www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Niewielka przychodnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 43, 44, 45  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
PostWysłany: Pon 19:57, 20 Cze 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Nie no, o pierwszym White Raven nie słyszałeś? A pamiętasz tego całego Johan Robertsona, co to najpierw zamknięto w drewutni, a potem porwał Jacoba, by potem wrócić już w przyjaźni z nim? On do nich należał, czy tam raczej był odpowiedzialny za ich transport...

Pytanie 'Ktoś wiedział co tu się dzieje i wsadził nas w to gówno?' ominął, bo Patsy powiedział to, co dla niego było od dłuższego czasu oczywiste. I chyba dla barmana też już takie było. Na szczęście po chwili uspokoił głos i już nie był słyszany przez cały ten szpitalik. Robert mógł kontynuować rozmowę raczej szeptem, niż krzykiem.

- Znalezienie teczki powinno być priorytetem, w tej chatce raczej nie było niczego ważniejszego. A nawet jeśli, to wolałbym tam nie wracać. A co do teczki, to niestety nie przeczytałem z niej praktycznie nic, wolałem ratować własną skórę. Eric wprawdzie powiedział, że przeczytał wstęp o jakichś badaniach, ale nie chciał powiedzieć nic dokładnego.

Na razie nie będę mówił o tym drugim duchu, tego mężczyzny. Bo o ile już mi dziwne się wydaje, ze rozmawiał tylko ze mną, to innym na pewno wyda się to jeszcze bardziej podejrzane...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pon 20:43, 20 Cze 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dopiero po chwili skojarzył Johna. Pierwsze White Raven, duchy, najeźdźcy wspomniani przez Petera, kurwa co jeszcze? .
-Taa teczka- powiedział chicho - masz jakiś pomysł jak ją znaleźć? I co dalej zrobimy? Opublikujemy to?

Zastanowił się chwilę, sięgnął po kolejnego papierosa z paczki Collisa.
-Jeżeli nie znajdziemy teczki, trzeba będzie przesłuchać doktorka, całkiem możliwe, że wyczytał coś naprawdę ciekawego.

Zapalił papierosa, zaciągnął się, wypuścił dym i kontynuował:
-mimo wszystko odwiedziłbym tą cholerną chatkę, trzeba poznać dżunglę. Edwards opowiadał o jakiś pieprzonych najeźdźcach i drugiej wyspie. Wypadałoby to w końcu sprawdzić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pon 20:54, 20 Cze 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mimo jej zapewnień, nie wyglądało na to, że Claude "nic nie było". Eric był już o pół kroku od niej, gdy krzyk dziewczyny osadził go w miejscu. Bez słowa zawrócił w kierunku zamykanej na klucz szafki i otworzył ją jednym z kluczy z pęku wyjętego z kieszeni. Do niewielkiej strzykawki nabrał 3 ccm mlecznobiełego lekarstwa i ze strzykawką w dłoni odwrócił się do Claude i Jen.

- Claude? To ci pomoże. Uspokoi cię i wyciszy. Pozwól mi, proszę.

Co się wydarzyło w dżungli? Claude zniknęła na parę dni a po powrocie zachowywała się tak, jakby przeżyła w niej rok... Eric czytał kiedyś ciekawe z medycznego punktu widzenia opisy zachowań żołnierzy, którzy przeżyli piekło Wietnamu. A w szczególności byłych jeńców Vietcongu. Było w tym coś wspólnego.

- Jenefer, przemów jej do rozumu. Chcę tylko, żeby stanęła na nogi. Claude, muszę dokładnie obejrzeć twoje obrażenia. Zdezynfekować. Obmyć. Miałem prosić Jenefer żeby pomogła mi cię przebrać i umyć, ale może po tym zastrzyku dasz radę pójść pod prysznic? Ja i Jen możemy ci pomóc, oczywiście...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pon 21:04, 20 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 22:16, 20 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Po swoim wybuchu gniewu zaczęła się automatycznie uspokajać. Zaczęła, ale nie skończyła. Strzykawka w dłoniach Erica podziałała, jak płachta na byka. Znów usiłowała się cofnąć, wlepiła w lekarza spojrzenie przestraszonego zwierzęcia.

- Wyciszy mnie, jak te twoje pieprzone tabletki ziołowe? - zwęziła oczy. - Wiesz jak się po nich czułam, wiesz?! - zaśmiała się ochryple, szyderczo. - Wiesz. Jak mógłbyś nie wiedzieć.

Adrenalina zaczynała brać górę nad rozsądkiem. Claude zachowywała się, jakby każdy był wrogiem. Nie chciała tego, ale jednocześnie w jakiś pokrętny sposób zdawała sobie sprawę, że trochę potrwa zanim wróci do normalności. O ile wróci. Łzy znowu zakręciły jej się w oczach.

- Myślała, że mogę ci ufać, Eric. - powiedziała z wyrzutem. - Myślałam, że...

Pokręciła przecząco głową, jakby dając do zrozumienia, że to, co myślała nie ma już znaczenia. W dodatku zaczęła boleśnie odczuwać rany. Zmęczenie. Głód. Wszystko znowu naparło na dziewczynę. Kolejny raz opadła na poduszkę. Z obrzydzeniem popatrzyła na kroplówkę, potem na wenflon. Miała ochotę wyszarpnąć go razem z żyłą.

- Ok, doprowadź mnie do porządku. - poddała się. - JJ, patrz mu na ręce. To kłamca i hochsztapler.

Sama nie wiedziała skąd biorą się w niej te słowa, te myśli. Może po prostu miała dość tego, że wszyscy wykorzystują jej dobroć i naiwność. Może to przez dżunglę... Cokolwiek miało na to wpływ nie zmieniło faktu, że martwiła się o Jacoba. Niezmiennie. Jak zawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Wto 8:40, 21 Cze 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przez chwilę stał, niezdecydowany. Wciąż pełen był własnych wyrzutów sumienia ale to, co powiedziała Claude przepełniło czarę. Czy cel naprawdę uświęca środki? Powinni nająć kogoś innego do tej pieprzonej roboty.

- Mam nadzieję, że nie zjadłaś tych tabletek wszystkich na raz? - spytał nieco zachrypniętym głosem. - Dlatego mogłaś się tak czuć...

Mogła się czuć inaczej nawet po jednej tabletce i wiesz o tym. Teraz starasz się ratować swoją dupę. Ale i tak nie będziesz miał pewności, czy Claude nie jest w takim stanie z twojej winy.

Podszedł do łóżka Claude ignorując mordercze spojrzenia rzucane mu przez Jenefer, odłączył nie do końca opróżnioną kroplówkę i wstrzyknął zawartość strzykawki przez wenflon. Po wszystkim starał się spojrzeniem złapać wzrok Claude.

- Musisz mi zaufać. Bo ja wiem... - dopiero teraz uświadomił sobie, że za jego plecami wciąż stoi obserwujący wszystko ciekawie Lancaster, ale było już za późno. Musiał to powiedzieć i mógł mieć tylko nadzieję, że Collis nie zrozumie treści przekazu. Kontrolnie ściszył głos i kontynuował. - Ja wiem nieco więcej o wyspie niż ty. I wykorzystam tą wiedzę by cię chronić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Wto 8:58, 21 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Nagłe wtargnięcie Jenny, niespodziewane odzyskanie przytomności przez Claude, a potem jej gwałtowna i agresywna reakcja narobiły tyle zamieszania, że ostatecznie Collis nie dowiedział się, jak Eric zareaguje na jego słowa. Czuł się, jakby zarzucił wędkę z całkiem niezłą przynętą, a jakaś franca odcięła mu żyłkę. Dokładniej mówiąc - dwie france. Popatrzył z rozbawieniem na Francuzkę. Tego się nie spodziewałem. Daję słowo. Zaskakujesz mnie, mon chéri. Podejrzewał, że dziewczyna ciągle jest w szoku. Fakt, że nie pozwalała Ericowi zbliżyć się do niej, świadczył o tym, że organizm nadal tkwił w poczuciu zagrożenia. No, i pozostawała jeszcze kwestia oszukania i zawiedzionego zaufania - jak wywnioskował z pokrętnych krzyków Claude. Cholernie interesujące. Twarz Lancastera wykrzywiała się w cynicznym półuśmiechu. Cała scena nosiła znamiona kiepskiego amerykańskiego romansidła. Powoli zaczynał podejrzewać, że z całej sytuacji wyniesie tylko obserwacje, ale wtedy Borovsky powiedział coś zupełnie nieoczekiwanego. Collis wpatrzył się w niego z zainteresowaniem. Zastanawiał się czy wypowiedziane zdanie odnosiło się tylko do zawartości teczki, czy może do czegoś więcej.

- Beaumarchais. - odezwał się w końcu. Zamierzał załagodzić sytuację, uderzyć w struny, w które co prawda nie wierzył, ale mogły zadziałać. Mówił niby lekceważącym głosem, jakby to wszystko go nie interesowało. - Słuchaj, jesteś wycieńczona, w dżungli... z pewnością wiele cię spotkało. Pewnie sama zdajesz sobie sprawę, że wyspa nami manipuluje. Nie oceniaj doktora zbyt pochopnie, bo wtedy zwyczajnie wyjdziesz na głupią.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 10:59, 21 Cze 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Opublikować? Nie wiem, zależy co dokładnie w niej jest. A co do Erica to wątpię by powiedział coś wiecej. Nie będziemy go przecież torturować...

Zastanowił się dłuższą chwilę kto to jest Edwards i w końcu na myśl przeszła mu pewna osoba. Nie słyszał jednak co dokładnie mówił o najeźdźcach, ale jakieś urywki wiadomości na temat tajemniczych nieprzyjaciół i do jego aspołecznej osoby doszły.

- Jeśli ci najeźdźcy, tak jak mówił Edwards, są na drugiej wyspie to trzeba ją sprawdzić, ale chatke powinniśmy ominąć. Tam nie jest teraz bezpiecznie. Ja miałem olbrzymie szczęście i takie raczej się już nie powtórzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 7:00, 24 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Jen była lekko zszokowana nietypową reakcją Claude. Być może dziewczyna jeszcze nie doszła do siebie po wydarzeniach w dżungli, ale Jen skłonna była poczekać i otoczyć brunetkę opieką. Pamiętając to, co się wydarzyło w osadzie, liczyła, że Claude nie natknęła się na Coffmana, a strach i oskarżenia pod adresem Erica są związane jedynie ze zmęczeniem i długim czasem spędzonym w samotności. Tylko... dlaczego w samotności? Co stało się z Jacobem? I czemu Claude tak długo siedziała w dżungli? Jen liczyła, że Claude wkrótce wróci do siebie i będzie mogła odpowiedzieć na wszystkie pytania.

Tymczasem bezwarunkowo poparła przyjaciółkę. Odwróciła się w kierunku Erica, ujęła się pod boki i spojrzała na niego groźnie. Chciała wtrącić jakąś kąśliwą uwagę na jego temat, ale słowa, które wypowiedział Eric zadziwiły ją do tego stopnia, że zapomniała języka w buzi.

Nieco więcej? To znaczy co on wie takiego, czego my nie wiemy? I jak ma zamiar chronić Claude?

Kolejną próbę wypowiedzi przerwał jej tym razem Lancaster. Mówiąc o manipulacjach Wyspy, przywołał świeże wspomnienie spotkania ze zjawą dziewczynki i jej "ataku" na Jen. Manipulacja? Raczej tak to nie wyglądało...

- Mów o sobie, Collis - mruknęła. - Bo ta mała... ta mała strzyga - zadrżała mimowolnie - nie wygląda mi na manipulantkę. A jeśli Claude twierdzi, że Eric ją oszukał, to ja jej wierzę - wysunęła brodę do przodu i wypięła pierś, starając się wyglądać bojowo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 23:56, 25 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Powiedz jeszcze raz, żebym ci zaufała, a wepcham ci te słowa prosto do gardła.

Z podejrzliwością przyglądała się ruchom Erica, jakby mogła w jakikolwiek sposób wyłapać nieprawidłowości. Delikatność mężczyzny zdawała się tylko zwiększać nieufność. Niemniej jednak Claude zaczęła się uspokajać, ciśnienie spadało. Sam uświadomiła sobie swój wybuch i chociaż nie chciała cofać wypowiedzianych słów to łagodność i uprzejmość wymusiły kolejną reakcję.

- Przepraszam. - wolną ręką znów zasłoniła oczy.

Collisa zignorowała, nie chciała znów się denerwować. Poza tym ekstrawagancki mężczyzna drażnił cwaniackim sposobem bycia. Może i był w tym jakiś urok, ale w tym momencie Claude go nie dostrzegała.

Kiedy doktor skończył jej aplikować... cokolwiek, bo nie miała pojęcia czym tak naprawdę jest faszerowana, ześlizgnęła się niezdarnie z łóżka. Pomimo protestów sama wybrała się pod prysznic, a potem przebrała w szpitalną piżamę. Doprowadzając swoje ciało do czystości, starała się uporządkować ostatnie dni, złożyć je w całość. Chociaż nie - Claude próbowała nabrać do nich dystansu, przeanalizować w taki sposób, jakby jej nie dotyczyły. Przedsięwzięcie zupełnie nieudane. Po powrocie do sali zabiegowej znów położyła się na łóżko. Stwierdziła, że takim wycieńczającym okresie rozsądniej będzie zostać na obserwacji. Zastanawiała się, czy ziołowe tabletki rzeczywiście były takie mocne. Bo może to była wina atmosfery w dżungli (jak sugerował Lancaster). Teraz niczego nie była już pewna. Ale chciała się dowiedzieć. Tylko że nie teraz, nie przy świadkach. Już nie.

Chciała porozmawiać z Jenefer. Jednak w tym momencie nie chciała jeszcze wracać do spraw związanych z dżunglą. Mimo wszystko potrzebowała odpoczynku. I zaspokojenia głodu.

- Czy ktoś mógłby mi skombinować jakieś jedzenie? - próbowała się uśmiechnąć. Nadal wyglądała na nieobecną.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Nie 20:49, 26 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przestawało być ciekawie. Francuzka się uspokoiła, bojowe postawy Jenny były mu już znane, a Eric... Z Ericiem miał nadzieję jeszcze porozmawiać o tym, co wie. Może jednak uda im się nawiązać jakąś nic porozumienia. Czy czegoś.

- Jenny, gołąbeczko. - machnął ręką. - Zrób coś dla mnie i nabierz dystansu do duchów.

Ja zamierzam zrobić to mimo wszystko. - dodał w duchu. Wolał deprecjonować paranormalne zjawiska niż popłynąć - i utopić się - w niedorzecznych teoriach. Uważał, że teraz tylko trzeźwość umysłu może dać jakieś wymierne rezultaty. Poza tym nie nawykł do paniki i irracjonalnego strachu. Klepnął się po udzie, jakby na zakończenie spotkania i wstał. Przy mnie Claude i tak nic nie powie. - wzruszył w duchu ramionami.

- Nic tu po mnie. Gdybyście czegoś potrzebowali, to zadzwońcie. - posłał wszystkim krzywy uśmiech. - Wracaj do zdrowia, Francuzeczko. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieć okazję porozmawiać.

Odebrał od Patsy'ego resztę swoich papierosów. Co prawda miał wychodzić, ale szalejąca na zewnątrz burza niespecjalnie zachęcała do spacerów. Zapalił więc papierosa i przysiadł przy obu mężczyznach.

- Świetna zabawa z tym całym gównianym White Raven, nieprawdaż? - zaironizował. - Boki zrywać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pon 23:14, 27 Cze 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Patsy stracił wątek. W dodatku obok ich miejsca pojawiło się coraz więcej osób. Starał się jedynie przekazać jakoś Robertowi, że chce skończyć rozmowę w późniejszym terminie.

Zgasił papierosa, gdy podszedł Collis i zabrał resztę paczki. Po chwili zapalił papierosa.
-Świetna zabawa z tym całym gównianym White Raven, nieprawdaż?- powiedział, ale Patsy myślami był zupełnie gdzie indziej, zastanawiał się nad planem wyprawy do dżungli. Podstawą był fakt, że potrzebował broni.
Ale skąd ją zdobyć? zastanawiał się.
- Boki zrywać. - dodał Collis. Wtedy dopiero zareagował
-Taa bawię kurewsko wspaniale - zrobił pauzę i spojrzał na nich - jakbym dorwał, tego pajaca co za to odpowiada - walnął pięścią w blat - to by kurwa nie było co zbierać! - krzyknął- pięknie nas wydymali, po prostu pięknie. - powiedział wracając do równowagi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 12:45, 29 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Jen była zaskoczona przedstawieniem rozgrywającym się na jej oczach. Claude nie była tą samą dziewczyną z przed paru dni, zmieniły się także relacje między nią a Erikiem. Dziwiło ją to tym bardziej, że jeszcze miała przed oczami wspomnienie przyjaciółki i lekarza budzących ją rano po to tylko, żeby powiedzieć, że się o nią martwią i że nie powinna iść do dżungli na poszukiwanie tajemniczego domku. I raczej przyjacielskich stosunków, które wówczas zauważyła.

Teraz natomiast pomiędzy Claude a Erikiem pojawiła się lodowa ściana. Co takiego zrobił Eric? Jen na razie mogła jedynie się domyślać i mieć nadzieję, że Claude opowie jej wszystko to, o czym Jen nie mogła wiedzieć. Ze szczegółami.

Przyjaciółka wróciła spod prysznica i wyrwała siedzącą na krześle pod ścianą Jen z półsnu. Ziewnęła, przetarła ręką oczy i zerknęła na Claude wyglądającą zdecydowanie lepiej i zdrowiej niż jeszcze chwilę temu. Za to Jen czuła się tak, jakby ktoś przepuścił ją przez wyżymaczkę. Czuła się brudna, miała posklejane włosy, była niewyspana i zmęczona, a odchodzący stres wzmógł jej głód. Dlatego gdy Claude napomknęła o swoim głodzie, Jen uśmiechnęła się szeroko.

- Przyniosę ci coś do jedzenia - puściła oko do przyjaciółki. - Masz na coś specjalnego ochotę?

Collis ewakuował się, Eric też nie wyglądał na zainteresowanego rozmową, ale wciąż kręcił się wokół. Jen bardzo chętnie wypytałaby Claude o wszystko już teraz, ale obecność doktorka skutecznie ostudziła jej zapędy.

- Zobaczę po prostu, co znajdę w lodówce - uśmiechnęła się raz jeszcze do brunetki, po czym wymknęła się na korytarz. Minęła Collisa, Roberta i Patsyego zerkając spode łba na trzymanego w dłoni papierosa, po czym wyszła z przychodni znikając za kurtyną deszczu.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 12:49, 29 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 22:10, 29 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skinęła głową w stronę Jenefer, dając do zrozumienia, że bardzo aprobuje jej decyzję. Jednak z pewnym niepokojem patrzyła za odchodzącą przyjaciółką. Mimo wszystko czuła się przy niej najbezpieczniej, bądź co bądź Jenny była najbardziej znaną Claude osobą. Z korytarza dochodziły głosy Patsy'ego, Roberta i Collisa, ale na razie rozmawiający mężczyźni nie byli interesujący. Claude skupiła się na krzątającym się po pokoju doktorze. Nie wyglądał jakby chciał podejmować jakąkolwiek rozmowę, ale to jej nie przeszkadzało.

- To nie były zwykłe ziołowe tabletki, prawda? - spytała spokojnie, siadając po turecku i kładąc dłonie na skrzyżowanych kostkach. Teraz brzmiała już trochę jak dawna Claude. Była bardziej rozczarowana, niż zła. Nabrała w płuca powietrze. - Eric... Chodzi mi tylko o prawdę. Nie wiem dlaczego miałbyś mnie oszukiwać, faszerować czymś... Może to przez to, że cię odrzuciłam... Może... Nie, naprawdę nie wiem. Nie wnikam. Po prostu chodzi mi o prawdę.

Milczała przez chwilę. Wszelkie słowa i sytuacje, które miały miejsce w przychodni po przebudzeniu zlewały się w jedno, to znów rozcinały, ukazując tylko poszczególne sekwencje wydarzeń. Jak pojedyncze klatki z filmu. Nagle coś wpadło jej do głowy.

- Co miałeś na myśli, mówiąc, że wiesz o wyspie więcej?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pią 7:26, 01 Lip 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Eric bił się z myślami. Z jednej strony zdawał sobie sprawę z faktu, że wszystko, co dotychczas robił służyło określonemu celowi, z drugiej - wiedział, że na całej linii zawiódł. Po prostu nie był odpowiednim człowiekiem w odpowiednim miejscu. Brakowało mu bezwzględności, wyrachowania, zimnej krwi i po prostu - nerwów. Pytanie, które Claude zadała uzmysłowiło mu z całą stanowczością, jak żałosny i mierny był w tym, co chciał - zamierzał - co polecono mu - zrobić. Mógł się tłumaczyć, kręcić i kłamać, starać się tuszować swoje akcje i czyny, ale zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później wszystko się zawali i zostanie sam. Społeczność Ras-Shamry była zbyt mała, by mógł się wyizolować i jednocześnie by mogło to pozostać niezauważone.

Co mi pozostało... powiedzieć prawdę? Przyznać się do wszystkiego? Czy trwać w tym, co było moim celem?

Pytanie Claude zastało go, gdy sprzątał z blatów szafek opakowania leków. Nie odwracając się, oparł dłonie na blacie i westchnął ciężko.

- Zjadłaś je wszystkie, prawda? Nie dawkowałaś tak, jak ci mówiłem? - zawiesił na chwilę głos i opuścił głowę. - Przez pewien czas jeszcze możesz czuć się niewyraźnie. Dzień, może dwa. Może trzy. Mieć lekkie zawroty głowy, szumy w uszach - zwłaszcza przy szybkich ruchach głową. Możesz mieć lekkie nudności. Widzieć ruch na granicy pola widzenia.

Odwrócił się do Claude i spojrzał jej w oczy.

- Masz rację, to nie były ziołowe tabletki. Powinienem był powiedzieć ci wcześniej, ale nie chciałem cię straszyć. To był Oxazepam. Lek antydepresyjny. Uznałem, że przyda ci się by obniżyć poziom lęku. Ta cholerna wyspa... Przepraszam cię. Nie zrobiłem tego przeciw tobie, nawet, jeśli to tak teraz wygląda. Ale niefortunnym był fakt, że pod wpływem tych tabletek poszłaś do dżungli. I myślę... - zerknął w kierunku wciąż otwartych drzwi i ściszył głos. - Myślę, że byłaś w tym domku w dżungli, tak? Chciałaś zbadać sprawę pierwszego White Raven?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Pią 7:27, 01 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 10:20, 01 Lip 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Niczego nie chciałam badać. - odparła przytłumionym głosem. - Nie chciałam tam być.

Mimowolnie się wzdrygnęła na wspomnienie pobytu w dżungli. Teraz, gdy już się trochę uspokoiła, zaczynała coraz intensywniej myśleć o bezpieczeństwie Jacoba. Zostawiła go tak po prostu, z martwym Johnem, po przejściach ze zjawami. Przycisnęła dłonie do oczu, nie mogła sobie tego wybaczyć. Zajęło jej to krótką chwilę, ale zdołała powstrzymać się przed rozklejeniem.

- Powiedziałeś, że nie mogę ich przedawkować. - wzruszyła ramionami, wracając do rozmowy. - Dwie dziennie... Tak chyba brzmiały zalecenia. W krytycznym momencie wzięłam łącznie pięć na dobę i mną pozamiatało. Nieprzyjemnie. Bardzo.

Spojrzała surowo na Borovsky'ego. Wcześniej mówiła sobie, że się rozmówi z Erikiem, że będzie w tym dużo zdecydowania i podejrzliwości. Ale teraz, widząc skruszoną minę lekarza, właściwie wybaczyła mu od razu. Rzeczywiście, wyspa była "cholerna", może chciał ją bronić przez większymi stresami i nerwami. Może rzeczywiście chciał dobrze. Claude mogła używać w myślach trybu przypuszczającego, a i tak wierzyła w dobre intencje Erika. Bo przecież jaki miałby cel w faszerowaniu jej prochami celowo? Nie widziała powodu, więc przestała podchodzić do Erica z tak dużą rezerwą.

- Mogłeś mi powiedzieć. - uśmiechnęła się blado. - Na przyszłość nie decyduj, co jest dla mnie lepsze, ok? - milczała przez chwilę, a potem zmarszczyła lekko brwi. - Wiesz coś o starej chacie w dżungli? O pierwszym White Raven? Skąd?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 34 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin