www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Posąg
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 23:03, 22 Sie 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zupełnie niepostrzeżenie i całkiem nieoczekiwanie poranek przemienił się w południe. Lejący się z nieba żar dawał do zrozumienia, że tropikalna wyspa jest tropikalną wyspą nie tylko z nazwy, zaś brak wiatru i wilgotne powietrze dżungli potęgowały jeszcze ten efekt. Morze było płaskie, liści roślin w dżungli nie poruszał nawet najsłabszy zefirek.

A właśnie, a'propos dżungli... po raz pierwszy była cicha. Bez szeptów, głosów, chcichotów i nawoływań. Była... naturalna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 10:43, 01 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Noc leniwie ogarniała wyspę, która w dalszym ciągu wydawała się naturalna i spokojna. Rozgwieżdżone niebo urzekłoby niejednego. Mimo wszystko mieszkańcy nie mogli odpędzić się od myśli, że jest w tym jakaś pułapka.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 12:51, 05 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek, dzień 31.

Spokój pogody i całej wyspy w dalszym ciągu wprowadzały niepokój. Słońce wstało jak gdyby niespiesznie, sielankowo. Wiatr zrywał się tylko czasami, przywodząc na myśl raczej przyjemne orzeźwienie. Nawet temperatura wydawała się przyjemnie ogrzewać.

Alma uparcie milczała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 12:15, 15 Wrz 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pogoda przywodziła na myśl katalogi promocyjne biur podróży - błękitne niebo bez ani jednego obłoczka, palmy leniwie kołyszące się w powiewach słabego wiatru, słońce zalewające wszystko swym ciepłym blaskiem... - sielanka. Żyć - nie umierać.

Poranek niezauważalnie minął, nastało popołudnie.

Tylko dlaczego w głowach co bardziej strachliwych osób włączały się dzwonki alarmowe? Dlaczego i nieco odważniejsi czuli w sercu nieokreślony niepokój? Dlaczego dżungla znów zaczynała po cichu szeptać?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Śro 21:58, 05 Paź 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Możliwe, że Paryż jest przereklamowany. Mi się podobał, być może nie widziałem co mniej pięknych jego fragmentów...
Nagłe wejście kobiety w rozmowę nieco zaskoczyło Hanka, na tyle, że nie był przygotowany na dotarcie do celu. Nastąpiło to tuż po tym, jak rzucił odpowiedzią, przy rozchylaniu gęstych gałęzi. Pierwsze co zrobił to zatrzymał się i zrzucił z pleców ciężar bagażu, od razu przechodząc do pozycji pół klęczącej. Gmerał we wnętrzu swojego dorobku, szukając w nim wody święconej i prowizorycznego kropidła, które jakoś sklecił przed wymarszem. Podniósł wzrok, badając teraz wzrokiem szczegółowo okolicę.
- Wszystko wygląda dokładnie tak samo, tyle że w dzień. - Słowa wyrwały się same, automatycznie. Miał wrażenie, że zrobiło się duszno a w powietrzu czuć zapach i smak morskiej soli. - Jesteśmy chyba w pobliżu plaży, choć nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. - Spojrzał po pozostałej dwójce, sprawdzając co robią, jakie są ich reakcje na kobiecy posąg. A potem z trudem wstał i sam zaczął przechadzać się wokoło, badawczo przyglądając się celowi ich wyprawy. I zerkając w nieboskłon, jakby mając przeczucie, że niedługo nastąpi noc. Nagle dotarło do niego, że brakuje mu rąk aby mieć w zasięgu wszystko to co będzie mu potrzebne do odprawienia egzorcyzmu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pią 16:27, 07 Paź 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Ja w Paryżu nigdy nie byłem - dopowiedział coś od siebie.

Szedł za Hankiem i jego nagłe klękniecie go zdziwiło i to mocno. Początkowo, pewnie przez świadomość że jego towarzysz jest księdzem, myślał, że zaczął się modlić, jednak dopiero po chwili spostrzegł, że jest inaczej. Nie wiedząc czemu pokrzepiło go to.

Podszedł bliżej posągu, by mu się przyjrzeć. Początkowo wydawał się normalny, ale jednak było w nim coś innego. Chciał go dotknąć, ale jakaś jego część zakazała mu tego robić, jakby bojąc się tego. "Damnant quod non intelligunt" - przeczytał napis na posągu.

- Tutaj coś pisze! - powiedział do swoich towarzyszy. - Jakieś dam... Damnant ku-od non inteligunt.

Nie widział nawet, czy poprawnie przeczytał. Z łaciną nie miał do czynienia od bardzo dawna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 17:17, 08 Paź 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wokół posągu rozciągała się pusta przestrzeń, polana, której tak naprawdę nie powinno tu być. W tropikach dżungla błyskawicznie pochłania wydartą jej przez człowieka przestrzeń, a tutaj jakby nawet nie próbowała się zbliżyć do posągu. Tym bardziej, że posąg nie był nowy. Kamień, z którego został wyrzeźbiony nosił znaki erozji - ostre krawędzie zniknęły, wygładzone latami oddziaływania nań słońca, wiatru i deszczu, u podstawy posągu rosło parę kępek porostów.

Cała trójka dopiero po chwili zauważyła, że szepcząca dotychczas z cicha dżungla teraz milczała, jakby zamarła w oczekiwaniu na bieg wydarzeń. Gdy rozejrzeli się, po przeciwnej stronie polany, za posągiem dostrzegli szary zarys postaci. Hank i Robert mogliby przysiąc, że stał tam wysoki mężczyzna w ciemnoszarym garniturze, ale Claude zamiast niego widziała niewysoką, ciemnowłosą dziewczynkę, która niedawno mignęła jej na placyku.

Wrażenie obecności postaci zniknęło jednak, gdy tylko się poruszyli i przeciwny skraj polany znów wyglądał na tyle normalnie i zwyczajnie, jak to było możliwe.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Sob 17:18, 08 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Wto 19:46, 11 Paź 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Brzmi na łacinę.
Podszedł po chwili by znad ramienia Roberta zerknąć na zarys napisu. Z łaciną miał do czynienia od dawna, doskonale więc wiedział, co jest tam napisane. Hank zmarszczył brew przecierając palcami napis na posągu, jakby chcąc go bardziej uwidocznić. A potem uśmiechnął się do siebie delikatnie i odwrócił głowę za siebie, wpatrując się w milczącą ścianę dżungli. Szepty ustały, nastała pełna oczekiwania cisza.
Tylko co ja mam z niej niby wyczytać?
- Damnant quod non intelligunt znaczy mniej więcej tyle co...
Wtedy też dostrzegł na skraju dżungli zarys postaci - zdawało się mu, iże mężczyzny ubranego w ciemnoszary garnitur. Nie zdążył zareagować nim obraz zniknął zastąpiony na powrót ciemną ścianą dżungli.
- ... potępiają to czego nie rozumieją. Widzieliście go? - Po ich twarzach poznał, że widzieli. - Kolejny duch? Jej kolejny wizerunek?
Musiał zapytać i musiał się koniecznie dowiedzieć, skąd ta manifestacja pochodzi i jaki ma cel.
Ostrzeżenie? A może coś innego?
Zbyt mało wiedzieli aby działać. Ta wiedza nieco go przygniatała. Nieoczekiwanie przyszło mu do głowy, że być może ludzie z drugiej wyspy wiedzą coś konkretnego. Że mogliby odpowiedzieć na kilka ważnych pytań.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pią 15:40, 14 Paź 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

To samo, co w dokumentach z tej teczki...

- Duch na sto procent, ale czy jej kolejny wizerunek? Byłby raczej dla nas mniej przyjazny.

Chyba, że i tak nie jesteśmy w stanie nic zrobić...

- To co robimy? Odprawiamy egzorcyzmy, niszczymy...

Cisza niezbyt dobrze wplywała na Roberta. Stawał się lekko nerwowy, a zamyślenie się Hanka i Claude wcale mu w tym nie pomagało. Chciał działać, ale nie wiedział jak.

Kamień z którego zbudowano posąg jest mocny, nie da się go ot tak rozwalić...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 22:53, 14 Paź 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Wiedziała, jaki jest cel wyprawy, a mimo to widok posągu zaskoczył Claude. Co innego było wierzyć w jego istnienie, a co innego móc go dotknąć. Bo tak naprawdę Claude nie chciała, by posąg był materialny. Jego nieistnienie rozwiązałoby kilka dylematów. Teraz jednak musiała się zastanowić co jest właściwe - zniszczenie go czy też nie. Zmarszczyła brew. Z pierwszą opcją mogli mieć poważne problemy. Kamień wydawał się nadgryziony przez czas, ale solidny... Tymczasem mężczyźni zaczęli kręcić się przy posągu, co wywoływało w dziewczynie dziwny rodzaj sprzeciwu. Sprzeciwu, który trudno było porównywać do wrażeń z mrocznej części dżungli. Nic nie krzyczało bezgłośnie: "Nie!", "Nie dotykaj!", "Uciekaj i nawet się nie odwracaj!". Miało się raczej wrażenie, że właściwym byłoby po prostu zostawienie tego miejsca w spokoju. Na myśli o tym dostrzegła za posągiem coś na kształt postaci. Niewielka ciemnowłosa dziewczynka... Widziała ją już kiedyś. Tutaj na wyspie. A może nawet we Francji. Claude zmarszczyła brwi usiłując sobie przypomnieć. Już prawie uchwyciła nić przeszłości, gdy Cornwell zapytał czy też to widzieli. Potrząsnęła głową.

- Go? - zagryzła wargę. - Jesteście pewni? - Smarkula na pewno nie przypominała niczego, co można by określić go... - Zresztą, kogo żeście widzieli? Ja odniosłam wrażenie, że to mała dziewczynka. Ale nie ta upiorna, jakaś inna, jakby... - zawahała się na chwilę. - dobra.

Wszyscy zastanawiali się, co właściwie powinni zrobić, jak zabrać się do... No właśnie, do czego? Hank nie wyglądał, jakby był czegoś pewny bez zająknięcia. Zrzuciła z ramion plecak. Pakunek upadł głucho na suchą glebę. I dźwięk ten poniósł się nad trawą, jakby był o wiele głośniejszy. To milczenie dżungli sprawiało takie wrażenie. Cisza przerażała. Ale przy posągu jakby trochę mniej.

- Powiem szczerze - wsadziła dłonie w kieszenie spodni, rozglądając się niespokojnie. - że nie mam pojęcia, co mamy teraz robić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Nie 18:11, 16 Paź 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pytanie Roberta wyrwało go z zamyślenia. Przyszedł czas na podjęcie decyzji.
- Odprawię egzorcyzm. Jeśli ona gdzieś tu jest, z całą pewnością się pojawi. Musi. Tak to działa, choć czasami trwa godzinami.
Przyklęknął znowu i wyciągnął z torby resztę potrzebnych mu rzeczy. Flaszeczkę z wodą święconą miał w ręce prawej a w drugiej na wysokości serca trzymał wisiorek z krzyżem. Wyciszył się we własnym wnętrzu i skupił na posągu.
- Najpierw powtórzcie za mną modlitwę, a w trakcie egzorcyzmu powtarzajcie za mną tylko modlitwy. Resztą zajmę się sam. Dobrze by było, jakbyście nie uciekali kiedy zrobi się gorąco. Ten posąg zahacza o pogaństwo, wplątamy więc w ten obrzęd jego nitkę. Może będzie skuteczniejszy. Stwórzmy ze swoich rąk krąg wokół posągu. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...
Modlitwa standardowa, jak w każdym przypadku. Z taką jedynie różnicą, że on musiał mieć wolne ręce, więc Robertowi i Claude w udziale przypadło trzymanie go za ramiona, o ile go posłuchają.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pon 20:31, 17 Paź 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Dziewczynka? Nie, ja widziałem mężczyznę - powiedział do Claude. - Ale... Ale też był chyba dobry...

Po chwili niepewnego patrzenia po towarzyszach inicjatywę przejął Hank. Tak w pewnym momencie zaczął coś robić. Było to dla Roberta w większości niezrozumiałe, ale sposób w jaki Hank mówił im o swoim planie sprawił, że Robert poczuł się pewnie i od razu usiadł po lewej stronie Hanka. Spróbował go chwycić za dłoń, ale ksiądz gestem pokazał, że będzie mu ona potrzeba i po chwili dłoń Roberta wyładowała na jego ramieniu.

- W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego - powtórzył za Hankiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 6:44, 18 Paź 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce jakby niechętnie, z ociąganiem skryło się za horyzontem i na wyspie zapadła noc, otulając wszystko chłodną, wilgotną ciemnością. Temperatura szybko spadła, wytrącając z powietrza dużą ilość wilgoci osadzającej się na wszystkim jako bardzo intensywnej rosy.
Samopoczucia ludzi na wyspie nie poprawiły się - mimo mroku, uczucie bycia obserwowanym przez dziesiątki par oczu nie opuszczało nikogo. Rósł także niepokój, powodowany cichymi szeptami nieokreślonego pochodzenia, szelestami, czy wrażeniem ruchu na granicy pola widzenia.

Wyspa znów stawała się wroga i odpychająca.

Tak było wszędzie, ale nie wokół Posągu. To znaczy tu również nastała noc, a rosa przemoczyła błyskawicznie całą zgromadzoną wokół posągu trójkę, ale - co dziwne - szepty, niepokój i nieprzyjemne wrażenie bycia obserwowanym jakby nie miało do Posągu dostępu.

Mężczyźni rozpoczęli modlitwę, po chwili wahania dołączyła do nich również Claude, a jedynym efektem starań Hanka była pogłębiająca się ciemność dżungli wokół polany - ciężko było jednak określić, czy było to naturalne zjawisko zmierzchu, czy odpowiedź na początek egzorcyzmu.

Nastała noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hendrick Cornwell
PostWysłany: Czw 20:19, 20 Paź 2011


Dołączył: 29 Cze 2011

Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wymawianie tych samych formułek przez kolejnych parę godzin nie leżało w kwestii wytrzymałości całej trójki. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dotrwają do rana stojąc w rosie i będąc nią jednocześnie. Spojrzał po twarzach towarzysza i towarzyszki, decydując się na kolejny krok. Desperacki raczej, gdyż nie chciał niszczyć posągu. Miał złe wrażenia co do niego. Nie przerywając modlitwy zmoczył palce w wodzie święconej i wpatrując się w oczy posągu, skreślił na jego czole znak krzyża. Miał raczej niepewną minę, ale jeśli starania nie dawały wymiernych efektów, być może faktycznie trzeba będzie zniszczyć posąg. Po chwili kolejnego wahania, przechylił buteleczkę i parę kropel spadło na głowę posągu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 21:12, 25 Paź 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert odmawiał słowa wraz z Hankiem. Dziwnie się czuł, tak modląc się tyle czasu. Z drugiej strony był wtedy taki spokojny, jak nigdy dotąd. W przeciwieństwie do niego Hanka ta modlitwa nie satysfakcjonowała i po chwili (Robert sam nie wiedział ile trwała, mądląc się stracił poczucie czasu, a i zegarka nei miał ze sobą) wstał i wyjął święcona wodą?

- Już? Koniec? Udało się? - spytał sie niepewnie, chociaż coś mu mówiło, że jednak jest zupełnie odwrotnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin