www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Niewielka przychodnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 43, 44, 45  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:46, 10 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudnie przeciągało się leniwie. Parne powietrze stawało się nie do zniesienia. Wyglądało na to, że po deszczowych dniach nastały te upalne. Wieczorne niebo było czyste od chmur, rozgwieżdżone niebo cieszyło oczy.

Było cicho i spokojnie. Ale wyspa nie spała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Nie 22:06, 10 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Powody? - prychnął, starając się wyswobodzić spod siedzącej okrakiem na nim Judy. Czuł się zdecydowanie niekomfortowo w takiej sytuacji. Przejęcie kontroli nad nim przez młodą dzewczynę było zarówno dziwne, nietypowe, jak i uwłaczające. Pzed oczyma stanęło mu wspomnienie Isabell, jego byłej żony. I wzgardliwe spojrzenie, jakim przyglądała mu się pdczas sprawy rozwodowej, gdy jej adwokat udowadniał Ericowi jego liczne, acz krótkotrwałe romanse.

- Jedyny powód, dla którego wszyscy tu jesteśmy, to kasa. Dwa miliony dolarów w gotówce za spędzenie roku na tej zapomnianej przez Boga wyspie. Ale chyba powinienem powiedzieć "za przeżycie na tej cholernej wyspie", prawda?

Złapał Judy oburącz za pośladki, zebrał się w sobie i podniósł sie na leżance, po czym wstał z niej i puścił dziewczynę sprwiając, że jedynym jej punktem oparcia stały się jej ręce oplatające jego szyję, ale jej usta wciąż znajdowały się w pobliżu jego ust.

- A co do osób, których sukasz... obawiam się, że nie pomogę. Musisz spytać kogoś, kto bardziej aktywnie kręci się po okolicy i mógł ich widzieć. Bo ja nic o nich nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Nie 22:08, 10 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Nie 22:27, 10 Lip 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Zachowanie Erica sprawiło, że się uśmiechnęła. Miał w sobie wiele sprzeciwu i zdecydowania. To było nawet pociągające. Ale nudne. Judy z miłą chęcią pozwoliłaby Ericowi na owijanie w bawełnę. Tyle tylko, że znała szybszy sposób na wyciąganie z ludzi tego, co chciała. Zawsze to dostawała. Stojąc na palcach, pogładziła kark mężczyzny. W oczach Judy można było zobaczyć wiele, ale nic nie wskazywało na to, co może zrobić. Skończyło się na przewidywalnym scenariuszu - Judy złożyła na ustach Borovskyego delikatny pocałunek, który na krótką chwilę zmienił się w coś drapieżnego i nachalnego.

- Jesteś pewien, że nie chcesz się zabawić? - powiedziała cicho, z nieodgadnionym uśmiechem. - Bo za chwilę będą się dziać same złe rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Nie 22:39, 10 Lip 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Patsy, prawie wtargnął do przychodni za Robertem, ale w ostatniej chwili się zatrzymał. Coś zdecydowanie było nie tak. Było za cicho. Lata "praktyki" nauczyły go, by zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły, szczegóły, które mogą uratować życie. Gdy Robert wszedł więc do środka i nie wrócił, był już pewien. Starał się obejść jakoś przychodnię, ale nie bardzo miał pomysł, jak to zrobić, by nie był widoczny przez okna. Kolejnym problemem, był fakt, że nie widział z czym ma dokładnie do czynienia. Ostrożnie niezauważenie, starał się wślizgnąć do budynku i rozeznać w sytuacji. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to pistolet. Musiał działać szybko.
Broń, kurwa, czemu ja nie mam pieprzonej broni. Na gorąco opracował plan: głupi i nie rozważny, z dziurami, wielkości kraterów.

Szybko wybiegł przed budynek, robiąc tyle hałasu ile tylko dał radę. Przyczaił się przy drzwiach. Myślał: gdyby chociaż kij, pałka, gałąź, kurwa cokolwiek! rozejrzał się, ale zauważył jedynie kilka malutkich gałązek. Kurwa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 22:42, 10 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Z zaciśniętymi zębami obserwowała lot zaimprowizowanego pocisku, a gdy lasagne malowniczo rozprysnęło się na ścianie, zaklęła brzydko. Pomoc i wsparcie Claude przyjęła z wdzięcznością, stając ramię w ramię z przyjaciółką naprzeciw napastnikowi. Jednak słowa wypowiedziane przez obcego mężczyznę i odpowiedź Roberta przyjęła z fascynacją i wyrazem niedowierzania a twarzy.

- Samolot? Jest pan z Projektu? - odwróciła się w kierunku Hanka. - Przyleciał pan nas zabrać? Na Jowisza, wreszcie! Nareszcie ktoś się nami zainteresował! Kiedy panujecie odlot?

Zupełnie zignorowała Coffmana. Teraz liczył się tylko.ten nowy przybysz, gadający jak kaznodzieja i przywodzący wspomnienie ojca Miles'a. Niizbyt miłe wspomnienie, co trzeba przyznać, pzez co Jen traktowała obcego z dużą dawką dystansu. Ale nie mogła zignorować uwagi o samolocie i możliwości wydostania się z Wyspy.

- Claude, słyszysz? - z radością odezwała się do stojącej obok przyjaciółki. - Jesteśmy uratowane... wracamy do domu!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Nie 22:48, 10 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pon 10:36, 11 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pocałunek Judy był jak ona sama - nieprzewidywalny i zmienny. Eric wyswobodził się z jej uścisku i cofnął tyle ile mógł - całe pół kroku, opierając się o szpitalne łóżko. Uśmiech zniknął mu z twarzy.

- Nie wiem, czego ode mnie chcesz - pokręcił głową, patrząc jej w oczy. - Powiedziałem wszystko, co wiem. Idź, zapytaj pozostałych, a zobaczysz, że potwierdzą moją wersję, bo wszyscy jak jeden są tu dla kasy. I wszyscy jak jeden dawno już stwierdzili, że nie warto było. Chcą wracać. Miał przylecieć po nas samolot, ale nikt się nie pojawił. Co jeszcze mam ci powiedzieć!? - wybuchnął. - Kim ty jesteś? i ten twój kolega-przyjemniaczek? Kto pozwolił wam atakować nas i mordować?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Pon 12:01, 11 Lip 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Zwęziła oczy. Nie była przyzwyczajona do niechęci mężczyzn. Maska fałszywego spokoju Judy zaczęła opadać, ukazując jej rozdrażnienie i szaleństwo. Nerwy puściły i nie miała zamiaru znów ich krępować. Jak na razie Eric jak katarynka powtarzał jedną konkretną informację, całą resztę kwitował irytującym "nie wiem". W dodatku podniósł głos, czego nie zamierzała tolerować. Wierzchem dłoni uderzyła Erica po twarzy - szybko, z wprawą.

- Nie podnoś głosu. - warknęła, a potem rysy twarzy nieco jej złagodniały. - Powiedziałeś, że ta wyspa jest zapomniana przez Boga. Wyobraź sobie, że Bóg ma obie wyspy pod opieką. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co dla was robimy. Co za niewdzięczność...

Pokręciła ze smutkiem głową. Cofnęła się, zamierzała nie być miłą. Zgarnęła ze stolika kuszę i wyszła na korytarz. To, co się tam działo zupełnie nie leżało w zainteresowaniach Judy. To Coffman miał tu panować. Nie siląc się na delikatność złapała brunetkę za ramię i pociągnęła za sobą. Zupełnie zignorowała protest dziewczyny oraz całą resztę. Chwilę potem znów była zamknięta w pokoju z Erikiem, a rzucona na podłogę Claude siedziała z szeroko otwartymi oczyma na posadce.

- Dlaczego ktoś miałby wam płacić za pobyt na wyspie? - patrzyła na Erica pozbawionymi wyrazu oczami. - Kto to organizuje? Chcę znać nazwiska i założenia takiego projektu. Chcę wiedzieć dlaczego domniemany lider wyspy utrzymywał z tobą kontakty, jak to określił Malesworth, konspiracyjne. Ilu was jest? Jaką macie broń? Gdzie jest Donowan? Zapamiętałeś czy mam powtórzyć? - skinęła kuszą na dziewczynę. - Możesz zdecydować, kiedy powiesz prawdę. Po tym, jak połamię jej palce. Albo po tym jak ją trochę potnę. A może będę musiała ją wypatroszyć na twoich oczach, co Eric?

Może Eric mówi prawdę. Podejrzewała, że najpewniej nie. Ale pewności nie miała. I chyba nawet nie o pewność tu chodziło. Judy chciała się zabawić, a przy okazji wykonać polecenia Linusa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 19:00, 11 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Entuzjazm Jenefer co do odlotu sprawił, że Claude miała ochotę się rozpłakać. Nie chciała wprowadzać przyjaciółki w błąd, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że jeśli Hank ma jakiś plan, to nie może go pogrzebać. Więc uśmiechnęła się lekko na znak powściągliwej radości. Zastanawiała się jak skłamać... Nie zdążyła ułożyć nawet jednego planu, gdy na zewnątrz wyraźnie dało się słyszeć czyjąś obecność. Zamarła. Ale i tego nie dane było jej przeanalizować. Z zabiegowego wyparowała Walker - bez bluzki, świecąc cyckami w staniku, ze świeżym opatrunkiem na boku. Pierwsze pytanie jakie sobie zadała to to czy Eric zrobił to po dobroci. A potem kobieta ją szarpnęła i Claude sama sobie odpowiedziała, że pewnie nie. Starała się opierać napastniczce, ale kusza stanowiła wystarczający hamulec i zanim się obejrzała pchnięto ją na podłogę w zabiegowym. Upadła na kolana, podparła się dłońmi, by nie zaryć o posadzkę twarzą. Eric stał przy jednym z łóżek. "Nie daj się złamać" - poruszyła bezgłośnie wargami. Czuła jak rany pod opatrunkami zaczynają płonąć bólem. Skrzywiła się. I ten brzydki grymas powiększał się na jej zmęczonej twarzy z każdym kolejnym słowem Judy. Terror, jaki wprowadziła napastniczka był nie do zaakceptowania. Przeniosła spojrzenie na Walker - rzucone spod opadających włosów.

- Tylko spróbuj. - powiedziała gardłowo, nie wierząc, że z jej ust mogą wyjść takie słowa. - Ty szurnięta suko.

Od razu zacisnęła powieki, nie chcąc patrzeć, jak spada na nią cios. Czekała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pon 19:58, 11 Lip 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Joshua stał rejestrując dziwne zachowania ludzi. Blondi rzucała w niego lasagne, jej psiapsiółka bredziła o przyjaźni w stosunku do Lalusia i Sarenki, Pan Spokojny i Wiecznie Wyluzowany bredził coś o samolocie, razem z Akwizytorem dostarczającym leki. Odniósł się właśnie do tych dwóch ostatnich wymienionych.
- Zamknąć ryje! Cornwell i Ty - wskazał bronią na Roberta - byłbym skłonny skusić się na sprawdzenie czy faktycznie istnieje jakiś samolot na pasie startowym. Problem w tym, że jeszcze przed chwilą właśnie tamtędy przechodziłem i nic takiego tam nie było. A więc, nie próbuj mi więcej wkręcać takiej bzdury. Bo przypłacisz za to życiem. Rozumiesz?
Przerwała mu Walker, porywając ze sobą przyjaciółkę Jenny. Jego uśmiech stał się ponownie szeroki, kierując go w stronę osamotnionej blondynki.
- Ani ruchu. Nie mam zamiaru powtarzać po raz trzeci swoich pytań. Gdzie jest Rudzielec i jej Laluś?
Dla posłuchu wystrzelił z broni, gdyż widział jak Jenefer ma zamiar go olać i ruszyć na odsiecz przyjaciółce. Kula trafiła jedną z żarówek, rozdzielając ją na dziesiątki kawałeczków. Jednakże nie dany był mu spokój. Ktoś przed przychodnią podniósł krzyk. Coffman nie miał zamiaru tego tolerować. Automatycznie zerwał się z miejsca i otworzywszy gwałtownie drzwi stanął w progu, celując do Patsyego.
- Masz ostatnią szansę Blondi. Inaczej poślę temu tam krzykaczowi kulkę w łeb. Rozumiesz? A potem jeśli nadal Cię to nie przekona, będę zabijał wszystkich obecnych tutaj ludzi i zmuszał Cię do patrzenia na to, jak będą powoli konać. A ty mój drogi - zwrócił się do Patsyego - zamknij mordę i nie otwieraj jej ponownie. Jeśli to zrobisz, będzie to ostatnia rzecz jakiej dokonasz w swoim życiu, robaczku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pon 20:23, 11 Lip 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Czekał w gotowości, gdy nagle zauważył lufę pistoletu wycelowaną prosto w jego twarz. Tego się nie spodziewał. Nie tego, że jego przeciwnik może być wyszkolonym zabójcą. Spoglądając w śmiercionośny otwór, próbował zebrać myśli.

Tak to już bywa, Pat. Raz jesteś po tej, raz po drugiej stronie muszki - tubalny śmiech Bena rozbrzmiewał w jego głowie.

Po chwili wrócił do świata żywych. Czego on chce? Myśl, myśl Wpadł na kolejny "rewelacyjny" plan. Powoli wzniósł ręce do góry i starając się zachować spokój powiedział:
-Popełnisz, kurewski błąd pakując mi kule w łeb.- od razu poczuł nagły przypływ pewności - największy w swoim zasranym życiu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Pon 21:36, 11 Lip 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Tak jak powiedział nasz kolega dostarczający leki. Za mniej więcej 30 minut samolot wystartuje.
Więcej nie zdołał powiedzieć. Coffman skutecznie zagłuszył jego ostatnie słowa, jednocześnie rujnując jego plan. Wszystko toczyło się szybko, nieprzewidywanie na tyle, że gdy padł strzał, Hank przykucnął.
Cokolwiek się tutaj dzieje, ci w White Reaven nie mają o tym pojęcia. Na pewno nie przewidywali takiego obrotu spraw z udziałem ludzi z drugiej wyspy. Poniekąd sama wyspa jest już niebezpieczna. Czuję to z każdym drganiem powietrza. Muszę jak najszybciej rozmówić się z Ericiem i Rayem.
- Co tu się do do cholery dzieje? Kim wy jesteście, czego chcecie? Opanujcie się wszyscy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 22:43, 11 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Nieobliczalna kobieta z kuszą, która pojawiła się na chwilę tylko po to, by porwać ze sobą Claude i ponownie zamknąć się w zabiegowym, poważnie podkopała morale Jen i radość z pojawienia się samolotu. Ale groźby Josha tak naprawdę złamały Jen dopiero po tym, jak huknął strzał. Dziewczyna podskoczyła, zbladła i zamknęła oczy. Była już tak blisko możliwości powrotu do domu. WIERZYŁA, że na płycie pasa startowego stał gotowy do podróży samolot. I jednocześnie zdawała sobie sprawę z faktu, jak mało realna jest w tej chwili możliwość dostania się na jego pokład - w przeciwieństwie do wizji trupów ścielących sie wokół za sprawą Coffmana.

Opuściła ramiona w geście rezygnacji.

- Oboje poszli w dżunglę zanim nadciągnęła burza - odezwała się głucho. - Chcieli albo się ukrywać, albo dotrzeć na wyspę Majki. Mieli ze sobą zapasy, nie wiem dokąd konkretnie poszli. Nic więcej nie wiem...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Wto 9:47, 12 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wymierzony przez Judy policzek sprawił, że zbaraniał. Dziewczyna zmieniła się. Jej słowa, jej zachowanie stały się niemal drapieżne. Chwyciła kuszę i wypadła na korytarz. Eric już zaczął myśleć, że to koniec przedstawienia i Judy poszła sobie do wszystkich diabłów, ale nie zdążył nawet odetchnąć z ulgą, gdy drzwi uchyliły się ponownie i wpadła przez nie - bo tylko tak można to określić - wepchnięta przez Judy Claude, po czym weszła i ona sama.

Seria pytań dowiodła, że zabawa się nie skończyła. Podobnie, jak groźba krzywdzenia Claude. W Ericu zawrzało. Nie chciał krzywdzić Claude, ale z drugiej strony... był tu w konkretnym celu. To, że ta psychopatka dotarła do niego, mogło oznaczać tylko jedno: Ray wsypał go na całej linii i pytanie tylko, jak dużo powiedział Obcym. Z drugiej strony, Judy nie powiedziała nic na temat informacji uzyskanych od samego Raya. Wszędzie pojawiał się za to Milesworth, który zbyt wiele sam nie wiedział...

Jego wzrok napotkał spojrzenie Claude, której usta poruszyły się w bezgłośnym szepcie.

- Wydaje mi się, że powinnaś spotkać się szybko ze swoim lekarzem, Judy - podniósł wzrok na napastniczkę. - Nie wiem co on ci przepisał, ale zdecydowanie jest to za mała dawka. Lusk. Fred Lusk nazywa się ten koleś. Zawiaduje organizacją nazywającą się White Raven - wskazał palcem logo na kieszeni fartucha. - To on nas tu przysłał w ramach "Projektu", o celu którego sami nie wiemy. Każdemu z nas za rok pobytu płaci dwa miliony dolców, choć osobiście uważam, że to dużo za mało, zważywszy na możliwość kontaktu z takimi wariatkami jak ty. Na początku było nas 45 osób, teraz jest już sporo mniej.

Cały czas mówiąc, puszył powoli w kierunku Judy, wpychając się w końcu między nią a Claude i stając tak blisko, że niemal dotykając jej.

- Ray jest ćpunem i spotyka się ze mną konspiracyjnie, żeby nafaszerować się kolejną porcją leków. Dlatego ma megalomanię i chce rządzić nami jak udzielny władca. A nikogo nazwiskiem Donowan nie znam. Zapamiętasz wszystko, czy powtórzyć? A może masz jeszcze jakieś pytania?

Zawiesił głos, po czym dodał po chwili, ostrzejszym tonem:

- Wypuść Claude. I resztę ludzi z przychodni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 9:59, 12 Lip 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Furia w oczach Judy była nad wyraz widoczna. Wyspa jakby to wyczuła, żarówki zamigotały, a przy jednej ze ścian pojawił się nagle Jules Walker. Taki, jakim zapamiętała go mała Judy. I widoczny tylko dla niej.

- Zrób to, Judy. - podpuszczał. - Zrób to!

Na ułamek sekundy na postać Julesa została nałożona kobieca sylwetka. To wystarczyło, by Judy nie miała ochoty na jakiekolwiek posłuszeństwo względem zjawy.

- Nakarm mnie. - szepnął Jules.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Wto 11:28, 12 Lip 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

"Furia" była zbyt łagodnym słowem na to, co opanowało Judy. O ile obelga dziewczyny z francuskim akcentem była nawet zabawna, o tyle arogancja lekarza irytowała do granic możliwości. Tym razem odpowiadał nieco bardziej konkretnie, ale ton głosu sprawiał, że miała ochotę wyrwać mu język. Eric był zdecydowany, pewny siebie, miał żądania... I Judy postanowiła, że za wszystko zapłaci brunetka. Wściekłość niemal całkowicie wyizolowała kobietę z rzeczywistości. Stłumiony wystrzał w korytarzu nie wywołał nawet najmniejszego wrażenia, może poza myślą: Zabij ich wszystkich, Joshua! Ale nagle... Głos ojca. Popatrzyła w stronę, z której dobiegał. Jules Walker wyglądał tak, jak go zapamiętała. Jak wtedy, gdy po raz ostatni przypłynęła z nim na Wyspę. Gdy ją zostawił. Opuścił. Tak długo tęskniła! I nagle w obliczu ojca zobaczyła inną twarz. Już wiedziała. Coś było nie tak. Miała nadzieję, że to "coś nie tak" jest na tyle rzeczywiste, że będzie mogła to zniszczyć. Zetrzeć na proch. Wycelowana w Erica kusza zmieniła swój kierunek na Julesa. Ze wściekłym spojrzeniem władowała kilka bełtów w ścianę. Zjawa rozmyła się w dum, ale słowa "Nakarm mnie" jeszcze długo szumiały w głowie Judy. Brutalnie odepchnęła ze swojej drogi lekarza, potem dziewczynę, zmierzając do ściany, pod którą jeszcze przed chwilą stał ojciec, zanim wsiąkł w powierzchnię. Przełożyła kuszę do lewej ręki zaś prawą zacisnęła w pięść i kilkakrotnie uderzyła w ścianę. Za każdym razem wydawała z siebie coś, co brzmiało bardziej, jak warczenie, a nie krzyk. I było w tym coś ze zwierzęcej rozpaczy. Po ostatnim ciosie knykcie dłoni miała zakrwawione, otarła nimi pot z czoła, a rozmazana krew nadała jej makabryczny wygląd. Sapiąc wściekle oparła się o ścianę, zjechała do parteru. Na chwilę przycisnęła czoło do kolan. Jednak gdy usłyszała ruch w pokoju, podniosła gwałtownie głowę i kusza znów została wycelowana w Erica i Claude. Sama nie wiedziała, co powstrzymuje ją przed strzałem. Usta drgały jej nerwowo, dłoń z wyciągniętą kuszą drżała.

- Jaką macie broń? Ile jest kobiet a ile mężczyzn? Kto z tej wesołej gromadki mógłby podjąć jakąkolwiek walkę? - kontynuowała pytania ochrypłym głosem. - I radzę tym razem okazać trochę więcej pokory, Borovsky. - warknęła, znów przejechała po twarzy dłonią, brudząc policzki krwią. - Boże, mam ochotę was rozszarpać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 38 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin