www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
PostWysłany: Pon 15:15, 25 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert obudził sie, powoli otwierając oczy. W domu panowała niesamowita cisza. Nawet deszcz, który padał, był na tyle drobny, że nie było słychać jak pojedyncze krople spadają na dach. Po krótkiej chwili Robert przemógł się i wstał, powoli rozciągając się. Wziął czyste ubranie i poszedł do łazienki, by wziąć prysznic. Gdy wyszedł po trzydziestu minutach w domu ciągle było strasznie cicho. Jacob pewnie jeszcze śpi... Po takim przeżyciu pewnie długo nie mógł zasnąć... - pomyślał i poszedł zrobić sobie śniadanie. Po chwili siedział przy stole z tacką kanapek. Hm... Może dobrze byłoby znaleźć Claude, może jej Jacob by coś powiedział. Wczoraj naprawdę nie wyglądał najlepiej... - zaczął rozmyślać przeżuwając kolejne kęsy. - Tak, przydałoby się jej powiedzieć... Na pewno. Pojdę jej poszukać.

[Placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 17:00, 25 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob obudził się na własnym łóżku, rozebrany do bokserek, z rękoma ułożonymi równolegle do ciała, jakby leżał na katafalku. Chwilowe oszołomienie panującym dokoła dniem ustąpiło przyjemnemu uczuciu wypoczęcia. Wczorajsze wydarzenia zatarły się w jego pamięci na tyle, aby mógł do nich podejść w sposób chłodny, logiczny i uporządkowany. Na razie jednak wstał, poskładał rozrzucone na podłodze ubrania w kupkę i poszedł do łazienki wciąć długi prysznic, ogolić się i umyć zęby. Podczas toalety przywoływał przed oczy złą, nienawistną twarz widzianej wieczorem dziewczynki - czy na tym właśnie miała polegać obiecana Jacobowi zabawa? I kim ona właściwie była? Przewidzeniem? Widmem? Czy postacią z krwi i kości, która z jakiegoś powodu prześladowała mieszkańców Ras-Shamry?

- Jeszcze się spotkamy - wymamrotał ze szczoteczką w ustach, a potem splunął pianą do umywalki.

Gorzej rzecz miała się z tym, co pojawiło się w chwilę po dziewczynce. Z tym, czego Jacob nawet nie umiał określić jako jakąś konkretną formę czy byt... Ani o której nie potrafił nawet myśleć, gdyż to wspomnienie było jak ruchome piaski lub mroczne bagno, tylko czekające, aby wciągnąć nieostrożnego wędrowca i zamknąć się nad jego głową.

Jacob ubrał się i opuścił łazienkę. Wszedł do kuchni. Zaczął przyrządzać sobie śniadanie w postaci kilkunastu posmarowanych samym masłem tostów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 0:13, 26 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jedząc, obserwował przez kuchenne okno placyk miasteczka, na który zdążyli - mimo stosunkowo wczesnej pory - wylec mieszkańcy Ras-Shamry. Widział Jenefer, Roberta, a także nieznaną mu młodą brunetkę, której poznać i tak nie zamierzał. Wszystko, co do tej pory mógł myśleć o tych wszystkich wymalowanych, zajmujących się bzdurami uczestniczkach "eksperymentu", znajdowało potwierdzenie w ich beztroskim zachowaniu. Claude stanowiła tu pewien wyjątek od reguły - ale czy był to wyjątek przyjemny? Jacob do jakiegoś czasu mógł akceptować jej charakter, ale - do jasnej cholery - nie zamierzał bawić się w dobrego wujaszka z kieszenią wypełnioną cukierkami...

Morderca od pozytywki. Niedoszły morderca z dżungli. Mordercy - jeśli wierzyć słowom Robertsona - z projektu White Raven...
- myślał, chrupiąc przeżuwanymi tostami. - A ci sobie, kurwa, biegają. Brakuje folkowego zespołu. A Claude gdzieś znikła...

Nieobecność dziewczyny niepokoiła go, ale jeszcze nie na tyle, by wyskoczyć w bokserkach z domu i rozpocząć poszukiwania. Claude poszła poprzedniego wieczoru do Jen, a gdyby stało się coś złego, Kopaczka Siedzeń raczej nie podskakiwałaby na placyku jak napalony zając.

Chociaż, diabli ją wiedzą...


Jacob przełknął ostatni kęs i wrócił do pokoju, aby się ubrać. Wybór padł na te same, co ostatnio, czarne dżinsy z podwiniętymi nogawkami i koszulę w kolorze khaki. Minutę później już siedział na sofie w salonie i zawiązywał ciasno sznurówki rangerów. Z kubkiem świeżo zaparzonej kawy wyszedł na werandę, by poprzyglądać się towarzystwu.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 11:31, 29 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Do południa ponura atmosfera nie opuściła wysypy. Mieszkańcy wioski w większości pozostawali w domkach. Ani pogoda, ani nastroje nie zachęcały do wspólnych spotkań.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 17:58, 04 Lis 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Granica pomiędzy pochmurnym popołudniem a równie ciemnym i nieprzyjemnym wieczorem rozmyła się w oczach mieszkańców Ras-Shamry, jakby jej w ogóle nie było. Większość z nich zdecydowała się spędzić we własnych domach, których ściany stwarzały pozorne wrażenie ochrony przed nieznanym zagrożeniem... Nastała noc.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 12:36, 05 Lis 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Przekraczając próg domku, od razu poczuła się lepiej. Raźniej, jakby wkroczyła do oazy spokoju, gdzie nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Domek był pogrążony w ciemnościach. Przesunęła dłonią po ścianie szukając włącznika. Przy okazji nieomal przewróciła się o czyjeś buty. Zimne światło energooszczędnej żarówki zalało salon. Na chwilę zmrużyła oczy, a gdy ostrość widzenia wróciła rozejrzała się. Przez kilka długich sekund czuła się jak wtedy, gdy stała przed luksusowym hotelem w Nowym Jorku albo potem, przy wprowadzaniu się do domków - pełna ekscytacji, dobrych myśli, nastawiona na przygodę i rozrywkę. I co mi z tego zostało? - pomyślała ponuro, ale uśmiechnęła się mimo wszystko. Nie było za kolorowo, ale co innego jej pozostawało? Płakać w kącie z butelką martini w ręce. - poddała sobie w myślach pomysł. Zupełnie jej się nie podobał.

- Ok, to ja nam przygotuję coś na szybko. - skierowała się w stronę kuchni, przystanęła i obejrzała się po zorientowaniu, że Jacob za nią nie idzie. - Będzie bardzo miło, jeśli mi potowarzyszysz.

Przeszukała szafki i lodówkę, włącznie z zamrażalnikiem. Z niemiłym zaskoczeniem zorientowała się, że wszystko zaczyna się powoli kończyć. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, co będzie w przyszłości. Teraz jest teraz. - upomniała się. - Nie ma co martwić się na zapas. Zdecydowała się w końcu na ryż z warzywami i kawałkami kurczaka. Wszystko robiła precyzyjnie i sprawnie. Milczała, zanurzając się we własne myśli. Uporała się z gotowaniem w pół godziny z kawałkiem. Przykryła parującą potrawę. Dopiero wtedy spojrzała na Jacoba.

- Skoczę tylko na piętnaście minut do łazienki. Bądź grzeczny i nie pałaszuj garnków pod moją nieobecność. - pogroziła żartobliwie palcem.

W pokoju miała problem ze znalezieniem czegoś czystego, ale w końcu natrafiła na fioletowe rurki i białą tunikę, która - swoją drogą - wyglądała jak psu z gardła wyciągnięta. Claude nie zamierzała się tym przejmować. Wzięła jeszcze bieliznę i czmychnęła do łazienki. Gapiła się na własne odbicie, myjąc zęby i nie myśląc o niczym. Ale gdy jej dłoń przeczesywała włosy zatrzymała się w miejscu pocałunku Jacoba, a dziewczyna uśmiechnęła się. Ze spienioną pastą do zębów, szczoteczką w ustach i rozchylonych w uśmiechu ustach wyglądała naprawdę idiotycznie. Tym też nie zamierzała się przejmować. Wzięła błyskawiczny prysznic, umyła włosy, włożyła przygotowane ciuchy. Piętnaście minut naprawdę było piętnastoma minutami.

Wracając do kuchni znowu została nawiedzona przez nieprzyjemne myśli. Cieszyła się na wspólny posiłek z Jacobem. To jej uświadomiło, że jak Jacob pójdzie szukać chatki, o której mówił John, to prędko razem nie zjedzą. Ej, ej. Nie dajemy się ponurym myślom, Claude. - próbowała przekonać samą siebie.

- To co? - stanęła na progu kuchni, mokre włosy miała upięte na czubku głowy. Z pojedynczych kosmyków spadała woda, znacząc mokre plamki na białej tunice. - Konsumujemy?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 11:15, 10 Lis 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 18

Słońce unosiło się powoli nad horyzontem. Chmury niemal całkowicie znikły, zapowiadał się upalny dzień. Spokój był aż podejrzany. Niektórzy z mieszkańców mieli czasem wrażenie, że słyszą nawoływania, wypowiedziane niemal szeptem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 13:15, 10 Lis 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude otworzyła ciężkie powieki, zbudzona chuchaniem w twarz. Skrzywiła się, widząc przed oczami wywalony psi jęzor i arsenał ostrych zębów. Wglądało na to, że nastał dzień. Kolejny do przeżycia. Położyła dłoń na pysku Eltona, odepchnęła go delikatnie. Leżała w rozwalonej pościeli. W koszulce, majtkach i grubych skarpetach na stopach. Suchość w ustach i tępy ból w czaszce były aż nazbyt odczuwalne.

Ile wczoraj wypiliśmy? - zwlekła się z łóżka, dłoń zatopiła we włosach. - Jedną butelkę? Dwie? Dziesięć?

Pamiętała, że zjedli razem posiłek, a potem dorwali się do alkoholu. Gdyby nie wlewała w siebie lampki za lampką, z pewnością pamiętałaby więcej. Na pewno rozmawiali o... czymś. Elton skakał dziewczynie przy nogach. Dopominał się spaceru.

I jak, do diabła, znalazłam się w łóżku?

Pies nie dawał za wygraną. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, w jakim stanie jest Claude. Dziewczyna nie zamierzała mu tego uświadamiać. Wzięła pod pachę szorty, jakąś koszulkę i bieliznę, by zamknąć się w łazience. Mycie zębów, prysznic, pielęgnacja ciała, doprowadzanie się do porządku. I myśli zajęte wyspą, projektem White Raven, tym, co się dzieje dookoła. Francją.

Elton John nasłuchiwał przez chwilę pod drzwiami łazienki, jakby Claude miała wyjść lada moment. Po kilku minutach z rezygnacją położył się pod nimi. Po godzinie zaczął drapać i popiskiwać. Claude otwarła nagle drzwi, przytuliła pobieżnie psa.

- No idziemy, idziemy. Przepraszam. - wciąż uśmiechając się, wkładała na progu trampki. - Też muszę sama o siebie zadbać.

Rozejrzała się po salonie. Ani śladu Jacoba. Tylko puste butelki przy sofie, a kieliszki na ławie. W jednym była resztka niedopitego wina. Claude wzdrygnęła się na ten widok. Elton natomiast szaleńczo merdał ogonem z radości.

- Wychodzę! - krzyknęła, a potem dodała dużo ciszej. - O ile kogoś to interesuje.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Czw 20:49, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 21:03, 16 Lis 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Leniwy poranek płynnie przeszedł w równe leniwe p o ł u d n i e. Mieszkańcy Ras-Shamry powoli starali się coraz bardziej aktywnie, ale nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Niektórzy zdawali już sobie sprawę, że zapasy żywności będą się stopniowo kurczyć. Stawali się podejrzliwi, tworzyli małe zamkniete grupki. Dodatkowo ludzie zaczęli coraz częściej i głośniej mówić o tajemniczym mężczyźnie w czarnym garniturze, którego nikt nie znał, nie kojarzył ani z hotelu, ani z samolotu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 22:29, 23 Lis 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Po wczorajszym dniu Robert cały ranek przeleżał w swoim łóżku tracąc czas na rozmyślanie. Z drugiej strony miał go jednak tyle, że ta strata nie miała zbyt dużego znaczenia. Jednak wczorajszy dzień Robert spędził w sposób, o jakim 2 dni temu nawet by nie pomyślał. Mianowicie pól dnia przegadał z ledwo co poznaną kobietą. Z jednej strony tak, miło mu się z nią rozmawiało, ale czuł sie wtedy dziwnie. Bardzo dziwnie. Nie spędził tak dnia od tak dawna, że nawet nie pamięta kiedy to mogło być. Jednak Alisse zaprosiła go jeszcze na obiad. Wiedział, że powinien przyjść, w sumie nawet chciał przyjść, ale cały ranek targały nim wątpliwości.

Po kilku godzinach gdy kręgosłup już zbytnio bolał go od przewracania się z boku na bok w końcu wstał z łóżka. Gdyby nie ból, nawet by nie zauważył, ze minęło tyle czasu. Może powietrze na placyku orzeźwi mi umysł i będę wiedział, co zrobić. - pomyślał i wyszedł z domku.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Wto 22:30, 23 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 13:07, 27 Lis 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Całkiem pogodny dzień powoli stawał się mglistym wieczorem. Szepty przybierały na sile, wśród nich dało się też słyszeć chichoty. Po zmierzchu między domkami majaczyły czasem jakieś ulotne, ciemne sylwetki, trudno jednak było stwierdzić czy to jakieś konkretne osoby czy tylko nocny majak.

Nastała noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 23:02, 28 Lis 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert wrócił późnym wieczorem. W końcu nie poszedł na obiad do Alisse. Spotkał się z nią i podziękował za zaproszenie, ale powiedział, ze ma inne plany. Inne plany... Tak, bo tutaj można mieć w planach coś innego niż czekanie na cud. - pomyślał, ale po chwili tknęły go inne myśli Z drugiej strony mam wrażenie, ze Jacob i Claude cały czas coś planują, starają sie coś zrobić... I ta sytuacja z Johnem... Dręczony takimi myślami poszedł spać i gdy wyczerpał wszystkie możliwe tematy na rozmyślania - usnął.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 8:31, 30 Lis 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Randka. - powtórzyła ze śmiechem na słowa "Randka, czy nie". Jakby chciała udzielić odpowiedzi. Słychać jednak było, że Claude nie jest poważna. - Kto chodzi na randkach identyfikować zwłoki?

Uśmiech nadal gościł na jej twarzy, ale oczy wyrażały zamyślenie. Świetnie, doszło do tego, że żartuję z rzeczy, z których żartować się nie powinno. Jak mogę być beztroska aż do tego stopnia? Co się zmieniło przez ostatnie dwa i pół tygodnia? - zastanawiała się, a potem odpowiedziała sama sobie głosem Guido. - Może widziałaś i przeżyłaś rzeczy, w których nie powinnaś brać udziału.

Włączyła światło w salonie i kuchni. Nie widziała śladów ani Roberta, ani Jacoba. Wzięła się pod boki i z wydętymi ustami rzuciła ostatnie spojrzenie na salon. Pozostałości po wczorajszej degustacji wina nadal tkwiły na ławie i przy sofie. Kieliszki wzięła do jednej ręki. Jedną pustą butelkę podała Erikowi, mając wyraz twarzy mówiący: "Pomóż, proszę". Drugą wzięła pod pachę i skierowała się w stronę kuchni. Ale jeszcze przez chwilę jej myśli były zajęte Jacobem. Gdzie znowu polazłeś? Pokręciła głową z niedowierzaniem. Na razie się nie martwiła. Na razie. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, to na lotnisku. Nie mogła się do siebie nie uśmiechnąć.

- Tak, większość dziwnie rozpoczętych znajomości jest udana. - powiedziała trochę jakby do siebie, wprowadzając Erica do kuchni. - Usiądź, gdzie ci się podoba i czuj się, jak u siebie. W końcu ten domek jest pewnie taki sam, jak twój.

Kieliszki i butelkę odstawiła na stół w kuchni. Po czym na chwilę odwróciła się do Erica tyłem, by przygotować kubki z herbatą i nastawić wodę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Wto 9:08, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Wto 15:01, 30 Lis 2010


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pomógł dziewczynie odnieść z salonu to, co wyglądało na resztki jakiejś imprezy i oparł się o blat pobliskiej szafki.

- Jeśli tak jest faktycznie, to nie sposób nie zauważyć, że wszyscy tutaj poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach. Było-nie-było nie tak znów często pakuje się zbieraninę przypadkowych ludzi do samolotu i wywozi Bóg wie dokąd.

Rozejrzał się po kuchni. Faktycznie, jej układ, nawet rozmieszczenie sprzętów i szafek były dokładnie identyczne jak w "jego" domku. Do tego stopnia, że gdy Claude przygotowała kubki, z trudem stłumił w sobie odruch sięgnięcia do szafki po paczkę herbaty. A gdy dziewczyna po chwili sięgnęła dokładnie do tej samej szafki i wyciągniętą herbatę wsypała do kubków, uśmiechnął się szeroko. Na szczęście dziewczyna była odwrócona do niego tyłem, więc tego nie zauważyła. Wbił wzrok w jej plecy, lecz po chwili jego spojrzenie zaczęło błądzić po jej włosach, linii bioder, nogach, potem znów ramionach...

STOP! - krzyknął w myślach sam na siebie. Co ty wyrabiasz? Dziewczyna jest miła, owszem. Sympatyczna, też prawda. Ale chyba nie masz zamiar uskuteczniać na niej tych swoich gierek? To nie jest bar w LA, ty podobno jesteś już innym człowiekiem, a ona mogłaby być twoją córką. Randek ci się zachciewa, tak?

Odwrócił wzrok, uśmiech zniknął z jego twarzy, zacisnął szczęki. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w kapiącą z niedokręconego kranu wodę, po czym odezwał się, przeciągając zgłoski.

- Claude... Naprawdę chciałbym... - zaczął cicho i przerwał.

Przecież jestem innym człowiekiem. I wcale nie musi być tak, jak zawsze.

- Chciałbym ci zaproponować kolację - dokończył po chwili innym tonem. Oderwał się od szafki o którą się opierał, podszedł do Claude i stanął tak blisko niej, że poczuł ciepło jej ręki obok swojej. - Teraz, zaraz. Jesteś głodna? Wiem, że powinienem zaprosić cię na kolację do siebie, ale skoro nasze kuchnie są identyczne... Co ty na to? - uśmiechnął się łobuzersko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eric Borovsky dnia Wto 15:01, 30 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 16:48, 30 Lis 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Odwróciła się lekko głowę w stronę Erica, gdy ten zaczął coś mówić urywanymi zdaniami. Uśmiechała się niepewnie, nie wiedząc, o co właściwie chodzi mężczyźnie i kiedy padła propozycja kolacji, przytaknęła ochoczo, bo czuła, że lada moment jej kiszki zaczną grać marsza. Jednak gdy Eric stanął blisko niej i dokończył swoją wypowiedź, zorientowała się, że niekoniecznie musi chodzić o zwyczajną w świecie kolację. Nie chciała jednak nadinterpretować wypowiedzianych słów. Odchrząknęła nieznacznie, zalewając herbatę.

- Jeśli ty gotujesz, to nie widzę przeciwwskazań.

Chwyciła swój kubek, mimo że był zdecydowanie za gorący, i usiadła przy stole. Uśmiechała się lekko, ale niepokoiło ją to, że nie wie, jakie Eric ma zamiary. Tak na dobrą sprawę poznała go zaledwie kilka godzin temu. Pewnie dostałaby burę od Jacoba za zaproszenie Erica. Bo czy miała pojęcie, kim jest? Nie wiedział nic o Curtisie, Peter go nie znał. Czy ten obcy, który wysadził domek Petera, też nie próbował się wkręcić w towarzystwo mieszkańców Ras-Shamry? Nie... Bez przesady, Claude. To tylko niegroźny przystojniak, który lubi gapić się w barze na nogi dziewczyn. Ostatnia myśl sprawiła, że wypaliła bez zastanowienia:

- Czy ty mnie podrywasz?

Tak bezpośrednie pytanie nie było w jej stylu, więc zarumieniła się leciutko. Przecież nie chciała mówić tego na głos. Ale skoro już to pytanie padło, to wolała, żeby odpowiedź była twierdząca. Przy przeczącej wszystko mogłoby nabrać bardzo podejrzanego charakteru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 20 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin