www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Domek Robertsona
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 23:20, 01 Lis 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 32.

Pierwsze promienie słońca nieśmiało przebijając się zza ciężkich chmur próbowały rozproszyć ciemność nocy. Wśród lekkich oparów mgły wstał nowy, pochmurny dzień, z niskimi, deszczowymi chmurami zasłaniającymi całe niebo. Deszcz, który spadł tuż po świcie był mocny i intensywny, a gdy ustał, chmury nie rozproszyły się, zapowiadając deszczową aurę w ciągu całego dnia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snuffer
PostWysłany: Sob 8:59, 04 Lut 2012


Dołączył: 14 Mar 2010

Posty: 571
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

Wysunął się na prowadzenie gdy tylko osiągnęli skraj polany i oczom ich ukazał się dom. A raczej to, co domem kiedyś było, lub miało być. Budowniczy tego przybytku nie był architektem, nie był również zawodowym budowlańcem, jednak konstrukcja wyglądała nadzwyczaj zgrabnie. Dodatkowo, jak na tutejsze warunki cztery ściany, dach i niewielki podcień przy drzwiach wejściowych sprawiały na całej grupce takie wrażenie, jakby to był Trump International Hotel w Chicago - domek wśród dżungli był czymś tak nierzeczywistym i nierealnym, jak cała osada Ras-Shamra w innej części dżungli.
- Co znajdziemy w środku? Jakieś niespodzianki? - nie odwracając się do pozostałych podszedł do okna i spróbował zerknąć przez brudną szybę do środka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Wto 22:00, 07 Lut 2012


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dogonił Snuffa i zlustrował spojrzeniem domek.
-Jakim cudem ta pieprzona rudera - powiedział pokazując przeciekający dach - jeszcze stoi? Mam nadzieję, że wchodząc do środka nie spadnie mi na łeb jakaś zasrana belka - nie czekając na reakcję towarzyszy, podszedł w kierunku chatki. Gdy stanął przed drzwiami, naszła go szybka refleksja, czy nie tak zaczynają się te wszystkie tanie horrory? Grupa debili wchodzi do chatki zamieszkanej przez wampira, wilkołaka, czy inne zmutowane coś. szybko odgonił kretyńskie myśli i "z buta" dość efektywnie otworzył drzwi domostwa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 22:27, 10 Lut 2012


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wilgotny, pochmurny i mokry poranek zmienił się w równie wilgotne i ponure popołudnie. Deszcz co prawda nie padał, ale niskie chmury groziły opadami. Przyroda zamilkła i zamarła, jakby pogrążyła się w uśpieniu.

Wnętrze niewiele się zmieniło od czasu ostatniej wizyty Jacoba. Pozbawiony właściciela dom jakby wciąż oczekiwał, że John wróci i znów zasiądzie w podniszczonym fotelu, na stoliku obok którego cały czas jeszcze leżała, założona około połowy, książka. Patsy, George, Lars i Collis ciekawie rozglądali się po wnętrzu, natomiast Jacob zdecydowanym krokiem podszedł do leżącego na środku pomieszczenia, spłowiałego i poprzecieranego dywanu, jednym szarpnięciem odrzucił go pod ścianę i otworzył zakrytą wcześniej klapę prowadzącą do spiżarni i zbrojowni Johna.

Dając przykład pozostałym, wymacał stopą pierwszy szczebel drabiny i po chwili zanurzył się w ciemność.

Nastało popołudnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 18:45, 14 Lut 2012


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob wcale nie dziwił się minom Collisa, Patsy'ego i Snuffa, kiedy ich oczom ukazała się chata Robertsona. Budynek wcale nie sprawiał wrażenia opuszczonego, chociaż otaczająca go dżungla zdawała się ślamazarnie nadgryzać konstrukcję.

- Też byłem zaskoczony - odezwał się cicho, mając w pamięci dzień, w którym po raz pierwszy przybył tu razem z Johnem. Czego się wtedy spodziewał? Raczej niczego lepszego niż zapuszczony szałas. - Nie zawali się. Chyba, że bardzo ci na tym zależy - dorzucił, poirytowany, gdy Patsy nie siląc się na delikatność otworzył drzwi butem.

Następnie, jako ostatni wszedł do środka, chociaż wcale nie miał na to ochoty. Sądził, że już definitywnie pożegnał się z tą chatą. Ale przecież mieli tu coś do zrobienia.
- Niespodzianki? A, pewnie! To pierwsza... - mruknął, odrzucając na bok stary dywan kryjący pod sobą właz do piwnicy. Nie czekając na komentarze opuścił się w dół po drabince, aż ogarnęła go ciemność tak gęsta, że nie mógł nawet rozróżnić konturów. Zatęchłe powietrze przyprawiało o mdłości.

- Zapraszam, panowie! - zawołał, zerkając w jasny prostokąt wejścia, w którym odcinały się czernią trzy zaciekawione głowy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Wto 20:11, 14 Lut 2012


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Gdy rozejrzał się po chatce, zrobił dość głupkowatą minę. Już chciał otworzyć usta i spytać, gdzie się podziewa skarbiec, gdy Jacob podniósł ukrytą klapę.
-O proszę, niespodzianka - wyrwało mu się.
Gdy mężczyzna zszedł na dół do piwnicy, podszedł do otworu i spojrzał w dół. Zatknął sobie latarkę za pasek i powoli nie czekając na resztę zaczął schodzić po starej drabinie. W końcu wyczuł stopami stały grunt. Puścił się drabiny i sięgnął po latarkę.
-Ciemno tu jak w dupie - powiedział włączając urządzenie. Skierował snop światła na ściany w poszukiwaniu jakiegoś włącznika, mając nadzieję, że poprzedni gospodarz zamontował oświetlenie. W końcu odnalazł włącznik światła. Wcisnął go, wyłączając latarkę. Gdy jego oczy "przestawiły" się po nagłej zmianie z ciemności w jasno, zauważył arsenał Robertsona.
-Tum, tum, tum, tutuuum! - Zanucił znaną z "Odysei Kosmicznej" melodię, a potem spojrzał na arsenał Robertsona. Jego mina wyglądała, jak mina dziecka, które weszło do sklepu z zabawkami. Darmowymi zabawkami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Patsy dnia Wto 21:55, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Śro 17:40, 15 Lut 2012


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Kiedy rozbłysło światło, Jacob po raz kolejny zadał sobie pytanie dręczące go, odkąd przybył na wyspę: Skąd tutaj prąd? - nigdzie nie widział żadnego agregatu, a dostęp do elektryczności zdawał się być tutaj równie powszechny jak w Las Vegas.

Przeniósł spojrzenie na Patsy'ego omiatającego piwnicę światłem latarki. Twarz mężczyzny wyrażała najwyższy zachwyt, chociaż gra cieni czyniła jego uśmiech trochę demonicznym. Tu Jacob postawił sobie pytanie następne: kim jest naprawdę ten człowiek i jaką ma motywację?

I czy ma to właściwie jakieś znaczenie, biorąc pod uwagę okoliczności?

- Tak, pokaźna kolekcja - powiedział, schylając się po jedną ze strzelb. Szczęknął zamkiem, odbezpieczając i ponownie zabezpieczając broń. - Starczyłoby dla plutonu egzekucyjnego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 22:57, 15 Lut 2012


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Światło dwóch nieosłoniętych żarówek oświetlało niewielką spiżarnię -konserwowaną żywność zapakowaną w drewniane skrzynki - w jednym kącie, a w drugim - znajdował się cel ich wyprawy i wizyty. Na drewnianych uchwytach wisiało 9 strzelb powtarzalnych Remington 870 Marine Magnum - dziesiąty uchwyt był pusty. To z niego Jacob zabrał onegdaj strzelbę, z którą wrócił do miasteczka. W skrzynce poniżej, zawinięte w naoliwione płótno, leżały pistolety. Kilkanaście sztuk Baretty 92FS, zakonserwowanych i naoliwionych, gotowych do natychmiastowego użycia. Obok - kolejne drewniane skrzynki, z amunicją do strzelb i do pistoletów. I jeszcze jedna, zawierająca równie pieczołowicie zakonserwowane i zapakowane, 3 śmiercionośne sztuki M16A4 oraz amunicję do nich.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pią 0:57, 17 Lut 2012


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Podszedł do zapasów Robertsona. Odruchowo złapał za Berettę i wsadził ją sobie za pasek. Podziwiał kunszt z jakim poprzedni właściciel zakonserwował zbiory. Broń nie wyglądała na za często używaną, ale była cały czas w gotowości do użycia.
-Plutonu egzekucyjnego? - zwrócił się do Jacoba - starczyłoby na uzbrojenie całej pieprzonej armii! - krzyknął donośnie.
Schylił się i zapakował do plecaka dwa pudełka amunicji do beretty. Wtedy zauważył emszesnastki.
Gdyby chłopaki mogli mnie teraz zobaczeć pomyślał. Złapał za karabin, przyłożył sobie kolbę do krocza, przykucną i krzyknął:
-Chcecie grać ostro?! OK!- wymierzył lufę w sufit - Say hello to my little friend!
Odwrócił się w stronę Jacoba.
-Zawsze chciałem to zrobić - spakował do plecaka amunicję do karabinu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snuffer
PostWysłany: Pią 10:56, 17 Lut 2012


Dołączył: 14 Mar 2010

Posty: 571
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce

Rozejrzał się wokół i uśmiechnął lekko widząc wygłupy Patsy'ego.
- Hmmm... przypominam, że to ma być podobno misja ratunkowa. Chyba nie zamierzamy spacyfikować wszystkich obcych z drugiej wyspy?
Wybrał jeden z pistoletów, załadował magazynek, odciągnął zamek i pozwolił, by ze szczęknięciem odskoczył na swoje miejsce. Zabezpieczył pistolet, wetknął za pasek, po czym sięgnął po Remingtona. Zważył go w dłoni.
- Karabin w razie czego może służyć jako maczuga. To tak na wypadek, gdybyśmy nie chcieli zwracać na siebie uwagi hałasem - potoczył wzrokiem po zgromadzonych. - Jaki jest następny punkt programu? Dokąd teraz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 15:16, 18 Lut 2012


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Jeśli chce się zrobić omlet, trzeba rozbić kilka jajek - odparł Jacob obojętnym tonem na pytanie Snuffa. Następnie pochylił się nad jedną ze skrzynek i sięgnął po niewielkie pudełko z amunicją do remingtonów. - Ale, kto wie? Może obejdzie się bez rozlewu krwi. Idziemy po Jen, nie na wojnę.

Jacob sam nie do końca wierzył w ostatnie zdanie, a trzy pudełka, które wrzucił do plecaka, dobitnie o tym świadczyły. Chociaż wariant z maczugami bardziej mu odpowiadał, należało przygotować się na bardzo niemiłe przyjęcie. A na takie musieli równie nieprzyjemnie odpowiedzieć.

Patsy cyrkujący z karabinem nieoczekiwanie przypomniał mu jego własną krótką, zakończoną przed terminem, służbę wojskową. I to, co było potem. W czasie, gdy siedemset tysięcy amerykańskich zapaleńców uczestniczyło w drace w Zatoce Perskiej, Jacob już nudził się w klimatyzowanym gabinecie zarządu R.N. Financial Agency, za jedyną rozrywkę mając obserwowanie przez okno studentów ze skweru przy Walton Avenue. Wiele by wtedy oddał, żeby dołączyć do swoich kumpli ścigających dupę Husseina po irackich piaskach.

Wtedy.

- Ktoś mógłby posądzić cię o jakiś kompleks - uśmiechnął się lekko do Patsy'ego. - Collis, a ty co? - zawołał, patrząc w stronę wyjścia z piwnicy. - Nie chcesz się dozbroić? Po prostu zagadasz tamtych na śmierć?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Sob 15:17, 18 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Sob 16:36, 18 Lut 2012


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Niespecjalnie rwał się do wejścia między ściany chaty wyraźnie nadgryzionej zębem czasu. Postarał się dyskretnie rozejrzeć na zewnątrz, ogarnąć ewentualne drogi ucieczki, wybadać gdzie można się schować w razie... No właśnie w razie czego? Nie miał nic skonkretyzowanego na myśli, ale nie było tajemnicą, że na wyspie można się spodziewać wszystkiego. Całe swoje oględziny składały się z dyskretnych zerknięć albo kilkoma niedbałymi krokami wzdłuż ścian - i tak palił, w Londynie byłoby to zupełnie naturalne. Nie jesteś w Londynie. - upomniał się w duchu.

Gdy Sacripanto otworzył drzwi z buta Collis nieomal nie zadławił się wciąganym właśnie papierosowym dymem i nie wybuchnął śmiechem. Tak, kowboju, wywal drzwi z buciora niczym służby specjalne... Rozciągnął usta w szyderczym uśmiechu. Pokaż siłę włoskiej... czy skąd tam jesteś... mafii, rozjeb zbutwiałe drzwi, na wypadek gdyby jednak wewnątrz coś się czaiło. Bo jak usłyszy trzask to na pewno ucieknie.

Wnętrze śmierdziało stęchlizną,w piwnicy odkrytej przez Jacoba było jeszcze gorzej. No trudno... W głowie Collisa pobrzmiewało już tylko szyderstwo i ironia. Miał wrażenie, że działanie z ostatnich dni ani o metr nie przybliżyły ich do uratowania Jenny. A to było irytujące. I jeszcze ktoś wystrzelił serię w sufit... Zgrzytnął zębami, schodząc ze schodów. W tym momencie odezwał się Upper.

- Jeśli to miałoby uchronić moją buźkę od utraty paru zębów, to czemu nie? - uśmiechnął się szeroko ukazując białe uzębienie. Potem na jego usta znów wrócił ironiczny półuśmiech. Podszedł do skrzyni z berettami, patrzył na nie chwilę. I równie na chwilę spoważniał. - Jeśli się wystrzelamy nawzajem, kto uratuje blond charakternicę?

Sięgnął po broń. Potem wpakował do plecaka cztery opakowania amunicji. Trochę niezdarnie sprawdził broń i przeniósł wzrok na Jacoba.

- Zadowolony?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pon 1:56, 20 Lut 2012


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

-Spacyfikować? - powtórzył za Snuffem - zrobimy im Reichstag 45! Scarface ostateczna walka, bazooki na ramieniu! - krzyknął podekscytowany. Odbezpieczył i ponownie "szczeknął" zamkiem M16.
-Musimy pokazać sukinsynom, czas na negocjacje się skończył - przerwał podkreślając w jego mniemaniu podniosłość, wypowiadanych słów - idziemy na materace - dodał cytując "Ojca Chrzestnego".
Po chwili, zdjął pasek ze spodni i przywiązał jeden koniec do lufy, drugi do kolby. Taką prowizoryczną "uprząż" zarzucił sobie przez prawe ramię na plecy i ruszył w stronę drabiny. Po wyjściu z piwnicy usiadł na jednym, ze starych krzeseł. Tam rozmontował pasek i ponownie wsadził go w szlufki spodni.
Rozsiadł się wygodnie opierając karabin o ścianę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 22:07, 23 Lut 2012


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob przyglądał się skrzyniom i ich zawartości, zastanawiając się, czy nie powinni jakoś zabezpieczyć broni i amunicji na wypadek, gdyby ktoś odwiedził chatę Robertsona, kiedy stąd odejdą. Ostatecznie uznał, że zostawi wszystko tak, jak było. Przeniósł spojrzenie na Patsy'ego uzbrojonego w M16-tkę, a potem na Lancastera.

- Niegłupio - powiedział, komentując słowa Collisa. - Zęby łatwo tutaj stracić. Tamci, kimkolwiek są, też o tym się przekonają, kiedy dostaniemy się na drugą wyspę... - mimowolnie skrzywił się na myśl o otwartej wodzie i przeprawie. - Nie można też wykluczyć, że poznali się już na temperamencie Jen. Nasza pomoc może wcale nie być taka potrzebna - uśmiechnął się półgębkiem na wspomnienie dziewczyny. Chwilę później spochmurniał. Linus nie dał Robertsonowi żadnych szans, dlaczego miałby dawać je Jenefer?

- Tak, chodźmy już - odpadł, myśląc o czymś zupełnie innym.

Wyszedł z piwnicy, dając Patsy'emu znak, żeby ruszali w kierunku wyjścia.

[dżungla]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pią 0:03, 24 Lut 2012


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Wyszedł z chatki trzymając w ręku M16. Gdy zbliżali się do dżungli, cały animusz jakim emanował w piwnicy, uleciał z niego jak powietrze z przebitego balona.

Trzeba było przyznać, że wejście do dżungli, o której nie ma się pojęcia, a co gorsza wróg zna ją lepiej niż własną kieszeń, wróg dodatkowo dość fanatyczny, zbyt fortunnym pomysłem nie było. Patsy oglądał kiedyś na History Channel, dokument o wojnie w Wietnamie i zmyślnych pułapkach Vietcongu. Myśl, że każdy mijany krzaczek, może być śmiercionośną zasadzką, wprawiała go w dość spory dyskomfort. Nerwowo zacisnął palce na rączce karabinu.

Starając się odgonić złe przeczucia, podszedł do Jacoba i zapytał:
-To jaki mamy dalszy punkt programu? Broń już mamy, ale jak do cholery dostaniemy się na drugą wyspę?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin