|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 19:30, 13 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Pogoda nastrajała Claude pozytywnie. Paradoksalnie każdy nowy dzień sprawiał, że czuła się silniejsza. Albo dziwniejsza. Otworzyła gwałt drzwi do pubu i weszła raźno do środka. Skoro niby miała tu pracować i zajmować się barem, to chyba przez chwilę mogła się poczuć, jak pani na włościach. Zobaczywszy bałagan, jaki panował w pomieszczeniu, odechciało się jej tak czuć. Brudne kufle i szklanki zalegały na stolikach, najwyraźniej nikomu nie chciało się po sobie sprzątać. Wewnątrz był tylko jakiś koleś i... Lynn? Kobieta spała przy barze, opierając policzek o dłonie. Obok stały dwie puste szklanki. Z kim tak zabalowałaś? - pomyślała rozbawiona. Nie chciała budzić Lynette. Chociaż to było nieuniknione, jeśli zacznie sprzątać.
Nadal stała na progu. Wgryzła się w kanapkę. Mężczyzna przy stoliku, którego znała tylko z widzenia, popatrzył krzywo na Eltona. Podniósł się ociężale i wyszedł bez słowa, potrącając przy tym Claude.
- Au revoir. - rzuciła sarkastycznie, a potem dodała jeszcze bardziej zjadliwie - Un trou du cul.
Zawtórowało jej ciche warknięcie. Zanim Claude dotarła do baru, kanapka już znikła w jej usta. Z pełną buzią mruknęła coś niezrozumiale do psa i wsypała mu trochę karmy do miski, którą znalazła na zapleczu. Potem zabrała się za sprzątanie.
Poszło jej całkiem szybko. Przez cały czas, gdy ona ganiała ze ścierkami, środkami czystości i mopem, Elton leżał na fotelu przy kominku. Nikt go stamtąd nie wywalał, więc uznał, że najwyraźniej mu wolno. Claude doprowadziła bar do porządku w niecałe dwie godziny. Stanęła na środku, odgarnęła kosmyki włosów z twarzy i uśmiechnęła się.
- No i po wszystkim. - powiedziała z zadowoleniem. Podeszła do baru, nalała sobie do kieliszka trochę whisky, niedbale dolała pepsi. Podniosła szklankę w stronę nadal śpiącej Lynn i powiedziała półżartem półserio - Za White Raven. Niech organizatorzy zdechną w piekle.
Wypiła drinka niemal jednym haustem. I to by było na tyle. Westchnęła, usiadła przy barze. I co teraz? "Dzień dobry, może podać drinka?". W odpowiedzi wzruszyła ramionami. Bo czy miała coś innego do roboty, niż odgrywanie barmanki w najlepszym pubie miasteczka Ras-Shamra? Jacob - przemknęło jej przez myśl. Ale zreflektowała się, starając się wrócić wspomnieniami do Francji.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Nie 20:26, 14 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 21:00, 16 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Leniwy poranek płynnie przeszedł w równe leniwe p o ł u d n i e. Mieszkańcy Ras-Shamry powoli starali się coraz bardziej aktywnie, ale nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niektórzy zdawali już sobie sprawę, że zapasy żywności będą się stopniowo kurczyć. Stawali się podejrzliwi, tworzyli małe zamknięte grupki. Dodatkowo ludzie zaczęli coraz częściej i głośniej mówić o tajemniczym mężczyźnie w czarnym garniturze, którego nikt nie znał, nie kojarzył ani z hotelu, ani z samolotu.
Lynette zbudziła się w końcu. Nieprzytomnym wzrokiem ogarnęła pomieszczenie. W stronę Claude skięła tylko głową, zamieniła kilka zdawkowych słów i wróciła do własnego mieszkania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Śro 18:17, 17 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Po wyjściu Lynette w pubie pozostała tylko Claude Beaumarchais i Elton John. Dziewczyna westchnęła ostentacyjnie, chociaż nie miała przecież komu pokazywać swoich humorów. Prócz psu, oczywiście.
Ludzie są rozgoryczeni, przyjdą. - myślała, robiąc sobie kolejnego drinka. - Cierpliwości, panno Beaumarchais. Już niedługo będziesz miała towarzystwo. Z pewnością.
Wbrew oczekiwaniom nikt nie przychodził. Claude sączyła wolno jeszcze dwa kolejne drinki. Wróciła do rodzinnych stron, domu, przyjaciół. Kolejny raz. Dopiero rozwodząc się nad wspomnieniami zorientowała się, że myśląc o rodzinie właściwie wraca tylko do Guido. Ojciec pojawia się okazjonalnie. Matka prawie w ogóle. Bo kiedy jej potrzebowałam, była w zupełnie innym świecie. - wzruszyła ramionami, bez większego żalu. Z każdą kolejną dawką Claude robiła się coraz bardziej rozgoryczona i zła, a ponieważ wcale jej się to nie podobało, postanowiła jakoś temu zaradzić. Podchodząc do szafy grającej, dopiła czwartego drinka. Franz Ferdinand, Do you want to! Pewnie klasnęłaby w dłonie z radości, gdyby nie szklanka w jednej ręce. Odstawiła ją na szafie, podkręciła gałkę głosu na max. Od razu zaczęła ruszać się w rytm muzyki. Tanecznym krokiem podeszła do baru, wyciągnęła z lodówki piwo, otworzyła. Kapsel upadł na podłogę, ale się tym nie przejęła. Wciąż tańcząc znalazła się na środku pubu. Jak za starych, dobrych czasów. Popijała z butelki, a czasem do niej śpiewała.
When I woke up tonight
I said I'm gonna make somebody love me
I’m gonna make somebody love me
And now I know, now I know, now I know
I know that it's you
You’re lucky, lucky, you're so lucky
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 22:23, 19 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Na blacie baru stał pusty talerz. Jeszcze kilkanaście minut temu był na nich całkiem pokaźny stos tostów z serem i szynką. Claude podjadała je od południa, aż w końcu talerz świecił pustkami.
Butelka whisky niemal wyślizgnęła się z rąk dziewczyny, niewielka ilość alkoholu na dnie zachlupotała, a Claude skwitowała to stłumionym śmiechem. Potem pogroziła palcem Eltonowi, który patrzył na nią przekrzywiając co chwilę głowę i powarkując cichutko.
- Jestem tylko rozbawiona. - powiedziała po francusku, uzupełniając zawartość szklanki. - Więc nie patrz tak na mnie!
Oczywiście, że nie jesteś pijana. - Guido szydził gdzieś w zakamarkach umysłu Claude. - Nie tak, jak potrafiłaś być. Nawet nie chciało jej się odpowiadać własnym myślom. Była w wyśmienitym humorze. Drink za drinkiem skutecznie odegnały lęki, obawy i rozgoryczenie. Albo zakamuflowały. Ale Claude nie obchodziło to teraz nawet w najmniejszym stopniu. Była sama, miała ochotę zapomnieć i zabawić się.
- IT'S SHOW TIME! - krzyknęła, unosząc gwałtownie szklankę i wylewając nieco trunku.
Znów zaatakowała szafę grającą. Szukała odpowiedniego kawałka. Włączyła. Po chwili stała już na stole, tańcząc, popijając i - oczywiście - śpiewając. Tym razem coś z repertuaru Red Hot Chili Peppers.
Hit me you can't hurt me
Suck my kiss
KISS ME PLEASE PERVERT ME
Stick with this
Is she gonna curtsy?
GIVE TO ME SWEET SACRED BLISS
That mouth was made to...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Sob 21:17, 20 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 12:25, 25 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Już na schodkach słychać było głośne dźwięki muzyki. Ale gdy Eric pchnął drzwi i zajrzał do wnętrza, aż zatrzymał się w progu na widok tego, co się działo w środku.
Zdziwienie szybko ustąpiło miejsca rozbawieniu, więc oparł się ramieniem o framugę i obserwował znaną mu przelotnie z widzenia dziewczynę. Mieszanka konkursu karaoke i "Show you can dance" w jej wykonaniu była naprawdę zabawna zwłaszcza, że już na pierwszy rzut oka było widać, że dziewczyna była wstawiona, więc jej ruchy nie były do końca pewne. Leżący w pobliżu husky podniósł łeb i spojrzał na Erica, ale po chwili położył się znów.
Piosenka dobiegła końca, dziewczyna wykonała ostatni taneczny krok i zatrzymała się. Eric, uśmiechnięty, zaczął bić brawo.
- Ekspertem nie jestem, ale taniec mi się podobał - odezwał się widząc zdziwione spojrzenie ciemnowłosej dziewczyny. - Przypominał nieco taniec który tańczą saudyjskie tancerki przed sułtanami...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Czw 17:49, 25 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejnym utworem był jakiś powolny smęt, więc Claude skończyła swój występ. Skłoniła się nisko w stronę baru, rozpuszczone włosy zatoczyły łuk i opadły jej na oczy. Ten sam gest wykonała w stronę wejścia i mężczyźnie, który... Podniosła gwałtownie głowę. Gdyby wiedziała, że nie jest sama z pewnością nie zgrywałaby szalonej gwiazdy rocka. Najgorsze było to, że mężczyzna (Czy ja cię skądś nie znam? Na pewno kogoś mi przypominasz, kogoś znanego...) zaczął klaskać. Zaskoczenie sprawiło, że minimalnie otrzeźwiała. Szorty i koszulka były całkiem kompletnym strojem, ale teraz Claude poczuła się naga. Odruchowo naciągnęła koszulkę, chociaż ta niczego nie odsłaniała.
Ostrożnie stanęła na krzesło. Zachwiała się lekko, w konsekwencji siadła gwałtownie na stolik, na co Elton postawił uszy, nie podniósł się jednak. Wyglądało na to, że za dużo się dzisiaj naoglądał, by cokolwiek go zdziwiło. Claude przeczesała dłonią włosy, odgarniając je do tyłu. Oparła trampki o krzesło, a łokcie na kolanach. Posłała nieznajomemu zakłopotane spojrzenie.
- Jeszcze jedna whisky z colą, proszę pana sułtana. Tak na poczucie wstydu. - powiedziała uśmiechając się lekko, a potem przedstawiła się. - Claude Beaumarchais, do usług.
Od razu zdała sobie sprawę, że w kontekście jej tańca na stole brzmi to trochę dwuznacznie. Roześmiała się. Alkohol krążący we krwi nie pozwolił zakłopotaniu na zbyt długą egzystencję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 20:45, 25 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
O ile wcześniejsze pląsy na stole były rozbrajająco zabawne, o tyle widoczne skrępowanie dziewczyny na widok Erica było conajmniej śmieszne. Mężczyzna siłą woli powstrzymywał wybuch śmiechu zdając sobie sprawę, że nie zostałoby to dobrze odebrane. A gdy niemal spadła ze stolika próbując z niego zejść, zrobiła to z tą nieświadomą, rozbrajającą gracją osoby w stanie wskazującym na spożycie.
Szalona i sympatyczna. Wspaniałe połączenie. Ciekawe, czy to efekt drinków, czy faktycznie jest taka...
- Jeszcze jedna whisky z colą, proszę pana sułtana. Tak na poczucie wstydu. Claude Beaumarchais, do usług - odezwała się.
Skłonił się głęboko, palcami prawej dłoni niemal zamiótł po podłodze i starając się, by to był jak najbardziej dworski ukłon na jaki było go stać.
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem - odparł, prostując się z uśmiechem. - I miło mi panią tancerkę poznać. Eric Borovsky - przedstawił się.
Ruszył w stronę baru, ocenił stopień zużycia zawartości butelki, którą brunetka musiała rozpić samotnie i zrobił jej niezbyt mocnego drinka.
- Z lodem i cytrynką? - rzucił w jej kierunku przez ramię. Wziął drugą szklankę, ale mając jeszcze świeżo w pamięci wspomnienie niedawnego detoksu, nalał sobie tylko coli i wrzucił do środka lód, po czym zabrawszy obie szklanki wrócił do stolika, na blacie którego wciąż siedziała Claude i podał jej drinka. Usiadł na krześle obok niej i łyknął swojej coli.
- Alkohol potrafi tłumić uczucie wstydu, ale działa w ten sposób tylko do pewnego momentu - uniósł jedną brew i uśmiechnął się szelmowsko. - Wiem coś o tym. Poza tym nie masz się czego wstydzić - Wziął jeszcze jeden łyk i odstawił swoją szklankę na stół.
- Co taka dziewczyna jak ty robi w miejscu takim jak to? - rozłożył ramiona obejmując nimi wnętrze pubu. - A przede wszystkim... Czemu robi to sama?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 8:34, 26 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wodziła za Erikiem wzrokiem, gdy ten krzątał się przy barze. Nie spodobało jej się, gdy z trudem powstrzymywał się od śmiechu, bo nie wiedziała ile jest w tym szyderstwa. Mimo wszystko nie mogła zaprzeczyć, że ten facet ma sporo uroku osobistego i kiedy skłaniał się dwornie, uśmiechnęła się rozbawiona. Wyobraziła go sobie, jak w jakimś amerykańskim barze podchodzi do samotnej piękności, pytając czy może postawić jej drinka. Tak, to chyba ten typ.
Przyjęła drinka, obejmując szklankę obiema dłońmi. Wolała nie patrzeć, jak szkło roztrzaskuje się o podłogę, a trzymanie szklanki w jednej ręce pewnie do tego by doprowadziło.
- Jasne, że do pewnego momentu. - odparła upijając łyk. - Do momentu aż się wytrzeźwieje. - włosy znów opadły jej na twarz, odgarnęła je niecierpliwym ruchem. - Wiesz, jeszcze na samym początku naszych cudownych wakacji, gdy jeszcze trupy nie ścieliły się gęsto, zdeklarowałam się, że będę pomagać w pubie. I jakoś zebrało mi się dzisiaj na wykonywanie obowiązków. A dlaczego sama? Dwie najbliższe mi osoby na wyspie zapadły się pod ziemię, a ja musiałam odreagować. - zerknęła na przysypiającego Eltona. - I chyba jednak nie tak całkiem sama. Dotrzymuje mi towarzystwa sam Elton John.
Pełne wyjaśnienie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że mówi z silniejszym francuskim akcentem niż zazwyczaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 11:32, 26 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Elton John? - zauważył spojrzenie dziewczyny skierowane na psa, ale postanowił grać dalej. - Nie wiedziałem, że Jego Lordowska Mość zaszczycił nas wizytą... Może namówisz go zatem na mały koncert w lokalnej knajpie?
Imię, nazwisko i dość mocno słyszalny akcent wskazywały na fakt, że angielski nie był jej rodzinnym językiem. Chociaż... równie dobrze mogła być na przykład córką francuskich imigrantów, u których w domu mówiło się więcej w rodzimym języku. Korciło go, by spróbować zagadać do niej po francusku, ale zdawał sobie sprawę, że jego największym jak dotychczas osiągnięciem było złożenie zamówienia we francuskiej restauracji, więc próba popisania się przed osobą posługującą się tym językiem mogłaby być żałosna. Postanowił być bezpośredni.
- Jesteś Kanadyjką? Francuzką? Belgijką? - jednym haustem dopił colę i skrzywił się, gdy bąbelki gazu zaczęły go drapać w gardle. - Wybacz, jeśli pytanie jest zbyt bezpośrednie...
Odchylił się i rozparł wygodniej w krześle, mimo woli kontemplując jej nogi oparte na siedzisku krzesła tuż obok. Przypomniały mu się chwile spędzane czasem w barze, wkrótce po rozwodzie... Zamknął oczy i potrząsnął głową, by odgonić te myśli. Jednak gdy tylko oczy otworzył ponownie, widok się nie zmienił...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 12:20, 26 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Raczej nie. - odparła.
Gwizdnęła krótko. Elton wstał niespiesznie, po czym przyczłapał do Claude. Wyciągnęła rękę, pogłaskała psa, gdy ten wyciągnął łeb. Omal przy tym nie wylała drinka. Odstawiła szklankę. Już dość. Podjęła wątek Eltona.
- To staruszek. W dodatku jego pan zniknął. Nie widziałam go od ponad tygodnia, więc Elton raczej nie jest w nastroju do koncertów. - zamyśliła się, posmutniała na wspomnienie Dylana. Był wredny i zjadliwy, ale tęskniła trochę za nim. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stało.
Naprawdę mam taką nadzieję. Na początku w ogóle nie przejmowała się nieobecnością Dylana. Raczej była zła za zostawienie Eltona. Myślała, że jej uszczypliwy były współlokator tylko się odciął na chwilę w ramach spokoju. To byłoby do niego podobne. Ale to trwało już stanowczo za długo. No i ostatnie wydarzenia związane z ofiarami śmiertelnymi i duchami nie wprawiały Claude w optymistyczny nastrój względem losów pana Jarre.
Kiedy Eric zadał pytanie, podniosła wzrok. Nie dało się nie zauważyć, że mężczyzna nie patrzy na nią. Zaśmiała się.
- Pytanie o moje pochodzenie uważasz za zbyt bezpośrednie, a gapienie się na moje nogi nie? - swobodny ton i tak nie ukrył, że jest zakłopotana. Oparła łokieć o kolano, a podbródek na ręce. Włosy znów poleciały do przodu. Tym razem odgarnęła je tylko za ucho. - Jestem Francuzką. Pochodzę z Angoulême. Dlaczego o to pytasz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 13:06, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Całkiem pogodny dzień powoli stawał się mglistym wieczorem. Szepty przybierały na sile, wśród nich dało się też słyszeć chichoty. Po zmierzchu między domkami majaczyły czasem jakieś ulotne, ciemne sylwetki, trudno jednak było stwierdzić czy to jakieś konkretne osoby czy tylko nocny majak.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 14:04, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Głośne kłapnięcie drzwi lekko zirytowało chłopaka. Wcale nie miał zamiaru zwracać na siebie uwagi, szczególnie w taki sposób. Na ramieniu chłopaka wisiał plecak, swoją objętością sprawiający wrażenie przeładowania. Rozejrzał się wokół, szukając znajomej twarzy i dostrzegł ją. Była to Claude, rozmawiająca z kimś, kogo nie znał. Lekkie strapienie przyozdobiło jego twarz na krótką chwilę. Nie wiedząc jak postąpić, wszedł za bar i zabrał parę puszek piwa, upychając je w plecaku.
Być może przydadzą się później.
Jedną zaś chwycił w dłoń i podszedł do Claude.
- Cześć. Mogę się dosiąść? Jestem Peter.
Na koniec zwrócił się do nieznajomego mu mężczyzny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 14:29, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Roześmiał się, słysząc odpowiedź Claude. Nie wcale nie miał jej za złe takiej odpowiedzi, również - o dziwo - nie czuł się niczemu winny. Robię postępy, jak mawiał mój terapeuta... Właściwie to tak swobodnie i na luzie nie rozmawiał z nikim od dawna. A z pewnością nie podczas pobytu na tej wyspie. Miał tylko nadzieję, że nie krępuje to jego rozmówczyni. Dziewczyna spojrzała znów na niego, odgarniając niesforne włosy szybkim ruchem za ucho. Eric śledził ruch jej ręki jak zahipnotyzowany aż do momentu, gdy dłoń znów oparła się na blacie stołu.
- Nie, nic konkretnego... Usłyszałem twój akcent. I tyle. Bardzo uroczy akcent, jeśli wolno mi dodać. Pytałem tylko po to, by zaspokoić ciekawość - zrobił krótką przerwę, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Jeśli chodzi o tego twojego zaginionego przyjaciela, to... dzisiaj byłem w przychodni. I no cóż... Znalazłem tam zwłoki mężczyzny. Na leżance, przykryte prześcieradłem. Nie chciałbym być niedelikatny, ale może powinnaś to sprawdzić. To może być on. Gdybyś...
Przerwało mu trzaśnięcie drzwi wejściowych i do środka wszedł jakiś mężczyzna, kierując swe kroki prosto do baru. Po chwili jednak, nim Eric zdążył wznowić rozmowę, nieznajomy przysiadł się trzymając puszkę piwa w ręku.
- Cześć. Mogę się dosiąść? Jestem Peter - odezwał się.
- Eric - odpowiedział niemal odruchowo i wyciągnął prawicę na powitanie. Najwyraźniej Peter przedstawił się tylko Ericowi i wyglądało na to, że znają się już z Claude. - Jasne, siadaj.
Tylko ty tu za odludka robisz, mr. Borovsky... Reszta to już całkiem zgrana ekipa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Peter Edwards Zakładnik
|
Wysłany:
Sob 14:48, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/5
|
Peter odwzajemnił uścisk dłoni Erica i usiadł, nie słysząc żadnego sprzeciwu. Najwyraźniej przerwał im rozmowę, co sprawiło, że poczuł się niekomfortowo.
Prędzej czy później i tak miałeś zamiar przerwać im rozmowę, nakierowując ją na temat twojego nowego miejsca zamieszkania.
Myśl ta wcale nie poprawiła mu samopoczucia. Szczęk otwieranej puszki piwa przerwał zaledwie chwilę ciszy, rozpraszając wokół woń jasnego trunku.
- Wasze zdrowie. Zapowiada się raczej mglista noc.
Zagaił, podnosząc piwo do ust.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 15:09, 27 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - wtrąciła z lekkim uśmiechem.
Gdy jednak Eric zaczął z poważną miną mówić o zwłokach mężczyzny, zamarła. Splotła palce, by opanować drżenie rąk. Próbowała myśleć spokojnie. Dopiero po chwili jej się to udało. Przypomniała sobie, że Jenefer mówiła o śmierci Curtisa. Czy aby nie wspominała też, że przykryła go prześcieradłem? To wcale nie musi być Dylan, więc nie zakładaj najgorszego scenariusza. Mimo wszystko miała zamiar to sprawdzić. I miała nadzieję, że Eric jej potowarzyszy. Nie zdążyła zadać pytania, a mężczyzna nie skończył nawet zaczętego zdania. Trzask drzwi sprawił, że Claude popatrzyła gwałtownie w ich stronę. Peter? - zdziwiła się. Od bardzo dawna go nie widziała. Myślała, że zaszył się we własnym domku. Wyglądało na to, że potrzebuje jednak towarzystwa, skoro przyszedł do pubu. Podniosła rękę w powitalnym geście i uśmiechnęła się lekko. Zdziwienie jednak nie ustępowało, bo Peter bez słowa skierował się od razu za bar. Dopiero, gdy zapakował do plecaka kilka piw, podszedł do ich stolika.
- Nie mam nic przeciwko. - zapraszającym gestem wskazała na wolne krzesło.
Sama postanowiła zejść ze stolika. Usiadła na krześle obok Erica. Może i poznała go ledwie parę minut temu, ale jakoś nie wzbudzał w niej zagrożenia. Zdawał się sympatyczny i miły. Nawet podobała jej się bezpośredniość, z jaką mówił. Z kim mi się kojarzysz, do diabła?
Kiedy Peter wzniósł toast, przytaknęła tylko. Oparła podbródek na dłoni. Alkohol sprawiał, że się rozleniwiła. Odruchowo sięgnęła po drinka, którego chciała przecież odstawić. Upiła, unosząc wcześniej szklankę w stronę Petera.
- Dawno cię nie widziałam, Peter. Wsiąkłeś w ziemię. Wszystko w porządku?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Sob 15:13, 27 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |