|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Robert
|
Wysłany:
Pon 20:43, 11 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert był zdziwiony. Spodziewał się, że po tym jak samolot nie przyleciał wiele osób będzie pić przez to przez całą noc. Cóż, najwyraźniej pomylił się w ocenie tutejszych mieszkańców. Tak na prawdę pierwszy raz mógł sie rozejrzeć po barze, był tu ledwie kilka razy a wtedy było w nim mnóstwo ludzi. Jako, że nikogo, nawet barmana, nie było, musiał działać sam. Zamknął za sobą drzwi i zaczął szukać drzwi do magazynku. Robert uznał, że każdy bar musi mieć magazyn i nigdy nie wiadomo co może się w takim znaleźć. A tym bardziej co znajdzie w magazynie baru z takiego projektu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Pon 20:44, 11 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 6:16, 15 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Słońce zawisło w zenicie. Mieszkańcy wyspy niedługo mieli się jednak cieszyć ładną pogodą. Z północy nadchodziły ciemne deszczowe chmury i to nadchodziły z nienaturalną szybkością. Wiatr się wzmógł. Temperatura spadła do zaledwie kilkunastu stopni. Drobne ptactwo poderwało się z wrzaskiem z drzew. Zaniepokojeni ludzie wychodzili na werandy, ale szybko chowali się w domkach. Bardzo dobrze pamiętali ostatni huragan.
Nastało południe.
Robert podszedł do okna, by przyjrzeć się temu, co się dzieje. Gdy odwrócił się w stronę baru, spostrzegł, że przy jednym ze stolików siedzi mężczyzna w czarnym garniturze. Z pewnością nie było go wcześniej w pomieszczeniu. Nieznajomy podniósł w stronę Roberta szklankę ze złocistym trunkiem.
Za wasze bezpieczeństwo. - wzniósł cicho toast.
Na zewnątrz rozległ się pierwszy grzmot. Robert odwrócił gwałtownie głowę w stronę okna, potem – równie gwałtownie – spojrzał na mężczyznę. Ten dotykał właśnie szklanką do ust.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Sob 11:04, 16 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Nagłe pojawienie się nieznajomego zdziwiło Roberta. przetarł oczy, bo był pewien, że jeszcze przed chwilą nikogo tutaj nie było. Gdy upewnił się, ze jest on tutaj naprawdę, poczuł, że to co zrobił wyglądało trochę głupio.
- Przepraszam, ale pojawi się pan tutaj tak niespodziewanie, nie widziałem jak pan wchodził - zaczął mówić patrząc jak pije jakiś napój ze szklanki. Dopiero po chwili poczuł, że 'toast', który powiedział nieznajomy był bardzo dziwny. - Za nasze bezpieczeństwo? - spytał podnosząc jedna brew w górę. - Sugeruje pan, że coś nam grozi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 13:13, 16 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Tutaj zawsze coś komuś grozi. - odparł mężczyzna. Jednym haustem dopił whisky.
Skierował się w stronę wyjścia, otworzył drzwi, ale zawahał się. Odwrócił się w stronę Roberta.
- Zniszczenie posągu pewnie by ją rozwścieczyło. - powiedział wolno w namyśle. - Ale kto wie, może to ją osł...
Nagły wrzask rozszedł się po barze. Mężczyzna w garniturze skrzywił się. Wypowiedział coś samymi ustami, co wyglądało jakby zaklął szpetnie. Robert nie mógł znieść narastającego hałasu. Złapał się za głowę, mocno zacisnął powieki. Kiedy krzyk zamilkł niespodziewanie, głucha cisza sprawiło, że w uszach mu piszczało. Mężczyzny w garniturze nigdzie nie było.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Sob 13:58, 16 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Przez kilka następnych chwil Robert wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widział mężczyznę. Powoli dochodziło do niego to, co mu powiedział. Jego plany, o których myślał idąc do baru zupełnie wyleciały mu z głowy po tym, co tu się stało.
Muszę coś zrobić... Ten mężczyzna... Nie, to nie mogło mi się przewidzieć... On musi być prawdziwy... Nie, on jest prawdziwy... Poza tym, jaki posąg? Mój umysł nie wymyśliłby go sam... I ten wrzask... Muszę o tym komuś powiedzieć... Ale komu... W sumie znam tylko Jacoba i Claude... Chociaż wolałbym Claude, Jacob mnie pewnie wyśmieje i tyle z tego będzie...
Szybko opuścił pub i skierował się do domku.
[dom nr 2]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 18:02, 21 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wiatr targał gałęziami, zrywał listowie, z siłą obijał się o ściany domków. Po placyku walały się gałęzie. Ci, którzy zdecydowali się wyjść na zewnątrz, ledwo utrzymywali równowagę. Co jakiś czas błyskawica przeszywała niebo, a potem rozlegał się głośny grzmot. Wyglądało na to, że do rana z pewnością nic się nie zmieni.
Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 23:06, 24 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 17
Burza szalała przez całą noc. Pioruny i wichura wzbudzały co prawda niepokój, ale zmęczeni mieszkańcy Ras-Shamry i tak w końcu zasnęli niespokojnym snem. O poranku nad wyspą znów zaległa mgła. Z wiszących nisko chmur sączyła się mżawka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 11:31, 29 Paź 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do południa ponura atmosfera nie opuściła wysypy. Mieszkańcy wioski w większości pozostawali w domkach. Ani pogoda, ani nastroje nie zachęcały do wspólnych spotkań.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Czw 17:58, 04 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Granica pomiędzy pochmurnym popołudniem a równie ciemnym i nieprzyjemnym wieczorem rozmyła się w oczach mieszkańców Ras-Shamry, jakby jej w ogóle nie było. Większość z nich zdecydowała się spędzić we własnych domach, których ściany stwarzały pozorne wrażenie ochrony przed nieznanym zagrożeniem... Nastała noc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 10:36, 06 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
W pomieszczeniu było pustawo. Nie, żeby go to zaskoczyło - ale spodziewał się, że będzie tu więcej osób. Dostrzegł jedynie jakąś samotną brunetkę w średnim wieku kiwającą się smętnie nad butelką tequili przy stoliku w kącie.
Bez lemonki. Twarda sztuka.
Podszedł do baru i nie widząc nikogo, kto mógł go obsłużyć, obszedł go dookoła i zza kontuaru wziął sobie szklankę i butelkę szkockiej. Rozejrzał się i znalazł małą lodówkę, z której wyciągnął trzy kostki lodu. Jeszcze tylko odrobina coli i najpopularniejszy "drink" świata był gotów. Zasiadł przy barze i kątem oka spojrzał na brunetkę. Nie wydawała się jakkolwiek zareagować na jego przybycie. Chyba, że reakcją było dolanie sobie tequili i wypicie jej jednym haustem.
Pokręcił głową z rezygnacją i łyknął drinka. Chciał z kimś pogadać, ale ta delikwentka chyba się do tego nie nadawała. Obawiał się, że jedynym sensownym tematem będzie Wyspa i to, że samolot nie przyleciał. I, że życie jest beznadziejne. I jaka to ona jest biedna i nieszczęśliwa.
A Eric zdecydowanie nie był w nastroju do bycia pocieszycielem i prowadzenia psychoanalizy zastraszonej i zrezygnowanej kobiety.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Wto 22:04, 09 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lynn weszła do baru, nie zważając, że drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem, powodując, że oczy nielicznych zgromadzonych powędrowały w jej kierunku. Stanęła na środku przesuwając wzrokiem po zmęczonych twarzach towarzyszy niedoli.
Ranek spędziła na leczeniu kaca, bólu głowy i wyrzutów sumienia, a także planowaniu dalszych działań. Po południu zapukała do drzwi mieszkania Ateny, aby po chwili dowiedzieć się od Carrie, że ta od jakiegoś czasu nie widziała już współlokatorki. Lynette pozostawało mieć tylko nadzieję, że malarka nie wybrała się sama na poszukiwanie tajemniczej chatki w dżungli, ale zaszyła się gdzieś w wiosce i na swój sposób tak, jak każdy tutaj próbowała poradzić sobie ze świadomością, że samolot nie przyleciał. Jednym z takich miejsc był właśnie pub, ale i ten niestety okazał się pudłem.
Westchnęła z rezygnacją i podeszła do baru, biorąc dla siebie butelkę niegazowanej wody. Powiodła tęsknym wzrokiem po ustawionych butelkach kolorowych alkoholi i pociągnęła kilka szybkich haustów mineralnej.
Zatrzymała wzrok na siedzącym przy barze mężczyźnie sączącym szkocką z lodem. Nie wyglądał na osobą nastawioną właśnie na pogawędki i chyba właśnie dlatego, bez słowa usiadła obok niego. Lepiej pomilczeć w towarzystwie niż samotnie i bezskutecznie walczyć o sen swoim pokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 23:20, 09 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Niespodziewane, kobiece towarzystwo, które dosiadło się do Erica gdzieś pod koniec drugiego drinka okazało się nad podziw opanowane i przyjemne. Nie wymagało podtrzymywania konwersacji, nie starało się nawiązać "inteligentnej" rozmowy, nie starało się opowiedzieć historii swojego życia z uwzględnieniem wszystkich krytycznych jego momentów ani nie próbowało udowodnić, dlaczego jego właśnie życie jest najbardziej do dupy. Kobieta - ideał. Przynajmniej tego wieczora.
Robiąc sobie trzeciego drinka Eric uśmiechnął się do kobiety półgębkiem licząc, że jej to nie wystraszy. I - mimo, że wcale tego nie planował - odezwał się. Na dokładkę jako pierwszy.
- Brakuje jeszcze plazmy wiszącej za barem i meczu LA Lakers, żeby impreza była naprawdę udana - puścił do dziewczyny oko i zostawiwszy drinka na barze, podszedł do szafy grającej i wybrał na chybił-trafił jeden z utworów. W powietrzu popłynęły dźwięki "Its Amazing" Aerosmith.
Wrócił do baru i usiadł znów koło dziewczyny. Przez chwilę rozważał możliwość próby podrywu, ale stwierdził, że dzisiaj zdecydowanie nie miał na to nastroju. Podryw przy barze, parę drinków, potem - kto wie? Wspólny powrót slalomem do domu, upojna noc w jej lub jego pokoju, a rano "Było miło, ale... do zobaczenia następnym razem. Zdzwonimy się".
- Koszmar... - jęknął uzmysławiając sobie po niewczasie, że zrobił to na głos.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Lynette
|
Wysłany:
Śro 11:13, 10 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 428 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Otaczającą ich błogą ciszę przerwał jako pierwszy nieznajomy mężczyzna, ale o dziwo nie było to ani denerwujące, ani nachalne, więc Lynn zdobyła się nawet na nikły uśmiech.
Mężczyzna wstał i podszedł do szafy grającej a ona obracała w dłoniach butelkę wody starając się nie myśleć o tym, że można by wziąć stąd butelkę wina i wypić ją, może nawet z jedną z tych tabletek ukradzionych z przychodni, których liczba w buteleczce niebezpiecznie szybko malała. Tymczasem z głośników popłynęły pierwsze dźwięki piosenki, a mężczyzna wrócił na miejsce.
- Koszmar... - jęknął, przykuwając spojrzenie Lynn. Kiwnęła głową, bo cóż mogła na to odpowiedzieć? Wszyscy doskonale zdawali sobie w jak wielkim bagnie się znaleźli, a na słowa pociechy jakoś nie było ją stać dzisiejszego dnia.
- Gorzej - mruknęła - bo nawet z najgorszego koszmaru prędzej, czy później się obudzisz.
Podniosła butelkę do ust.
- A swoją drogą nie cierpię koszykówki - powiedziała, całkiem innym tonem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Śro 11:13, 10 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzień: 18
Słońce unosiło się powoli nad horyzontem. Chmury niemal całkowicie znikły, zapowiadał się upalny dzień. Spokój był aż podejrzany. Niektórzy z mieszkańców mieli czasem wrażenie, że słyszą nawoływania, wypowiedziane niemal szeptem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Czw 20:27, 11 Lis 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Spojrzał na nią tak, jak się patrzy na pięcionogiego psa: z mieszaniną zainteresowania, litości, współczucia i niedowierzania.
- Może po prostu nigdy nie byłaś na dobrym meczu. Mówią, że kibicowanie wciąga.
Milczenie było jak sympatyczna rozmowa - oboje po prostu siedzieli, sącząc swoje napoje, dolewając sobie i biorąc nowe butelki. Powroty po sporadycznych wyjściach do toalety lub "wyprawach" do szafy grającej celem zmiany repertuaru kończyły się najczęściej porozumiewawczym spojrzeniem lub lekkim uśmiechem, lecz żadne z nich nie próbowało nawiązać konwersacji i podczas całego wspólnie spędzonego czasu zamienili ze sobą niewiele słów. Nie przeszkadzało to im. Było dobrze tak, jak było. Było tak, jakby znali się jak "łyse konie", na tyle dobrze, że nie potrzebna była im rozmowa.
Dopił drinka i przeciągnął się. Oczy zaczynały go piec i dopiero, gdy odwrócił głowę w kierunku okien dostrzegł, że robi się już jasno. Odstawił pustą szklankę na bar i westchnął.
- Czas chyba się pożegnać - uśmiechnął się do dziewczyny. - Dzięki za towarzystwo. A tak przy okazji... nazywam się Eric.
Odpłynął od baru w kierunku wyjścia, a gdy znalazł się na zewnątrz nabrał głęboko w płuca ciepłego, wilgotnego powietrza. Mimo wczesnej pory już było ciepło, co w połączeniu z dużą wilgotnością sprawiło, że koszula Erica niemal natychmiast przykleiła się do jego pleców. Ruszył w kierunku swojego domu, czując w żyłach krążące promile. Parokrotnie wokół siebie i za sobą słyszał jakieś dźwięki. Jakby szepty... leczy gdy przystawał i rozglądał się, nie dostrzegał nic. W końcu wzruszył ramionami i nie rozglądając się już dotarł do drzwi swojego domu.
[dom]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Czw 20:30, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |