiejszą noc. Peter szybko przekalkulował w myślach do kogo mogą iść, oraz jak ewentualnie postąpić, i właśnie wpadł na pomysł, jak tę kwestię rozstrzygnąć.
- Pójdziemy chyba do przychodni, tam kręci się chyba najmniej ludzi. Myślę że jak zajmiemy jedną salę z całego ich rzędu, to nikt nam nie będzie przeszkadzał jak będziemy spać.
Peter wstał i wypił resztkę wina, od którego na twarz wystąpiły mu rumieńce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Czw 0:15, 16 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- W przychodni... To jakiś koszmar... - skwitowała krótko.
Po chwili zorientowała się, że jest niesprawiedliwa. Peter starał się pomóc, jak mógł, mimo że sam nie był w komfortowej sytuacji. Położyła więc tylko dłoń na ramieniu chłopaka i uśmiechnęła się ciepło w ramach podziękowania. Nic jednak nie powiedziała, Peter miał więc pełne pole do popisu, jeśli chodzi o interpretację.
Dziewczyna wrzuciła swoje mokre rzeczy do plecaka, krzywiąc się wyraźnie z niezadowolenia. Zostawiła tylko mokre spodnie i z jeszcze większym skrzywieniem wciągnęła je na tyłek. W swetrze Petera mogła zostać, jednak paradowanie w środku dnia w jego spodniach, mogło wzbudzić czyjeś zainteresowanie.
- Nie patrz tak. - mruknęła. - Nikt nie zauważy, że spodnie są mokre, a w twoich będę wyglądała, jak kaczka do odstrzału. Wyschnie w tej... przychodni. - zarzuciła plecak na ramię. - Swoją drogą, ładnie jesteście tu urządzeni. Bar, przychodnia... Jak u nas.
Przyjrzała się uważnie zaczerwienionym policzkom Petera. Przekrzywiła głowę.
- Nie przesadziłeś z winem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Czw 0:42, 16 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Po raz kolejny chciał przeprosić, nie wiedząc za co, gdy dłoń Mai wylądowała na ramieniu chłopaka. Poczuł wtedy jak na jego twarz napływa fala piekącej czerwieni, która wzmocniła się gdy dziewczyna zakładała na siebie swoje mokre spodnie. Nie potrafił jednak odwrócić wzroku od tej czynności, więc patrzył i czuł, jak czerwień zamienia się w bordo. Całkowicie speszony odwrócił wzrok dopiero wtedy, gdy Maja zwróciła mu uwagę za to spojrzenie.
- U-u was też macie p-przychodnię i bar?
Oczywiście że mają, idioto. W końcu oni chyba też żyją jak normalni ludzie... chyba.
- Przepraszam, zadałem i-idiotyczne pytanie. Ch-chyba faktycznie przesadziłem z winem. Mam z-za słabą g-głowę na picie.
Opanuj się do jasnej cholery i przestań jąkać, bo wychodzisz właśnie na kompletnego idiotę.
Peter ruszył się z miejsca i ociężale poszedł po klatkę z kotem i swoje rzeczy, plecak zarzucił na ramię i spojrzał w stronę Mai.
- Idziemy?
Rzekł, względnie spokojnym już głosem. Dziewczyna wyglądała mu na gotową na przechadzkę.
- Tylko nie wiem... może przejdźmy ten kawałek dżunglą? Jest popołudnie, a ty masz piękne włosy o charakterystycznym kolorze, ktoś na pewno zwróci na to uwagę. Jak sądzisz, lepiej się poukrywać, czy przeparadować przez środek placyku i pozwiedzać?
Uśmiechnął się krótko, starając się dodać sobie i jej otuchy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 10:21, 16 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Prowadząc za sobą Claude, weszła na werandę pubu i niepewnie pociągnęła drzwi. Niepewnie, bo zaczęły ją już opanowywać wątpliwości. Czy faktycznie widziała kogoś w środku? Może ta cała Maja to tylko wytwór jej wyobraźni? Albo zjawa, tak jak ta dziwna dziewczynka, czy facet w garniturze? Jeśli tak jest faktycznie...
Ale nie. Otwierając drzwi, usłyszała głos Petera i cichy, stłumiony jakby głos dziewczyny. Raz kozie śmierć - pomyślała i otworzyła drzwi na oścież, po czym wkroczyła pewnie do środka licząc, że Claude idzie za nią.
Peter stał z plecakiem zarzuconym na ramię i jakimiś pakunkami w ręku, jakby gotów do wyjścia. Rudzielec zbierał się również. Wywrócone i kopnięte przez Jen krzesło wciąż leżało na podłodze. Blondynce zrobiło się głupio za sposób, w jaki opuściła pub. Modliła się w duchu, by Claude rozpoznała tą dziewczynę, by okazało się, że to tylko Jen ma paranoję albo jakimś dziwnym trafem na nią jeszcze nie trafiła.
- Peter - odezwała się Jen starając się, by jej głos brzmiał pewnie i zdecydowanie, choć zdawała sobie sprawę z faktu, że jej to nie wychodzi. - Przepraszam za moje zachowanie. Poniosło mnie. Ale naprawdę nie wiem, co jest tutaj grane i to doprowadza mnie do szału.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 7:00, 17 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |