www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 64, 65, 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Sob 10:16, 23 Kwi 2011


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter był zły, choć starał się nie okazywać tego ani przed Majką, ani przed Collisem. Jego słowa były niepotrzebne i dostarczały mu dodatkowych emocji, których spanikowany i zagubiony Peter, nie mógł i nie chciał przemyśleć. Tak było wygodniej. Miał na głowie za dużo spraw i będzie musiał znaleźć się w centrum uwagi, czego nie chciał. Jednak musiał to zrobić.
Jej reakcja na pewno nie będzie taka, jakbym oczekiwał. Na pewno jej się to nie spodoba, ale czy zrozumie, że nie mam innego wyjścia jak to jedno jedyne? Jak to wpłynie na nasze stosunki?
Peter zastanawiał się, co przyniosą najbliższe godziny i raczej nie podobała mu się malująca perspektywa przyszłości. Spoglądał na plecy Majki, gdy szła przed nimi i nie mógł wyzbyć się obaw, że wszystko runie nim na dobre się zaczęło. Collis był słaby, większość jego ciężaru Peter przejął na swoje barki umożliwiając mężczyźnie powłóczenie nogami, dlatego chłopak przyjął z ulgą nowinę, że dotarli na miejsce.
- Chodźmy do przychodni. Musimy się pokazać doktorowi.
To oczywiste durniu, że musicie się mu pokazać.
Peter poczłapał dalej, ignorując ciekawskie i natrętne spojrzenia innych mieszkańców wioski. Peter miał ogromną ochotę krzyknąć do nich, żeby się odwalili i zajęli pilnowaniem i grzaniem własnej dupy, podczas gdy on dalej musiał targać Collisa w stronę przychodni. Podszedł do nich jakiś mężczyzna, zdawało się Eddie, z tego co chłopak pamiętał. Zaoferował pomoc, którą przyjął z kolejną ulgą i wszyscy czworo udali się do przychodni. Choć widział po Majce, że wolałaby iść spać. Teraz, natychmiast. Chłopakowi ta perspektywa wydawała się bardzo kusząca. Kątem oka zauważył, że jakaś stara dewotka już zaczęła roznosić wieści o ich powrocie. Z wyraźną złością zmierzył ją spojrzeniem, czując się jak temat do rozmów w kiepskim talk-show. Podejrzewał jednak, że on w tych rozmowach zajmuje raczej trzecią pozycję. Głównymi atrakcjami byli postrzelony Collis i Majka, obca dziewczyna.
- Dzięki Eddie, że nie pytasz. Jeśli możesz, zwołaj ludzi do pubu na naradę.
- Ok. Dzisiaj, czy jutro?
Po chwili zastanowienia i skupienia, Peter podniósł zmęczone spojrzenie i odparł, nie trudząc się na większą wypowiedź.
- Zwołaj zebranie na dzisiaj, za dwie godziny mniej więcej. Muszę chwilę odpocząć, padam z nóg.

Wszyscy czworo weszli na stopnie werandy przychodni, by zniknąć w środku.
[Przychodnia]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Sob 11:08, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 21:51, 24 Kwi 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Przez cały dzień Jen snuła się po osadzie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Zajrzała parę razy do domu Jacoba, gdzie nie zastała nikogo, a w chwili totalnego zwątpienia dopisała na wciąż wiszącej na lodówce kartce adresowany do Claude liścik "Jesteś wredna i podła, że zostawiłaś mnie na tyle czasu samą". Próbowała znaleźć sobie miejsce gdzieś na terenie osady, ale strach o przyjaciółkę oraz o osoby, które poszły w dżunglę z Kevinem nie pozwalał jej nigdzie zagrzać na dłużej miejsca. Efekt był taki, że wszędzie jej było pełno, zrobiła się drażliwa i kłótliwa, a z paroma osobami z osady wdała się w ostre sprzeczki. Sprzeczki na tyle niesympatyczne, że popołudnie spędziła głównie na ganku swego domu, popijając sok pomarańczowy i słuchając swojej muzyki z iPoda.

Przez prawie cały dzień nie rozstawała się również ze swoim pistoletem. Wyciągnięty spod łóżka, pięknie wyczyszczony, spoczywał w noszonej przez dziewczynę niewielkiej torebce, gotów do natychmiastowego wyciągnięcia. I użycia w razie potrzeby, bo Jen obiecała sobie, że już nigdzie bez niego się nie będzie ruszać i nie pozwoli, by kiedykolwiek pojawiła się powtórka z wczorajszej sytuacji przy drewutni. Tym razem oboje - i Jen i pistolet - będą gotowi.

Dzień minął szybko, a gdy słońce zniknęło za linią horyzontu, dziewczyna ruszyła w zapadającej szybko ciemności do pubu. Postanowiła kontynuować ustanowioną przez siebie nową, świecką tradycję i noc spędzić na "dyżurze" w pubie. Tam przynajmniej czuła się potrzebna. I w jakiś sposób również spełniona.

[pub]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 19:19, 05 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

26. dzień

Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 22:37, 14 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 23:14, 15 Maj 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Jej obecność na placyku musiała wiele osób denerwować. Gdy szła w kierunku środka placyka, ciągnąc za sobą leżak z tarasu swojego domku, mijała parę osób patrzących na nią z jawną niechęcią. Jej wczorajszy wyskok w pubie i jawne postawienie się przeciwko "rządom" Raya nie przysporzyło jej sprzymierzeńców. Zdawała sobie sprawę, że do konfrontacji prędzej czy później musi dojść. Nie odwzajemniała spojrzeń, starała się ignorować zachowanie mieszkańców Ras-Shamry. Słuchawki na jej uszach ryczały "Puppet Master" Metallici pozwalając oderwać się od rzeczywistości i wypełniając jej duszę agresywnymi, ostrymi dźwiękami.

Nie bez trudu rozłożyła swój leżak w centralnej części placu, po czym zostawiając go na chwilę, ruszyła prosto do domku zajmowanego przez Claude i Jacoba.

Nie zastała nikogo w środku. Na kartce na lodówce dopisała pod swoim wcześniejszym wpisem "Jesteś okropna, Małpo. Chyba ci tego nie wybaczę", po czym wróciłą na placyk. Ustawiła leżak do słońca i zdjąwszy spódniczkę, ułożyła się na nim w samym tylko stroju kąpielowym. Torebkę z pistoletem położyła na ziemi w zasięgu ręki, na oczy nasunęła ciemne okulary i oddała się pieszczotom promieni słonecznych.

Niech się dzieje co chce. Od dziś nie mieszam się do niczego i będę rozkoszować się pobytem na tropikalnej wyspie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 10:47, 18 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 11:33, 22 Maj 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Mocniejsze uderzenie początku nowej piosenki rozbrzmiewające w słuchawkach wciśniętych w jej uszy sprawiło, że Jen otworzyła gwałtownie oczy i usiadła na leżaku. Serce łomotało jej mocno i zrozumiała, że musiała zdrzemnąć się chwilę. Rozejrzała się wokół i uspokoiła, widząc znajome otoczenie i patrzącą na nią dziwnie trójkę ludzi siedzącą w cieniu pod pobliskim drzewem. Powstrzymała odruch by nie pokazać im języka i sprawdziła, czy jej mała torebka leży wciąż koło leżaka, przykryta spódnicą.

Leżała, co Jen przyjęła z westchnieniem ulgi. Niepokój dziewczyny wywołała jednak barwa skóry na sięgającym po torebkę ramieniu. Szybkim ruchem zdjęła z nosa okulary i rozszerzonymi oczyma obejrzała się całą. Musiała spać dość długo. A szczytem głupoty było, że nie wysmarowała się zawczasu kremem z filtrem.

Była czerwona.

- Ja pier... - wyrwało jej się półgłosem, gdy odchyliła nieco materiał stanika i zobaczyła różnicę między kolorem skóry pod materiałem, a tym, co Słońce zrobiło z odsłoniętymi częściami jej ciała.

- Szlag by to... - jęknęła, zeskakując z leżaka i wciąż przypatrując się poparzonej skórze. Mimo trzech tygodni pobytu na wyspie, nie wystawiała się nigdy zbyt mocno na działanie promieni słonecznych. Owszem, zdarzały się takie chwile, dzięki czemu jej jasna cera nabrała odcienia lekkiego brązu. Ale to, co dziewczyna obserwowała teraz było porażające. Na samą myśl o tym, co zobaczy w lustrze, zrobiło jej się słabo.

Chwyciła swoje rzeczy i - znów naburmuszona - ruszyła szybkim krokiem w kierunku swojego domu. Ten dzień był chyba najgorszym spędzonym na Wyspie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 20:58, 24 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 7:26, 04 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek dnia 27.

Słońce pojawiło się na nieboskłonie - jak to w tropikach - nagle i niespodziewanie, a powietrze niemal natychmiast stało się parne i duszne. Lekki wiaterek był gorący jakby wydobywał się z hutniczego pieca i nie dawał ukojenia. Niebo nie było jednak błękitne, a samo Słońce znajdowało się jakby za mgłą. Od zachodu widać było ciemną chmurę i słychać było grzmoty - nie wiadomo jednak było czy zbliżająca się burza ominie Wyspę czy ochłodzi ją strugami deszczu. Cała przyroda zamarła w oczekiwaniu.

A dżungla? Wciąż szeptała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Sob 7:28, 04 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Benjamin Linus
Templers
PostWysłany: Czw 22:15, 09 Cze 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Niesamowitym był fakt, że pozostawał niezauważony. Oparty o pień drzewa rosnącego na skraju wysokiej trawy otaczającej placyk, raptem o parę metrów od wszędobylskiej dżungli, miał doskonały widok na główny plac... tego czegoś, co widział przed sobą. Na miasteczko było to zdecydowanie zbyt małe. Na wioskę? Również. Osada? Obóz?

Mrowisko. Albo raczej - gniazdo. Gniazdo karaluchów. Szkodników. A szkodniki trzeba wytępić...

Jego wzrok powędrował ku zgliszczom jednego z domków. Według raportu Coffmana, to sam Josh wysadził ten domek w powietrze. Dobry początek, choć niedokończony. Ben byłby zdecydowanie bardziej zadowolony, gdyby widział tu same zgliszcza, zamiast tych ślicznych, małych domeczków, jak żywcem wyciętych z katalogu gadżetów dla lalki Barbie.

I ci... ludzie. Żywe trupy, chodzące, chociaż nie powinno ich tu być. Bateryjki ładujące JĄ swoją energią. Żałował, że jego rewolwer został tam, gdzie został zaatakowany przez Dym. Mógłby zrobić teraz z niego użytek i pozbawić parę Bateryjek życia. A tak pozostawała mu obserwacja.

Uśmiechnął się kątem ust.

National Geographics Channel. "Życie stadne karaluchów".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 23:00, 09 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudniowe słońce nagrzewało wyspę jeszcze bardziej, chociaż wcześniej można było sądzić, że próg gorąca i duchoty został dawno przekroczony. Burza nadal nie zaatakowała, ale grzmoty były coraz głośniejsze. Wiatr wzmagał się. Właściwie wszystko wskazywało na to, że burza już się rozpoczęła. Tylko niebo było dziwnie spokojne.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Pią 7:01, 10 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Bycie czyimkolwiek bodyguardem nie leżało w naturze Collisa. Nigdy się nie deklarował w ten sposób, ani nawet nie dawał szans, by ktokolwiek mógł tak pomyśleć, więc słowa dziewczyny co najwyżej go rozbawiły. Nie znaczyło to jednak, że jeśli coś by się wydarzyło pozostawiłby Jenny w tyle. O nie. Lancaster mógł być szują w wielu sytuacjach, ale mimo wszystko miał jakieś zasady, a jedną z nich była odpowiedzialność za to, że kogoś w coś wplątuje. Oczywiście do momentu, gdy towarzysz nie zacznie działać na własną - zazwyczaj zupełnie idiotyczną - ręką.

Szarmancko przepuścił Jenefer w drzwiach. Niebo niepokoiło nienaturalnością. Sądząc po odgłosach burza powinna się rozgrywać tuż nad ich głowami. Zmarszczył lekko brwi. Wyprawa do dżungli, nawet jeśli nie miała być długa, mogła w tych warunkach być nie najlepszym pomysłem. Prawdę mówiąc, mogła być pomysłem całkiem głupim i nierozsądnym.

- To nie wygląda na pogodę z okładek biur turystycznych. - powiedział, wciąż patrząc w niebo. - Może najpierw odwiedzimy domek Jacoba i Claude? Kto wie, może wrócili.

Odruchowo sięgnął po papierosa. Zippo trzasnęła. Końcówka zajarzyła się, gdy Collis się zaciągał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 13:31, 10 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Collis przepuścił ją w progu i już miała wyjść, gdy za sobą usłyszała szept. Odwróciła się gwałtownie i zlustrowała pusty salon. Mogłaby przysiąc, że chwilę temu słyszała niewyraźny głos należący do...

- Słyszałeś...? - zerknęła na Collisa, lecz już po chwili zreflektowała się. Nie, to niemożliwe. Bardzo niemożliwe. Skąd on miałby się tu wziąć?

Z lekkim ociąganiem wyszła z domku i unosząc wzrok ku niebu zeszła po schodkach na ścieżkę. Niebo było sine, ciemne, odpychające. Gdy Jen podniosła głowę, chmury rozświetliła na chwilę błyskawica, lecz nie spadła z nich ani jedna kropla deszczu. Po chwili echem odbił się od dżungli dźwięk gromu. Wciąż było bardzo gorąco i duszno. Wiatr wzmógł się szarpiąc włosami i sukienką dziewczyny na wszystkie strony.

Mimowolnie zadrżała, zebrała włosy w garść i pożałowała, że nie związała ich przed wyjściem z domu.

- To zdecydowanie lepszy pomysł. Każde pomieszczenie pod dachem będzie lepsze niż przebywanie pod tym niebem z narażeniem przemoknięcia do szpiku kości - rozejrzała się po placu, widząc jedynie kilka postaci przemykających chyłkiem pomiędzy domkami, uciekając przed ewentualną nawałnicą. Tylko jedna, męska postać stała nieruchomo, po przeciwnej stronie placu, jakby nie przejmując się pogodą. Jen zerknęła na nią przelotnie, po czym odwróciła się do Collisa, który właśnie zapalił papierosa. Miała ochotę wyrwać mu go z dłoni i zaciągnąć się po granice płuc...

Przymknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Gdy je ponownie otworzyła, starała się nie patrzeć bezpośrednio na palącego mężczyznę.

- Mało atrakcji zapewniło nam White Raven - stała obok Collisa, ale nieświadomie podniosła głos by szum wiatru go nie zagłuszył. - Pub, przychodnia i piaskownica na środku placu. Gdyby nie Wyspa i jej atrakcje, a także niektórzy mieszkańcy RS, byłoby tu niemal nudno... Idziemy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 15:26, 10 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Sob 21:17, 11 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Myślał nad czymś intensywnie, patrząc w niebo. papieros zwisał mu z kącików ust, wypalał się samoczynnie, a Collis wyglądał jakby o nim zapomniał. I rzeczywiście tak było. Myśli zaprzątała mu logika White Raven. A raczej jej brak. Wiedział, że gdzieś musi tkwić klucz. Jednak na razie jedyne co do czego miał pewność to to, że klucz ten był poza jego zasięgiem.

Przeniósł chwilowo nieobecne spojrzenie na Jenny.
- Jasne, idziemy.

Wypluł spalony papieros, który nie przyniósł żadnej radości. Wgniótł peta w ziemię i zapalił kolejnego. Co za gówno. - westchnął w duchu, komentując cały projekt.

[domek nr2]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Pon 12:28, 13 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Collis palił papieros za papierosem. Nie przejmował się już nawet karcącymi spojrzeniami Jenefer. Ramię bolało, jak cholera. Nie na tyle, by zaćmić myśli, ale wystarczająco, by irytować. Nie miał czasu na użalanie się nad sobą i bieganie do przychodni, dlatego zamierzał zaopatrzyć się w masę środków przeciwbólowych. Reszta jakoś pójdzie. Zawsze tak było. Lancaster nie potrzebował - albo tylko mu się tak wydawało - lekarskiej opieki. Sam świetnie potrafił o siebie zadbać. Zresztą, w większej części swojego życia niespecjalnie mógł liczyć na innych.

Szedł w milczeniu, skupiając się tylko na wciąganiu dymu nikotynowego do płuc. Ani razu nie popatrzył na przeciekający opatrunek, jakby okazywał tym pogardę dla słabego organizmu.

- Muszę się chyba napić. - zażartował. - Pani cudna reflektuje na drinka?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 0:09, 15 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

W międzyczasie, zapadał wieczór. Początkowo był spokojny i przyniósł ukojenie w postaci chłodnego wiatru. Nie trwało to jednak zbyt długo.

Pierwsze krople deszczu mieszkańcy osady przyjęli nawet z radością, po chwili jednak niebo rozświetliła błyskawica. Burza uderzyła na wyspę, z całą siłą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 0:15, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 64, 65, 66, 67, 68  Następny
Strona 65 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin