www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 13:15, 19 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Powoli zapadał zmierzch, a noc zapowiadała się na dość ponurą.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 13:56, 19 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Z każdą sekundą spędzoną w towarzystwie Johna coraz bardziej czuła, że jej policzki płoną, bo nie powinna przecież odzywać się w taki sposób. Nie powinna żywić urazy. Nie tutaj na wyspie, gdzie wszystko było tak bardzo inne i podejrzane.

- Tak, mam. Zaraz ci coś przyniosę. - powiedziała cicho.

Zniknęła na chwilę, by odnaleźć w łazience apteczkę. Pomyślała, że chociaż tym może się zrehabilitować za swoje słowa. Po drodze zauważyła, że Jacob w dalszym ciągu śpi na kanapie. Nachyliła się nad nim. Równomierny oddech mężczyzny sprawił, że się nieco uspokoiła, chociaż i tak ilość przespanych przez Jacoba godzin był co najmniej dziwny. A może tylko trafiała na momenty, w których spał? Uśmiechnęła się lekko.

- Śpiąca Królewna. - zachichotała cicho. Mimo wszystko nie chciała obudzić Jacoba. Skoro spał, to znaczyło, że właśnie tego potrzebował. Claude nie zamierzała mu tego odbierać.

Wróciła do kuchni i podała Johowi słoiczek z aspiryną. Wzięła do rąk kubek z wciąż ciepłą kawą, upiła łyk, podczas gdy mężczyzna łykał tabletkę. Miała nadzieję, że mu pomoże. Rzeczywiście nie wyglądał za dobrze. Na nieme pytanie Robertsona wzruszyła ramionami. Wprowadzenie go w towarzystwo mieszkańców musiało kiedyś nastąpić.

- Mogę ci towarzyszyć. I tak zamierzałam zobaczyć jaki jest stan baru. Wolałabym, żeby Patsy był zadowolony, gdy już wydobrzeje i wróci do zajęcia barmana. - kolejny łyk kawy. - Daj mi tylko chwilę. Chcę się odświeżyć.

Dopiła kawę, po czym poszła do pokoju, by ze sterty ściągniętego niedawno ze sznurków prania wygrzebać czarne rurki, szary top i oczywiście bieliznę. Zamknęła się w łazience, by wziąć prysznic oraz doprowadzić się do jako takiego wyglądu. Nawet się pomalowała. Skoro to miała być pożegnalna impreza - nawet jeśli chybiona - to chciała wyglądać ładnie. Po trzydziestu minutach stanęła w progu kuchni.

- Idziemy?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Nie 11:07, 20 Cze 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

No, no... - mruknął w myślach z uznaniem, mierząc Claude spojrzeniem. Zaraz jednak uświadomił sobie jak on sam musi wyglądać. Nieogolony, brudny, w przepoconych ciuchach. Zdecydowanie prezentował się gorzej niż stojąca w progu dziewczyna. I z pewnością będzie się wyróżniał.

- Kiepsko wyglądam. - stwierdził fakt.

Widział jak Claude przygląda mu się bacznie. W jej oczach znalazł potwierdzenie swoich słów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 11:20, 20 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Przygryzła wargę. Rzeczywiście, Robertson nie wyglądał zbyt wyjściowo. Zastanowiła się przez chwilę, po czym zmarszczyła brwi, bo to, co wymyśliła, z pewnością nie spodoba się Jacobowi. Mimo wszystko odwróciła się na pięcie z zamiarem przeszukania pokoju, który aktualnie uchodził za jej. Chociaż „przeszukanie” to zbyt wygórowane słowo. Claude po prostu otworzyła pierwszą lepszą szafkę i wyciągnęła z niej męskie jeansy i koszulkę. Podejrzewała, że należy do tego typu osób, które cenią sobie swoją prywatność, a ona ją właśnie naruszyła. Miała szczerą nadzieję, że Jacob się nie pogniewa. A przynajmniej nie pogniewa jakoś bardzo.

Wróciła do kuchni i rzuciła ubrania w stronę Johna.

- Mam nadzieję, że będą pasować. – oparła się o kuchenny blat. – Weź prysznic. Poczekam.

Sama się dziwiła swoją stanowczością. Niemniej jednak, gdyby się zbyt długo zastanawiała, straciliby tylko czas, a naprawdę była ciekawa tego, co się dzieje w barze. Nie chciała tego przegapić. Czekając na Johna – który w milczeniu zebrał ze stołu ciuchy i wyszedł do łazienki – rozmyślała nad tym, jak inni przyjmą „obcego”. Czy go zaakceptują? A może obudzi w nich agresję?

Wizyta w łazience minęła Jonowi znacznie krócej niż jej, więc po niespełna piętnastu minutach stał już w progu kuchni, ubrany w ciuchy Jacoba. Trudno było o nich powiedzieć, że leżały, jak ulał, ale nie było też całkiem źle. Przede wszystkim odświeżony Robertson wyglądał o wiele lepiej.

- No to idziemy. – uśmiechnęła się lekko.

Zanim wyszła przykleiła na lodówkę kolejną wiadomość:

„JESTEM W BARZE.
Z JOHNEM (którego ubrałam w Twoje ciuchy, Jacob. Przepraszam!).

- Claude”

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Nie 11:31, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 18:23, 07 Lip 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 15

Słońce nie przeciskało się przez szczelną kopułę chmur. Kolejny poranek na wyspie raczej nie napawał pozytywną energią.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Czw 13:50, 08 Lip 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert wstał. Przeciągnął się i ziewnął głośno. Jeszcze dzień temu był chory i ledwo co chodził, a już dzisiaj było mu dużo lepiej.

Nie wiem, co Claude dodała do tej herbaty, ale będę musiał jej mocno podziękować. - pomyślał.

Umył się, ubrał i poszedł zrobić śniadanie. Jacob znów spał na kanapie, ale ani Claude, ani Johna nie było w domu. Na lodówce zobaczył przylepioną karteczkę od Claude, skierowaną do Jacoba.

Ciekawe kiedy tam poszli... I kiedy stamtąd wrócą...

Po chwili jednak odepchnął od siebie myśli o tym i zajął się śniadaniem. Przez ostatnie dni ledwo jadł, więc teraz był bardzo głodny. Zrobił więc sobie dużą jajecznicę. Normalnie nie zjadłby pewnie nawet połowy takiej, ale dziś wcisnął w siebie całą. Kiedy już jego brzuch był napełniony wróciły do poprzednich myśli.

Dobra, zobaczmy co sie działo ostatnio w wiosce. Mam nadzieję, że żaden kolejny dom nie wyleciał w powietrze.

Po chwili był już na zewnątrz, za zamkniętymi drzwiami do domku.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Czw 13:50, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 10:01, 07 Wrz 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Claude dała się doprowadzić do wnętrza domku, bezwolna i lekka jak kukła. Jacob w pewnym momencie omal nie przystanął, by sprawdzić, czy w ogóle ma u swego boku żywą istotę a nie pusty kokon.

Przystanął w salonie i skrzywił się. Tutaj też nikomu najwyraźniej nie zależało na porządku. Cóż, w tym jednak przypadku sam był sobie winny. Stracił też już rozeznanie, który pokój jest zajmowany przez kogo. Po prostu nie pamiętał.

- Coś ciepłego do picia? - zapytał retorycznie, sadzając Claude na sofie, na której wciąż walał się bezładnie koc, pod którym Jacob sypiał. Upewniwszy się, że Claude przyjęła jego słowa do wiadomości, oddalił się w stronę kuchni, aby przygotować herbatę.

Swoją wypełnioną alkoholem torbę wrzucił do jednej z nieużywanych szafek.

- Niech tylko ktoś mi to tknie... - mruknął, wsłuchany w bulgotanie gotującej się wody.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 10:50, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Posadzona na sofie Claude właściwie przestała reagować na świat zewnętrzny. Zamknięta w swoim własnym świecie starała się wytłumaczyć sobie ostatnie dwa tygodnie. Kolejny raz nachodziły ją ponure myśli i kolejny raz starała się od nich uwolnić. Bądź silna. Poradzisz sobie. Masz Jacoba. I JJ. - powtarzała w duchu, jak magiczne zaklęcie, ale Guido szeptał jej do ucha: Nikt nie będzie cię chronić tak, jak ja, Claude. Potrząsnęła głową ze złością. W karku obudził się ból, a ciało ogarnęło zmęczenie tak wielkie, że miała tylko ochotę się położyć.

Nie!

Podniosła się, zachwiała, podparła o oparcie sofy. Jakimś cudem odnalazła w sobie resztki sił. Wolnym krokiem, obijając się o ściany i sprzęty, poczłapała do łazienki. Pierwszym krokiem do wzięcia się w garść było zrobienie ze sobą porządku.

Nawet nie patrzyła w lustro. Wiedziała, że odbicie nie będzie zachwycające. Zrzuciła z siebie ciuchy z obrzydzeniem, jakby w każdym włóknie czaił się mrok minionej nocy. Szum wody działał uspokajająco. Claude weszła pod prysznic, ale ustała tylko kilka sekund. Oparła się o kafelki i zjechała po ścianie do pozycji siedzącej. Woda spływała po ciele, resztki tuszu rozmazały się doszczętnie, a Claude zagryzała policzki, by nie zacząć znowu łkać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 14:11, 07 Wrz 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob kątem oka zaobserwował poruszenie w korytarzu, ale zdążył dostrzec tylko zarys drobnej postaci Claude. Usłyszał trzaśnięcie łazienkowych drzwi a potem szum odkręcanej wody.

Dobrze - pomyślał, wyciągając z szafki szklankę o grubym dnie oraz dwa kubki. - Niech się ogarnie dziewczyna.

Zalał herbatę, wydobył z ukrycia butelkę whiskey i nalał sobie do pustej szklanki ilość alkoholu wystarczającą, aby zabić - lub przynajmniej powalić - kogoś o słabszym zdrowiu. Butelkę schował na swoje miejsce, zaniósł do pokoju herbatę, a następnie wrócił się po whiskey. Dzień zapowiadał się pochmurny, ale Jacob nie miał zamiaru spędzić go w domowych pieleszach. Potrzebował odpowiedniej zaprawy.

Postawił napitki na blacie ławy i rozsiadł się w fotelu, popijając whiskey małymi łykami.

- Masz tam wszystko pod kontrolą?! - ryknął nieoczekiwanie w stronę łazienki, słysząc jedynie monotonny szum wody. Nie spodziewał się niczego konkretnego, ale zawsze lepiej było zachować ostrożność względem Claude - której stan, nota bene, prezentował chyba ogólne rozchwianie emocjonalne większości mieszkańców Ras Shamry. - Czy potrzebujesz pomocy przy myciu pleców?!

Zaczynał się niecierpliwić. Odstawił szklankę z ledwie muśniętą, bursztynową zawartością i skupił uwagę na pozostawionej przy ścianie strzelbie. Po chwili namysłu wziął broń do rąk i opróżnił magazynek. Wszystkie naboje upchnął luzem do przedniej kieszeni czarnych, dżinsowych spodni.

Zastanowił się, gdzie właściwie podział się jego wysłużony nóż. Zamierzał jeszcze dzisiaj, tak szybko jak to tylko możliwe, zawitać w drewutni, a nóż mógł mu się na tę okoliczność przydać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 14:12, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 14:32, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Krzyk Jacoba dotarł do dziewczyny w przytłumionej formie, jednak wystarczył, by przypomnieć o istnieniu czegoś jeszcze, niż tylko własnych myśli.

- Radzę sobie! - odkrzyknęła bez przekonania i trochę ochryple.

Podniosła się, by się w końcu umyć. Ruchy miała powolne, wręcz ślamazarne. Po skończeniu owinęła się ręcznikiem i dopiero wtedy odważyła się spojrzeć w lustro. Tak, prezentowała się zdecydowanie lepiej. Tyko blada cera i podkrążone oczy zdradzały wycieńczenie. Oczy straciły blask. To nie ja. - pomyślała zaskoczona i faktycznie czuła się, jakby patrzyła na obcą osobę.

Wyszła z łazienki, pozostawiając za sobą ślady bosych stóp. Powinna się ubrać, ale jakoś nie miało to dla niej znaczenia. Jacob akurat wkładał naboje do kieszeni. Skrzywiła się na widok broni, po czym usiadła na kanapie, uważając przy tym, żeby ręcznik się nie rozwiązał. Kubek z gorącą herbatą wylądował w jej dłoniach. Wolała się nie odzywać w obawie, że któreś z wypowiedzianych słów jeszcze bardziej zaakcentuje jej rozklejenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 14:36, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Stanęła na progu i chwyciła za klamkę, jednak gdy przypomniała sobie reakcję Jacoba na jej ostatnie tutaj wejście, cofnęła rękę.
Załomotała w drzwi. Nie, nie zapukała. Załomotała właśnie. Chociaż w taki sposób mogła rozładować ciutkę swojej frustracji.
- Jacob! - wydarła się. - Jesteś tam?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 14:49, 07 Wrz 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Kiedy jeszcze Jacob zajmował się czymś zupełnie innym od tego, co pochłaniało jego uwagę przez ostatnie lata - a nawet czasy, gdy prowadził galerię - opanował zabieg odwracania uwagi. Z grubsza polegało to na tym, aby w obliczu jakiegoś poważnego, nierozwiązywalnego problemu skupić się na czymś zupełnie innym, zaskakującym, z innej bajki. Najlepiej jakimś humorystycznym akcentem. Niestety, w obecnej chwili ostatnim, co przychodziło do głowy Jacoba, były humorystyczne akcenty.

Usiadł naprzeciwko Claude, w tym samym fotelu co przed chwilą. Wrócił do powolnej konsumpcji whishey. Jego wzrok to zatrzymywał się na szarej ze zmęczenia twarzy dziewczyny, to opadał na jej odsłonięte ramiona, do których przylepiły się mokre strąki włosów, lub jej jasne łydki, to znów zaczynał błądzić gdzieś w przestrzeni albo wlepiał się w podłogę.

- No dobra... - odezwał się wreszcie, dopijając resztkę alkoholu. - Będziemy tak siedzieć do usranej śmierci? Nie wiem, jak ty, ale ja zerknę do Robertsona koło południa. Chciałbym się wcześniej dowiedzieć, co tam w ogóle zaszło. I co miała z tym wspólnego - jak mówisz - wyspa. Jeśli nie czujesz się na siłach, to może poczekać...

Podrapał się po szczecinie na policzku.

- A po południu zrobię ciasto - wypalił nagle, omal nie rozśmieszając samego siebie tym pomysłem. Może nie był to wzorcowy zabieg odwrócenia uwagi, ale mógł się Jacobowi udać.

I w tej właśnie chwili usłyszał łopotanie oraz swoje własne imię wykrzyczane damskim, znajomym głosem. Skrzywił się ze złością.
- Jestem! - zawołał odwracając się w fotelu. - Kto chce i czego?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 14:59, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 15:02, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- To ja! - odwrzasnęła, po czym wzruszyła ramionami i nacisnęła na klamkę.

- Mogę? - wsunęła głowę do środka i uśmiechnęła się na widok Claude siedzącej w fotelu. I głowy Jacoba nad oparciem drugiego fotela.

- Trzeba coś zrobić z Johnem. Emmm... nie przeszkadzam?

Jacob robił coś, czego Jen nie widziała. Claude za to siedziała zawinięta w ręcznik. Przez myśl Jen przeleciała jedna, niewielka, kosmata myśl, ale zaraz uciekła, chowając się za przyczynę wzburzenia dziewczyny. Nie czekając na odpowiedź odezwała się znów.

- John jest w drewutni. I pilnują go. Gdy chciałam z nim pogadać, pogonili mnie, a jedzenie które mu zrobiłam wylądowało na ziemi. Uważam, że John powinien wytłumaczyć się z tego, co się stało wczoraj. Ale nie ma możliwości porozmawiania z nim. Pomyślałam sobie... - teraz najtrudniejsza część. Przekonaj go do tego, żeby ci pomógł - Pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc. Pójść tam ze mną... przekonać tych kretynów, żeby pozwolili nam pogadać z Robertsonem...

Wyszczerzyła zęby w uśmiechu skierowanym do wpatrującego się w nią Jacoba licząc, że prośba poparta uśmiechem będzie skuteczniejsza. O ile to była prośba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 15:18, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude ściskała kurczowo kubek, słuchając Jacoba. Nie, nie czuła się na siłach, by opowiedzieć dokładnie o wydarzeniach z nocy. Jeszcze nie teraz. Na razie chciała dojść do równowagi, uspokoić się. Jeśli "to" może poczekać, niech czeka. Kiedy Jacob wypalił, że zrobi ciasto Claude zamrugała powiekami, jakby w ogóle do niej nie dotarł sens słów mężczyzny. Normalnie pewnie wybuchnęłaby śmiechem i oblała się herbatą. Teraz jednak zdobyła się tylko na lekki uśmiech.

- Trzymam cię za słowo.

W głosie dochodzącym z zewnątrz Claude wyłapała rozdrażnienie. Wiedziała, że to JJ, która po chwili była już w mieszkaniu. Słuchała jej z uwagą, większą niż mogła się po sobie spodziewać w tej chwili. Nocne wydarzenia z baru wróciły do Claude ze zdwojoną siłą w postaci przymusowej reakcji na to, co stało się z Johnem. Sama miała chęć pomóc Robertsonowi, ale fakt, że Jacob miałby przekonywać kogokolwiek do czegoś sprawił, że na skórze pojawiła się gęsia skórka.

- JJ... - zaczęła z wahaniem. - Jeśli Jacob z tobą pójdzie, przekonywanie kogokolwiek może się źle skończyć. - zerknęła na mężczyznę. - Raczej nikt mi nie zagwarantuje, że będziesz spokojny, prawda?

Sama nie wiedziała dlaczego to powiedziała. W każdym razie miała na razie dość przemocy i szamotania się. Chciała tylko odrobiny spokoju. Dla siebie i innych.

- Nie możemy na razie po prostu sami się zastanowić nad tym wszystkim? - zaproponowała cicho. Naprawdę nie miała ochoty na żadne zastanawiania się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 15:19, 07 Wrz 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Kopaczka Siedzeń... Jeszcze jej tu brakowało...!

Nim Jacob zdążył jakkolwiek zareagować na jej pytanie, Jenefer spokojnie przeszła obok braku odpowiedzi, tak jakby w ogóle nie było jej potrzebna. Gdy skończyła swoją tyradę, z której Jacob w gruncie rzeczy nie wyniósł nic nowego ale przynajmniej utwierdził się w swoim przekonaniu, zapadła cisza jak makiem zasiał. Jacob długo patrzył, jak Jenefer... Uśmiecha się? Mizdrzy? Jacob nie wiedział, które z tych określeń lepiej oddawałoby jej pretensjonalne zachowanie. Zostawił jednak tę zagadkę dla siebie. Odstawił pustą szklankę na stół.

- OK - rzucił krótko. Wciąż czując na sobie spojrzenie Jenefer, machnął ręką - I tak miałem to zrobić... Tylko skończymy tutaj, dobrze? - wskazał ręką Claude, siebie i dwa kubki z herbatą, jedną już na pewno wystygłą. - Za kwadrans na placu.

- Spokojna głowa - puścił Claude oko, gdy podzieliła się swoimi zastrzeżeniami. - Pan Upper nikogo nie będzie dzisiaj bił... A przynajmniej miejmy taką nadzieję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 15:21, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 16 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin