www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 6:26, 15 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce zawisło w zenicie. Mieszkańcy wyspy niedługo mieli się jednak cieszyć ładną pogodą. Z północy nadchodziły ciemne deszczowe chmury i to nadchodziły z nienaturalną szybkością. Wiatr się wzmógł. Temperatura spadła do zaledwie kilkunastu stopni. Drobne ptactwo poderwało się z wrzaskiem z drzew. Zaniepokojeni ludzie wychodzili na werandy, ale szybko chowali się w domkach. Bardzo dobrze pamiętali ostatni huragan.

Nastało południe.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 10:46, 16 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Zanim doszli do domku, wiatr wzmógł się jeszcze bardziej. Deszcz zdawał się tylko kwestią czasu, ale Claude - idąc za radą Jacoba - nie zamierzała się tym przejmować. Ani żadną inną anomalią. Miała doskonały plan wzięcia prysznicu, zjedzenia czegoś w końcu, a jak coś znajdzie w domku to z pewnością nie odmówi sobie procentów. Elton też chyba był głodny, bo właził dziewczynie pod nogi, merdał ogonem i popiskiwał ponaglająco. Claude nasypała mu do miski karmy, a gdy pies łapczywie zaczął pochłaniać suche kulki, podrapała go pieszczotliwie za uchem.

- Przepraszam, że ostatnio cię zaniedbuję. - przysunęła twarz do ciepłej psiej sierści. - Ale ostatnio wszyscy wiele przechodzimy.

Zastanawiała się, gdzie - u diabła - podział się Dylan. Nie widziała go od kilku dni, a w tak małej wiosce było to raczej dziwne. Facet co prawda wiecznie miał jakiś problem i trudno powiedzieć, żeby lubił ludzi, ale jego nieobecność przeciągała się zbyt długo i Claude była skłonna podejrzewać najgorsze. Ale co mogła zrobić?

Zerknęła w okno. Pogoda nie poprawiała się, ale nie była też całkiem tragiczna. Jak wtedy. - pomyślała, włączając wodę w elektrycznym czajniku. - Na razie. Wyciągnęła kubki. Prysznic był jednak ważniejszy. Poszła do pokoju i z przerażeniem stwierdziła, że panuje tam totalny bałagan. Zarumieniła się sama przed sobą. Jak mogła doprowadzić pokój do takiego stanu? Tym bardziej, że była gościem. Z trudem wyszukała dla siebie czyste rzeczy. W przedpokoju wpadła jeszcze na Jacoba.

- Nastawiłam wodę na herbatę, kawę, czy coś. - uśmiechnęła się lekko. - Zajmuję łazienkę. Tylko na chwilkę. Naprawdę.

Nie czekając na odpowiedź, ruszyła do łazienki. Po chwili dało się słyszeć szum wody. Claude stała pod prysznicem, opierając dłonie o kafelki. Pewien pomysł zaczynał się powoli krystalizować w głowie. Może nie był najlepszy, mógł się wydawać też bardzo irracjonalny, ale przynajmniej zakładał działanie, a nie depresyjną bezczynność.

Doprowadziła się do porządku. Ubrała obcisłe jeansy i biały t-shirt. W czystych ubraniach czuła się o wiele lepiej. Zaczesała mokre włosy do tyłu, ale i tak opadały na oczy. Prze chwilę zastanawiała się nawet czy nie potraktować ich nożyczkami. Pokręciła przecząco głową do własnego odbicia. Umyła jeszcze zęby, po czym pachnąca i czysta weszła do salonu. Czuła się o wiele lepiej.

Jacob siedział wygodnie na fotelu. Na stole stały dwa kubki z parującą zawartością.

- Jacob, słuchaj. - oparła się tyłkiem o stół, ręce założyła na piersi. - Załóżmy, że to wszystko to nadal ten cały projekt White Raven. Przecież nikt nam nie powiedział czego ma dotyczyć. Może właśnie o to chodzi - o sprawdzenie naszych reakcji. Może to wszystko... albo przynajmniej część... to zwykła podpucha, która ma nas przestraszyć. Mamy XXI wiek, wiele rozwiązań technicznych jest możliwych. Tym bardziej, że miasteczko ma bieżącą wodę i prąd. Kto wie, co jeszcze ukrywa. Jeśli ten duch... rzekomy duch - poprawiła się. - pokazał się nie tylko mi, ale i Tobie, JJ, to może gdybyśmy zebrali wszystkie informacje, to doszlibyśmy do jakichś wniosków.

Urwała na chwilę swój wywód, badając uważnie reakcje Jacoba. Miała wrażenie, że mężczyzna podchodzi do tego bardzo sceptycznie, co od razu podkopało jej pewność siebie.

- Nie chodzi mi o to, żebyśmy byli jakimiś łowcami duchów czy coś. - dodała szybko, a potem dodała nieco ciszej. - Może spróbujmy się po prostu zorientować o co chodzi w projekcie White Raven.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Nie 9:23, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Sob 14:34, 16 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert wpadł do domu. całą drogę przebył szybkim tempem, ale nie biegiem. Z ulgą stwierdził, że Claude była w domu, jednak gdy zobaczył Jacoba przeszedł go zimny dreszcz. Nie z powodu samej obecności, ale raczej dlatego, że na prawym policzku miał obrzydliwą ranę a oprócz tego także kilka innych mniejszych zadrapań i opuchnięć.

- Cześć - powiedział na przywitanie, zastanawiając się co powiedzieć dalej. Chciał powiedzieć o tym co spotkało go w barze, ale zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej najpierw spytać Jacoba co się stało. W końcu wybrał tą druga opcję. - Jeju, Jacob, co ci się stało, że masz całą głowę poranioną? - powiedział, nawet całkiem naturalnie, co w sumie nie było trudne, ponieważ Robert w ogóle nie spodziewał się takiego widoku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 19:25, 16 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Korzystając z chwili samotności, kiedy Claude zniknęła w łazience, Jacob zerknął do swojego pokoju, ale jego uwaga skupiła się tylko na jednym - na porzuconej w kącie zniszczonej torbie, nad którą zaraz przyklęknął i zaczął grzebać w jej wnętrzu, rozrzucając wokół siebie brudne ubrania, które nagromadził tu od pierwszego dnia pobytu na wyspie. Wreszcie udało mu się znaleźć ostatnią czystą koszulę.

Do twarzy mi w czerni
- pomyślał, rozbawiony, a potem wyciągnął jeszcze bieliznę. Jego wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na samym dnie torby, gdzie leżało w ukryciu przed światem coś, o czym omal samemu zapomniał. W sercu Jacoba na kilka nieprzyjemnych sekund zagościł chłód, ale kiedy posprzątał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju, zimno zdążyło już zniknąć.

Usiadł w fotelu, czekając aż Claude zwolni prysznic. Elton nadal wcinał swój obiad, a Jacob obserwował go ponad stołem. Sięgnął po jeden z kubków, ale herbata przygotowana przez Claude okazała się zbyt gorąca, aby ją wypić od razu.

Wreszcie pojawiła się, przebrana i - jak stwierdził Jacob - rozpogodzona, w przeciwieństwie do ciemniejącego za oknem nieba. Nieoczekiwanie dla samego siebie pomyślał, że chętnie zobaczyłby ją w jeszcze dłuższych włosach.

Kiedy mówiła, cierpliwie słuchał, kręcąc młynka palcami. Powstrzymał się od cynicznego uśmiechu, kiedy znowu wspomniała szalejące w miasteczku duchy. Jej spostrzeżenia były jednak słuszne, logiczne i uporządkowane, a także rokujące pewną nadzieję na chociaż częściowe rozwiązanie tajemnicy. Wspólnymi siłami, konfrontując doświadczenia i wymieniając się informacjami, mogliby dojść do jakichś wniosków.

- Problem w tym, że nie o wszystkim mogę powiedzieć na forum publicznym... - mruknął. - Ty pewnie też nie.

Jak na zawołanie, diabeł wyskoczył z pudełka w postaci wzburzonego czymś Roberta, który wdarł się zdyszany do domku. Jacob nie mógł mu, oczywiście, wyjaśnić w jakich okolicznościach John zburzył mu symetrię twarzy.

- Robertson zwiał... - odparł obojętnym tonem, jakby mówił o przypalonym toście. - A wcześniej zdążył mi trochę przefasonować mordę. Do wesela się zagoi.

W to ostatnie akurat samemu wierzył, chociaż odruchowo pomacał językiem wyrwę po zębie.

Wskazał Robertowi miejsce przy stole.
- Siadaj, współlokatorze. Właśnie omawiamy tutaj naszą niezręczną sytuację. Wyglądasz na zdenerwowanego. Coś się stało? Samolot? Upiory? Czy znowu seryjny morderca?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Sob 22:11, 16 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

To co Jacob powiedział wstrząsnęło Robertem, ale po chwili poczuł, że Jacob nie powiedział mu wszystkiego. I zdecydowanie nie będzie chciał powiedzieć nic więcej, a przynajmniej nie jemu. Na szczęście Robert dawno temu nauczył się milczeć, więc mimo licznych pytań ciągnących mu się do ust, skinął tylko powoli głową, tak by sprawić wrażenie, że przetwarza dopiero co usłyszane informacje. Po chwili usłyszał dalszą część wypowiedzi Jacoba. Na tą postanowił już odpowiedzieć.

- Ani samolotu, ani upiora, ani seryjnego mordercy nie widziałem. A przynajmniej na nic z tego co wymieniłeś nie wyglądał.

Po chwili zaczął się zastanawiać, czy powiedział prawdę. Na pewno nie mylił się co do samolotu, a gdyby był seryjnym mordercą, to pewnie nie dałby Robertowi szans na przybycie tutaj, ale czy to na pewno nie był upiór? Czy osoba, którą widział, nie była czyimś duchem? Nigdy nie wierzył w duchy, ale tez nigdy nie miał dowodów, że one nie istnieją.

- Osoba, którą widziałem, była całkowicie materialna. - powoli dobierał słowa, tak by zrozumiano go jak najlepiej. - I nie była z naszej wioski. Na pewno. Pojawił się, bo był to mężczyzna... Pojawił się nagle w pubie, potem wzniósł toast za... za nasze bezpieczeństwo. Potem wspomniał coś o zniszczeniu posągu i skierował się do wyjścia. Nagle usłyszałem straszny wrzask..., a w tym momencie on... zniknął. Znaczy pewnie wyszedł i udał się do dżungli czy gdzieś indziej...

W tym momencie poczuł się jak głupek. Przecież oni mi nie uwierzą, kto by uwierzył w coś takiego. Spojrzał w dół na swoje buty, nawiasem mówiąc niezbyt czyste, i czekał aż Jacob lub Claude coś powiedzą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Sob 22:14, 16 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 23:49, 16 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob zamierzał w tej konwersacji przekazać pałeczkę Claude, która - jak sądził - zdążyła lepiej poznać Kanapkowego Roberta, ale wobec jej milczenia i skupionego, poważnego oblicza, postanowił samemu zadać kilka pytań.

- Ten facet się przedstawił? - upił łyk herbaty. - Spróbuj przypomnieć sobie dokładnie, słowo w słowo, co takiego powiedział. Jaki znów posąg? I jak on właściwie wyglądał...?

Jacob starał się nie dać tego po sobie poznać, ale poczuł nieprzyjemne mrowienie pleców, tak jakby ktoś łaskotał go mokrym kawałkiem materiału. Jeżeli obcy człowiek rzeczywiście pojawił się w miasteczku, mogło oznaczać to wiele rzeczy: że pojawili się przedstawiciele White Raven, że "tamci", o których wspominał Robertson wrócili, wreszcie - że wszystko dokoła doznawali jakiegoś zbiorowego urojenia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 9:54, 17 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Przeczesała dłonią mokre włosy. Próbowała włożyć informacje Roberta do układanki, którą stworzyła sobie w głowie. Znów pomyślała, że to musi być część projektu. Albo... Pokręciła głową.

- O ile wiem nikt nigdy nie wspominał o żadnym posągu. - wtrąciła się w końcu cicho.

Usiłowała sobie przypomnieć czy aby na pewno. Nie, żadna ze znanych mi osób o tym nie wspominała. Wygląda na to, że jest sporo rzeczy, o których nie mamy pojęcia. Nagle wpadło jej coś do głowy.

- Myślicie, że jest na wyspie jakieś miejsce, gdzie można wylądować niepostrzeżenie? Może nie samolotem, ale na przykład helikopterem?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 10:44, 17 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Roberta zdziwiło, że i Jacob, i Claude uwierzyli mu, jakby w tym co widział nie było nic dziwnego, jakby mogło się zdarzyć zawsze i wszędzie. Nie zastanawiając się dłużej nad tym zaczął odpowiadać na pytania Jacoba, krótkie, ale dokładne i rzeczowe.

- Nie, nie przedstawił się. Miał na sobie czarny garnitur, wiek pewnie zbliżony do mojego... Miał ze sobą jakiś napój, wzniósł nim toast mówiąc 'za wasze bezpieczeństwo'. Zdziwiło mnie to, więc się odezwałem, na co on powiedział, że 'tutaj zawsze coś komuś grozi'. Potem zaczął wychodzić, by w drzwiach powiedzieć coś w stylu 'zniszczenie posągu ją rozwścieczyło', potem powiedział jeszcze jakieś 'ale...' ale w tym momencie rozległ się straszny wrzask i nie słyszałem końca wypowiedzi. Gdy wrzask się skończył jego nigdzie nie było.

Spojrzał na Claude. Zdawała się być lekko nieobecna, jakby nad czymś głęboko myślała. Coś mi mówi, że nie ja miałem pierwszy taką sytuację...

- Normalnie byśmy raczej taki helikopter zauważyli... Ale w nocy, kto wie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Nie 11:54, 17 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob odstawił kubek. Wstał powoli z fotela.

- Niech ktoś mnie poprawi - zaczął, a rysy jego twarzy zaczęły się ściągać - ale ktoś tu chyba nieźle sobie z nami pogrywa. Kiedy jakiś czas temu Robertson zaciągnął mnie do dżungli, wyskoczył na nas jakiś pieprzony snajper i niewiele brakowało, a by nas powystrzelał! - teraz nie potrafił już ukrywać wściekłości. - A teraz znowu ktoś zaczyna się tutaj kręcić? To nie jest jakiś zasrany kampus w San Francisco tylko wyspa pośrodku Pacyfiku! Helikopter? Do diabła, Claude, w jaki sposób to może nam pomóc?! I jeszcze jakiś posąg, tak? Ja w takim razie jutro odkryję tu pierdolony kosmodrom! - krzyknął, odchodząc od stołu i zatrzymując się na wprost okna.

Długo gapił się w szybę. Oddychał szybko, ale miarowo, próbując się uspokoić. Nie wychodziło mu to. Po prostu zbyt długo wykazywał cierpliwość wobec absurdu całej sytuacji, za dużo nagromadziło się w nim negatywnej energii, która teraz musiała znaleźć swoje ujście.

- Chcesz zrobić spotkanie, Claude? - zapytał, nie odwracając się. - Zebrać informacje do kupy? Wchodzę w to. Ale obiecuję, że jeśli za chwilę zza krzaka wyskoczy jakiś cholerny kamerzysta w asyście Luska, wypruję im flaki. To przestało być zabawne. O ile w którymkolwiek momencie było.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 16:04, 17 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Im bardziej Jacob podnosił głos, tym Claude zaciskała usta w wąską kreskę. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak się piekli, ale zdenerwowanie zaczęło się udzielać również jej. Bynajmniej z innego powodu. Kiedy zwrócił się bezpośrednio do niej straciła panowanie.

- Wiedzielibyśmy, że ktoś może robić z nami co chce. Może się dostać na wyspę, a my i tak nie mielibyśmy o niczym pojęcia. A jeśli nie ma takiej możliwości to trzeba szukać innych rozwiązań. - oparła dłonie o stół, dłonie zacisnęła z nerwów o krawędź. - I na co te krzyki, co? Ja też jestem sfrustrowana, ale jakoś nie wrzeszczę na ciebie bez powodów.

Miała ochotę wyjść, trzaskając przy tym drzwiami. Dlaczego musisz zawsze taki być, gdy dochodzi do poważniejszej rozmowy? - wlepiała wzrok w plecy Jacoba. - Zirytowany wszystkim i wszystkimi. Agresywny.

- Nie jestem dobra w organizowaniu tego typu spotkań. - wzruszyła ramionami. W głosie nadal dało się słyszeć złość. - Ale jasne, chcę zdobyć informacje. Coś wymyślę. Jak trzeba będzie to pójdę nawet do Raya. A ty...

Urwała, pokręciła głową. Atmosfera w pokoju przestała jej się podobać. Nie miała na nią ochoty. Ruszyła wiec w stronę wyjścia.

- Poszukam JJ, jak wrócę sprawdzę, co z twoją raną. - potem dodała bardziej do siebie, ale ciągle na głos. - Jezu, Jacob, nie znoszę jak jesteś taki.

Dlaczego się tak przejmujesz, Claude?


Zanim wyszła zwróciła się jeszcze ku Robertowi. Nawet zdobyła się na uśmiech. Skinęła mu głową na pożegnanie. Wpadła jeszcze na chwilę do pokoju po jakąś bluzę, a gdy już stała na werandzie, stwierdziła, że to zdecydowanie za mało. Wiało, zaczynało padać, było zimno i paskudnie. No i strasznie. Co nie zniechęciło Claude przed udaniem się do domku Jenefer.

[domek JJ i reszty]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Nie 19:56, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 16:19, 17 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Było ciemno, jakby zapadał wieczór. Jacob patrzył przez okno. Nagle w pole jego widzenia weszła dziewczynka. Ta sama, którą widział w przychodni. Mówiła coś, uśmiechając się przy tym. Wskazała palcem na Jacoba. Wcale nie wydawała się słodka czy urocza. Raczej niepokojąca i złowroga. Zakręciła się jeszcze wokół własnej osi. Jasna sukienka zafalował. Potem upiorna dziewczynka oddaliła się w stronę krzaków.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 17:25, 18 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob zacisnął zęby, kiedy Claude użyła określenia "krzyki" - i zaraz tego pożałował. Dziąsła odpowiedziały na tę próbę nieznośnym bólem. Krzywiąc się, próbował ochłonąć.

Krzyki? - zapytał Claude telepatycznie. - Skarbie, to jeszcze nie są krzyki.

Nie mógł jednak odmówić jej racji. Być może istniał jakiś sposób, aby dowiedzieć się, czy mają tu do czynienia z White Raven czy czymś zupełnie innym. Niestety, żeby się tego dowiedzieć, potrzebny był plan działania, a Jacob nie czuł się w planowaniu najlepiej. Dlatego nie wtrącił się już słowem więcej, kiedy Claude zakomunikowała, co zamierza zrobić. Tylko na chwilę, gdy dziewczyna wychodziła z salonu, pozwolił sobie zerknąć na nią kątem oka.

Wzięłaś się w garść... - pomyślał, ukrywając cień zadowolenia na twarzy. Wolał ją taką niż użalającą się nad sobą i zapłakaną.

Claude wyszła. Jacob pokazał wyprostowany kciuk Robertowi, aby zapewnić go, że wszystko jest w należytym porządku. Powrócił do kontemplowania ponurego widoku za oknem. Świat ciemniał w nadzwyczajnym tempie, a Jacob myślał o tym, czy Johnowi uda się wrócić do swojej kryjówki przed nadejściem... tego, co miało już wkrótce nadejść.

I właśnie w tym momencie zobaczył za szybą coś, co sprawiło, że zamarł w bezruchu. Ściągnął brwi.
- A to cholera... - szepnął, bezwiednie pocierając palcami zarośnięty twardą szczeciną policzek.
Wzrok Jacoba Uppera spotkał się ze złowrogim spojrzeniem stojącej za oknem małej dziewczynki. Trwało to dłuższą chwilę, podczas której dziewczynka otwierała usta, jak gdyby coś mówią, ale Jacob nie był w stanie usłyszeć przez szybę jej słów, a potem jej palec wymierzył w mężczyznę w geście - czego? - oskarżenia? Przyzwania? Gdy dziewczynka zawirowała i pomknęła w stronę pobliskiej kępy krzaków, Jacob nie zastanawiał się długo.

- Oż ty! - krzyknął i rzucił się do wyjścia, nie tracąc czasu na ubieranie kurtki. Potknął się w progu i byłby upadł, gdyby w ostatniej chwili nie uchwycił się framugi.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Pon 17:26, 18 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pon 18:09, 18 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Po reakcji Jacoba i Claude, Robert poczuł, że oni już wcześniej mieli styczność z jakimiś dziwnymi osobami. I to innymi od Johna. Jeśli oni też coś widzieli, to tym bardziej potwierdza się, że to nie było jakieś moje przywidzenie.

- Spotkanie to nie najgorszy pomysł... - zaczął ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi, więc nie dokończył wypowiedzi.

Gdy Claude wyszła Jacob niespodziewanie pokazał Robertowi kciuk. Już chciał sie spytać o co dokładnie chodziło, ale powstrzymał się. On i tak nic ci nie powie, ufa tylko Claude... Poszedł więc do kuchni i nastawił wodę, by zrobić sobie herbatę. Nagle usłyszał, ze Jacob powiedział cos bliżej niezrozumiałego na taką odległość, po czym krzyknął i wybiegł przez drzwi. Co jest... - pomyślał Robert odprowadzając go wzrokiem, by po chwili zreflektować sie i pobiec za nim.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 18:02, 21 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wiatr targał gałęziami, zrywał listowie, z siłą obijał się o ściany domków. Po placyku walały się gałęzie. Ci, którzy zdecydowali się wyjść na zewnątrz, ledwo utrzymywali równowagę. Co jakiś czas błyskawica przeszywała niebo, a potem rozlegał się głośny grzmot. Wyglądało na to, że do rana z pewnością nic się nie zmieni.

Nastała noc.

Pozostawiony sam sobie Elton biegał w panice po wszystkich pomieszczeniach. Po każdym grzmocie po mieszkaniu rozchodziło się zawodzące wycie psa. Coś go bardzo niepokoiło. W końcu rzucił się do drzwi, drapiąc w nie zajadle. Widząc, że to nie odnosi skutku pobiegł do pokoju Jacoba, ściągnął z łóżka bluzę Claude i położył się przy niej pod łóżkiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Czw 18:37, 21 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 23:07, 24 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 17

Burza szalała przez całą noc. Pioruny i wichura wzbudzały co prawda niepokój, ale zmęczeni mieszkańcy Ras-Shamry i tak w końcu zasnęli niespokojnym snem. O poranku nad wyspą znów zaległa mgła. Z wiszących nisko chmur sączyła się mżawka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 19 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin