www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Niewielki pas startowy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 20:44, 03 Kwi 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Uśmiechnął się triumfalnie, gdy Joshua przystał na propozycję. Wizja zaciągnięcia nikotynowym dymem przysłoniła Collisowi wyraz twarzy Majki. I chociaż widział, że w uśmiechu dziewczyny jest coś podejrzanego i nienaturalnego myślał tylko o papierosie. Dopiero gdy wyciągał dłoń, zorientował się jak skończy się "proces przekazywania". Dźwięk łamanego papierosa rozbrzmiał Lancasterowi w głowie z siłą dzwonów paryskiej katedry Najświętszej Marii Panny. Złapał dziewczynę za nadgarstek, ścisnął mocno, może nawet mocniej niż zamierzał, a i tak chciał jej zadać ból.

- Mam dość twoich gówniarskich zagrywek. - warknął. - Przypominam ci, że jesteś w głębokiej dupie, więc okaż trochę pokory, bo ktoś cię kiedyś złapie za te twoje rude kudły. Módl się, żebym to nie był ja.

Puścił chudy nadgarstek, odpychając dziewczynę od siebie. Wydał z siebie wściekłe sapnięcie, bo kolejna prośba skierowana do Joshui nie wchodziła w grę, a więc i ze smakiem nikotyny mógł się pożegnać. Wcisnął ręce głęboko w kieszenie, unosząc podbródek. Majka właśnie straciła kilka - ba! - kilkaset punktów. Wolałem cię, jako przestraszoną dziewczynkę, próbującą się ratować kłamstwami. Ale skoro chcesz pogrywać w ten sposób, twoja wola.

- Dobra, znajdźmy tę pieprzoną skrzynię. Nudzi mnie ta eskapada.

Rozejrzał się wokoło. Joshua miał rację. Noc była w cholerę ciemna. Mimo wszystko zaczął sprawdzać pobliskie krzaki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Wto 20:55, 05 Kwi 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Joshua miał zamiar zainterweniować, kiedy Collis złapał Majkę za nadgarstek, nie szczędząc przy tym siły. Jednakże do innych czynów niż ten jeden nie doszło, więc i Coffman nic nie zrobił. Przyglądał się całej scenie z ciekawością, obserwując zachowanie obojga.
Zupełnie tak, jakbyś ty sam Złotousty nie był w głębokiej dupie. Myśl sobie, myśl, że jak dałem Ci palec, to dam Ci zaraz protekcję i trochę wolności.
- Taak... ta zasrana skrzynka powinna być tam. Edwards chodź tutaj i pomóż mu szukać.
Palcem wskazał krzaki, znajdujące się po lewej w odległości do 15 metrów od niego samego. Nie przejmował się tym, że palca wskazującego w ciemnościach nie było niemal widać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Wto 21:01, 05 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Chodził bez celu po najbliższej okolicy, mając praktycznie bardzo dużą szansę na to żeby zwiać. Nie myślał jednak o tym, bo szukał skrzyni. Skupił się na tym zadaniu tak bardzo, że ominęło go całe zajście z papierosem. Może to i lepiej. Gdy usłyszał komendę, poczuł jak narasta w nim złość. Był zły, na wszystko i wszystkich, najbardziej zaś na siebie, bo nie mógł poradzić sobie z tym, że dał się tak podpuścić Coffmanowi. Zawrócił jednak, nie chcąc zostawiać ich dwojga na pastwę sadysty, którego twarz oświecał żar papierosa. Podszedł do Coffmana i mierząc go wzrokiem, poszedł we wskazanym kierunku, a mijając po drodze Majkę, rzekł głośno, by wszyscy słyszeli.
- Przepraszam, że zwątpiłem. Przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maja Donowan
Templers
PostWysłany: Wto 21:23, 05 Kwi 2011


Dołączył: 26 Paź 2010

Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mogła się spodziewać wszystkiego - a swoją drogą spodziewała się niewiele - ale nie takiej reakcji. Kiedy ręka Collisa zacisnęła się na dziewczęcym nadgarstku, z początku nie wiedziała, co się dzieje, ale ból szybko jej to uświadomił.

- Puść. - jęknęła, w ogóle nie słuchając mężczyzny. - Puszczaj. To boli!

Zachował się, jakby zrobiła coś o wiele gorszego niż zniszczenie papierosa. Nie myślała, że ten wiecznie lekceważąco uśmiechnięty mężczyzna może się posunąć do użycia siły. Patrzyła na wykrzywioną w grymasie gniewu twarz Lancastera z szeroko rozwartymi oczyma. W końcu ją puścił. Omal się przy tym nie wywróciła. Collis wyrażał postawę, której naprawdę nie rozumiała. Szybko jednak przestała się nad tym zastanawiać, bo gdy rozmasowywała obolały nadgarstek pulsujący tępym bólem, minął ją Peter. Jego przeprosiny złagodziły incydent z Collisem. Nawet więcej - gdyby Majka mogła to rozpromieniłaby się, jak gwiazda. A ponieważ takiej możliwości nie miała, ścisnęła tylko lekko dłoń chłopaka, na chwilę, nie zatrzymując go w wykonywaniu poleceń Coffmana. Wolała już nikogo nie prowokować, bo właśnie zostało jej boleśnie okazane, że nie jest nietykalna.

Collis i Peter szukali skrzyni w wyznaczonym przez Joshuę miejscu, zaś ona sama nie garnęła się do tego. Obserwowała poruszające się w ciemności sylwetki. Nagle uświadomiła sobie, że w takich warunkach mogła czmychnąć w dżunglę i może nawet udałoby się jej uciec. Albo komuś innemu, bo Coffman nie mógł być w kilku miejscach na raz. Tyle że ucieczka była ryzykiem, którego Majka nie chciała podjąć. Raz, że nie potrafiła przewidzieć reakcji Joshui, dwa - pozostawiłaby Petera samego sobie. Nie mogłaby się na to zdobyć, nie po tym, jak bardzo jej pomógł na wyspie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Śro 20:37, 06 Kwi 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman mógłby wskazywać miejsce poszukiwań na milion różnych sposobów, a i tak niemal by tego nie widział. Mrok ogarnął wszystko. Proponuję użyć jakiegoś neonu. Doprawdy. Ironizowanie w myślach odprężyło Collisa, było powrotem do miłej rutyny jeśli chodzi o jego stan ducha. Wybuch, który odbił się na Majce, był jednym z niekontrolowanych wyskoków Lancastera. Z reguły Collis potrafił się opanować, przywdziewać maski w najbardziej ekstremalnych warunkach. Reguły, od której bywały wyjątki. Tak, jak teraz. Nie zamierzał się jednak przed nikim tłumaczyć, ani tym bardziej przepraszać. Dziewczyna przesadziła. Teraz może nauczy się przyjmować konsekwencje swoich działań.

Peter szukał na lewo od Collisa, który zaczął już nieco zbyt nachalnie odgarniać gałęzie krzewów. Zirytowany chciał kopnąć stojący mu na drodze - jak mu się wydawało - krzak. Zamachnął się. Kopnął. I zaklął głośno. Nie miał żadnych wątpliwości, co wywołało ból. Szybko odgarnął na ślepo gałęzie przykrywające skrzynię. Opuszkami palców wyczuł wieko, pogładził je. Witaj, kochanie. Co mi zaproponujesz? Znalazł krawędź wieka, po czym otworzył skrzynię. Zawiasy skrzypnęły przeraźliwie, rozrywając ciszę. Nie czekając, aż ktokolwiek to zauważy, wyciągnął z kieszeni starą wysłużoną Zippo. Poświecił do wewnątrz skrzyni. Chwycił za pierwszy lepszy segregator, który okazał się materiałami dotyczącymi - przybliżył ogień do papieru, nachylając się mocno i czytając nazwisko - Claude Beaumarchais. Z zaciekawieniem zaczął przeglądać kolejne karty, chociaż niewiele mógł przeczytać w bladym świetle zapalniczki. Jedno było pewne - w skrzyni znajdowało się kilkadziesiąt segregatorów, a skoro jeden z nich dotyczył prywatnego i osobistego życia Francuzki można było przypuszczać, że reszta dotyczy pozostałych uczestników. Taki wniosek bardzo się Collisowi nie podobał.

- Co za skurwole... - mruknął z niedowierzaniem, mając na myśli White Raven.

Wszystko nabierało nowego wyrazu, nowego znaczenia. Musiał sobie tylko to wszystko poukładać w jedną, logiczną całość.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Śro 21:11, 06 Kwi 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman zaśmiał się cicho pod nosem, słysząc Petera wyrażającego skruchę.
Doprawdy, w porę dzieciaku.
Jego uwagę chwilę potem przykuło przeciągłe skrzypnięcie, oznaczające że skrzynia została znaleziona i otwarta. A to nie wróżyło dobrze. Joshua odbił się od drzewa i odległość dzielącą go od Collisa przebył zdumiewająco szybko, a pierwszą rzeczą którą zrobił, było natychmiastowe zamknięcie skrzyni. Impet z jakim to zrobił omal nie pozbawił Petera palców, które właśnie sięgały po jeden z segregatorów. Zimnym, niemal metalicznym ze złości głosem, zwrócił się do Collisa i Petera.
- Złotousty, te papierki nie są dla twoich oczu. Odłóż je na miejsce, bo je jeszcze spalisz, a uwierz mi, że to nie jest kurwa dobra opcja. Gdy segregator wróci na swoje miejsce, weźmiecie tą skrzynię za uchwyty i zaczniecie ją nieść na pas startowy. Potem wejdziemy w dżunglę po jego drugiej stronie i będziemy iść prosto na plażę. O poranku pooglądamy je sobie wszyscy razem, teraz nie jest pora. Sarenko podejdź tutaj i poświeć mi tym palnikiem, potrzebuję źródła światła. Tu jest ciemno jak w dupie.
Joshua przykucnął i wyjął nóż, niebezpiecznej wielkości i o niebezpiecznie ostrych krawędziach. Czekał, aż będzie światło i Collis odłoży dokumenty do skrzyni. Potem znajdzie jakąś lianę i obwiąże nią skrzynię, żeby przypadkiem nie otwarła się podczas marszu i nie zniszczyła dokumentów. Na taką porażkę nie mógł sobie pozwolić. Myśląc zerknął na Edwardsa, który wyraźnie pobladł oglądając skrzynię.
- Co jest z Tobą do jasnej cholery Lalusiu? Ducha w środku zobaczyłeś?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joshua Coffman dnia Śro 21:31, 06 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Śro 21:30, 06 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Gdy Collis zaklął tuż po tym jak rozległ się odgłos kopnięcia, Peter miał ochotę roześmiać się serdecznie i zażartować, jednak gdy podszedł i przykucnął a potem zobaczył co trzyma w rękach Collis, powiedział coś znacznie innego.
- To nieprawdopodobne. Więc ta skrzynia naprawdę istnieje.
Chłopak mruknął do siebie, widząc zdjęcia z życia Claude migające mu przed oczami jak klatki wyjmowane z filmu co pięć minut.
Atena i mała Sophie mówiły prawdę o tej skrzyni, ona naprawdę istnieje. Jezu, jeśli Coffman zgłębi wiedzę na temat nas wszystkich do cna, będzie mógł nami manipulować tak jak tylko sobie tego zapragnie. Nie. On już by to zrobił, on to zabierze i da komuś innemu. Temu przywódcy?
Dotarło do niego że wśród tych segregatorów znajduje się także jeden, dotyczący jego własnego życia i teraz nagle dotarło do niego, że te wszystkie pojedyncze i dziwne wydarzenia jakie się mu zdarzyły, nie były przypadkowe. Już miał sięgnąć po segregator ze swoim nazwiskiem, będący gdzieś tam w środku, gdy wieko zamknęło się tuż przed jego palcami. Odruchowo je cofnął, nie chcąc ich tracić. Gorączkowo myślał, co zrobić, żeby zniszczyć dokumenty nim wpadną w ręce Coffmana albo tego co stał nad nim. Jedyną możliwością było obezwładnienie Joshuy, ale jakże niemal nierealną na obecną chwilę.
- Tak. Na tej wyspie są pieprzone duchy, są dookoła nas. Nie czujesz ich obecności?
Nie miał pojęcia dlaczego to powiedział. Poczuł jak wzdłuż kręgosłupa idą mu ciary, a na czoło wstępuje zimny pot. Czuł się nieswojo już od jakiegoś czasu, ale powiedzenie tego na głos, sprawiło że poczuł się jeszcze gorzej. Chciał wyjść z tej dżungli jak najprędzej, wrócić do bezpiecznego domu.
Bezpiecznego? Tutaj nie ma bezpiecznych miejsc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 14:24, 07 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 25.

Słońce nieśmiało wyjrzało zza horyzontu, przebijając się przez chmury, które zasnuwały niebo w dość nieznacznym stopniu. Dzień zapowiadał się pogodnie i spokojnie. A jednak wszyscy czuli narastający niepokój.

Podczas nocy Coffman przeprowadził na plażę Majkę oraz Petera i Collisa, którzy przez całą dżunglę taszczyli skrzynię. Nie mieli innego wyboru – broń była aż nazbyt sugestywna. „Zakładnicy” nie mieli możliwości porozumiewania się ze sobą, gdyż Joshua nad wszystkim czuwał, dusząc w zarodku każde zawiązanie rozmowy czy szepty.

[plaża]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 11:09, 17 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 21:30, 21 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 19:33, 05 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

26. dzień

Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 22:42, 14 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

[b]Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.[/b

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 21:05, 24 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 7:49, 04 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek dnia 27.

Słońce pojawiło się na nieboskłonie - jak to w tropikach - nagle i niespodziewanie, a powietrze niemal natychmiast stało się parne i duszne. Lekki wiaterek był gorący jakby wydobywał się z hutniczego pieca i nie dawał ukojenia. Niebo nie było jednak błękitne, a samo Słońce znajdowało się jakby za mgłą. Od zachodu widać było ciemną chmurę i słychać było grzmoty - nie wiadomo jednak było czy zbliżająca się burza ominie Wyspę czy ochłodzi ją strugami deszczu. Cała przyroda zamarła w oczekiwaniu.

A dżungla? Wciąż szeptała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 23:08, 09 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudniowe słońce nagrzewało wyspę jeszcze bardziej, chociaż wcześniej można było sądzić, że próg gorąca i duchoty został dawno przekroczony. Burza nadal nie zaatakowała, ale grzmoty były coraz głośniejsze. Wiatr wzmagał się. Właściwie wszystko wskazywało na to, że burza już się rozpoczęła. Tylko niebo było dziwnie spokojne.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Następny
Strona 11 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin