|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 22:43, 08 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Pojawienie się kobiety z kuszą było tak nagłe i przerażające, że Jen miała ochotę krzyczeć. Naprawdę. Zdążyła nawet już otworzyć usta do krzyku, lecz skierowane pod jej adresem ostrzeżenie sprawiło, że posłusznie zamknęła usta. Była przerażona i zaczęła dygotać. Ale prawdziwy strach pojawił się w jej oczach, gdy dostrzegła Coffmana.
- O, kurwa... - wyrwało jej się, gdy Josh wykazał zainteresowanie jej osobą. Pocieszeniem - niewielkim, ale zawsze - był fakt, że ta "Judy" najwyraźniej zamierzała skończyć jedynie na straszeniu, bo zabroniła Coffmanowi "uszkodzić" ją. Co prawda za "blondynę" Jen byłaby skłonna wydrapać jej oczy, ale zdawała sobie sprawę z faktu, że ma niewielkie szanse. Jeśli w ogóle.
Najbardziej przerażającym i paraliżującym Jen faktem była jednak kusza wycelowana w głowę Claude.
- Nie rób jej - wychrypiała, odchrząknęła i odezwała się ciut głośniej, wciąż drżącym głosem. - Nie rób jej krzywdy...
Jej słowa zostały jednak całkowicie zignorowane. Judy zabrała Erica do jednej z sal zabiegowych, zostawiając wszystkich pod opieką Coffmana. Jen jednym skokiem znalazła się przy Claude. Odstawiła trzymane wciąż jedzenie, szybko ściągnęła kuchenne rękawice i objęła przyjaciółkę.
- Już wszystko w porządku - wyszeptała, spoglądając nad jej ramieniem na trzymającego broń Joshuę. W jego oczach widziała, że on tak nie myślał. Bała się go. Broni, spojrzenia i zapowiedzi "omówienia paru rzeczy".
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 22:50, 08 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
|
 |
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Pią 23:03, 08 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Ok. Ty tutaj dowodzisz Judy.
Gdy napastniczka ostentacyjnie odstawiła kuszę od jej głowy, uznał to za swoje małe zwycięstwo. Kroczek w pozostawieniu sytuacji bez ofiar.
- Nie przylecieli ze mną doktorze.
W sferze domysłu pozostała kwestia skąd się wzięli i dlaczego kobieta się przedstawiła. Jasnym więc było, że nie są też uczestnikami projektu. Hank trzymając ciągle ręce w górze zbliżył się do Claude gdy drzwi do zabiegowego zostały zamknięte z drugiej strony. Dla odmiany rzucił tylko spojrzeniem w stronę Josha, orientując się co robi. Opuściwszy ręce schylił się i przykucnął przy Claude, ujmując ją swoimi dłońmi za ramiona. Teraz spoglądał jej w oczy, starając się brzmieć kojąco.
- Cokolwiek właśnie się wydarzyło, już minęło Claude. Możemy wstać i usiąść sobie na krześle, koncentrując się na wszystkich tych wspomnieniach, które wywołują w nas radość. Może nawet uda Ci się ucieszyć na myśl, że pokonaliśmy ostry zakręt na wyboistej drodze przy dużej prędkości. Bo czyż tak właśnie nie jest?
Lubił starać się pocieszać ludzi w trudnych sytuacjach. Chociaż nie miał pojęcia co spowodowało jej zmęczenie i jaka będzie jej reakcja, miał nadzieję że chociaż trochę pomógł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 23:11, 08 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jeśli Ray i Males już powiedzieli co chciałaś wiedzieć, to po co przychodzisz do mnie? - obserwował krążącą wokół niego dziewczynę. Pozornie wyglądała na nieszkodliwą, ale od momentu gdy w jej spojrzeniu dostrzegł błysk szaleństwa wolał jej nie prowokować. Nie miał za wiele do czynienia z chorobami psychicznymi, ale zdawał sobie sprawę z faktu, że dziewczyna jest niebezpieczna. Bardzo.
- A może zagramy w pytania? - odezwał się łagodnie, uśmiechając się przyjaźnie. - Będziemy nawzajem zadawać pytania i odpowiadać. Ja też jestem ciekaw ciebie i tego twojego... przyjaciela. Ja zacznę, dobrze? Co do Raya... Z Rayem stosunków nie da się mieć. To dupek, któremu woda sodowa uderzyła do głowy. Spotkałem się z nim w osadzie zaledwie parę razy i praktycznie o niczym konkretnym nie rozmawialiśmy. Nie był moim pacjentem... I mam nadzieję, że nim nie będzie. Że rozmowa z nim nie spowodowała... okaleczeń.
Zawiesił głos zastanawiając się, co może, a czego nie może powiedzieć. Co mógł powiedzieć Ray. I w jaki sposób ma namówić Judy, by sobie poszła i dała im wszystkim święty spokój.
- A kim wy jesteście? Skąd się tu wzięliście? I jak to się stało, że spotykamy się dopiero teraz, po niemal miesiącu, a nie wcześniej? Ukrywaliście się gdzieś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Judy Walker Templers
|
Wysłany:
Sob 8:22, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 97 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Roześmiała się. Dźwięcznie i ładnie. Wciąż się uśmiechając usiadła na jednym z łóżek. Pociągnęła za gumkę. Włosy rozsypały się po ramionach, niektóre pasemka zakryły twarz, ale odgarnęła je za ucho. Błękit jej oczy wpatrywał się w Erica. Gdyby była w tym momencie w jakimś pubie, to z pewnością przewijałby się przy niej tłum mężczyzn usiłujących postawić drinka. Zwyczajnie wyglądała ładnie i kobieco.
- Nie łapiesz, jak to wszystko działa, prawda?
Obserwowała każde ruch Borovsky'ego. Napięte mięśnie, czujność, próba odzyskania kontroli, negocjacje... Znów się uśmiechnęła. Była ciekawa dalszego rozwoju sytuacji.
- Twoi przyjaciele nie powiedzieli wszystkiego. Twoi przyjaciele wskazali na ciebie. Nie wiesz jakich informacji mi dostarczyli. - zmrużyła oczy. - Więc uważaj na słowa, bo jak na razie słyszałam inną wersję, co do Raya.
Kiedy Eric zasugerował, że mężczyznom z czwórki mogło się coś stać, Judy zmarszczyła nos. Wyglądała, jakby była urażona oskarżeniem.
- Za kogo ty mnie masz? - melancholijnym wzrokiem popatrzyła za okno. - Broń to tylko środek bezpieczeństwa i perswazji. Ray i Milesworth okazali się rozsądni. Co prawda są związani i zakneblowani, ale cali i zdrowi. - ponownie popatrzyła na Erica. - A my? My jesteśmy tu od zawsze.
Poklepała dłonią miejsce obok siebie.
- Chodź. Opowiesz mi prawdę. I wierz mi, nie chciałbyś, żebym wyciągała ją siłą. Poza tym wolę inny rodzaj kontaktów. - szybkim gestem ściągnęła koszulkę i wskazała na opatrunek nieudolnie zrobiony przez Coffmana. - Mógłbyś na to zerknąć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 15:00, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Kiedy Judy od niej odstąpiła, niemal całą swoją uwagę skupiła na Coffmanie, bo to on stanowił zagrożenie w tym momencie. Wczepiła się w dłonie przyjaciółki, Hanka nawet nie słuchała. Co prawda kojący głos ją uspokajał, ale treść brzmiała trochę, jak bełkot. Niemniej jednak wciąż miała w pamięci ton głosu obcego, to, jak patrzył na JJ. To nie wróżyło niczego dobrego.
- Obawiam się, JJ - szepnęła zduszonym głosem. - że raczej nic nie będzie w porządku. - popatrzyła na Coffmana i zwróciła się bezpośrednio do niego. - Raczej nie wyprowadzisz mnie z błędu, prawda?
Wciąż siedziała na posadce, patrząc z dołu na napastnika. Bała się, ale przerażenie zdołało już z niej ujść. Nie mogło ją spotkać nic gorszego niż to, co stało się w dżungli. Kątem oka zerknęła na drzwi, za którymi znikli Eric i Judy Walker. Obawiała się o lekarza, ale jednocześnie miała nadzieję, że zdoła sobie poradzić z kobietą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Sob 15:31, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Coffman stał i się uśmiechał. Zwłaszcza po wypowiedzi Cornwella.
- Co ty pieprzysz chłopie?
Po minie Hanka poznał, że go przygasił. Zwłaszcza że dla odmiany Coffman przestał bawić się bronią i teraz wycelował ją w Jenefer.
- Nikt nie pozwolił Ci się ruszać, dlaczego więc to robisz? Skoro jednak wyrywasz się do odpowiedzi Johnson, to zadam Ci parę pytań. Gdzie znajduje się Maja Donowan i jej pupilek?
Pytanie Claude zignorował całkowicie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joshua Coffman dnia Sob 15:38, 09 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Sob 15:44, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wracał do przychodni trzymając paczkę leków, a kilka metrów za nim szedł Patsy. Bez obawy otworzył drzwi nie siląc się na ciszę i wszedł do środka. Zamurowało go, gdy nagle zobaczył, jak jakiś facet celuje pistoletem w Jenefer, Claude i Hendricka. Nie minęła sekunda gdy już wycelował w niego. Szybko podjął decyzję i nieco teatralnie upuścił paczkę z lekami i podniósł ręce do góry.
- Nie strzelaj! - tylko tyle był w stanie powiedzieć w takiej chwili.
Stanął nieruchomo i modlił się w myślach, by Patsy, nie pojawił się zaraz obok niego jak ostatni głupek, tylko został te 5 metrów za nim, gdzie Joshua go jeszcze nie widział, i zaraz coś wykombinował. Bo wyglądał na takiego, który jest w stanie to zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 16:18, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przysięga Hipokratesa dla każdego lekarza jest jedenastym przykazaniem. Na dokładkę - właśnie tym najważniejszym i to nie dlatego, że tak być powinno. Nie ma i nigdy nie było "obowiązku" niesienia pomocy innym, był to po prostu wyuczony, ale trwale wdrukowany odruch bezwarunkowy. Czytał przecież nie raz o lekarzach pomagających podzas różnych wojen żołnierzom przeciwnika. Tym razem było dokładnie tak samo. Widząc niedbały, brudny opatrunek sięgnął po prostu po nożyczki i po chwili już przemywał ranę.
- Zupełnie nie wiem, o czym mówisz - oderwał wzrok od zakładanego właśnie bandaża i spojzał jej w oczy - Judy. Jakie wersje? Wersje czego? Prawda nie ma wersji. Jest jedna.
Zawiązał bandaż i specjalnie zacisnął zbyt mocno, tak, że musiała poczuć ból.
- Nie wiem, co ci powiedział Ray. - uśmiechnął się do Judy. - A zważywszy na to, że to dupek, skąd możesz mieć pewność, że to nie on cię okłamał? Ja nie mam powodu, by kłamać. Jak widzisz - rozpostarłręce, jakby pokazując jej otoczenie. - Ja głównie siedzę tutaj i łatam ludzi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 16:49, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Jen pożałowała, że nie ma obok siebie żadnego kija, którym mogłaby zdzielić Coffmana. Powoli jej przerażenie zaczynało przeradzać się w złość. Miała już dosyć tego psychopaty i faktu, że co krok wtrącał się w ich życie.
- A co, rudzielec ci się zapodział? - mimo, że wciąż trzęsła się ze strachu, do głosu doszła jej przekora. Nie byłaby sobą, gdyby nie odpowiedziała złośliwie. - Ostatnim razem widziałam ją obok ciebie, przy drewutni, kilka dni temu - skłamała z pełną tego faktu świadomością. - Wtedy, gdy byłeś łaskaw mi przyłożyć. Jeśli nie potrafiłeś jej upilnować, to nie moja wina.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem i do przychodni wpadł Robert, odwracając na chwilę uwagę Coffmana. Jen, w swej złości pełna morderczych zamiarów, chwyciła stojącą niej plastikową tackę z lasagne przygototwanym dla Claude. Zerwała się z ziemi i zamierzyła do rzutu, celując w głowę Josha, gdy ten odwrócił się znów w jej kierunku, celując w nią z pistoletu.
Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, ale Jen, pomna "upomnienia" rzuconego Coffmanowi przez tą kobietę, która zniknęła z doktorem w zabiegówce, nie zmieniła zamiaru. Rzuciła trzymanym przez siebie daniem w Joshuę, wkładając w ten rzut całą siłę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Joshua Coffman Templers
|
Wysłany:
Sob 17:14, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 264 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Oh i co? Bardzo się zniekształciła twa twarzyczka? Bo nawet na pierwszy rzut oka wydaje się gładsza niż była. Może chcesz jeszcze dawkę dodatkowego liftingu?
Nie lubił kiedy niespodziewanie ktoś postanawiał wkraczać w akcję w nieodpowiednim momencie. Taki moment postanowił sobie właśnie wybrać Robert. Bez zastanowienia Coffman wymierzył broń w niego, odwracając tylko swoją głowę w kierunku jego twarzy. Broń niemal dotykała jego czoła. Kiwnął nią w kierunku głębi korytarza, dając obcemu znać, że powinien się tam udać. Natychmiast. Miał zamiar nie popełniać drugi raz tego samego błędu i pilnować drzwi, zamierzył się nawet żeby to zrobić kiedy JJ raptownie wstała i postanowiła zagrozić mu tacką z lasagne.
- Łżesz blond Skarbie. Skoro Lancaster tutaj jest to i oni tutaj są. Gdzie?
Przez chwilę mierzył w nią bronią, ale jego obojętna twarz nagle rozszerzyła się w uśmiechu a potem ryknęła śmiechem, nie zważając na to że tacka leci już w jego kierunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Sob 17:25, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Uśmiechnął się do siebie, widząc że z Claude nie jest tak źle jak przypuszczał. Dlatego odsunął się od obu kobiet i oparł o ścianę, obserwując w miarę spokojnie rozwój akcji. Przynajmniej do momentu w którym Joshua zwrócił się bezpośrednio do niego, nazywając jego przemowę "pieprzeniem". Było to godzące w jego ambicje, jednak postanowił zostawić tę sprawę taką jaką była. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że ma skwaszoną minę. Dopiero po chwili przywołał się do porządku. Przyglądał się wszystkiemu przez jakiś czas analizując coś w głowie.
- Przepraszam że się wtrącam. Powiedz mi, że samolot jeszcze nie odleciał.
Hank zwrócił się bezpośrednio do Roberta. Miał nadzieję, że mężczyzna nie spali jego planu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Sob 18:10, 09 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robert wykonał polecenie Josha i bez słowa powoli oddalił się od broni. W tym momencie nieprzyjaciel dostał tacką i przestał celować w niego, ale z powrotem w Jenefer.
Zaraz, jest Claude, Jenefer i ten cały Hendrick, ale gdzie jest Borovsky? Doktorek gdzieś się ukrył, czy co?
Z krótkiej zadumy wyrwał go właśnie obcy i zapytał się, czy samolot nie wystartował. Przez chwilę patrzył się na niego jak na ostatniego głupka, gdy nagle dostał olśnienia i zrozumiał o co mu chodzi.
- Nie, nie odleciał. Trzeba wyładować jeszcze resztę lekarstw, na razie wziąłem tylko jedną paczkę - powiedział głośno i w miarę spokojnym głosem. - Ale pilot mówi, że mamy się pospieszyć, bo chce odlecieć za jakieś pół godziny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Judy Walker Templers
|
Wysłany:
Nie 6:03, 10 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2011
Posty: 97 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
- Oh, to takie urocze. - przyciągnęła do siebie Erica, by po chwili położyć go na łóżku i usiąść na nim okrakiem. - Pomagasz ludziom...
Ale kłamiesz. Nie wierzyła w ani jedno słowo Borovsky'ego. Ludzie zawsze coś wiedzieli, a prawda nie jest lakoniczna. Pochyliła się nad mężczyzną, na tyle by prawie dotykać się z nim nosem. Włosy Judy opadły na Erica, piersi niemal ocierały się o jego tors.
- Zapytam ostatni raz. - szepnęła. - Dlaczego tutaj jesteście? Jakie są powody? Ilu was jest i jakie macie zamiary? Gdzie jest ruda Maja Donowan i jej psiak?
Judy trudno było przewidzieć, jak długo będzie spokojna. Może przez pięć minut, może przez piętnaście. A może trzydzieści sekund.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Nie 10:37, 10 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Lasagne szybkostrzelnym pociskiem raczej nie była i Joshua bez trudu uchylił się przed ciosem. Posiłek uderzył w ścianę, rozbryzgując się dookoła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Nie 13:40, 10 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Złość Jenefer i jej aktywność, sprawiły że w Claude też wstąpiła brawura. Bała się. Bała się, jak cholera. Ale również ważna była dla niej godność, a skamlenie u stóp napastnika było poza tolerancją dziewczyny. Tacka z jedzeniem chybiła. Mieli przechlapane, bez wątpienia. Stanęła więc przy Jenny, by dodać jej otuchy. I odwagi.
- Jeżeli myślisz, że wydamy swoich przyjaciół, to się mylisz. - powiedziała i sama się zdziwiła z jaką determinacją to zabrzmiało.
Uprzejmość i łagodność z jaką Hank podchodził do rzeczywistości, rozdrażniła Claude, gdy temat - kłamliwy zresztą - został skierowany na samolot. On nam zaraz powystrzela! - rzuciła Hankowi spojrzenie, w którym było widać niedowierzanie. Obyś miał jakiś dobry plan...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |