|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 15:26, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Potrzebowałem trochę czasu na otrząśnięcie się z wydarzeń sprzed kilku dni. A poza tym... - zastanowił się przez chwilę, rozważając czy kontynuować przerwane zdanie - ... przeprowadzam się. W wiosce atmosfera nie sprzyja radosnemu nastrojowi. Urządzę sobie gdzieś na plaży jakieś legowisko i przekoczuję jakoś czas, który trzeba odczekać na przybycie samolotu. Potrzebuję własnego kąta, mieszkanie u Ateny trochę mnie krępuje. Przy okazji mam nadzieję, że ominą mnie atrakcje związane z mieszkaniem w wiosce.
Peter nabrał wątpliwości, czy powinien był mówić o tym głośno komukolwiek. Wyprowadzka brzmiała głupio i naiwnie, lecz Peter nie wiedział nic o aktualnych wydarzeniach na wyspie.
- Przy okazji poznaję trochę dżunglę, gdy codziennie idę przez nią na plażę. Taka umiejętność może się przydać gdy trzeba będzie się bronić przed tym szaleńcem, który zaatakował mnie nożem.
Mimowolnie wzdrygnął się na wspomnienie owego incydentu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Sob 15:32, 27 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 15:59, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Uniosła zaskoczona głowę.
- Chcesz mieszkać na plaży? Sam? Nie możesz!
Zaprzeczyła tak gwałtownie, że aż zrobiło jej się głupio. Ale w umyśle jarzyła jej się teraz czerwona lampka. Momentalnie przypomniała sobie o upiornej dziewczynce, o tym, jak bardzo wyspa jest dziwna i straszna. Mieszkanie w pojedynkę było zdecydowanie niebezpieczne.
- Peter... - zaczęła już spokojnie. - Na pewno znajdzie się gdzieś dla ciebie miejsce. Proszę... Na prowizorycznym cmentarzu wciąż przybywa ciał. Nie chciałabym, żeby to spotkało kogoś jeszcze... Zaraz, zaraz. Jaki szaleniec? Ktoś dźgnął cię nożem? Masz na myśli tego, który wysadził domek? Nie miałam pojęcia...
Była zdezorientowana. Wciąż dowiadywała się czegoś nowego, a każda informacja tylko udowadniała jeszcze bardziej, że na wyspie zdecydowanie nie było bezpiecznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 16:33, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Gwałtowna reakcja Claude wprawiła go w zakłopotanie. Dotarło właśnie do niego, że nie powinien mówić komukolwiek o swoich planach na życie. Spojrzał pospiesznie na Erica, nie wyczytując z jego twarzy żadnych emocji.
- Tak. To chyba on wysadził mój domek. Nie wiem kim on jest, nikt nie wie, poza tym zostawiłem to za sobą. On chyba nie był jednym z nas, możliwe że był na tej wyspie wcześniej niż my.
Słowa o cmentarzu i przybywających na nim ciałach postanowił puścić koło uszu, choć było to sztuką trudną. Jednakże raz usłyszane informacje zapadają w pamięci, a te informacje budziły w nim obawy.
To już postanowione.
Zaczął ostrożnie, starając się wyłożyć swoje racje jak najlepiej tylko potrafił.
- Wiem, na dobrą sprawę mógłbym mieszkać dalej u Ateny. Przeprowadzam się z powodu wioski właśnie, bo najwięcej dzieje się w wiosce. Myślę że jeśli ten szaleniec powróci, to raczej tutaj, nie będzie się mu chciało szukać kogoś w rozległej dżungli, tym bardziej, jeśli nikt nie będzie wiedział gdzie się zakwateruję. Myślę, że mieszkając w pojedynkę mniej mi grozi, niż mieszkać dalej w tym miejscu. Poza tym szaleńcem cóż więcej mogłoby mi grozić?
Peter wszak nie wiedział nic o duchach ani dziwnych miejscach w dżungli, informacje te nie dotarły do jego uszu, gdyż z nikim praktycznie nie rozmawiał przez parę dni. Może to i lepiej, że nie wiedział. Pozwolił sobie na krótki wątły uśmiech, przerwany przez łyk piwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 16:48, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Odchyliła się na oparcie krzesła, ręce opadły jej po obu stronach. Jedną musnęła nieznacznie przez przypadek nogę Erica. Nie miała kontrargumentów, jeśli chodziło o obcego, który nie tylko dźgnął Petera, ale również zaatakował też Johna i Jacoba.
- Mężczyźni... - mruknęła cicho. Zawsze macie jakieś swoje plany, wszystko chcecie zrobić po swojemu. Bezpiecznie czy nie, musicie postawić na swoim. Milczała przez chwilę, potem znów się odezwała. Ręce założyła na piersi. - Nie chcę cię straszyć, ani robić z siebie wariatki, ale... Facet z nożem nie jest jedynym zagrożeniem. Mamy tutaj też duchy, nawiedzenia. Nie zapuszczaj się lepiej do zachodniej części. Wcale nie jest tam przyjemnie.
Uważała, że Peter nie powinien mieszkać samotnie. Gdyby coś mu się stało, nikt by o tym nie wiedział. Z drugiej strony w wiosce - o dziwo - też był kiepski przepływ informacji. Sięgnęła po drinka.
- I czemu ja się tak o was wszystkich martwię, do cholery? - spytała cicho, chociaż wolała to pytanie zachować dla siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 17:03, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Duchy?
Peter uśmiechnął się lekko, złożył usta jakby do śmiechu, uważając słowa Claude za żart. Claude jednak się nie śmiała, co więcej wyglądało na to że wierzy w to co mówi. Jego twarz nabrała rumieńców.
- Co też ty mówisz Claude, to brzmi dopiero jak prawdziwe szaleństwo. Duchy tutaj?
Peter nie dowierzał, ale i brał pod uwagę taką możliwość. Nie miał wszak kontrargumentu, który by przekonał jego samego o tym, że duchy nie istnieją. Poza tym Lynn mówiła mu podczas wyprawy na poszukiwanie chatki z obrazu, że miała taki incydent, zanim się jeszcze pojawiła na wyspie.
- Jeśli faktycznie tutaj straszy, to mnie póki co zostawiło w spokoju. Tyle czasu spędziłem sam na plaży i nic niepokojącego się nie wydarzyło.
A koszmary? Niekończące się koszmary senne?
Pewność w jego głosie zachwiała się, ale na plaży czuł się bezpieczniej niż w miasteczku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 19:44, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Długo przysłuchiwał się wymianie zdań, starając się zachować spokój. Widać było , że ci dwoje znają się dość dobrze. I dopiero przysłuchując się, skojarzył Petera ze zniszczonym domkiem. To on musiał być tym, który jako jedyny wyszedł z życiem z wybuchu. Dlatego, że cudownym zrządzeniem losu właśnie go w nim nie było.
Nikt nie pytał Erica o zdanie, więc się nie odzywał. Swoje argumenty postanowił przedstawić na koniec dyskusji. Jednak w pewnym momencie już chciał się odezwać, przerywając Peterowi, gdy poczuł delikatne dotknięcie - a może raczej muśnięcie dłoni Claude na swojej nodze. Zrobiła to celowo? Czy przypadkowo? Jakkolwiek by to nie było, ten fizyczny kontakt zelektryzował go tak, że zapomniał języka w gębie. Może i dobrze, bo dzięki temu usłyszał o duchach i nawiedzeniach.
- Żartujecie, prawda? Duchy? Nawiedzenia? - spojrzał na Claude, a potem na Petera. Nie wyglądali na rozbawionych, ale Eric nie mógł usłyszeć w to, co usłyszał. - Co to jest? "Mamy cię"? Jest tu gdzieś ukryta kamera? - wyraz twarzy jego rozmówców nie zmienił się ani na jotę.
- Peter, ja również nie uważam wyprowadzkę z osady za dobry pomysł - zmienił temat. - Rozumiem, że to w twoim domku był ten... pożar? Jeśli szukasz wolnej sypialni, to w moim domu jest jedna. I z pewnością w wielu innych też. Zrobisz, co uważasz za słuszne, ale według mnie powinieneś zostać. Wiesz... w kupie cieplej. To znaczy raźniej. I zawsze jest ktoś do kogo można się odezwać. Tak, jasne. Tak jak ty się przez te dwa tygodnie odzywałeś, panie Borovsky.
- Ale coś widzę - dodał po chwili, obserwując zaciętą twarz Petera - że ty już podjąłeś decyzję. I raczej nasze gadanie tego nie zmieni, prawda?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Sob 19:45, 27 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 0:56, 28 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Wiesz Eric, chyba masz rację. Nie zamierzam zmienić swojej decyzji, choć wasza troska mnie cieszy. Mam siekierę oraz nóż, którym się obronię w razie napaści.
Przed duchami ostrym medalem się nie obronisz.
Kwestię duchów odłożył na bok, starając się o takiej ewentualności zapomnieć bowiem dopuszczenie do siebie istnienia takich zjawisk na tej wyspie, mogłoby spowodować, że Peter zmieniłby swoją decyzję i został u Ateny. Na jego twarzy wyraźnie było już widać wątpliwość, jednakże jedna myśl zmieniła jego nastawienie.
- Jeśli nie zaryzykuję, nie będę wiedział czy tam jest bezpieczniej. Ale chyba jest bezpieczniej, albo i nie... Zresztą, resztę swoich rzeczy mam przy sobie. Powiedziałem już A, muszę powiedzieć B.
Powiesz im, gdzie dokładnie się zatrzymasz, czy to przemilczysz?...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 9:04, 28 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Nachyliła się nad stołem, kładąc podbródek na płasko położone dłonie. Nie miała zamiaru się denerwować. Jeśli jej nie wierzyli - trudno. Już zdążyła się przyzwyczaić do takich reakcji. Dzięki Jacobowi, rzecz jasna, i jego sceptycznym podejściu do wszystkiego.
- Słuchajcie. - przewróciła lekko oczami. - Nie musicie mi wierzyć. Ale jak kiedyś zobaczycie dziewczynkę z upiornie czarnymi oczami, to spieprzajcie jak najdalej od niej.
I to właściwie było ostatnie zdanie na temat duchów, później Eric zmienił temat. Claude była mu za to wdzięczna, miała nadzieję, że skoro do Petera nie trafiają słowa kobiety, to może męskie zdanie coś zmieni. Po chwili przekonała się jednak, że jej nadzieje były płonne. Edwards w dalszym ciągu, mimo powątpiewania na twarzy, nie wyglądał na takiego, który dałby się przekonać do zostania. Westchnęła.
- Powiedz chociaż, Peter, gdzie mniej więcej będziesz, żebyśmy wiedzieli na jakim terenie mamy szukać twojego martwego ciała. - rzuciła w końcu żartobliwie.
Tylko, że wcale nie chciało jej się przy tym śmiać. Wzdrygnęła się. Myśl o śmierci Petera nie była zabawna. Bo całkiem możliwa. - pomyślała przelotnie. Tymczasem za oknem panował już mrok, a Claude uświadomiła sobie, że spędziła w pubie niemal cały dzień. Ciekawe, jak radzi sobie Jacob... - przymknęła lekko powieki, urywając myśl. - On nie jest dzieckiem, Claude. Wbij to sobie w końcu do głowy. Ciemność na zewnątrz uświadomiła również dziewczynie, że po rozmowie o duchach, wcale nie ma ochoty wracać sama do domu. Jakby w odpowiedzi na jej myśli, Elton poruszył się, mlasnął, dając znać o swojej obecności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Nie 9:32, 28 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
- Będę... Szukajcie wygasłego ogniska na plaży. Jakieś trzysta - czterysta metrów w kierunku zachodnim od tego punktu, na skraju dżungli leży ścięte drzewo, porąbane na mniejsze kawałki. Urządziłem sobie w pobliżu tego drzewa szałas, mało widoczny z plaży. W dżungli udeptałem już ścieżkę, słabo widoczną ale jednak. Jeśli będziecie nią iść, wyjdziecie na wprost wygasłego ogniska, dalej droga jest już prosta.
Gdy pies mlasnął pod stołem, Peter lekko podskoczył na swoim krześle, zupełnie nie spodziewając się żadnych niezapowiedzianych odgłosów. Nerwowo zaśmiał się, jednocześnie chcąc ukryć fakt, że jednak przestraszyła go wizja nawiedzenia. Peter wypił resztkę piwa i zgniótł puszkę rozsiewając wokół dźwięk gniecionego aluminium.
- Dałeś się nastraszyć chłopcze jakimiś opowieściami na temat duchów, a może po prostu szukasz sobie pretekstu, żeby jednak zostać wśród ludzi?
- Ale śnił mi się śmiech małej dziewczynki, a to wcale nie był przyjemny śmiech. A poza tym ten obraz Ateny, sprawa Lynn i cały ten bajzel...
- Przecież to był tylko sen Peter, daj sobie spokój z bzdurami i obrazami...
W głowie Edwardsa od momentu wyjścia ze szpitala psychiatrycznego od czasu do czasu toczyła się wojna dwóch głosów, w których główną rolę zawsze odgrywały dwie osoby - on sam oraz głos jego ojca, surowy i szorstki jak nieogolona twarz. Czasami te "rozmowy" działały mu na nerwy, a żeby uciszyć tę wojnę argumentów Edwards rzeźbił. To zawsze mu pomagało.
- Mam ochotę coś wyrzeźbić. Cokolwiek, chcecie może jakąś pamiątkę?
Pytanie zabrzmiało, jakby na tej wyspie nie działy się żadne straszne rzeczy. Zdał sobie sprawę z tego, że powiedział kolejną głupotę ale na cofnięcie słów było już za późno.
Muszę coś wyrzeźbić, i to zaraz, najlepiej natychmiast.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Nie 9:33, 28 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 7:25, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Wyrzeźbić? - Eric zerknął na Petera z powątpiewaniem. - No, muszę przyznać, że masz ciekawe zachcianki. Proponuję Białego Kruka. Powiesimy go sobie koło kominka, skąd będzie z nas szydził codziennie.
Wstał, przeciągnął się i spojrzał na wiszący przy kominku zegar. Widniała na nim godzina 5:20 co wskazywało na fakt, że zegar albo jest zepsuty, albo nieczynny. Z pewnością nie było już tak późno. Albo tak wcześnie...
- Plaża, ognisko, szałas... brzmi niemal bajkowo. Tylko pamiętaj, że nasza plaża to nie jest Zuma Beach w LA, z gorącymi panienkami, drinkami i stadem surferów. I będziesz tam liczył wyłącznie na siebie. No i zabierz dużo baterii do latarki. Póki jeszcze jakieś w osadzie znajdziesz.
- Nie chciałbym spędzić kolejnej nocy w barze... Claude - zwrócił się do opartej na stole dziewczyny - nie zdążyłem ci tego zaproponować, ale jeśli byś chciała przejść się do przychodni i sprawdzić... wiesz co - w ostatniej chwili ugryzł się w język i zerknął na Petera. Chłopak wyglądał co prawda na zdeterminowanego, ale wiadomość o kolejnych zwłokach z pewnością nie ułatwią mu samotnego pobytu na plaży. - To ja służę towarzystwem i ramieniem, na którym mogłabyś się oprzeć. Chyba, że wolisz przejść się tam jutro, za dnia?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pon 7:27, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 8:15, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jesteś rzeźbiarzem? - spytała zaskoczona i na chwilkę przechyliła do przodu w stronę Petera. - Chciałabym kiedyś zobaczyć twoje prace. Może to będzie dobry pretekst, by sprawdzić, jak radzisz sobie na wyspie. - uśmiechnęła się lekko. - Co nie zmienia faktu, że nadal nie podoba mi się twoja decyzja. Ech, Peter... Uważaj na siebie, dobrze? A jakby działo się coś dziwnego, to nie zastanawiaj się, tylko do nas wracaj.
Zerknęła na przeciągającego się Erica. Kogo, ach kogo, mi przypominasz? - zaśmiała się nieznacznie w duchu, bo zaczynało ją bawić, że ciągle się nad tym zastanawia. Skinęła głową w geście aprobaty, gdy usłyszała jak Borovsky też przestrzega Petera. Bo może jednak chłopak zastanowi się jeszcze raz nad swoją decyzją. Kiedy jednak Eric zwrócił się bezpośrednio do niej, słowa, jakie wypowiedział sprawiły, że przeszły jej po plecach ciarki. No tak, ciało w przychodni... Bądź dzielna, Claude. Przecież nie jedno już tutaj przeszłaś.
- Nie, nie. - odpowiedziała. - Sprawdźmy to teraz. Nie chcę mieć nieprzespanej nocy z powodu braku pewności.
Również wstała. Była już praktycznie trzeźwa i wizyta w przychodni napawała ją lękiem. Na dnie szklanki kołysały się resztki drinka. Wypiła je bez namysłu, chociaż wiedziała, że niewiele pomogą. Elton, który w trakcie rozmowy znikł za barem, gdzie miał miski z karmą i wodą, przyczłapał do dziewczyny merdając ogonem. Claude przykucnęła przy nim, by poczochrać kudłaty łeb. Nie martw się, przyjacielu. To na pewno nie Dylan. Nie może być...
- Dbaj o siebie, Peter. I może lepiej będzie, jak wybierzesz się na plażę o poranku. Teraz prześpij się, zbierz siły. - lekko poklepała Petera po plecach. - I naprawdę uważaj na siebie. Do zobaczenia.
Uśmiechnęła się jeszcze na pożegnanie, a potem odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia. Cel nocnego spaceru sprawił, że miała strapiony wyraz twarzy. Wyraźnie się martwiła, pomimo chęci ukrycia tego faktu.
- Dziękuję. - powiedziała do Erica, kiedy wyszli przed pub. - Sama pewnie nie zdecydowałabym się na wizytę w przychodni. To miło z twojej strony, że oferujesz pomoc.
[placyk]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Pon 8:43, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Pon 12:28, 29 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter mruknął słowa pożegnania w kierunku towarzyszy, lecz został jeszcze chwilę przy stoliku, delektując się ciszą i zapachem alkoholu rozsiewającego w powietrzu swoją woń. Potem wstał niespiesznie i podniósł swój plecak, zarzucając go na ramię. Powolnym krokiem wyszedł z pubu, zamykając za sobą cicho drzwi. W zasadzie był wdzięczny Ericowi, że podrzucił mu pomysł na pracę, zawsze to będzie coś innego niż kompletnie odmóżdżone posążki, niewiadomego pochodzenia.
[Placyk]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 23:54, 02 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień 19.
Słońce wstawało powoli, jakby niechętnie. Nie miało również siły, by rozgonić nocne mgły. Dzień wstawał ponury i wilgotny, a opar mgły mimo upływu czasu nie rozwiewał się ani nie podnosił. Szepty stawały się bardziej wyraźnie. Niektórzy mieszkańcy osady mogliby przysiąc, że słyszeli w nich własne imiona i nawoływanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 15:08, 09 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gwałtowne uderzenie wiatru rozgoniło mgłę, przygięło drzewa rosnące na skraju placu i zagwizdało w szczelinach. Gdzieś trzasnęły drzwi, gdzieś przewrócił się śmietnik i w powietrze poleciały foliowe i papierowe opakowania i śmieci. Dopiero teraz, gdy mgła zniknęła całkowicie okazało się, że niebo nad wyspą przykryte jest ciemnymi, nisko wiszącymi chmurami. Jednak ci, którzy rozejrzeliby się uważniej dostrzegliby, że horyzont jest ich pozbawiony, tak, jakby chmura wisiała nad centralną częścią wyspy.
Zrobiło się ciemno jak przed burzą. Drugie uderzenie wiatru sprawiło, że zatrzeszczała konstrukcja dachu w wielu domkach osady. Potężna błyskawica rozświetliła na chwilę ciemność, uderzając w dżunglę daleko na zachód od osady, jednak nie spadła ani jedna kropla deszczu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Maja Donowan Templers
|
Wysłany:
Sob 13:08, 11 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 26 Paź 2010
Posty: 217 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Peter wszedł do środka, ale Maja stanęła w progu. Rozejrzała się uważnie. Dość spore pomieszczenie z barem, kilkunastoma stolikami. W kącie stała szafa grająca, w innym był kominek. Dziewczyna weszła ostrożnie. Wyglądało na to, że w środku rzeczywiście nikogo nie ma. W kominku wesoło trzaskał ogień i Maja zastanowiła się, kto go rozpalił. Bardziej interesowało ją jednak to, że jest. Podeszła do fotela, który stał przy kominku. Zrzuciła z siebie kurtkę. Potem wyciągnęła zawartość plecaka. Co prawda spodziewała się, że ciuchy suche nie będą, ale...
- Wszystko mokre!
Ze złością cisnęła plecak na podłogę, gwałtownie zaczesała włosy na czubek głowy. Stała tak przez chwilę z uniesionymi rękoma. Była cała przemoczona i zziębnięta. Pozostanie w mokrym ubraniu nie wchodziło w rachubę, więc Maja wzruszyła z rezygnacją ramionami i zaczęła się rozbierać, nie bacząc na obecność mężczyzny. Właściwie przy Sergieju też czuła się tak swobodnie. Miała świadomość, że to może być niestosowne, ale w jej obecnej sytuacji nie robiła chyba nic jakoś bardzo złego. W każdym razie wolała to, niż ewentualna chorobę czy nawet mokry materiał przylegający do skóry.
- Możesz się odwrócić. - rzuciła tylko. - I zorganizować mi coś. Chociażby koc.
Ostatecznie została w samej koszulce i majtkach. Mokre ciuchy i buty ułożyła przy kominku, potem przysunęła fotel bliżej ognia i skuliła się na nim, pociągając kolana pod brodę i drżąc z zimna. Miała nadzieję, że zaraz się ogrzeje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |