www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 15:24, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Serio? - aż wytrzeszczyła oczy słysząc odpowiedź Jacoba. Potem klasnęła w ręce i puściła oko do Claude.

- To ja zaczekam na zewnątrz. Wy tu sobie... skończcie to, co macie skończyć.

Odwróciła się na pięcie, wyszła przed domek i starannie zamknęła za sobą drzwi. Potem usiadła na schodkach, objęła nogi rękoma i oparła brodę na kolanach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 15:48, 07 Wrz 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Es wird einmal zu schön, um wahr zu sein.
Habt ein letztes mal Vertrau'n.
Das hier und heute ist dann längst vorbei.
Wie ein böser alter Traum.


Przed wejściem do domu zobaczył jakąś dziewczynę siedzącą na schodkach z głową w kolanach. Robert nie wiedział, czy coś jej się stało, czy nie. Po chwili rozpoznał w niej dziewczynę, którą celowała do Johna tamtego dnia.

-Dzień dobry. - tylko na to sie zdobył i ruszył dalej.

Es wird ein großer Sieg für die Gerechtigkeit.
Für Anstand und Moral.
Es wird die Wiederauferstehung vom heiligen Geist.
Und die vom Weihnachtsmann.


Otworzył drzwi do domu i tak samo powitał sie z Jacobem i Claude nie specjalnie zwracając na nich uwagę. Wszedł od razu do łazienki i odkręcił kran umywalki.

Es kommt die Zeit, oohooh
in der das Wünschen wieder hilft.
Es kommt die Zeit, oohooh
in der das Wünschen wieder hilft.
Oohoohoo hoho
in der das Wünschen wieder hilft.


Zamoczył dłonie i przyłożył sobie je do twarzy.

Wünsch dir was.
Wünsch dir was.
Wünsch dir was.
Wünsch dir was.
Wünsch dir was.
Komm und wünsch dir was.


Życzenie... Jedno życzenie... Znów się tam pojawić, by wszystko to się nie wydarzyło... Jendo zwykłe życznie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 20:31, 07 Wrz 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jak na czyjeś złośliwe zawołanie, w domku zrobiło się tłoczno. Ledwo Jenefer wyszła, powrócił Robert - ten przynajmniej skierował się do łazienki po krótkim przywitaniu. Jacob pochłonął w trzech łykach zimną herbatę i przyjrzał się Claude znad kubka, którego nie oderwał od razu od ust, czekając aż ostatnia kropla spłynie mu po ceramicznej ściance na język. Dziewczyna nie patrzyła na niego, tylko gdzieś w bok, prawdopodobnie nigdzie konkretnie, pogrążona we własnych niewesołych myślach.

- Porozmawiamy jak wrócę - powiedział, a może raczej: zakomunikował. Odrzucał możliwość odmowy. Coś mu podpowiadało, że jeśli dłużej będzie pozwalać Claude - lub komukolwiek innemu - na słabość, nikt nie wyjdzie na tym dobrze. - Nie zniknij nigdzie, w porządku? Niedługo wracam.

Swoje rzeczy odnalazł w najrozmaitszych częściach domu. Ponieważ jego płaszcz nie nadawał się teraz do niczego, zwinął go w kłębek i rzucił do kąta pokoju. Ze swojego zniszczonego plecaka wydobył ostatni czysty komplet ubrania: białą, choć nieco wymiętą koszulę z kołnierzykiem i popielate sztruksowe spodnie. Ponieważ zanosiło się na deszcz, podwinął nogawki starym zwyczajem. Ponieważ wciąż było parno, podwinął również rękawy do łokci. Koszuli nie włożył za pasek.

Nie wybieram się przecież na żaden pieprzony bankiet...
- pomyślał, wychodząc z pokoju, a potem z budynku - wziąwszy uprzednio do ręki strzelbę.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 20:33, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 23:01, 07 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Kwadrans. Claude przełknęła to słowo z goryczą. Tyle miała czasu, by zebrać się w sobie, na rozmowę, na cokolwiek. W jej stanie było to zdecydowanie za mało. Nim zdołała sformułować myśli w jakieś sensowne zdania, oglądała plecy wychodzącego Jacoba. Wcześniej zdążyła tylko skinąć głową. Bardziej odruchowo, niż z przekonania. Zacisnęła palce na kubku, aż zbielały knykcie. Poczuła się, jakby wyłączono ją ze stada. Może nie była w najlepszym nastroju, może była przybita, z pewnością na nic by się nie przydała, ale... Westchnęła. Myślała, że może Robert dotrzyma jej towarzystwa, ale ten znikł szybko w łazience. Nawet nie czekał na słowa przywitania.

Pozostała sama. Z zimną herbatą i gęsią skórką na skórze. Chciała się do kogoś przytulić, do kogokolwiek, byle poczuć ciepło drugiego człowieka. Najchętniej do Jacoba, który mimo wszystko urastał do jedynego opiekuna, na jakiego mogła liczyć.

Gwałtownym ruchem odłożyła kubek. Dość, dość, dość! Krzyczała w duchu, chociaż nie miała pojęcia czego dotyczy bunt. Jedno było pewne - nie mogła wiecznie tkwić półnaga, opatulona w ręcznik. Z tym przekonaniem szamoczącym się w głowie poszła do pokoju, by znaleźć coś do ubrania. Padło na jeansowe szorty i prostą białą bluzkę. Claude miała zaciętą minę, ale nie wiedziała co dokładnie chciałaby ze sobą zrobić. Najchętniej by się napiła, zapomniała o wszystkim i poszła spać. Tylko czy to było rozwiązaniem?

Stała przez chwilę w salonie, a jej myśli zaprzątał Jacob, Robertson, JJ i cała ta przeklęta wyspa. Naciągnęła zniszczone trampki na stopy, a po chwili zatrzaskiwała już drzwi do domku numer 2.

[placyk]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 0:05, 08 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Elton wbiegł do domku, jakby był jego własnym. I może coś w tym było, bo przecież spędził tu kilka dni, gdy Claude się nim opiekowała. Obwąchiwał wszystkie kąty, przy czym co kilka minut przybiegał do dziewczyny, merdał ogonem. Niemniej jednak było widać, że Elton wymizerniał, a zmęczenie nie ominęło psiego organizmu.

- Ty też nie najlepiej się tu czujesz, co?

Przygarnęła psi pysk do siebie i cmoknęła lekko w nos. Poczuła, jak kiszki grają marsza w pustym żołądku, ale jakoś nie miała siły na przyrządzenie sobie czegokolwiek. Poza tym Jacob obiecał ciasto. Zaśmiała się cicho, trochę wymuszenie. Zobaczymy - skwitowała w myślach.

Nogi same zaniosły ją do pokoju Jacoba. Rzuciła się bezwładnie na łóżko. Alkohol nie był potrzebny, i tak czuła, że może wszystko przespać. Ostatnie godziny spędziła jak w transie. Pomyślała, że sen zdecydowanie się jej przyda. Zwinęła się w kłębek, a po chwili poczuła przy sobie ciepło psiego ciała. Elton mlasnął, ziewnął przeciągle i ułożył pysk na łydkach dziewczyny. Ledwo sięgnęła, by podrapać psa za uchem, a sen brał ją w swoje objęcia. Ostatnie trzeźwe myśli dotyczyły Jacoba, ale nie potrafiłaby ich dokładnie sprecyzować. Zapadła w głęboki, regenerujący sen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Śro 0:06, 08 Wrz 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Lynn zapukała do drzwi. Najpierw cicho, ale gdy nie doczekała się odzewu powtórzyła czynność wkładając w nią dużo więcej siły. Brak reakcji z wnętrza domku zachęcił ją do naciśnięcia klamki.
- Claude - zawoła, wchodząc do środka i rozglądając się po wnętrzu niemalże identycznym ja te jej własnego mieszkania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 0:21, 08 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Sen okazał się nie tak bardzo głęboki, jak mogło się wydawać. Elton zerwał się nagle, co sprawiło, że Claude poderwała się gwałtownie. Przez chwilę mrugała oczami, na jej twarzy malowało się zdezorientowanie. Nasłuchiwała. W głowie rodziły się różne wersje wydarzeń, żadne nie było przyjemne, w każdej występował uzbrojony napastnik o upiornej aparycji. Jacob! - nawoływała w myślach, jakby Upper był jakimś super-bohaterem. Kiedy jednak okazało się, że husky wybiegł z pokoju i nie narobił jazgotu, trochę nie uspokoiła. Wyjrzała ostrożnie z pokoju, a gdy ujrzała Lynn odetchnęła głośno.

- Nie skradaj się. - wychrypiała. - Omal nie dostałam zawału.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Śro 0:28, 08 Wrz 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pierwszy na jej wołanie pojawił się Elton, jak zwykle otwarty na gości. Lynn zauważyła, że zwierzę wygląda na zaniedbane, co momentalnie spotęgowało jej złość na Dylana. Żyła w przekonaniu, że mężczyzna pragnie tylko jednego: żeby wszyscy dali mu święty spokój, ale o własnego psa mógłby się zatroszczyć.
Zaraz potem w drzwiach ukazała się Claude.
- Nawet nie wiem czyj to dom - uniosła ramiona w bezradnym geście. Claude była zaspana, przecierała dłońmi oczy - Chyba przychodzę nie w porę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 1:07, 08 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Nie, w porządku. Przyda mi się towarzystwo.

Lynn zawsze wydawała się zdystansowana, w pewien sposób niepewna w kontaktach z innymi. A przynajmniej Claude odnosiła takie wrażenie. Dlatego zdziwiła ją ta wizyta, za którą zresztą była wdzięczna. Chwyciła kobietę za dłoń i poprowadziła do kuchni. Tam włączyła elektryczny czajnik. Przerzucała spojrzenie z jednej szafki na drugą. Marszczyła przy tym brwi, bo lokalizacja kawy przynosiła niespodziewane trudności. Claude jeszcze raz przetarła oczy, jakby to miało cokolwiek zmienić. Ostatecznie otworzyła kilka szafek, by w końcu odnaleźć puszkę kawy. Uśmiechnęła się blado do Lynn.

- Wybacz, że to mówię, ale wyglądasz równie nierewelacyjnie jak ja. Chcesz się wymienić smutkami i smętami?

Zaśmiała się cicho, ochryple. W niczym nie przypominała siebie sprzed choćby tygodnia. Dokończyła przyrządzanie kawy. Jeden kubek podała Lynn, z drugim w dłoniach usiadła ciężko przy kuchennym stole. Zmęczenie dawało się we znaki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Śro 10:51, 08 Wrz 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wzięła od Claude kubek gorącej kawy, wdychając zapach ciemnego naparu.
- Chyba wszyscy dzielimy te same smutki i smęty - odpowiedziała, odwzajemniając nieco wymuszenie uśmiech - a przynajmniej ich część.
Elton ułożył się do snu, przy nogach Claude. W domku było cicho i spokojnie, tak, że można by przez chwilę wyobrazić sobie, że nie wydarzyło się nic złego.
- Cierpię na deficyt towarzystwa - przyznała szczerze - no i nie wiem, czego bardziej chcę: tego, żeby ten dzień już się skończył a wraz z nim oczekiwanie na samolot, który nie przyleci, czy żeby trwał wiecznie i przyniósł rozczarowania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 11:03, 08 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Obie opcje są do kitu.

Claude upiła łyk kawy, przetrzymała płyn w ustach, napawając się smakiem. Czuła się jakby od wieków nie siedziała w kuchni z kimkolwiek, popijając gorące trunki z kawy. To było takie nierealne, na tle ostatnich wydarzeń, a przecież powinno być odwrotnie. Przełknęła głośno.

- Powoli zaczynam czuć się jak wariatka. - powiedziała cicho, wzrok wlepiła w blat stołu. - Ale... Ta wyspa. Coś tu jest bardzo nie tak. Nawet teraz, gdy otoczenie wydaje się spokojne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Śro 23:18, 08 Wrz 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Może to jest prawdziwy cel eksperymentu? Może mamy tu po prostu oszaleć. Po wszystkim dostaniemy dyplom z podziękowaniem za przysłużenie się medycynie, które będziemy mogli sobie poprzyklejać na białych ścianach w psychiatryku.

- Jestem coraz bardziej przekonana, że "to" ma nie tyle związek z wyspą co z całym tym eksperymentem i grupą White Raven - mówiła cicho i powoli - widzisz, ja pierwszy raz myślałam, że postradałam rozum w hotelu, w noc przed wylotem. Sytuacja powtórzyła się w samolocie.

Jak mogłaś być taka głupia, Lynn? Ostrzegano cię, a ty to zbagatelizowałaś.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 6:53, 09 Wrz 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Eksperymentu... - powtórzyła głucho w zamyśleniu.

Przez te wszystkie wydarzenia zdążyła już zapomnieć, że jest uczestnikiem projektu. Na początku jeszcze uwzględniała ingerencję ludzi z White Raven, ale po pierwszym trupie wykluczyła tę ewentualność. Przecież nie pozwoliliby na niczyją śmierć. A może to wszystko iluzja?

- Ale czy grupa White Raven pozwoliłaby na śmierć członków eksperymentu? A jeśli tak, to w jakiego rodzaju projekcie bierzemy udział? - Claude westchnęła przeciągle. - Nawiedzenia można sfingować, wybuch z pozornymi ciałami też, ale... Lynette, ja widziałam te trupy. Fat T. Tang. Pochowaliśmy ich.

Milczała przez chwilę. Bardzo chciała ułożyć sobie wszystko w logiczną całość. Informacje! Jak najwięcej informacji! Boże, niech to się wreszcie trzyma kupy...

- Co spotkało cię w samolocie i hotelu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Czw 9:27, 09 Wrz 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert usłyszał jakieś głosy i nagle wróciła mu świadomość, gdzie się znajduje. Zakręcił kran i wytarł warz ręcznikiem. Wyszedł z łazienki i zobaczył, że Claude rozmawia z jakąś inną kobietą, którą znał tylko z widzenia, z resztą jak większość osób.
-Witam panią. - Powiedział i podał rękę. - Nazywam się Robert Adamson.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Czw 13:09, 09 Wrz 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skrzywiła się i przez chwilę skupiła cała swoją uwagę na filiżance kawy.
- W hotelu - zaczęła nie podnosząc wzroku - pojawiła się czarnowłosa dziewczynka o przerażających oczach. Ona ostrzegała mnie przed przylotem na wyspę a potem... - przerwała gdy do kuchni wszedł jakiś mężczyzna. Mogłaby przysiąść, że pierwszy raz widzi go na oczy, ale na Claude jego obecność nie zrobiła większego wrażenia, więc Lynn uznała, że najwidoczniej ma przed sobą jednego z domowników.
- Lynette Boswel - wyciągnęła niepewnie rękę, odwzajemniając uścisk Adamsona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 17 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin