www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 10:57, 18 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Dopiero przed domkiem poczuła chłód nocy i nieprzyjemną wilgoć w powietrzu. Potarła ramiona, ale zatrzymała się przed schodami, wpatrując się tępo w drzwi. Miała ochotę usiąść i czekać na... Bóg wie na co. Gdzieś w oddali drzewa zaszumiały, targane wiatrem, a Claude przeszedł dreszcz. Nagle zapragnęła ciepła czterech ścian i obecności kogokolwiek. Tym bardziej, że domek zapraszał włączonymi niemal w każdym pokoju światłami.

Weszła do domku, od razu zauważyła Roberta stojącego w progu saloniku. Wyglądał na poruszonego jakąś sytuacją.

- Cześć. - powiedziała niepewnie, podchodząc do mężczyzny.

To, co zobaczyła w saloniku zaparło jej dech w piersiach. Porywacz - Phill! - palił z JJ, a obok stał...

Jacob!

Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Jacob był cały i zdrowy! Na chwilę przestało mieć znaczenie dlaczego jest tutaj porywacz, co tak naprawdę się stało. Bez zastanowienia podbiegła do Jacoba i - nim zdążyła pomyśleć - uwiesiła mu się na szyi łkając cicho ze szczęścia.

- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. - głuchy szloch nieco zniekształcił jej słowa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 11:48, 18 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Obserwowała kątem oka, jak John zapala papierosa i mrużąc oczy, zaciąga się głęboko tytoniowym dymem. Rozumiała to. Dla niej samej pozbawienie żywności byłoby do zaakceptowania, ale pozbawienie papierosów byłoby bolesnym w skutkach doświadczeniem. A jednak powinnam rzucić... nieświadomie oparła dłoń na swoim brzuchu.
Z łazienki wyszedł - już ubrany - Jacob i zanim zdążył coś sensownego powiedzieć, w drzwiach domu pojawiła się wymęczona twarz Claude. Gdy tylko nowoprzybyła dostrzegła Jacoba, rzuciła się mu na szyję, niemal go obalając i ignorując wszystkich wokół.
Dwie osoby to w sam raz, trzy to już tłum - pomyślała Jen - a co z piątką osób?
Salonik nie był aż tak przestronny. Jednak Jen postanowiła nie ruszyć się stąd na krok, dopóki nie uzyska odpowiedzi na przynajmniej część krążących jej po głowie pytań. Na stole dostrzegła swój pistolet, odłożony tam wcześniej przez Jacoba. Dopaliła papierosa, wygasiła go w popielniczce, wstała i podeszła do stolika. Podniosła broń i załadowała go. Trzask zapadki magazynka i następujący po nim szczęk przesuwanego zamka zabrzmiał głośno, niczym wystrzał i kilka par oczu spoczęło na dziewczynie.
Jen zabezpieczyła pistolet, wsunęła go za pasek jeansów na plecach i ponownie usiadła w fotelu.
- Wydaje mi się, że wszyscy mamy sobie wiele nawzajem do powiedzenia - zaczęła ostrożnie. - Ale... No cóż, wygląda na to, że Johna wszyscy oprócz mnie już znają. Mnie interesują tylko dwie rzeczy. Skąd się tu wziął i czy ma coś wspólnego z "Kevinem".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Wto 11:49, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 12:19, 18 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Wszystko stało się tak szybko, że Jacob nie zdążył jakkolwiek zareagować. Twarz Claude widział tylko przez ułamek sekundy; w następnej dziewczyna była już przy nim, jej drobne ręce owinęły mu się wokół szyi i zacisnęły tak mocno, że poczuł ból w kręgach. Ale nie odsunął się, wręcz przeciwnie. Delikatnie objął Claude i zanurzył palce lewej dłoni w jej włosach.

- Już dobrze... - szepnął wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt dywanu. Nie zwrócił uwagi na metaliczny dźwięk, który rozniósł się w salonie. Serce Jacoba biło szybciej niż zazwyczaj, wszystkie zmysły skupione były na ciepłej, wtulonej w niego istocie. - Już dobrze... - powtórzył, wolno przesuwając dłonią po głowie Claude. Coś zaczynało w nim pękać - ta głęboko ukryta struna, od wielu lat niewzruszona, teraz niebezpiecznie zadrżała. Zamknął oczy i dopiero po dłuższej chwili wypuścił wstrzymane w płucach powietrze.

Odemknął powieki, pozwalając znów zaistnieć rzeczywistości.

Położył dłonie na pokrytych gęsią skórką ramionach Claude i łagodnie odsunął ją od siebie, równocześnie pochylając się tak, aby ich twarze znalazły się naprzeciw siebie.

- Cześć, mała - uśmiechnął się i dotknął mokrego policzka dziewczyny. - Dobrze cię znowu zobaczyć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 12:20, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Wto 12:29, 18 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Od pierwszego papierosa po siedmiu latach zakręciło mu się głowie. Kiedy jednak usłyszał, że ktoś wchodzi do domku, a potem Claude wtargnęła do saloniku, od razu przywołał się do porządku, patrząc na wszystko z większą uwagą. Przy Jacobie pozwalał sobie na drobne rozluźnienie, teraz w takim "tłumie" twarz Robertson znów przybrała obojętny i nieodgadniony wyraz twarzy. Starał się wyłapać każdy szczegół, zorientować się jakie relacje i zażyłości mają miejsce wśród obecnej czwórki. I jak można to wykorzystać. Blondynka wstała, sięgnęła po broń. John miał już do niej przypaść i obezwładnić, chociażby po to, żeby przestała się w końcu bawić nieodpowiednimi zabawkami. Powstrzymał się, gdy okazało się, że Jenefer chce mieć zwyczajnie broń przy sobie. Swoją drogą nie było to jakoś bardzo pocieszające.

- Nie znam żadnego Kevina. - odparł wolno, wpatrując się w oczy dziewczyn.

Potem przeniósł swoją uwagę na Jacoba i Claude. Cicho zazgrzytał zębami. Gdyby wcześniej zdał sobie sprawę z zażyłości - zupełnie dla Johna niezrozumiałej - jaka łączy tych dwojga, pewnie dwa raz by się zastanowił nad zakneblowaniem, związaniem i zamknięciem dziewczyny w drewutni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 12:47, 18 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Upper odsunął ją lekko od siebie. Claude nagle zawstydziła się swojego spontanicznego wybuchu, zdając sobie sprawę, że nie są przecież sami, że reszta na nich patrzy. Uśmiechnęła się z zakłopotaniem, wierzchem dłoni przetarła mokre oczy. Okazywało się, że obecnie stanowił dla niej najcenniejszą osobę na wyspie. Nie potrafiła sobie wyobrazić co by zrobiła, gdyby nie wrócił, a ktoś po jakimś czasie odnalazłby w dżungli jego ciało.

- Już nigdy więcej nie daj się tak głupio porwać przez… - urwała.

Odwróciła się nagle do pozostałych, stając przy boku Jacoba. Zaskoczona przenosiła wzrok z jednej osoby do drugiej. Ostatecznie zatrzymała się na mężczyźnie, który był odpowiedzialny za „zgubienie ulubionej spinki”. Zaskoczenie powoli zaczynało się przekształcać w niemą złość.

- Co on tu robi? – szepnęła przez zaciśnięte zęby, nie bardzo wiedziała do kogo kieruje swoje pytanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Wto 12:56, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 13:00, 18 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob w pierwszym momencie nie zrozumiał, skąd wzięła się nagła zmiana w głosie Claude. Dopiero kiedy podążył za jej spojrzeniem i zobaczył, a właściwie - przypomniał sobie - Robertsona, otrząsnął się z tego dziwnego stanu rozkojarzenia. Odwrócił się do Johna i Jen, nadal siedzących przy stole. Zauważył, że dziewczyna znów ma przy sobie pistolet.

-Co z tobą nie tak, Kopaczko Siedzeń...? - pomyślał, lecz zaraz skupił uwagę na Claude i Robertsonie, którzy piorunowali się wzrokiem, przy czym dziewczyna zdecydowanie górowała w tym pojedynku. John przypominał jeńca ustawionego przed plutonem egzekucyjnym.

- Claude, sprawy się trochę pozmieniały... - zaczął ostrożnie Jacob, szukając właściwych słów dla wyjaśnienia sytuacji. - Zaszło pewne nieporozumienie. Zresztą... - znów spojrzał na Robertsona - John wyjaśni ci to najlepiej. Prawda? - rzucił trochę ostrzej niż zamierzał.

Postanowił, że najlepiej, jeśli załatwią to między sobą. Uważnie przyglądał się reakcji Johna - od tego, jak zachowa się teraz, zależało więcej, niż mężczyzna mógł się spodziewać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Wto 13:28, 18 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Robertson zgasił papierosa, dając sobie chociaż minutę na zastanowienie się od czego zacząć. Nie wierzył ostremu spojrzeniu dziewczyny. Jeśli dobrze ją rozgryzł na początku, nie powinien mieć problemów z obłaskawieniem jej chwilowej złości.

- Nazywam się John Robertson. - przedstawił się, ale nie wyciągnął dłoni, uważając to za zbędny gest. Milczał przez chwilę, a potem wrzucił z siebie jednym tchem, rzeczowym tonem głosu. - Słuchaj, Claude. Przepraszam za tamto. Wierz mi, nie chciałem ci zrobić krzywdy. Podjąłem wtedy decyzje, które uważałem za słuszne. Czasami nie ma się wyboru. Jeśli tylko uspokoimy się i usiądziemy, wyjaśnię wszystko od początku.

Robertson przeniósł spojrzenie na Uppera. Czy to na razie wystarczy? Potem znów popatrzył na dziewczynę. Nie wyglądała na przekonaną, ale wyraźnie była skłonna mu uwierzyć. A przynajmniej tak wydawało się Robertsonowi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 13:48, 18 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Nieźle, jak na początek - skomentował w myślach Jacob wypowiedź Robertsona. - Trzymaj tak dalej...

Miał tylko nadzieję, że John nie poruszy jednego z początkowych wątków historii. Tego, w którym przystawił Jacobowi pistolet do skroni. Równie dobrze mógł sobie - przynajmniej na razie - odpuścić wątek strzelaniny w lesie. Jacob wolałby, żeby Claude usłyszała tę opowieść w wersji ocenzurowanej, w której nikt do niego nie strzelał, a on sam nie uciekał przez krzaki ratując życie. O tajemniczym człowieku, czy może raczej - ludziach, o których mówił John - trzeba było napomnieć, ale jeszcze nie teraz. To byłoby zbyt wiele jak na jeden wieczór.

Tymczasem Claude ociągała się z odpowiedzią. Widać było, że jeszcze nie wie, co powinna zrobić. Jacoba ucieszyło natomiast, że dziewczyna nie dała się ponieść nerwom. Wolał ją taką jaką zawsze była - uśmiechniętą, pogodną, ufną. Zagłuszającą całą złość, jaka wypełniała Jacoba.

Odsunął się w stronę okna i wyjrzał na zewnątrz. Miasteczko zalane było ciemnością. Światło paliło się tylko w niektórych oknach. Placyk był całkowicie opustoszały. Najwyraźniej mieszkańcy Ras-Shamry pozli wreszcie po rozum do głowy i pozamykali się w swoich sypialniach zamiast pałętać się nocą po wyspie. Kto wie, co zaszło tutaj pod nieobecność Jacoba. Ze słów Jenefer wynikało, że nie było to nic przyjemnego. Będzie czas, aby się wszystkiego dowiedzieć.

Jacob oparł się plecami o ścianę i czekał na dalszy rozwój wypadków.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 14:34, 18 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Przyglądała się scenie powitania Claude z Jacobem z szerokim uśmiechem na twarzy. Było w tym tyle... ciepła. Widać było, że tych dwoje łączy bądź zaczyna łączyć jakaś więź. Zażyłość.
Claude odsunęła się od Jacoba i odwróciła, lustrując szybkim spojrzeniem wszystkich w pomieszczeniu i czar prysł.
- Co on tu robi? - wycedziła w kierunku Johna.
Nareszcie pytanie z sensem.
Odpowiedź obcego tyczyła się najwyraźniej jakiegoś zdarzenia, o którym Jen nie wiedziała. COŚ się stało. Claude i Jacob poznali Johna już jakiś czas temu. I najwyraźniej nie było to miłe spotkanie.
Jen wysłuchała wypowiedzi obcego i skinęła głową.
- Wiemy zatem jak się nazywasz - podniosła wzrok na stojącego przy niej mężczyznę. - Ale nic ponad to. Nie wiem jak pozostali, ale chciałabym wiedzieć coś więcej. Na przykład... skąd się wziąłeś na wyspie? Czy jesteś tu sam? I czy wiesz coś o tym kimś, który zaatakował nas dwie noce temu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 15:40, 18 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude mimowolnie postąpiła krok w stronę Jacoba, niczym cień. Brakowało jej jego obecności, poczucia bezpieczeństwa, które ją ogarniało, gdy czuła, że jest w pobliżu. Patrzyła spode łba na tego całego Robertsona, zastanawiając się jak właściwie ma zareagować. Wywoływał niemiłe wspomnienia, aż poczuła ohydny smak materiału, którym ją zakneblował.

Czasem nie ma się wyboru. - powtórzyła w myślach za Robertsonem. Jeszcze tak niedawno podobnego wyrażenia użyła w rozmowie z Robertem, gdy wyrzucał jej, że rozdzielili się w dżungli. Porównanie obu sytuacji może nie było adekwatne, ale wystarczyło, by starała się zrozumieć ex-Philla.

- W porządku, John. - powiedziała w końcu. - Ale nie myśl, że puszczę to w niepamięć.

Zaraz potem JJ zadała serię pytań. Claude spojrzała na blondynkę, posyłając jej ciepły uśmiech. Tak dawno jej nie widziała! Przytaknęła głową w geście aprobaty, słysząc jej pytania. Tym bardziej, że sama miała okazję dowiedzieć się, co właściwie wydarzyło się w wiosce, podczas jej nieobecności.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Śro 12:56, 19 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Wszyscy wlepili w Robertsona spojrzenia, oczekując odpowiedzi. Mężczyzna stał spokojnie, zaś po chwili - w odpowiedzi na nieme ponaglenia reszty - rozsiadł się wygodnie na kanapie. Czekała ich długa noc, a on nie miał zamiaru wystawić się na ostrzał spojrzeń, jak jakiś skazaniec.

- Mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się zdobyć twoje zaufanie, Claude. - posłał jej coś na kształt krzywego uśmiechu.

Od tego, jaki stosunek będzie miała do niego dziewczyna, zależało wsparcie Uppera. Robertson wolał go mieć po swojej stronie.

- W 2002 roku wysadziłem na wyspie sześciu członków grupy White Raven - podniósł dłoń, gdy Jenefer chciała coś powiedzieć, dając tym samym znak, by nie przerywała. - którzy mieli zbadać tajemnice wyspy. Wróciłem po nich rok później, ale moja łódź... powiedzmy, że uległa zniszczeniu. Załoga zginęła, a ja ugrzęzłem na wyspie. Po szóstce naukowców pozostały dwa trupy. - pokręcił głową na te wspomnienia. - Byłem jak pieprzony Robinson... A potem ci wasi przypłynęli, żeby zbudować wam miasteczko. Nie byli zbytnio przyjaźni.

Wykrzywił usta w brzydkim grymasie. To musiało wystarczyć za komentarz. Milczał, zatapiając się we wspomnieniach. Ocknął się dopiero, gdy Jacob chrząknął ponaglająco.

- Wróciłem po waszym przylocie. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Ostatecznie dostałem po twarzy i zostałem zamknięty w drewutni. - teraz kierował swe słowa do Jenefer. - Claude była miła, Jacob nie. - wzruszył ramionami. - Ale to Jacob wydawał się bardziej... cóż, przydatny. Bez obrazy, Claude. Poszliśmy do chatki, w której mieszkam, by uwiarygodnić moją wersję. I chciałem... - zawahał się, widząc ostrzegawcze spojrzenie Uppera - coś pokazać.

Przerwał i mlasnął. Od tego gadania zaschło mu zupełnie w gardle.

- Ale to nie wszystko. Jest druga wyspa. Zamieszkała. Widziałem ją z północnego klifu. Wydaje mi się, że jej mieszkańcy mogą być niebezpieczni. Chciałem was ostrzec. Być po waszej stronie w razie czego. Sam nie dałbym sobie rady. - zakończył szczerze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 14:21, 19 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

White Raven? - gdy tylko John rozpoczął odpowiadać, Jen chciała mu przerwać, lecz ten powstrzymał ją ruchem ręki. Gdy skończył, zapadła cisza.
White Raven! - pomyślała znów - czyli ten "eksperyment" trwa już od ośmiu lat?! I - jeśli tak - to... czego dotyczy?

- Mówiłeś, że przywiozłeś szóstkę naukowców - odezwała się z pierwszym pytaniem, a potem zaczęły same się sypać następne. - A po powrocie znalazłeś zwłoki dwóch z nich. Co z resztą? Szukałeś ich? Czy wiesz, co mieli badać? Czy możliwe, że na tej drugiej wyspie są właśnie oni? Widziałeś kogoś stamtąd? Czy to jeden z nich był u nas dwa dni temu?

Siedem lat tu, na tej wyspie? - wpatrywała się intensywnie w Johna. - Sam? Bez żadnego kontaktu z zewnątrz? Wydawało jej się to niepojęte. Jeżeli to, co mówisz jest prawdą, to chyba powinnam cię przeprosić za moje zachowanie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 14:22, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Śro 16:29, 19 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

John popatrzył zmęczonym wzrokiem na Jenefer, która wyrzucała z siebie pytania szybko i automatycznie. Aż zaczął wątpić, że naprawdę interesują ją odpowiedzi. Chyba jednak wolał, gdy płakała pod ścianą niczym bezradne dziecko. Była wtedy mniej kłopotliwa.

- Eksperyment dotyczył wyspy. Jej specyfiki, charakteru, duszy... Dziwne rzeczy się tu dzieją. - zamyślił się, przypominając sobie pierwsze samotne miesiące. - A ci z drugiej wyspy? Nie mam pojęcia kim są i nie wiem czy ktoś z nich odwiedził wasze miasteczko. Wiem jednak, że mogą stanowić zagrożenie.

Zwilżył usta językiem. Naprawdę zaschło mu w gardle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Śro 16:44, 19 Maj 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert odpowiedział na powitanie Jacoba swojskim cześć i zastanawiał się, co jeszcze powiedzieć Jacobowi, gdy nagle do pokoju wpadła Claude. Gdy ona ściskała się z Jacobem, Robert przypomniał sobie, że jego ostatnie spotkania z Jacobem nie należały do najlepszych. Nie chcąc przeszkadząć Claude rzucił tylko na Jacoba spojrzenie mówiące 'Dobrze cię znowu widzieć.' i usiadł na fotelu przy drzwiach.

"No cóż, wygląda na to, że Johna wszyscy oprócz mnie już znają. Mnie interesują tylko dwie rzeczy. Skąd się tu wziął i czy ma coś wspólnego z "Kevinem"."
-Ja go tylko widziałem, gdy wchodził do wioski, nie zawierałem głębszych znajmości. - dodał, ale jego wypowiedź odbiła się bez większego echa.

Po chwili Jacob spróbował wyjaśnić, co się stało, po czym John zaczął opowiadać swoją historię. Robert zupełnie się tego nie spodziewał. Więc to nie my jesteśmy "White Raven", tylko czymś... Czymś innym. Nie jesteśmy tu przysłani dla jakiegoś durnego eksperymentu o tym, jak zachowa się grupa ludzi przysłana na wyspę i odcięta od wszelkich źródeł informacji. Jesteśmy tu przysłani by sprawdzić, czy na tej wyspie można przeżyć... To jakaś cholerna pomyłka, musimy opuścić to miejsce i olać te dwa miliony... Olać... - Ostatnie myśli zatrzymały mu się na dłużej w mózgu i gdyby były słowami to pewnie nigdy nie przeszłyby mu przez gardło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Śro 16:46, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 16:54, 19 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Robertson się rozgadał. Claude chłonęła wypowiadane przez niego słowa, każde kolejne zdanie sprawiało, że jej zdumienie przechodziło na wyższy level. Nie mogła sobie tego wszystkiego poukładać w głowie. White Raven miał wieloletnią „karierę”? Druga wyspa? Jacyś inni mieszkańcy? Sprawy zaczynały się komplikować coraz bardziej. Przynajmniej opowieść mężczyzny rzuciła światło na jego wcześniejsze zachowanie. Spędził na wyspie siedem długich lat. Claude wierzyła, że to mogło zmienić człowieka, wypaczyć zachowania społeczne. Zaczęła mu wręcz współczuć.

Jak zwykle. – sarknęła na siebie w myślach.

Widząc spierzchnięte usta Robertsona bez słowa wyszła do kuchni, po czym wróciła ze szklanką soku pomarańczowego. Podała ją mężczyźnie. Bez uśmiechu. Bez żadnego skinienia głową. Nic. Nie zamierzała zapomnieć tego, co zrobił. Po prostu taka już była.

Za dobra. – myśli szydziły z niej głosem Guido.

- JJ, co się stało z „trójką”? Nikomu nic się nie stało? – zapytała, wracając na miejsce obok Jacoba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 11 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin