www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Niewielka przychodnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 43, 44, 45  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eric Borovsky
PostWysłany: Wto 12:34, 14 Cze 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Robert co prawda wszedł za Erikiem do zabiegowego, ale jego zachowanie było cokolwiek dziwne. Zaciśnięte w wąską kreskę usta, pobladła nagle twarz i fakt, że ani się nie odezwał, ani nawet nie podszedł bliżej sprawiały takie wrażenie, jakby mężczyzna po prostu bał się dziewczynki.

- Skąd się tu wzięłaś? - Eric kontynuował starając się nadać swojemu głosowi przyjazne brzmienie. - Czy...

Przerwało mu pojawienie się lokalnego barmana i jego irracjonalne pytanie. Ale tak naprawdę Eric się wściekł, gdy gość tak po prostu rzucił się w kierunku szuflad z lekami i zaczął rozrzucać ich pięknie poukładaną zawartość. Podskoczył do niego, złapał za nadgarstek i siłą przytrzymał.

- Przyjmij do wiadomości, że tutaj jesteś w moim królestwie i to ja grzebię w szufladach - syknął przez zęby. - Jeśli chcę i wtedy, kiedy powinienem.

Zerknął na rozciętą dłoń mężczyzny. Rozcięcie niezbyt głębokie, ale mocno krwawiące. Puścił jego nadgarstek i zerkając na przypatrującą im się bacznie dziewczynkę, podszedł do szafki z opatrunkami. Wyjął bandaż i gazę, po czym rzucił je w kierunku Patsy’ego.

- Łap! Mam nadzieję, że potrafisz się tym posługiwać.

Nie przyznałby się przed sobą, ale działania Patsy'ego niemal przesadnie wyprowadziły go z równowagi. Z chęcią wykopałby go z przychodni, dodatkowo z zakazem ponownego wstępu. Anne nie pojawiała się w przychodni od długiego już czasu i Eric uznał się niepodzielnie panującym tu władcą. Mieszkał i nocował w przychodni, przyniósł tu swoje ubrania, w swoim domku był już sam nie pamiętał jak dawno temu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Wto 12:36, 14 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Wto 17:51, 14 Cze 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Gdy doktorek, zareagował początkowo chciał się roześmiać. Jednak gdy ścisnął jego nadgarstek i poczuł ból, wściekł się. Nie okazał tego, tylko czekał na jego reakcję
Zasrany doktorzyna, z pierdolonym dyplomem.
Gdy ledwie złapał rzucone mu opatrunki, rzucił:
-Jak to twoje królestwo, to lepiej dbaj o poddanych. I nie bój się, jeszcze byś się zdziwił, co potrafię z tym zrobić - skwitował z głupim uśmieszkiem.

Następnie usiadł na taboreciku. Odkręcił wodę utlenioną, którą zabrał z blatu i zaczął przemywać ranę. Błyskawicznie poczuł pieczenie, ścisnął mimowolnie buteleczkę, rozlewając wodę dookoła.

Przyłożył gazę do rany, i zaczął owijać ją bandażem. Pierwsza próba skończyła się porażką. Tym razem, zaczął od drugiej strony, już prawie mu się udało, gdy dolny koniec bandaża zaczął się rozwijać. Podjął trzecią próbę, z takim samym rezultatem. Wściekły zwinął bandaż w kulkę rzucił o ścianę i krzyknął:
-Kurwa mać!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 18:25, 14 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dziewczynka patrzyła rozszerzonymi z dezorientacji oczyma na mówiącego Erica. Tym razem blade wargi poruszały się, ale nie wydobył się żaden głos. W miarę, jak zaczynało robić się coraz bardziej gwałtownie - wszak i Eric i Patsy podnieśli głos - oczy Sary zaczynały ciemnieć, jakby agresja i gniew oddziaływały również na nią. Przekleństwo Patsy'ego i rzucenie bandaża było kroplą, która przelała czarę. Oczy dziewczynki zrobiły się czarne, oblicze nabrało upiornych cech.

- Wszyscy! - wrzasnęła nagle. - WSZYSCY ZACZNIECIE SIĘ BAWIĆ!

W pokoju zabiegowym momentalnie zrobiło się zimno, z ust trzech mężczyzn wydobywała się para. Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a dziewczynka siedziała na swoim miejscu - napięta, mroczna i zła.


W międzyczasie, za oknami zapadał wieczór. Początkowo był spokojny i przyniósł ukojenie w postaci chłodnego wiatru. Nie trwało to jednak zbyt długo.

Pierwsze krople deszczu mieszkańcy osady przyjęli nawet z radością, po chwili jednak niebo rozświetliła błyskawica. Burza uderzyła na wyspę, z całą siłą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Śro 0:15, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Śro 0:35, 15 Cze 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Po jego ostatni wybryku, zapadła cisza. Pat wstał, by podnieść rzucony bandaż, gdy ta dziwna dziewczynka z pokoju obok wrzasnęła o zabawie.
Że co? - pomyślał, po czy dodał - chyba w czarnego luda - i roześmiał się z własnego kawału.

Gdy jednak zrobiło się tak nagle zimno, nie było mu do śmiechu, jednak znów spróbował zażartować
-Chyba się klima rozregulowała- wtedy zrobiło się jeszcze chłodniej, a po chwili trzasnęły z hukiem drzwi.
-Kurwa co jest? - zadał na głos pytanie. W tonie jego głosu, pobrzmiewał niepokój. Daj spokój, to nic takiego, przypadki nic więcej
W odpowiedzi usłyszał silny grzmot za oknem. Zrezygnowany opadł na taborecik
-Ekstra.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Patsy dnia Śro 0:37, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pią 14:42, 17 Cze 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert stał nieruchomo i nie wiedział co robić. Komentarzy Patsy'ego nawet nie usłyszał, tak zamurowała go nagłą zmiana wyglądu dziewczynki na upiora. Serce mówiło mu, by uciekał najszybciej jak się da, ale rozum wiedział, że to i tak bez sensu. Nagle coś mu w głowie zaświeciło i z największym trudem podszedł do Erica.

- Doktorze - szepnął. - Ona pilnowała teczki, którą przyniosłem. To ona... - spojrzał znacząco na swoje lewe ramię. - Nie wiem gdzie a teczka teraz jest, ale coś mi mówi, że dobrze byłoby ją oddać.

Robert nie wiedział, czy o to tej dziewczynce chodziło. Ale wolał zaczepić się czegokolwiek, niż niczego. A tylko teczka przychodziła mu teraz do głowy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pią 21:45, 17 Cze 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przemiana i krzyk dziewczynki zaskoczyły go do tego stopnia, że zamarł w bezruchu. Jedyne, na co było go w tym momencie stać, to wpatrywanie się w to coś, co jeszcze chwilę temu było dzieckiem, a teraz zmieniało się w przerażającą strzygę. Głupawe komentarze barmana ledwo do niego docierały, za to wyraźnie usłyszał szeptane mu niemal do ucha słowa Roberta. Słowa, które wyrwały go ze stuporu i obudziły go.

- Nie mam jej tu - szepnął nie odwracając się do Roberta. Biały opar wydobywający się z jego ust nagle go zafascynował. Dlaczego tu jest tak zimno?

Przypomniała mu się scena z "Szóstego zmysłu", w której mały Cole opowiadał o swoich "spotkaniach".

Cytat:
Czujesz czasem igiełki na karku? I jeżą ci się włoski, które masz na rękach? To oni. Kiedy są źli... robi się zimno.


- Nie mam jej tu... - powtórzył bezwiednie. - Jest...

Obejrzał się na zamknięte drzwi i zaczął się powoli w ich kierunku wycofywać. Miał nadzieję, że nie są zaryglowane. Zatrzaśnięte. Czy cokolwiek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 22:27, 17 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Doktorze! - wrzasnęła, wpadając na korytarz przychodni. Zostawiała za sobą mokre, błotniste ślady i wolała nawet nie domyślać się jak sama w tej chwili wygląda. Przemoczona do ostatniej nitki, z mokrymi, rozpuszczonymi bezładnie włosami, w wyświnionej błotem sukience musiała reprezentować się niezbyt urodziwie. Ale w tej chwili nie było to ważne. Najważniejsza była Claude.

- Doktorze Borovsky! Gdzie pan jest!

W rozpędzie minęła drzwi do obu sal zabiegowych, wyhamowała na drzwiach pokoju lekarzy i zajrzała do środka. Pusto. Zabiegowy! W pierwszym również nikogo nie było, ale drzwi do drugiego były zamknięte. Szarpnęła za klamkę raz, potem drugi.

- Niech cię cholera weźmie! - krzyknęła. Od strony wejścia do przychodni usłyszała trzask drzwi - to był Collis niosący Claude. On również nie wyglądał kwitnąco, a czerwona plama na koszuli jeszcze potęgowała ten widok.

- Otwieraj się do cholery! - krzyknęła i raz jeszcze szarpnęła za klamkę.

Tym razem drzwi ustąpiły otwierając się gwałtownie i posyłając Jen na pokrytą kafelkami posadzkę. To, co zobaczyła wewnątrz zabiegowego sprawiło, że pozostała na ziemi. Gwałtownie pobladła i wpatrywała się rozszerzonymi ze strachu oczami w siedzącą na leżance i patrzącą się wprost w nią znajomą już wampirellę.

Tego już było za dużo. Frustracja ostatnich dni, burza, Claude... i teraz to. Jen wyciągnęła ręce w obronnym geście, nabrała głęboko powietrza i zrobiła to, co zrobić powinna normalna dziewczyna w takiej sytuacji.

Wrzasnęła tak głośno i przeraźliwie, jak tylko potrafiła, dając w tym krzyku upust swojemu strachowi i rozpaczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Pią 23:02, 17 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 22:40, 17 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dziewczynka wodziła za Erickiem wzrokiem, gdy tylko ten się poruszył. Jej uwaga szybko została odwrócona dobijaniem się do drzwi. Ciemne, złe oczy spoczęły na klamce. A potem Sara szarpnęła lekko głową i drzwi ustąpiły. Kiedy zobaczyła Jenefer, odbiła się z łóżka, wystartowała wprost na nią.

Ale zatrzymała się w progu. Rzuciła zdezorientowane spojrzenie na brzuch blondynki, z czego wszyscy zdali sobie sprawę. Nie dało się tego nie zauważyć. Potem mała i straszna Jones otworzyła usta. Jej wrzask zlewał się z krzykiem Jenefer, kiedy upiorzyca zamieniała się w dym i wsiąkała między ściany przychodni.

Temperatura podnosiła się szybko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Pią 22:40, 17 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Pią 23:00, 17 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jenefer pobiegła przodem. Collis uważał to za bardzo dobre rozwiązanie, bo gdy skakała przy nim niczym mały szczekający york powoli zaczynał tracić cierpliwość. Był gotów zrzucić z barku Francuzkę i pójść w cholerę. Jego tolerancja stawała się coraz niższa z powodu narastającego bólu. Kiedy zdołał już - z niemałym zresztą trudem - dotargać Claude do przychodni, posadził dziewczynę na posadzce, a sam klapnął obok niej. Tymczasem temperamentna blondynka z jakiegoś nieznanego Lancasterowi powodu szarpała się z drzwiami do zabiegówki. Po cholerę... Weź jakieś opatrunki skądkolwiek... Złapał Claude za podbródek, unosząc jej głowę. Była nieprzytomna, nic się nie zmieniło. Przyglądał się przez chwilę jej zmarnowanej twarzy.

A potem Jenefer wrzasnęła. Collis momentalnie zwrócił wzrok na to, co się dzieje. Głowa Claude znów opadła bezwiednie. Może to i dobrze, bo nie widziała upiornej dziewczynki, która z mordem w oczach wystartowała na Jenefer, ale ostatecznie rozwiała się w czarny dym. Lancaster obserwował to z podniesionymi brwiami, mówiącymi, że owszem, jest zaskoczony, ale raczej tym, że nie miał wcześniej racji, niż istnieniem duchów. Kiedy temperatura zaczęła się podnosić, Collis uniósł dłoń. Trochę jak w szkole, gdy prosi się o głos.

- Zanim ktokolwiek zacznie wyjaśniać to gówno, poproszę o dużą dawkę prochów przeciwbólowych, bo nie ręczę za siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pią 23:16, 17 Cze 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Przez krótką chwilę, która wydawałoby się że trwała wieczność, w której słyszał tylko tylko przyspieszony oddech Jenefer, nagle, tak jak wszyscy, Robert otrząsnął się.

- Jenefer! - krzyknął i pobiegł do niej szybko. - Spokojnie, już jej nie ma...

Nagle zobaczył, że Jen nie była ostatnim gościem przychodni tego dnia. O ile widok Collisa go nie dziwił, o tyle Claude nie widział od... jakiegoś tygodnia? I zdecydowanie wolałby zobaczyć ją w stanie sprzed tego tygodnia. Czy wszyscy w ostatnim czasie wracając z dżungli muszę porządnie oberwać?

- Co się stało Claude? - powiedział po chwili ni to do Jenefer, ni to do Collisa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pią 23:26, 17 Cze 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Siedział i obserwował wydarzenia w przychodni. Gdy sprawy przybrały obrót, który wychodził, poza jego rozumowanie: wrzaski, wahania temperatury, ruch jak na autostradzie, a na koniec zdematerializowanie się dziewczynki. Tego było za dużo. Nawet jak na niego.
-Co tu się kurwa dzieje? - wyjąkał, badając wzrokiem pozostałych - Ktoś, mi to kurwa, wytłumaczy?.

Sięgnął do bluzy, w poszukiwaniu papierosów. Cholernie ich potrzebował.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Sob 10:09, 18 Cze 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Drzwi za nim otworzyły się z trzaskiem i Eric usłyszał wrzask, który niemal boleśnie wwiercił się w jego uszy. Eric odwrócił w tamtą stronę głowę akurat by zobaczyć, jak "dziewczynka" zerwała się i wystartowała w kierunku leżącej na ziemi Jenefer, a po chwili, przy wtórze jeszcze głośniejszego wrzasku, rozwiała w dym.

- Co to było? - zdążył tylko wyjąkać. Zerknął na Patsy'ego. - A co tu, kurwa, wyjaśniać? Wiem tyle, co i ty!

Znów dzięki Robertowi wrócił "do pionu". Wybiegł za nim na korytarz, a gdy Robert podbiegł do wyglądającej jak siedem nieszczęść Jenefer, odwrócił się w kierunku Collisa i Claude. Odezwały się w nim odruchy, które wyszkolono w w nim w ciągu lat studiów, stażu i pracy w szpitalu. Tresura, której wyniki będą zawsze punktować. Wszystko odeszło na dalszy plan, teraz najważniejsi stali się pacjenci. Dobiegł do Lancastera, spojrzał przelotnie na jego krwawiący opatrunek i pochylił się nad dziewczyną.

- W zabiegowym, szuflady opisane literami - rzucił do Collisa odpowiadając na jego prośbę o leki i podwijając powiekę Claude. - W tej z "O" szukaj orvailu. Możesz wziąć sobie całą paczkę. Co jej się stało? Od dawna jest w takim stanie?

Puls był słaby i nitkowaty, oddech płytki, ale nic nie wskazywało na jakieś poważniejsze obrażenia. Jedynie niezbyt głębokie nacięcia na brzuchu i ramionach, ale one były bardziej przyczyną bólu niż poważniejszych następstw.

Stanął z boku, podłożył jedną rękę pod kolana, a drugą pod plecy dziewczyny i podniósł ją, kierując się na powrót do zabiegowego.

Minął Jenefer i Roberta, po czym ułożył Claude na jednej z leżanek.

A wydawałoby się, że to będzie taka miła i spokojna fucha... taki szpital na peryferiach...

- Collis? - rzucił głośno przez ramię, by Lancaster go usłyszał. - Proszę, żeby pan mi nie uciekał tym razem. Muszę obejrzeć później pana postrzał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 11:38, 18 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Dygotała. Ze strachu, z zimna czy z czego tam jeszcze. Zęby szczękały o siebie, drżała na całym ciele, kolana podciągnęła pod brodę, dłońmi oplotła ramiona i wpatrywała się w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stała ONA. Gdy Robert przystanął przy niej drgnęła, gwałtownie odwróciła ku niemu głowę i spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, jakby spodziewając się, że znów ujrzy zjawę.

- Nie ma... - szeptem powtórzyła po Robercie.

Zaczęło robić jej się niedobrze. wciąż siedząc, odpychając się dłońmi i nogami wycofała się pod ścianę korytarza i opierając się o nią plecami podniosła się do pionu. Kątem oka, ciężko oddychając obserwowała Collisa oraz Erica niosącego Claude. Potem przyłożyła sobie dłoń do ust i biegiem rzuciła się w kierunku łazienki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Sob 11:39, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Sob 12:20, 18 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zamieszanie narastało, ale gdy wszyscy krzyknęli już, co mieli krzyknąć, Eric stanął na wysokości zadania i opanował sytuację w przychodni. A przynajmniej podjął próbę. Collis przytaknął, gdy lekarz zgarniał ze sobą Claude. Podejrzewał, że Eric dobrze się nią zaopiekuje, więc jej los momentalnie przestał go interesować. Poszukał wzrokiem Jenefer, ale ta biegła już do łazienki. Albo mam spowolnione reakcje, co w sumie jest możliwe, albo wszyscy nagle są na spidzie... Sprawę zjawiska quasi-paranormalnego na razie odstawił na bok. Ważniejszy był ból w ramieniu, bo przecież dotyczył bezpośrednio Collisa. Zebrał się więc, by odwiedzić zabiegowy. Zanim wyszedł przyuważył, że barman, Pasquale Sacripanto, szuka czegoś gorączkowo po kieszeniach. Znał te ruchy. Sam wielokrotnie przeszukiwał swoje rzeczy w poszukiwaniu paczki papierosów czy zapalniczki, sam denerwował się, gdy nie mógł ich znaleźć.

- Sacripanto. - mruknął, a gdy mężczyzna zwrócił na niego wzrok, rzucił mu paczkę papierosów. - Nie wypal wszystkich, dopóki nie wrócę.

Prochy, prochy, prochy... Wszedł za Erikiem do zabiegowego. Nawet nie patrzył jak układa Claude na łóżku. Od razu przeniósł zainteresowanie na szafki. O... o... o... Grzebał niecierpliwie w szufladzie, a gdy w końcu znalazł to, czego szukał, zażył dwie pigułki. Miał nadzieję, że szybko zadziałają.

- W porządku, doktorku, obejrzy pan. - stanął przy lekarzu, zerkając na jego poczynania przy nieprzytomnej dziewczynie. - Ale najpierw zobaczmy, co mamy tutaj.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 21:25, 18 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Dzień 28.

Burza nie dawała za wygraną. Ciemne chmury nadal przesłaniały niebo – szczelnie i nienaturalnie. Było niemal tak ciemno, jak w nocy. Porywisty wiatr szarpał drzewami, wzburzał morze. Wyspa najwyraźniej nie miała najlepszego humoru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 32 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin