www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Domek Robertsona
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 0:22, 15 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Do wieczora pojawił się delikatny chłodny wiaterek, przynosząc ochłodzenie i ulgę od upałów. Z czasem jednak zaczął przybierać na sile, robiąc się gwałtownym i porywistym. Zaczęło padać.
Kilka pierwszych kropel deszczu, szybko zamieniło się w gwałtowną ulewę. Na niebie pojawiły się błyskawice. Burza uderzyła na wyspę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 21:41, 18 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 28.

Burza nie dawała za wygraną. Ciemne chmury nadal przesłaniały niebo – szczelnie i nienaturalnie. Było niemal tak ciemno, jak w nocy. Porywisty wiatr szarpał drzewami, wzburzał morze. Wyspa najwyraźniej nie miała najlepszego humoru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 23:51, 01 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Deszcz padał z coraz mniejszą siłą, zniknęły błyskawice i grzmoty. Powietrze stało przyjemnie rześkie. Zapadła cisza.

W południe zza ustępujących chmur nieśmiało wyjrzało słońce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:53, 10 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudnie przeciągało się leniwie. Parne powietrze stawało się nie do zniesienia. Wyglądało na to, że po deszczowych dniach nastały te upalne. Wieczorne niebo było czyste od chmur, rozgwieżdżone niebo cieszyło oczy.

Było cicho i spokojnie. Ale wyspa nie spała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 23:17, 20 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 29.
[b]Po cichej i spokojnej nocy, nadszedł podobny poranek. Promienie słońca nagrzewały powierzchnię wyspy. Zaczęło się robić duszno i upalnie, a co gorsza wiatr postanowił odpocząć, pozbawiając wszystkich, przynoszących ochłodę lekkich podmuchów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Śro 19:55, 27 Lip 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Nazywam się Jacob Upper. Jestem członkiem eksperymentu White Raven, nr 444 55 6888 2358, tak przynajmniej wynika z mojego identyfikatora. Na wyspie, wraz z innymi mi podobnymi głupcami, przebywam już około miesiąca. Jeśli ktokolwiek czyta te słowa, oznacza to, że nie żyję albo znajduję się w poważnym niebezpieczeństwie. Mając w pamięci ostatnie wydarzenia, pierwsza okoliczność wydaje mi się więcej niż prawdopodobna.

W chacie panował nieznośny zaduch. Pajęczyny oplatające okienną wnękę lśniły w ostrym słonecznym blasku jak srebrne nici. Brudne szyby skutecznie uniemożliwiały obserwację tego, co działo się na zewnątrz: rozmazana zieleń dżungli była tak statyczna, że można ją było wziąć za nieudolny pejzaż ekspresjonisty.

Znaleźliśmy się tutaj z własnej woli, kierowani osobistymi pobudkami oraz wizją wysokiej nagrody pieniężnej oferowanej przez organizatorów. Sielankę pierwszych godzin spędzonych na wyspie przerwała zagadkowa śmierć młodej dziewczyny, Daphne. Kolejne dni obfitowały w równie tragiczne wydarzenia, my zaczęliśmy zaś odkrywać, że jesteśmy tylko pionkami na szachownicy. Osada Ras-Shamra, w której zostaliśmy zakwaterowani, jest obecnie odcięta od świata, a organizatorzy eksperymentu, m.in. Fred Lusk oraz Stanley Hanks, pozostawili nas tutaj na łaskę losu. Fakt, że jestem jeszcze w stanie pisać te słowa, wskazuje na to, że ze mną wyspa obeszła się o wiele łagodniej niż z wieloma innymi…

Jacob oderwał wzrok od trzymanego na kolanie zeszytu w zniszczonych, pożółkłych okładkach. Twarz mężczyzny była poważna, ściągnięte czoło zdradzało skupienie. Na świeżo zapisanej pochyłym pismem kartce usiadła mucha. Jacob nie przepędzał jej, obserwował, jak przechadza się pomiędzy linijkami. Odłożył ołówek i podparł głowę na zaciśniętej pięści. Po dłuższej chwili wstał z krzesła. Podłoga trzeszczała pod jego ciężkimi butami, kiedy przeszedł przez izbę i stanął w otwartych drzwiach chaty. Zaczerpnął gorącego, lepkiego powietrza w płuca, a następnie pochylił się po opartego o framugę rugera mini.

…między innymi z Johnem Robertsonem, uwięzionym na wyspie jeszcze przed naszym przybyciem – kontynuował w myślach, wychodząc na zewnątrz budynku z bronią w rękach. Polana była pusta i cicha, nawet najlżejszy podmuch wiatru nie mącił spokoju drzew. Jacob przeciągnął się tak mocno, że aż zachrzęściły mu kości. Ustawił się w pozycji strzeleckiej, z kolbą przyciśniętą do policzka. Na wysokości muszki widział ustawiony kilkadziesiąt metrów dalej szereg pustych butelek. – John Robertson nie żyje. Został zamordowany przez nieznanego mi osobnika, o którym wiem tylko tyle, że najprawdopodobniej należy do innej zamieszkującej wyspę grupy. Przedstawił się jako Gale. Henry Gale. Nie jest to raczej jego prawdziwe nazwisko.

Wystrzelił. A potem nacisnął spust jeszcze trzy razy. Żaden z pocisków nawet nie trącił celu. Cóż, nie było się czemu dziwić. Jacob ostatni raz miał styczność z bronią palną w młodości, w wojsku. Wystarczająco dawno, aby wyjść z wprawy.
- Pieprzony Bill Hickok… - mruknął, mrużąc oczy. Mógł pokusić się o kolejne próby strącenia którejś z butelek, ale nie chciał marnować amunicji. W pokaźnej zbrojowni Robertsona udało mu się odnaleźć tylko jeden magazynek 7.62x39mm. Nieco lepiej poradził sobie z berettą: dzięki tej niezawodnej włoskiej broni pozbył się dwóch z pięciu butelek po whiskey. Został mu jeszcze zdobyty w mrocznej części dżungli rewolwer Henry’ego Gale’a, ale dla sześciostrzałowa Jacob upatrzył już w myślach zupełnie inny cel…

Cel, który zamierzał w niedalekiej przyszłości odnaleźć.

Tymczasem wrócił do chaty, gdzie obok biurka czekał przygotowany do długiej wyprawy plecak. Jacob upchnął w nim wszystko, co wydawało mu się potrzebne: zapas żywności i wody, trochę ubrań pozostawionych przez Robertsona, paczki z amunicją i dwa ostre, imponujące wielkością noże. Początkowo zamierzał wyruszyć na oślep, tego poranka podjął jednak zgoła odmienną decyzję. Nie wiedział, co jeszcze miasteczko Ras-Shamra miało mu do zaoferowania – po tym, jak Claude odeszła, a on sam musiał taszczyć przez dżunglę zwłoki przyjaciela, którego potem pochował na cmentarzyku w osadzie – ale i tak zdecydował się odwiedzić to miejsce zanim uda się na polowanie. Po to przynajmniej, żeby się pożegnać. Ostatecznie i definitywnie. A także, być może – ale tylko być może – przestrzec pozostałych przed czającym się w dżungli niebezpieczeństwem.

Oparł karabin o plecak i ponownie pochylił się nad swoimi zapiskami. Czy też, jak kto woli, testamentem. Wątpił, by kiedykolwiek zeszyt ten miał trafić do właściwych rąk, ale wolał przygotować się również na taką ewentualność. Gdyby w przyszłości ściągniętą tu inną grupę, która musiałaby zaczynać od zera, jak oni… Albo gdyby ktoś odkrył makabryczną tajemnicę wyspy…

Jacob napisał jeszcze kilkanaście zdań i zawisnął z ołówkiem nad papierem. Przed oczami wirowały mu oblicza z przeszłości i teraźniejszości: Alice, Sue, Lucas, surowa twarz ojca z nowotworową naroślą krtani, bracia Morales, alfons Severs i inni, Patsy, Jenefer Johnson, Allister Smith, Lynette, Robert, John Robertson… I Claude Beaumarchais. Najczęściej Claude Beaumarchais.

Jacob Upper zamknął zeszyt i owinął go w folię, a następnie wcisnął do bocznej kieszeni plecaka, który narzucił sobie na ramiona. Z rugerem w jednej, a siekierą w drugiej ręce skierował swe kroki w stronę wyjścia, ostatni raz oglądając się na zagracone wnętrze chaty.

[dżungla]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:52, 31 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Żar lejący się z nieba niemal odbierał zmysły. Nieliczne, delikatne powiewy wiatry były gorące, jakby pochodziły z głębi hutniczego pieca. Dżungla zamarła w milczeniu, jakby oczekując na coś, co miało się już wkrótce wydarzyć. Atmosfera oczekiwania i napięcia wpływała na ludzi, powodując rozdrażnienie, dekoncentrację i nerwowość. Oczekiwanie... czego? Tego, co było, tego co miało nadejść? Powietrze zdawało się być przesycone statyczną elektrycznością, czekającą tylko na zapalną iskrę... by eksplodować. By obrócić wszystko w nicość...

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 10:55, 14 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mrok zaczął ogarniać obie wyspy. Wieczór nie „nadchodził”. Wieczór pożerał i pochłaniał. Brak słońca nie obniżył temperatury. Noc przynosiła ze sobą duchotę i parne powietrze. Trudno było to wytrzymać.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 22:57, 18 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 30.

Tuż przed wschodem Słońca temperatura gwałtownie, drastycznie spadła. Wilgoć zgromadzona w powietrzu niemal natychmiast skrystalizowała się w postaci warstwy szronu osadzającego się na liściach, trawie, drzewach i domach osady. A potem... wstało Słońce. A gdy pierwsze promienie dotknęły wyspy, ziemia zatrzęsła się, jednak nie przypominało to normalnego trzęsienia ziemi. Szarpnięcie było krótkie, pojedyncze, dość silne, ale nie powtórzyło się drugi raz. Bardziej przypominało uczucie, które towarzyszy upadku dużego ciężaru na ziemię - głuche tąpnięcie, wibracja spowodowana upadkiem sporej masy. Chwilę później temperatura powietrza zaczęła rosnąć, a szron intensywnie parować.

Niebo było czyste i bladobłękitne, a Słońce szybko nagrzewało wyspę, zwiastując kolejny gorący dzień.

Nastał 30 dzień pobytu na wyspie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 23:02, 22 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zupełnie niepostrzeżenie i całkiem nieoczekiwanie poranek przemienił się w południe. Lejący się z nieba żar dawał do zrozumienia, że tropikalna wyspa jest tropikalną wyspą nie tylko z nazwy, zaś brak wiatru i wilgotne powietrze dżungli potęgowały jeszcze ten efekt. Morze było płaskie, liści roślin w dżungli nie poruszał nawet najsłabszy zefirek.

A właśnie, a'propos dżungli... po raz pierwszy była cicha. Bez szeptów, głosów, chcichotów i nawoływań. Była... naturalna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 10:46, 01 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Noc leniwie ogarniała wyspę, która w dalszym ciągu wydawała się naturalna i spokojna. Rozgwieżdżone niebo urzekłoby niejednego. Mimo wszystko mieszkańcy nie mogli odpędzić się od myśli, że jest w tym jakaś pułapka.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 12:44, 05 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 31.

Spokój pogody i całej wyspy w dalszym ciągu wprowadzały niepokój. Słońce wstało jak gdyby niespiesznie, sielankowo. Wiatr zrywał się tylko czasami, przywodząc na myśl raczej przyjemne orzeźwienie. Nawet temperatura wydawała się przyjemnie ogrzewać.

Alma uparcie milczała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 12:14, 15 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pogoda przywodziła na myśl katalogi promocyjne biur podróży - błękitne niebo bez ani jednego obłoczka, palmy leniwie kołyszące się w powiewach słabego wiatru, słońce zalewające wszystko swym ciepłym blaskiem... - sielanka. Żyć - nie umierać.

Poranek niezauważalnie minął, nastało popołudnie.

Tylko dlaczego w głowach co bardziej strachliwych osób włączały się dzwonki alarmowe? Dlaczego i nieco odważniejsi czuli w sercu nieokreślony niepokój? Dlaczego dżungla znów zaczynała po cichu szeptać?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 6:37, 18 Paź 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce jakby niechętnie, z ociąganiem skryło się za horyzontem i na wyspie zapadła noc, otulając wszystko chłodną, wilgotną ciemnością. Temperatura szybko spadła, wytrącając z powietrza dużą ilość wilgoci osadzającej się na wszystkim jako bardzo intensywnej rosy.
Samopoczucia ludzi na wyspie nie poprawiły się - mimo mroku, uczucie bycia obserwowanym przez dziesiątki par oczu nie opuszczało nikogo. Rósł także niepokój, powodowany cichymi szeptami nieokreślonego pochodzenia, szelestami, czy wrażeniem ruchu na granicy pola widzenia.

Wyspa znów stawała się wroga i odpychająca.

Nastała noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 22:36, 30 Paź 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ziemia zatrzęsła się, tak samo, jak dwa dni temu, jednak tym razem było to silniejsze. Pojedyncze, gwałtowne szarpnięcie, jakby wyspa wyskoczyła o pół metra w górę, odrywając się od macierzystej płyty tektonicznej, po czym opadła ponownie na swoje miejsce.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin