|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Nie 11:09, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Wygląda na to, że jest cała... - szybkimi ruchali sprawdził kości nóg i rąk Claude i omacał żebra. Jest wycieńczona, trochę odwodniona... - miał wyrzuty sumienia dotyczące oxazepamu i liczył na to, że stan, w jakim znajduje się Claude nie był efektem działania tabletek. - Te cięcia na szczęście nie są zbyt głębokie... oprócz jednego.
Na brzuchu dziewczyny, powyżej pępka, skaleczenie było na tyle głębokie, że gojąc się mogłoby zostawić szeroką bliznę. W zasadzie nie wymagało to szycia, ale... Eric nie byłby chirurgiem plastycznym, gdyby zostawił ranę samej sobie. Szwy kosmetyczne założone w tym miejscu powinny zminimalizować ryzyko zbliznowacenia, lub zostawić bliznę na tyle cienką i mało widoczną, że niemal niezauważalną.
Eric miał dylemat dotyczący ciętych ran Claude. Aby je w pełni oczyścić, zdezynfekować i opatrzyć, musiałby rozebrać dziewczynę, co mogłoby wywołać w przyszłości nieprzyjemną sytuację. Przecież Claude, gdy się obudzi, domyśli się, kto to zrobił, a zważywszy na ich prywatną zażyłość, z pewnością nie pozostanie to bez echa. Dodatkowo, za swoimi plecami czuł obecność Collisa, który patrzył mu na ręce i obserwował każdy jego ruch. Eric postanowił, że spróbuje przytrzymać Jenefer w przychodni i poprosi ją, by później przebrała Claude w świeże ubrania.
Dlatego dezynfekcja była bardziej pobieżna niż Eric by chciał i sprowadzała się jedynie do oczyszczenia tych miejsc, do których lekarz mógł się dostać nie bojąc się ewentualnych oskarżeń lub pomówień. Nad raną na brzuchu skupił się nieco bardziej. Zewnętrzne znieczulenie, igła "zerówka" i chwilę później zakładał już śródskórny szew z katgutu. Szew plastyczny, w którym nić ani razu nie wychodziła nad skórę. Pracując w Beverly Hills na zewnątrz założyłby jeszcze steri-stripsy utrzymujące zbliżenie brzegów rany od zewnątrz, ale White Raven widocznie nie przewidział potrzeby ich stosowania.
Zabieg zakończył zastrzykiem przeciwtężcowym i kroplówką z roztworu glukozy, po czym lekarz zmienił rękawiczki na świeże i zajął się Collisem.
- Ucieczka ze szpitalnego łóżka nie była mądrym pomysłem - odwrócił się do niego. - Proszę zdjąć koszulę. - Nożyczkami skórnymi rozciął przesiąknięty krwią bandaż opatrunku i skrzywił się. - Nie przytrzymam pana na siłę i nawet nie mam takiego zamiaru. Ale dźwiganie nieprzytomnych panien zdecydowanie jest w tej chwili poza pana możliwościami. Choć tym razem panu wybaczę ten rycerski gest. Uwaga, będzie piekło - zlał ranę wlotową i wylotową wodą utlenioną, osuszył gazą i nałożył maść z antybiotykiem, po czym zawinął świeżym bandażem.
- Orvail działa do dwunastu godzin, ale zalecam branie jednej tabletki co osiem - uśmiechnął się krzywo. - A jeśli będzie za mało, to nie bierz paru tabletek na raz. Nie wyjdzie ci to na zdrowie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 12:04, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Z włożonymi w kieszenie dłońmi stał nad łóżkiem Claude, obserwując poczynania lekarza. Nie dało się nie zauważyć ostrożności ruchów Erica, dbałości o to, by za bardzo nie rozebrać dziewczyny. Daj spokój, doktorku. - żachnął się. - Nie pierwszy raz oglądałbyś kobiece ciało, więc o co chodzi? Boisz się niewinności tej dziewczyny? Nie znał szczegółów relacji Borovsky'ego i rannej, ale powściągliwość lekarza wydawała się - cóż - interesująca. Nie był młodzieniaszkiem, pewnie miał za sobą lata praktyki. Zdaniem Collisa powinien bez żadnych skrupułów wykonać swoje zadanie, nawet jeśli wiązałoby się z całkowitym negliżem dziewczyny i obmacywaniem. Poza tym miał pewność, że Francuzka cechuje się tak wysokim stopniem wyrozumiałości, że na pewno nie miałaby Erikowi nic za złe.
Zdjął koszulę bez ironicznych komentarzy. Skrzywił się przy tym. Niesienie Claude dało się jednak we znaki.
- Collis Lancaster nie ucieka. - usta ułożyły się w nonszalancki półuśmiech. - Collis Lancasrer... - urwał, gdy woda utleniona wdarła się do rany, a potem dodał w myślach: Collis Lancaster jest pieprzoną babą, szydząc ze swojej reakcji. - Mało rzeczy wychodzi mi na zdrowie, doktorku.
Zerknął na nieprzytomną Claude. Stwierdził, że może to dobra pora na zdobycie jeszcze paru informacji.
- Jak myślisz, co się jej stało? - zaczął. - Z tego co wiem, to była w dżungli z Jacobem Upperem, wiesz, tym, który wygląda jakby uciekł z więzienia o zaostrzonym rygorze. Myślisz, że to on mógł załatwić tak dziewczynę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Nie 12:05, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przeszukiwał bluzę, mając nadzieję, że chociaż jeden się ostał, wsadzony do którejś z kieszeń. Nagle usłyszał, jak ktoś woła go po nazwisku. Rozejrzał się i zobaczył Collisa, z którym całkiem niedawno pił w Pubie. Złapał rzucone przez niego papierosy.
-Dzięki- powiedział, ale zagłuszył go grzmot. Po chwili Lancaster zniknął w zabiegowym.
Wyciągnął jednego papierosa, zapalił go, a paczkę położył spowrotem na blacie.
Zaciągając się poczuł błogą ulgę. Uspokoił się po pokazie "Archiwum X" na żywo i spojrzał za okno. Szalała burza, lał deszcz. Utknął w tej przychodni. Nagle zauważył w odbiciu w oknie, że całą bluzę ma ufajdaną krwią. Przez te wydarzenia prawie całkowicie zapomniał o przyczynie swojego pobytu w budynku. Sprawdził stan dłoni. Krew już nie leciała, rana powoli zaczęła zasychać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Nie 12:30, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Gdy Jenefer zniknęła w łazience, a Eric wraz z Collisem i Claude w zabiegowym, Robert powoli zaczął się uspokajać. Na jego szczęście nie potrzebował do tego papierosów, chociaż 20 lat temu można byłoby się spodziewać po nim dokładnie tego samego.
- Widzę, że pierwszy raz spotkałeś tą dziewczynkę. Jeśli można to nazwać jeszcze dziewczynkę - zwrócił się do Patsy'ego. - Ewidentnie miałeś szczęśliwe te pierwsze 2 tygodnie tutaj, że ciebie jeszcze nie zaszczyciła spotkaniem ze swoją upiorną częścią.
Wyjrzał przez okno i zobaczył, że zaczęło już świtać. Jeśli dzisiaj tego nie załatwię, to lepiej nie wiedzieć co się stanie następnej nocy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Nie 12:39, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Podszedł do niego jakiś koleś. Skądś go kojarzył, ale nie był pewien skąd dokładnie. "Choroba zawodowa", lepiej jest nie pamiętać twarzy.
-Kim ona jest? - spytał Roberta - albo może lepiej - spojrzał w kierunku gdzie jeszcze niedawno siedziała mała upiorzyca - czym?
Niedbale strącił popiół na podłogę - ta mała dziwka pojawiała się już wcześniej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Nie 12:51, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Jakimś upiorem, czy czymś w tym rodzaju. Kto tam to wie, nie jestem żadnym 'pogromcą duchów' czy kimś - zażartował niezbyt udanie ze znanego wszystkim filmu. - Swoje terytorium ma w dżungli, w jej zachodniej części... Straszne miejsce - mimowolnie drgnął. - Ale czasami przychodzi i tutaj do wioski, na pewno widzieli ją Claude i Jacob, kto jeszcze nie wiem. Ale czemu tutaj przychodzi i jak wybiera tych, którym się pokazuje, nie mam pojęcia. Chociaż mam jedną teorię.
Tak, ale teoria, ze przyszła po teczkę, nie wyjaśnia ani wcześniejszych jej przybyć, ani tego, czemu zaatakowała Jenefer, a nie mnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Nie 13:17, 19 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Słuchał tego z niedowierzaniem. Nie wierzył w duchy, obcych, czy inne paranormalne dziwactwa. Żył przekonaniem, że człowiek jest zdolny do wszystkiego, po co więc zrzucać winę na wampiry czy wilkołaki.
To jednak co Robert opowiadał brzmiało, jak scenariusz pierwszego z brzegu horroru. Był tylko jeden problem: był jego bohaterem, a nie widzem.
Pod koniec opowieści wypuścił z ręki papierosa, który upadł na ziemię. Nie podniósł go, nie zauważył.
-Jaką teorię? - spytał starając się poukładać całą, nową sytuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Pon 7:17, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Obrzucił jeszcze jednym, szybkim spojrzeniem Claude i wzruszył lekko ramionami.
- Nie widać siniaków, obtarć naskórka, śladów duszenia... - ujął dziewczynę za nadgarstek i obejrzał jej dłoń. - Brak krwi pod paznokciami, obtartych kostek palców... Tylko te cięcia. Jeśli mam zgadywać, to nie brała udziału w bójce, a nie wierzę, żeby tak bezwolnie dała się pociąć.
Oparł się o szafkę i przeciągnął dłońmi po twarzy.
- Bardziej mnie interesuje skąd tu się wzięła ta mała... i o co z nią chodziło. I fakt, czy była to zbiorowa halucynacja, czy coś, co mogłoby być racjonalnie wytłumaczone. Co za noc... Zerknął na Lancastera z krzywym uśmiechem. Jak sądzisz, nasz zaprzyjaźniony barman pojawił się tu z jakimś zbędnym sześciopakiem w kieszeni?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pon 8:27, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric zmienił opatrunek sprawnie i fachowo, a tabletki przeciwbólowe zaczęły działać. Collis pomyślał przelotnie, że teraz już niczego do szczęścia nie potrzebuje. Prócz papierosa i mocnego drinka. Jednak rozmowa z Borovskim jeszcze się nie skończyła.
- Znając tę dziewczynę... a wnioskując po twojej delikatności w jej opatrzeniu, Ty również znasz ją co nieco. - uśmiechnął się krzywo. Nie mógł mieć pewności, co do tego, co mówił, ale relacje międzyludzkie na wyspie bardzo go interesowały. Stanowiły świetny materiał do manipulacji. - W każdym razie, znając tę dziewczynę nawet pobieżnie, wcale bym się nie zdziwił, gdyby dała się pociąć w imię jakiegoś wyższego celu. Serio, Matka Teresa przy Claude to kobieta bez serca. Poza tym podobno coś jest między nią, a Upperem. - znów się skrzywił w półuśmiechu. Brakowało mu fajki. - Chociaż jak dla mnie, to prawie pedofilia. Ile ona może mieć lat? Dwadzieścia?
Rozgadał się. Rozgadał się celowo i z premedytacją. No, i niezupełnie szczerze. Nie miał nic do Erica, może nawet zaczynał go szanować za dystans do rzeczywistości, ale jednocześnie lubił gromadzenie informacji. Borovsky wyglądał na rozsądnego faceta, więc jeśli kiedykolwiek wejdą w jakieś wspólne konspiracje z pewnością gra aktorska Lancastera zostanie wybaczona.
- Od początku uważałem, że wszystko, co dzieje się na wyspie jest wynikiem eksperymentu. Włącznie z trupami. - powiedział po namyśle. Trochę szczerości jeszcze nikomu nie zaszkodziło, Col., pomyślał, chociaż uważał, że nadmiar prawdy zawsze szkodzi. - Myślałem, że jeśli któreś zjawisko pseudoparanormalne mi się przytrafi, to będę w stanie wyłapać oszustwo, ale... - wzruszył ramionami. - Postrzał, obcy popierdoleńcy panoszący się po dżungli i to, co stało się przed chwilą, kurwa, to wszystko sprawia, że zaczynam myśleć o weryfikacji swoich teorii. Ale i tak jestem skłonny wyjaśniać to racjonalnie niż metafizycznie. Duchy... - prychnął ironicznie. - Też mi coś.
Utkwił spojrzenie w nieprzytomnej Claude. Bardzo chciał wiedzieć, co jej się przytrafiło. I czy zna odpowiedzi na któreś z pytań, które panoszyły się Collisowi po głowie. Potem przeniósł spojrzenie na lekarza.
- Powiem szczerze, że reflektuję na alkohol, ale tylko w przypadku, gdy zawierać będzie więcej niż 40% mocy. - potrząsnął małym pudełkiem z orvailem. - Będzie świetna zabawa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 10:47, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Nudności ustąpiły, ale dopiero po dłuższej chwili Jen zdecydowała się wyjrzeć z łazienki. Dzierżąc przed sobą - jako broń - szczotkę do czyszczenia toalety uchyliła drzwi, spojrzała ostrożnie przez szparę, po czym - widząc tylko Roberta i Patsy'ego, odważyła się wyjść na zewnątrz. Omiotła niepewnym spojrzeniem korytarz.
- Gdzie Claude? I Collis? - spytała przyglądającym jej się dziwnie mężczyznom. - No co? - Wolną ręką podciągnęła sobie dekolt sukienki która już dawno straciła fason. Wciągnęła nosem powietrze rozpoznając zapach papierosowego dymu i zmarszczyła karcąco brwi. Spojrzenia obu panów uciekły w kierunku zamkniętych drzwi do sali zabiegowej, więc Jen, uśmiechnąwszy się nerwowo, podeszła do nich i pchnęła klamkę.
Drzwi tym razem ustąpiły bez problemu i Jen wsadziła głowę przez uchyloną szparę.
- Doktorze Borov... o, tutaj jesteście - uśmiechnęła się i pchnęła drzwi, wchodząc do środka. Dojrzała leżącą na jednym z łóżek Claude i podbiegła do niej. Położyła dłoń na jej dłoni, zerknęła na rurkę kroplówki podłączoną do ramienia i na zamknięte oczy brunetki.
- Wszystko z nią w porządku? - wciąż ze szczotką klozetową w dłoni odwróciła się do lekarza i Collisa. - Dlaczego ona śpi? A jak z raną Lancastera? Będzie żył? - zażartowała, choć do śmiechu jej nie było.
Dopiero po chwili dostrzegła świeży opatrunek na ręku Collisa i jego zdjętą koszulę.
- Ach... to ja w temacie nie jestem. Doktorze? Co z Claude? Co jej się stało?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 11:12, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Świadomość Claude wracała powoli. Bardzo powoli. I - szczerze mówiąc - dziewczyna broniła się przed tym, jak tylko mogła. Podświadomie zdawała sobie sprawę, że to oznacza wspomnienia, myśli, analizę, życie... Nie miała teraz na to ochoty. Jednak zamieszanie wokół niej trwało. Otoczenie szumiała pojedynczymi słowami, z trudem wyłapywanymi sylabami. Odwracała się od tego tak bardzo, jak tylko mogła. Nagły ciepły dotyk dłoni i głos - głos, który z pewnością znała; głos kojarzący się z czymś dobrym - sprawiły, że dziewczyna zmarszczyła leciutko brwi, powieki zadrżały, zdradzając ruch gałek ocznych. Poruszyła lekko palcami, potem z wyraźnym wysiłkiem chwyciła słabo ciepłą dłoń, podnosząc jednocześnie powieki. Claude była pewna, że są ołowiane, a ich uniesienie wymagało niemal nadludzkiej siły. Jaskrawe światło jarzeniówek wbiło się w źrenice. Cienie wolno nabierały kształtów. Jenefer była tym elementem otoczenia, który jako pierwszy nabrał ostrości.
- JJ?
Głos z trudem wydobywał się przez suche gardło. JJ! Podniosła się gwałtownie, niezdarnie objęła szyję przyjaciółki i przywarła do niej. Szarpnięcie ręką niemal wywaliło kroplówkę. Coś na brzuchu i obojczykach bardzo zabolało, ale Claude nie chciała wracać do tych wspomnień. Z ulgą przyjęła fakt, że jest przy przyjaciółce.
- Nie pozwól... - wychrypiała przez łzy. - Nie pozwól mi nigdy tam wracać. Nigdy nie...
Odskoczyła nagle do tyłu. Kopnęła nogami, jakby chciała się cofnąć jeszcze bardziej, ale oparcie łóżka i poduszka na to nie pozwalało. Rozejrzała się gwałtownie. Pokój zabiegowy w przychodni, Borovsky, Lancaster, Jenefer... Prawdziwi? Spanikowanymi oczami lustrowała wszystko, starając się dostrzec w twarzach zgromadzonych coś nadnaturalnego, zło w oczach, nieprzychylne grymasy twarzy... Wszyscy wyglądali na zaskoczonych jej reakcją. Ale normalnych. Claude ze świstem wypuściła z płuc powietrze, po czym osunęła się znów na poduszkę. Brudnymi dłońmi nakryła oczy. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku wskazującego na łkanie, ale po policzka wyraźnie ciekły łzy. Miała nadzieję, że naprawdę jest już bezpieczna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Jenefer Johnson Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 13:58, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 723 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn
|
Lekki ruch pod jej dłonią i chwilę później Jen dusiła się w uścisku kogoś, kto zaatakował ją od tyłu. W pierwszej chwili przysięgłaby, że to mała upiorzyca wróciła, by ją udusić. Ale po chwili dotarły do niej przerywane, ciche słowa, które mogły być wypowiedziane tylko przez jedną osobę.
- Claude? - odwróciła się z uśmiechem, gdy uścisk zelżał. - Claude, wariatko, udusisz mnie!
Uśmiech zniknął z jej twarzy, gdy zobaczyła przestraszony wzrok i to, jak Claude nerwowo rozgląda się wokół.
- Claude... - ujęła znów jej dłoń i odezwała się najdelikatniej, jak tylko potrafiła. - Już jest dobrze, już wszystko w porządku... Jesteś w przychodni, u Erica. Znaleźliśmy cię z Collisem w nocy, na placyku i przynieśliśmy tutaj. Gdzie zniknęłaś na tyle dni? Gdzie jest Jacob? Jeśli tak mają wyglądać twoje "spacerki", to zabraniam ci wyściubiać nos z osady... - zaczynała się już rozkręcać w trajkotaniu, gdy zobaczyła łzy na policzkach brunetki. - Claude...
Odwróciła się gwałtownie w kierunku Erica.
- Doktorze, do cholery! Niech pan coś zrobi, bo nie ręczę za siebie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Claude Beaumarchais Miłościwie Wam Panująca
|
Wysłany:
Pon 14:48, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 08 Mar 2010
Posty: 896 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Nie chciała płakać. Nawet niespecjalnie jej zależało, by wszystko z siebie wyrzucić. Czuła się trochę tak, jakby organizm sam reagował na stres i zdenerwowanie. Wsłuchiwała się w głos Jenefer. Miała zamiar dojść do siebie i odpowiedzieć na pytania. Z pominięcie tego, do czego nie chciała wracać.
- Nic mi nie jest. - powiedziała cicho, spokojnie, ale przez przekonania. - Po prostu daj mi chwilę.
Wciąż jedną dłonią zasłaniała oczy. Próbowała ogarnąć jakoś swoje wnętrze, spróbować złożyć w całość to, co się stało. Poradzić sobie. Czuła się, jakby nigdy nie opuściła mrocznej części wyspy, jakby zabrała ze sobą żal, smutek i wyrzuty sumienia. Usłyszała jak Borovsky podchodzi, a gdy zorientowała się, że chce ją uspokoić z wściekłością odtrąciła jego dłoń.
- Nie dotykaj mnie! - sapnęła. - Powiedziałam, że nic mi nie jest!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Pon 17:37, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
- Wiem, że zabrzmi to jak totalne wariactwo, ale byłem na tym jej terytorium - zaczął dość powoli, mimowolnie przez jego głos przebijała się nutka niepewności. - Kiedy tam wyruszyłem nie wiedziałem wprawdzie co mi grozi, teraz uważam że rozwalony obojczyk to raczej niski wyrok... Tak więc jak byłem tam, znalazłem pewną chatkę. A w tej chatce teczkę z dużą ilością dokumentów, na temat działalności pierwszego "White Raven". Myślę, że ona przyszła właśnie po tą teczkę.
Nagle z łazienki wyszła Jenefer. Na pytanie gdzie jest Claude wskazał na gabinet obok. Gdy po chwili Jenefer tam weszła, wrócił do swojej teorii. Czy już raczej opowieści.
- Jest jednak jeden problem. Mianowicie gdy wróciłem tu, byłem w stanie nie lepszym niż Claude teraz. Obudziłem się dopiero następnego dnia, a Eric oświadczył, że czytał te dokumenty do późna w nocy, a potem poszedł na chwile do domku i gdy wrócił teczki nie było... Mogę jednak przysiąc, że on kłamie. Chociaż nie mam pojęcia dlaczego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Patsy Moderator
|
Wysłany:
Pon 19:27, 20 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 901 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
-Czekaj, czekaj, czekaj - powiedział unosząc dłoń. Potrzebował chwili na ogarnięcie nowych informacji: chatka, teczka, duchy.
-Jakie pierwsze White Reven? Ktoś tu był przed nami? Ktoś wiedział co tu się dzieje i wsadził nas w to gówno?! - To ostatnie wykrzyczał. Nie czekając na odpowiedź zadawał kolejne pytania:
-Czytałeś tą teczkę? Co w niej było?- Rozejrzał się po przychodni, cały czas była pełna ludzi. Ewentualne poszukiwania musiałby odłożyć na później. Ktoś mógłby przeszkodzić.
-Pamiętasz gdzie jest chatka, mógłbyś do niej zaprowadzić? Może tam jest coś jeszcze, coś co umknęło jakimś cudem.
Następnie pochylił się w stronę Roberta, tak by tylko on słyszał:
-Trzeba przeszukać przychodnię, poczekać aż ten doktorek, pójdzie spać. Jeżeli teczki nie ma tutaj jest u niego w domku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |