|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pią 13:03, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Była tam. Naprawdę tam była. Pytanie, co zobaczyła?
Widząc powolną zmianę nastroju dziewczyny, jego wyrzuty sumienia zaczęły się zmniejszać, choć nadal nie był przekonany co do słuszności tego, jak się zachowywał i co robił dotychczas.
- Masz moje słowo - uśmiechnął się przepraszająco. - Obiecuję poprawę. I jeszcze raz cię przepraszam.
To była ta łatwiejsza część. Teraz zaczną się schody. Ostrożnie...
- Domek? - spoważniał. - Parę dni temu trafił do mnie sponiewierany Robert Adamson ze złamanym obojczykiem. Miał przy sobie teczkę z paroma dokumentami dotyczącymi pierwszego White Raven. Gdy był nieprzytomny przeczytałem je... A on sam później opowiedział mi gdzie ją znalazł. Dokumenty z teczki mówiły o ekipie naukowców badających paranormalne zjawiska tej wyspy i starających się dotrzeć do ich źródła. Niestety, sam Robert niewiele pamięta. Mówił o dziewczynce, facecie w garniturze... Pewnie bredził. Chyba, że... - zerknął na Claude z ukosa. - Czy ty również coś tam widziałaś? Byłaś sama? Z kimś? Widziałaś jakieś dziewczynki?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pią 16:41, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Pytania Erica sprawiły, że wspomnienia napłynęły nieprzyjemną falą - śmierdzącą, mulistą. Falą, której nie chciała widzieć nawet na horyzoncie. Potrząsnęła głową, by odgonić widmo brata i tego, co z nią robił. Starała się skupić na pierwszym White Raven, połączyć informacje z tym, co usłyszała od Johna... Martwego Johna. - uściśliła, czując jak do oczu napływają łzy.
- Pamiętasz tego faceta, którego zamknęliście w drewutni? - zaczęła bawić się nerwowo palcami. - Nazywał się John Robertson i był z pierwszego White Raven. To z nim była w dżungli. I z Jacobem Upperem. Ale... - głos jej zadrżał. - Spotkaliśmy jednego z tamtych. Podał się za rozbitka, a potem... A potem zabił Johna. - wzdrygnęła się na wspomnienie roztrzaskanej czaszki. - Boże, on tylko chciał rozpaczliwie wrócić do domu...
Czuła żal i współczucie, gdy o tym myślała. Robertson przetrwał na wyspie siedem lat, a zginął od zwyczajnego strzału w głowę. W dodatku, gdyby wyprawa do dżungli nie doszła do skutku, John z pewnością by żył. Westchnęła. Nie przypuszczała, że tak to się skończy.
- Zjawiska paranormalne... - uniosła brwi. - To znaczy, że my też tutaj po to jesteśmy? Jako króliki doświadczalne? Jeśli tak, to nieźle się nami bawią. - stwierdziła z goryczą. - Bo te wszystkie upiory to nie bajka na dobranoc dla niegrzecznych dzieci. One są prawdziwe, Eric. I jestem ciekawa, jak chcesz mnie przed nimi bronić. - próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej tylko niewyraźny grymas.
Znów zadrżała. Zrobiło jej się zimno, jakby duchy były zaraz obok. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękoma, aby zachować resztki ciepła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Pią 18:16, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Przybycie Collisa wcale się Robertowi nie spodobało. Z drugiej strony Patsy coraz bardziej nakręcał się na wyprawę do dżungli, co niezbyt odpowiadało mężczyźnie. Trzeba zacząć od teczki... Tylko muszę zaczekać aż burza minie, bo od każdy zauważy, że ktoś był w jego domu, jak naniesie się mu mnóstwo błota... Gorzej z przychodnią, bo Eric spędza w niej chyba prawie cały czas ostatnio...
Nagle z zamyślenia wyrwał go Patsy swoim wybuchem złości. Jednak ku zdziwieniu Roberta uspokoił się równie szybko, jak zdenerwował. Hmh, może powiedzenie mu o wszystkim nie było zbyt dobrym pomysłem?
- Tak, bo liczysz na to, że ten typek jeszcze nam się pokarze? Gdy wszystko się skończy ukryje się za dziesiątkami ochroniarzy i tyle go zobaczymy.
Gdy się pokarze... Raczej jeśli...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pią 18:32, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
-Znajdę go nawet w- zrobił pauzę by nadać swojej wypowiedzi poważny ton, i podkreślić swoje słowa - pieprzonym piekle.
Spojrzał przez okno. Deszcz wydawał się powoli ustępować. W końcu, można będzie ruszyć.
-Skończymy później - powiedział po cichu starając się nie zaangażować Collisa. Niezbyt mu ufał, i nie chciał angażować w to całej osady. Prawdę mówiąc, Roberta też nie obdarzał ogromnym zaufaniem, ale łączyły ich wspólne interesy. Dla dobra sprawy, został "skazany" na współpracę.
-A tak z innej beczki - od razu się rozluźnił - co za debil, rozpierdolił bar?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pią 21:24, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Collis ze znudzonym wyrazem twarzy przysłuchiwał się wymianie zdań mężczyzn. Nie trzeba było być Einsteinem, by zorientować się, że był tu intruzem. Cóż, wygląda na to, że papierosy nie są zbyt integrujące i zaufania na nich nie zbudujesz. - mruknął do siebie z szyderstwem, zerkając przy tym na Sacripanto. - To dobrze o tobie świadczy. Niemniej jednak mało pocieszającym było to, że Collis nie zostanie do niczego włączony, wszelkie informacje zostaną zatajone. Skrzywił usta w brzydkim uśmiechu, który jednak szybko spełzł mu z twarzy.
- Ktoś rozpierdolił bar? - przewrócił oczami. - Jedyną ostoję rozrywki na tej smutnej jak pizda wyspie? Świetnie. Z chęcią strzeliłbym mu w kolano. - namyślił się chwilę. - A potem w łeb.
Jenny wybyła bez słowa, Claude wydawała czuć się dobrze, Eric najchętniej zrobiłby mu lewatywę, a obaj mężczyźni w korytarzu wyraźnie nie chcieli włączać go do swoich planów. Zajebiście. Zaczął powoli żałować, że nie przystał do komitywy z Rayem. Znów przywołał na twarz lekceważący wyraz. Jakby nie było, czuł się w tym najlepiej.
- Muszę się napić. Reflektujecie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pią 21:48, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Od razu zauważył, że Collis z zaciekawieniem przygląda się ich "konspiracji" pomimo, że chciał sprawiać wrażenie zupełnie obojętnego. Zna miejsce w szeregu, nie narzuca się. od razu zmierzył go dawnymi kategoriami.
Musiał przyznać, że Collis, coraz bardziej go intrygował. Czuł, że ekscentryczny odrobinę jak na jego gust anglik, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
-Jak coś ocalisz, z tego rozpierdolu - odpowiedział na sugestię picia - jestem za. Przydałoby się odrobinę polotu i finezji - starał się przybrać minę profesora, mentora objaśniającego jakieś skomplikowane tajniki swoim uczniom, ale fakt wyszedł bardziej komiczny od zamierzonego - a jak wiadomo, procenty pozytywnie wpływają na myślenie.
Spojrzał za okno, ciągle lało - No i jak umiesz unikać pieprzone krople deszczu, możemy ruszyć nawet teraz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Pią 23:47, 01 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Deszcz padał z coraz mniejszą siłą, zniknęły błyskawice i grzmoty. Powietrze stało przyjemnie rześkie. Zapadła cisza.
W południe zza ustępujących chmur nieśmiało wyjrzało słońce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Sob 8:45, 02 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zmarszczył brwi. John Robertson. Nazwisko z listy. Jednak zanim zdążył ucieszyć się z możliwości spotkania jednego z "pierwszych", Claude opowiedziała o jego śmierci. Zacisnął dłonie w pięści.
- Nie żyje? Kim jest ten "jeden z tamtych"? No nie... - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Niemożliwe, żeby... Nie mówił, czy jest sam? Według tych notatek było tam parę osób. Może na tej wyspie jest ktoś jeszcze? A co z Upperem? Żyje?
Jeżeli jest ktoś jeszcze, to może mieć informacje. Dużo informacji. Ale dlaczego dotychczas milczeli? Nie byli tu przecież uwięzieni. A może właśnie byli?
Claude wyglądała jak siedem nieszczęść. Widać było, że dżungla dała jej ostro w kość, jakby wyssała z niej całą energię. Do tego śmierć towarzysza... No i oxazepam, który również zrobił swoje.
Z wieszaka koło drzwi zdjął lekarski fartuch, podszedł do dziewczyny i delikatnie założył go jej na ramiona, po czym przysiadł okok niej.
- Króliki doświadczalne? Nie sądzę. Choć chętnie strój króliczka na paru przedstawiciekach płci pięknej bym w Ras-Shamra zobaczył - uśmiechnął się i puścił do niej oko, po czym zreflektował się i spoważniał. - Przepraszam. To miał być żart. Poza tym, tamta ekipa to byli naukowcy. Badacze. A my? Przypadkowa zbieranina przeróżnych charakterów i całkowicie odmiennych od siebie osób. Kto niby miałby nas badać?
- W tych notatkach - dodał po chwili milczenia, kątem oka obserwując reakcję dziewczyny - była jeszcze jedna informacja. O jakimś posągu, wokół którego koncentrowała się moc wyspy. I o tym, że zniszczenie go może uwolnić wyspę od tych zjawisk. To była tylko mała notatka na marginesie, nic poza tym, więc nie wiem, co o tym sądzić. Przydałoby się więcej informacji. Widziałaś go może? Ten posąg? A w tym domku? Było tam więcej materiałów? Dokumentów? Notatek?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Sob 8:48, 02 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Sob 10:23, 02 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Początkowo Eric obrzucił ją pytaniami, przez co czuła się jak na przesłuchaniu. Spięła się w sobie, bo aby poszukać odpowiedzi musiała cofnąć się do nieprzyjemnych wydarzeń. Czy Eric nie widział ile sił ją to kosztuje?
- Wiesz, tak jakby byłam w szoku. - rzuciła z wyrzutem. Zdawała sobie jednak sprawę, że Borovsky nie ma pojęcia, co przeżyła i jak to wyglądała. Nie miała jednak ochoty do tego wracać, opowiadając mu, co i jak. Ograniczyła się do podstawowych informacji. - Mężczyzna, który zabił Johna chyba jest z drugiej wyspy. Może nawet wybuch trójki to jego sprawka. - zastanowiła się przez chwilę. - Powiedział, że nie powinno nas tu być i że wszyscy musimy zginąć. A potem... - zmarszczyła brwi. - Potem Wyspa ryknęła i uderzył w niego czarny dym.
Celowo nie odpowiadała na niektóre pytania. Było ich za dużo, nie miała na nie siły. Cały czas czuła dreszcze, nie myśląc nawet o tym, że mogłaby się przecież owinąć szpitalnym kocem. Dlatego lekarski fartuch na ramionach przyjęła z wdzięcznością i uśmiechem. Miała ochotę oprzeć się o mężczyznę, poczuć, że ktoś się nią opiekuje.
- To chyba kiepski moment na żarty. - odparła, ale uśmiechnęła się lekko. Żart Erika był... po prostu normalny, w jego stylu. Miło było wiedzieć, że przynajmniej jednak rzecz była stała. - Nie wiem nic o żadnym posągu. A co do notatek czy dokumentów to... - znów się wzdrygnęła. - W zasadzie to nie byłam w środku. Powiedzmy, że zostałam zatrzymana na werandzie. - skrzywiła się mimowolnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Sob 13:04, 02 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Jasne, że ocalę. Jestem pieprzonym czarodziejem.
Wsadził papierosa do ust i teatralnie skłonił się machając ręką niczym jakiś fircyk na dworze. Ramię oczywiście zabolało, a Collis syknął niemal wypuszczając papierosa z ust. Na szczęście skończyło się tylko na upadku popiołu.
Tymczasem zaczęło się przejaśniać. Szybko i nienaturalnie - jak to na wyspie. Nieśmiałe promienie słońca wyjrzały zza chmur, sprawiając że można było mieć nadzieję na poprawę nie tylko pogody, ale i całej sytuacji. Collis nie miał. Wrodzony realizm mówił mu, że wszystko jeszcze nie skończyło się pieprzyć.
- Na szczęście nie muszę zdradzać swoich sztuczek w unikaniu kropel. - wskazał kciukiem na okno. - Nie wiem, jak wy, panowie, ale ja zamierzam ogarnąć barek i przetrzepać wszystkie możliwe piwnice. Where is the rum? - ostatnie słowa wypowiedział naśladując fikcyjnego Jacka Sparrowa.
Gdy już miał wychodzić i praktycznie sięgał do klamki, drzwi otwarły się. Stał w nich mężczyzna w średnim wieku, z siwiejącą brodą i przenikliwym, ale łagodnym spojrzeniu. Mężczyzna, którego Collis nigdy nie widział na wyspie. Kolejny? - przemknęło mu przez myśl i tyle było myślenia, bo Collis, nie zważając na ból ramienia, przybił nieznajomego do ściany uciskając mu szyję przedramieniem.
- Lepiej żebyś miał coś wiarygodnego do powiedzenia. - warknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 9:55, 04 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Widać było, że dziewczyna nie znosi wypytywania dobrze. Niektóre odpowiedzi przemilczała, widać było, że odpowiedzi sprawiają jej trudność i Eric mógł tylko mieć nadzieję, że było to spowodowane zmęczeniem i brakiem dystansu do niedawnych, traumatycznych wydarzeń. Mógł teraz tylko liczyć na to, że z czasem uda mu się wydobyć z Claude więcej informacji. Objął ją ramieniem i uścisnął krótko, posyłając jej przyjacielski uśmiech, po czym wstał, podszedł do okna i zaciągnął rolety.
- Najlepiej by było, gdybyś teraz odpoczęła. Jen wróci z jedzeniem, a potem proponuję drzemkę. Dobrze ci to zrobi. Zobaczysz.
Uśmiechnął się raz jeszcze i ruszył do drzwi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Hendrick Cornwell
|
Wysłany:
Pon 13:54, 04 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 29 Cze 2011
Posty: 65 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Gwałtowna reakcja mężczyzny na jego widok wprawiła go w osłupienie. Z rozcięcia na jego czole poleciała mocniej krew, jednakże spojrzenie się nie zmieniło. Dalej pozostawało łagodne. Hank sięgnął powoli ręką i zawiesił ją na ręce Collisa spoglądając mu w oczy.
- A może tak na początek "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus"?
Stanowczo uwolnił się z uścisku, jednakże nie gwałtownie.
- Jestem nowym uczestnikiem projektu. Przylecieliśmy z zapasami. Zastałem doktora? Potrzebuję jego opieki medycznej.
Rozejrzał się dookoła, dostrzegając jeszcze dwóch innych mężczyzn, patrzących na niego jak na chodzące zło.
Cokolwiek się tu dzieje, nie wyglądają na ufnych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pon 14:43, 04 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Powiedziałem "wiarygodnego". - skwitował twardo.
W spojrzeniu nieznajomego było coś, co sprawiło, że Collis bez większych oporów pozwolił mu wyswobodzić się z uścisku. Łagodne usposobienie mogło budzić pełen podziw na tej zasranej agresywnej atmosferze, ale Lancaster skupił się na tym, by zorientować się, kim tak naprawdę jest obcy. Cofnął się o krok, starając się rozluźnić mięśnie. Na szczęście tabletki przeciwbólowe dawno zaczęły działać, więc ból był do zniesienia. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. - powtórzył w myślach. - I Maryja zawsze Dziewica, kurwa mać. Co to ma być? Jesteś klechą czy tylko nawiedzonym chrześcijaninem? Nigdy nie lubił duchownych i religijnego bełkotu, niemniej jednak nie okazywał tego. Nie okazywał dopóki te tematy nie stawały się dla kogoś nadrzędne. A dla przybysza najwyraźniej były, skoro uważał, że najpierw należy wychwalać Chrystusa, a dopiero potem ewentualnie się przedstawić.
- Oh, przylecieliście? - rzucił sarkastycznie i postąpił krok do przodu. - Wielkie dzięki.
Collis zamachnął się i wymierzył silny cios w szczękę nowego. Dla postronnych jego gest mógł wyglądać na gwałtowny i nieprzemyślany, jednak Lancaster wyprowadził cios jak najbardziej świadomie. Co prawda wolałby przywalić Luskowi, ale w tym momencie nie był wybredny. Wystarczył ktoś, kto przynajmniej teoretycznie jeszcze kilka godzin temu był w Ameryce, rozkoszując się urokami cywilizowanego świata. Nieznajomy zachwiał się, z rozciętej wargi pociekła strużka krwi.
- Rzeczywiście, potrzebujesz. - wycedził przez zęby, rozmasowując obolałe od uderzenia knykcie. - Doktorku! Zostaw Francuzeczkę, trzeba się kimś zająć.
Dopiero po ostatnich słowach odwrócił się w stronę pokoju zabiegowego, w którym była Claude i Eric. Okazało się, że lekarz już stoi w drzwiach. Collis wskazał dłonią obcego gestem, który mówił: "Zobacz, co my tu mamy".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pon 19:39, 04 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wkroczenie nowego aktora, czy może lepiej powiedzieć klauna, Wihte Revenowego cyrku, odebrał z zaciekawieniem. Nie zorientował się na początku, że Hendrick jest kimś zupełnie nowym, sam nie znał na pamięć wszystkich twarzy uczestników. Gwałtowna reakcja Collisa szybko uświadomiła go, że "coś jest nie tak".
Obserwował spokojnie przebieg rozmowy między nimi, starając się określić, kim może być nowa persona. Religijny, spokojny, stara się nikomu nie wadzić - albo jest duchownym, albo pieprzonym płatnym zabójcą
W miarę wymiany zdań, w Patsym narastała furia, zrobił krok do przodu gdy Collis przywalił nowemu
-Ouuuu! - krzyknął i roześmiał się, patrząc na Collisa z podziwem. Po chwili się uspokoił, spoważniał i zbliżył się Cronwella.
-Jaja se kurwa robicie? - syknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Wto 8:31, 05 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Pierwsze, co dostrzegł wychodząc z zabiegowego, to Lancaster szamoczący się z kimś koło drzwi. Już chciał zainterweniować i opieprzyć obu, gdy Collis cofnął się i Eric dostrzegł twarz tej drugiej osoby. Stał, jakby zobaczył ducha. Ten człowiek nie pochodził z Wyspy - ani jednej, ani - tym bardziej - tej drugiej. Sekunda, podczas której Eric przez całą długość korytarza przypatrywał się nowemu minęła, zakończona silnym uderzeniem Collisa. Uderzeniem, które ocuciło Erica. Widząc podchodzącego powoli Sacripanto ruszył naprzód, starając się nie dopuścić do linczu.
- Wystarczy! - rzucił i wyminąwszy Patsy'ego, stanął obok Collisa. Spojrzał nowoprzybyłemu prosto w oczy. Obcy stał wciąż pod ścianą, obmacując dłonią rozciętą wargę i przypatrując się pozostałym. Na jego czole widniało głębokie, krwawiące rozcięcie.
- Trochę się, kurwa, z tym przylotem spóźniliście. I obawiam się, że w drodze powrotnej będziecie mieć komplet pasażerów.
Zerknął na pozostałych mężczyzn zastanawiając się ile minie czasu, nim znów zaatakują "gościa".
- Jestem Eric Borovsky i pełnię tu funkcję grabarza i lekarza. Mówił pan, że potrzebuje pomocy, panie...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |