www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Niewielka przychodnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 43, 44, 45  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 8:46, 13 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Ton, z jakim mówił Eric, uważała za brawurowy. Wolałaby żeby lekarz stał w miejscu, żeby nie prowokować wariatki. Przy czym Claude nie bała się o siebie. Myślała - w gruncie rzeczy dość egoistycznie - że sama jakoś wszystko zniesie, jednak nie mogłaby patrzeć jak krzywdzi się... kogoś bliskiego? przyjaciela? jedynego lekarza w wiosce? Nie wiedziała, jak nazwać swój stosunek do Borovsky'ego. Zwłaszcza, że jeszcze dzień wcześniej miała ochotę go spoliczkować za faszerowanie jej mocnymi prochami. Tak, zdecydowanie wolała, żeby Eric nikogo nie prowokował. Mimo wszystko odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna odgrodził ją od szurniętej kobiety.

I wtedy Judy wpadła w furię. Z rozszerzonymi do granic możliwości patrzyła, jak kobieta atakuje ścianę, jak zaciśnięta pięść zaczyna krwawić. Co do...? Marszcząc brwi, wstała do pionu i stanęła obok Erica. Złapanie kurczowo rękawa fartucha przynosiło względną stabilizację. Na krótką chwilę, bo potem Walker znowu zaczęła przesłuchanie. Claude patrzyła ze strachem na jej drążą rękę. Wystrzeli... W końcu wystrzeli.

- Nie mamy broni. - (Oprócz chaty Johna po brzegi pełnej całym arsenałem.) odezwała się cicho. Miała wrażenie, że brzmi wiarygodnie. - Jesteśmy uczestnikami projektu, nikt by nas nie przepuścił z bronią przez lotnisko. Nie wiem w jakim świecie żyjesz, ale na pewno nie jesteśmy wrogami. - wydęła wargi. Była pewna, że i tak wszyscy zginą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Czw 10:25, 14 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Reakcja Judy... no cóż. Na pewno nie tego Eric oczekiwał, choć zdawał sobie sprawę, że sprowokuje kobietę. Błysk obłędu w jej oczach sugerował raczej, że wyładuje się ona na nim - uderzy ponownie, być może pobije, dlatego zasłonił sobą Claude, by przyjąć na siebie impet ataku. Jednak nie spodziewał się, że Judy za cel obierze sobie bogu ducha winną ścianę, a zajadłość jej ataku będzie aż tak wielka.

Claude jak mała dziewczynka chwyciła go za rękaw fartucha, przywołując znów wspomnienie jego córki. Ja też będę lekarzem jak dorosnę, tatusiu. Tatusiu, mogę pobawić się stetoskopem? Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, zobaczył ponownie wycelowaną w siebie kuszę i usłyszał kolejne pytania.

Czy to się nigdy nie skończy?

Miał ochotę wyśmiać tą wariatkę, zebrać z podłogi i wykopać z przychodni, ale grot bełtu celującego w jego pierś, drżącego tak, jak dłoń trzymającej kuszę dziewczyny skutecznie studził jego zapędy.

- Nie prowadzę kartotek mieszkańców - odezwał się gdy zamilkła Claude. - Nie badam ich przeszłości ani struktury demograficznej naszej grupy i nie znam odpowiedzi na twoje pytania. Wszystko, co wiedziałem, zdążyłem już ci powiedzieć. A teraz bądź tak łaskawa i wynoś się. Albo zostań. Wszystko jedno. Ale wtedy ja wychodzę.

Złapał Claude za trzymającą jego fartucha dłoń i uścisnął lekko. Następnie powoli ruszył w kierunku drzwi, ciągnąc dziewczynę za sobą i starając się wciąż stać na linii strzału i zasłaniać ją.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Czw 10:33, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 12:03, 14 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Wydała z ciebie stłumione i zupełnie niezrozumiałe przekleństwo, gdy Eric znów postawił się Judy. Traktował ją jak niesforną pacjentkę, którą można obezwładnić zdecydowanym tonem głosu. Claude miała co do tego wątpliwości - ale jeden fakt był niezaprzeczalny. Gdyby ta trzepnięta terrorystka chciała - albo mogła - zrobić komuś krzywdę już dawno, by to zrobiła. A ponieważ nadal oboje żyli, najwyraźniej był jakiś powód. Judy chciała uzyskać jakieś informacje, ale trudno było się zorientować jakie. Wciąż powtarzała te same pytania, jakby odpowiedzi do niej nie docierały. Claude zadrżała. Jeśli wszyscy wysłani przez drugą wyspę są tacy, to trudno będzie się z nimi w jakikolwiek sposób porozumieć.

Zaparła się, gdy Eric chciał wyjść z zabiegowego. Pokręciła przecząco głową. Zachowująca się zupełnie irracjonalnie kobieta to jedno, ale przecież w korytarzu był Coffman. Nie miała ochoty się z nim spotykać. Jesteśmy między młotem, a kowadłem.

- Judy... - odezwała się z wahaniem. Nie widziała innego sposobu na przetrwanie, jak okazanie kobiecie trochę serca i współczucia. Była jedną wielką rozszalałą emocją. Szaloną emocją, to prawda, ale może był jakiś sposób, by do niej dotrzeć. - Czy mogłabyś się uspokoić? Co tak naprawdę cię zdenerwowało do tego stopnia?

Czuła się, jak idiotka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Czw 15:38, 14 Lip 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Za to twoim największym błędem było przybywanie na tą wyspę. I wiesz co myślę? Że prędzej czy później będzie to ostatni błąd. Właź do środka, może będziesz w stanie udzielić mi informacji których obecni tutaj nie potrafią z siebie wykrzesać.
Odwrócił się ponownie w kierunku korytarzyka, obserwując uważnie zgromadzenie.
- Jeśli faktycznie nic więcej nie wiesz, to dlaczego wydaje mi się, że jest inaczej panno Johnson? Może powiesz mi coś o White Reaven, czego jeszcze nie wiem? O uczestnikach projektu, o skrzyni zawierającej wasze teczki z danymi?
Jego uśmiech się rozszerzył z dwóch powodów jednocześnie - miny ludzi świadczyły o tym, że o jej istnieniu nie wiedzieli wcześniej i jednocześnie o tym, że to jednak była prawda.
- Widzę, że Edwards był hojny przy dzieleniu się informacjami. Podobnie jak Lancaster i Donovan. Źle... bardzo źle.
Hanka zignorował tak samo jak wcześniej Claude. Postanowił się zająć nim później. Mówiąc jednocześnie nadzorował poruszanie się Patsyego. Wolał miec wszystko na oku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Czw 18:34, 14 Lip 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Joshua był profesjonalistą. Tyle wywnioskował z jego zachowań, nawet na chwilę nie dał mu szansy, na atak i przejęcie kontroli nad sytuacją. Czuł, że musi opracować nowy plan. Póki co, Coffman, wyraźnie okazał, że nie interesuje go rozmowa, ale wiedział, że prędzej czy później, zwróci się w jego stronę.
A wtedy, popełni błąd. Na pewno
Wszedł do przychodni, gdy usłyszał o teczce. To było silniejsze od niego:
-Jaka kurwa teczka z danymi? - spytał.
Zauważył, że Coffman nie był sam, wspierała go dziewczyna z kuszą.
Co jest kurwa? Obecność drugiego napastnika, mocno utrudniała działania i planowanie.
Kim do cholery, są ci ludzie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Czw 21:33, 14 Lip 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Nie słuchała. Nie chciała. Rzeczywistość była teraz zbędnym balastem, którego co najwyżej wolałaby się pozbyć. Przez lata karmiła się przeplataną z miłością nienawiścią do ojca, który - jak sądziła i jak zostało jej powiedziane - zostawił córkę na wyspie i nigdy nie wrócił. Gdyby Allen nie zajął się Judy, nie miałaby nikogo. Ale jakby nie było - ktokolwiek dawał uczucie i bezpieczeństwo, nie był jej ojcem. Nic nie mogło tego zmienić.

Judy Walker siedziała na szpitalnej posadce i próbowała sobie uświadomić co właściwie się stało. Wiedziała, że nie nawiedził jej Jules Walker, to było niemożliwe. Cokolwiek miało miejsce, postanowiła wyrzucić to ze świadomości. Poradzi sobie z tym w innym terminie.

Ostatnie zdania Erica, które wyłapała, sprawiły, że bez zastanowienia wyprowadziła strzałę tuż pod stopy lekarza. Bełt odbił się głucho od podłogi. Mogła zabić. Chciała zabić. I prawdopodobnie by to zrobiła, gdyby nie fakt, że spotkanie z widziadłem ojca zupełnie ją roztrzęsło. Jakby nie używane od lat prawdziwe emocje doszły właśnie do głosu. Wstała nieśpiesznie, przy okazji jeszcze bardziej wymazała się krwią. Przytknęła dłoń do skroni i popatrzyła spode łba na oboje ludzi stojących prawie przy wyjściu. Podchodziła do nich wolnym krokiem.

- Znasz takie słowo, jak pokora? Co, Eric? - powiedziała w końcu lekko, wykonując przy tym lekceważący ruch ręką. - Mogłam dać ci wszystko, ale musiałeś się okazać totalnym - błyskawicznie wyciągnęła nóż i przytknęła do pleców lekarza - durniem.

Wypchnęła Erica do korytarza, to samo zrobiła z Claude. Dla dziewczyny była delikatniejsza, wręcz wyprowadziła ją uprzejmie. Judy wyglądała na złą i przybitą jednocześnie. Ale nawet wymazana własną krwią, w staniku i opatrunkiem prezentowała się całkiem nieźle. Rzuciła wściekłe spojrzenie Joshui, który zmierzył ją szyderczym wzrokiem.

- Nie chcą móić. - wzruszyła ramionami, jakby było jej to obojętne. Ale Coffman musiał wiedzieć, że nie jest.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Sob 23:12, 16 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dotyk ostrza noża na plecach sprawił, że Eric westchnął ciężko, ale pozwolił się wyprowadzić na korytarz. Tutaj sceneria się zbytnio nie zmieniła, choć lekkim zaskoczeniem dla Erica było ponowne pojawienie się Roberta i Patsy'ego. Coffman wciąż terroryzował trzymanym w dłoni pistoletem całe towarzystwo - to on musiał oddać słyszany niedawno strzał. Szybkim spojrzeniem przesunął po zgromadzonych, ale nie dostrzegł nigdzie świeżej rany postrzałowej, zatem musiał to być strzał ostrzegawczy.

- Nie chcą mówić - usłyszał mruknięcie Judy. I nie byłby sobą, gdyby nie skomentował.

- A może to ty nie chcesz słyszeć odpowiedzi? Albo po prostu powiedz, że nie mówimy dokładnie tego, co chciałabyś usłyszeć?

Był zaskoczony swoją śmiałością. W poprzednim życiu, w LA, nie był typem chojraka i raczej wycofywał się, zamiast walczyć o swoje. A tutaj? Zamiast siedzieć cicho i się nie wychylać, ciągle warczał i rezonował. Na miejscu tej wariatki sam sobie strzeliłbyś w łeb. Przecież to psycholka! Życie ci naprawdę do końca już zbrzydło?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 10:07, 17 Lip 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Hendrick Cornwell powoli odwrócił głowę w stronę zabiegowego, zanim jeszcze wypadła z niego cała zgromadzona tam świta. Czuł zbierającą się w pomieszczeniu złość i sposób w jaki emitowała swoją obecność. Depresyjny, zły, mściwy - zwłaszcza mściwy. Te trzy cechy bytu wyczuł niemal od razu jednak nie zdążył nawet wypowiedzieć w myślach nakazu kiedy wszystko nagle ustało.
O mój Boże. To się pożywia. To wręcz pożera.
Nigdy wcześniej nie miał z niczym takim do czynienia. Zwrócił uwagę na trójkę ludzi która dołączyła do zgromadzonych w korytarzu. Napastniczka wyglądała na szczególnie poturbowaną. Dlatego w nią wlepił swój wzrok, choć ona być może tego akurat nie widziała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 10:21, 17 Lip 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Sraka. Ale skoro już o to pytasz... to wasze White Reaven sporządziło wasz życiorys. Szczegółowy, ze zdjęciami, z realcjami zdarzeń, ze wszystkim. Nie wiedzieliście nic o istnieniu tych segregatorów?
Coffman uradował się niesamowicie, gdy drzwi do zabiegowego otworzyły się na nowo i tym razem ze środka wypadła cała świta. Joshua popatrzył szyderczym wzrokiem na wygląd kobiety, niczego nie komentując. Zachowywał względny spokój, ale ta sytuacja zaczynała się komplikować. Joshua postanowił przerwać błogość kłótni.
- Powtórz wszystko to co jej powiedziałeś albo w zasadzie nie mów. Judy - lider nic Ci nie mówił, że musimy mieć informacje, prawda? Ale że powinniśmy je mieć. Co oznacza, że dla posłuchu możemy kogoś zabić. Prawda?
Joshua lufą broni zatoczył łuk, zatrzymując się na Cornwellu.
- Liczę do pięciu. Jeśli nie odpowiesz na pytania Judy Walker, Cornwell umrze. Pięć...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Nie 10:42, 17 Lip 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Eric nie znał pokory. To przeświadczenie napłynęło do Judy wielką falą złości. Spotkanie z widmem ojca oraz świadomość, że chciało, by wszystkich wykończyła wywołały w kobiecie wewnętrzny protest. Sprzeciw, którego nie mogła wyjaśnić. Zupełnie nie rozumiała reakcji i zachowania nie tylko zgromadzonych w przychodni ludzi, ale ludzi w ogóle. Ich namiętności, emocje, uczucia były dla Judy tylko definicją. Jej umysł rządził się innymi prawami - schematami, wzorami, wynikającymi z tego, co obserwowała w świecie. Czasem miała wrażenie, że jest jak chiński pokój. Ale mimo wszystko - mimo upośledzenia emocjonalnego - wiedziała, że Eric nie zna pokory. A nawet jeśli zna, to właśnie nie okazał jej szacunku, szacunku, który się jej należał. Zacisnęła pięść na rękojeści noża. Poruszyła palcami, chwytając wygodniej nóż, a potem znów zacisnęła. Jesteś trup. Ale nie był. Bo do akcji wkroczył Coffman, opanowując sytuację. Znów był od niej lepszy. I fakt ten niczego nie wzbudził w kobiecie. Jakby spotkanie z Julesem wyjałowiło resztki emocji, które miała. Powiodła wzrokiem za lufą Joshui. Po chwili natchnęła się na spojrzenie Hendricka. I drgnęła. Był inny od całej reszty. Na jego twarzy malowała się świadomość sytuacji, ale Judy miała wrażenie, że nie chodzi o broń, o zagrożenie, nie chodzi o to, co dzieje się w przychodni, tylko o całą wyspę. Zmrużyła oczy.

- Joshua... - powiedziała wolno i szarpnęła Claude za ramię. - Nie jego. On coś wie. Ustrzel dziewczynę z francuskim akcentem.

Pchnęła brunetkę w stronę Coffmana, by stanęła na linii strzału.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 21:12, 17 Lip 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Niby co mam wiedzieć Judy? Jestem tutaj od niespełna godziny, może 90 minut a całe życie przeleciało mi już przed oczami parokrotnie. Co więcej mogę wiedzieć ponad to, że dałem się wpakować w całe to bagno z waszym udziałem na czele?
Miał wrażenie że kobieta straciła jakiś punkt oparcia, który wcześniej sprawiał że miała kontrolę nad drugim napastnikiem. Cornwell wstał i zbliżył się do Judy na ciągle bezpieczną odległość.
- Jaki wy macie tak naprawdę cel? Joshua dostał informacje które chciał dostać, ty pewnie też skoro doktor nie ma już nic więcej do dodania. Cokolwiek chcecie od nas, dostaliście to już. Teraz wyjdźcie i zostawcie nas w spokoju. Dosyć tego.
Mówił spokojnie, sugestywnie i łagodnie wpatrując się w oczy szalonej kobiety.
- Jeśli ktokolwiek wiedziałby coś jeszcze, powiedziałby to. Straszycie nas bronią, przed chwilą padł ostrzegawczy strzał. Nikt nic więcej nie wie. Dlaczego mielibyśmy coś ukrywać w takiej sytuacji?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pon 13:55, 18 Lip 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

"Życiorysy z fotografiami" te słowa zdominowały jego umysł. Błyskawicznie pojawił się strach i niepewność. Ile oni wiedzą? Czytali to?
Póki co postanowił działać zgodnie z zaleceniami napastników, czekać na rozwój sytuacji. Ta jednak nie przybierała korzystnych barw.

Coffman wspomniał o liderze, to stawiało ich w roli żołnierzy, po prostu wykonujących rozkazy. Chodź widać było po nich, że sprawia im to przyjemność. Chcieli kogoś sprzątnąć: dla strachu, zasady, zabawy. Kogokolwiek by odstrzelili, powstało by spore zamieszanie, a w zamieszaniu łatwo o popełnienie błędów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 22:52, 18 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Myślała, że wszystko pójdzie dobrze. Judy przy wyprowadzaniu na korytarz była wręcz delikatna, więc Claude założyła, że jej słowa trafiły do szalonej kobiety. Ale to założenie pękło jak bańka mydlana, gdy Francuzka została wypchnięta na linię strzału Coffmana. Nawet nie zdążyła zareagować. Stała więc bezradnie, wpatrując się w oczy napastnika. Nie miała żadnych wątpliwości, że jeśli będzie miał taki kaprys - strzeli. Zamknęła oczy. Mogło jej być wszystko jedno, mogła być wycieńczona przeżyciami w dżungli, mogła nawet chcieć, by to wszystko już się skończyło. Ale nadal bała się śmierci. Zacisnęła pięści. Jacob! - pomyślała, jakby to miało sprawić, że mężczyzna przyjdzie jej na ratunek.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Śro 21:09, 20 Lip 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zapanowała cisza po słowach Cornwella, które jak dla niego brzmiały sensownie. Co wcale nie oznaczało że prawdziwie. Mógł dla przykładu zastrzelić kogoś, choćby tą francuzeczkę, która miała minę jakby wznosiła modły do Boga o ratunek. Uznał jednak że zabijając niczego nie zyska - co najwyżej mógłby zaryzykować i stracić o wiele więcej. Teraz pod wpływem gróźb mogą z Judy wyciągnąć więcej.
- Stul pysk Cornwell.
Joshua podszedł do Patsyego i przystawiwszy mu lufę pistoletu go głowy, mocno pchnął mężczyznę do tyłu, tak aby on mógł podejść bliżej zaproponowanej przez Judy ofiary. Nie chciał mieć nikogo za swoimi plecami.
- Wiesz Ptysiu, nie chciałbym Ci robić krzywdy...
Pogładził kobietę po policzku wierzchem drugiej dłoni.
- Jeśli więc wiecie coś, co może mi się przydać, przestańcie milczeć. Zaczynacie mnie nudzić głupi ludzie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 22:33, 20 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 29.
[b]Po cichej i spokojnej nocy, nadszedł podobny poranek. Promienie słońca nagrzewały powierzchnię wyspy. Zaczęło się robić duszno i upalnie, a co gorsza wiatr postanowił odpocząć, pozbawiając wszystkich, przynoszących ochłodę lekkich podmuchów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 23:15, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 39 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin