www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Plaża
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 17, 18, 19  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 16:41, 07 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Nie. Nie krępuje. Stwierdzam tylko fakt. - uśmiechnęła się. - Idealne ciało, JJ.

Z wdzięcznością przyjęła ręcznik i od razu zarzuciła go sobie na głowę, szybkimi ruchami zaczęła wcierać włosy. Kiedy już mniej więcej były suche, powiesiła przemoczony ręcznik na jednej z pobliskich gałęzi. Przystanęła na chwilę na skraju dżungli. Głucha puszcza wywołała w niej nagle uczucie niepokoju, bo gdyby coś je zaatakowało od strony zieleni to gdzie miałyby uciekać? Wycofała się szybko w stronę blondynki, przysiadła blisko niej. Wyciągnęła niewielki nożyk, który zabrała z kuchni, a potem sięgnęła po suchary i zaczęła kroić na nie plasterki pomidorów, które przy jedzeniu uciekały jej trochę z "kanapki". Zaśmiała się do siebie, ale zaraz potem całą uwagę skupiła na słowach Jenefer.

- Wiesz, kiedy Lusk obwieścił, że wyspa znajduje się na Pacyfiku, po prostu przyjęłam to do wiadomości. Nie zastanawiałam się nad tym, uważałam, że dokładna lokalizacja nie jest mi do szczęścia potrzebna. - dojadła suchara z pomidorem. Zastanowiła się. - Nie wiem czy moglibyśmy gdziekolwiek uciec. Łódź Johna się rozbiła. Ale... - zmarszczyła brwi. - Skoro są jacyś inni, jakaś druga wyspa. To może oni mają jakiś kontakt ze światem? Może udałoby się ich jakoś zmusić, postraszyć. W końcu John ma cały arsenał broni w piw... - urwała. Miała niejasne wrażenie, że to ten szczegół, o którym miała nikomu nie wspominać. No ale stało się. Westchnęła. - Jacob mi o tym mówił, ale chyba nie należy na razie tego rozgłaszać, więc zachowaj to dla siebie, dobrze? - wzięła do ręki butelkę, postukała paznokciami o plastik. Potem zaczęła skubać etykietę. - Nie chcę tu zostawać. To, co się dzieje, mnie przerasta. Tylko... - zająknęła się. - Tylko powrót do domu oznaczałby utratę kontaktu z... niektórymi mieszkańcami Ras Shamry. Mogłabym być rozdarta. - uśmiechnęła się blado. Nie bardzo wiedziała, co ma na myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 19:06, 07 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Idealne? - zaśmiała się. - Dzięki za komplement, ale ostatnio zapuściłam się ostro i w boczki mi zaczęło iść... Chociaż niedługo to pewnie nie będzie miało znaczenia. Spuchnę jak balon i będę łazić z gracją słonicy. Nie to co w... - przerwała, gryząc się w język.
Osłoniwszy ręką oczy wpatrywała się w Słońce, zbliżające się coraz bardziej do linii horyzontu. Mimo chmur i wiatru, zachód Słońca zapowiadał się równie pięknie jak wczorajszy.
Słuchała słów Claude, potwierdzających jej własne podejrzenia. Drgnęła jednak na wiadomość o arsenale w domu Johna. Jednak gdy Claude zaczęła mówić o braku kontaktu z "niektórymi mieszkańcami Ras Shamry", twarz Jen rozjaśnił ciepły uśmiech.
- Mówisz o... Jacobe? - odezwała się, wciąż nie patrząc na przyjaciółkę. - Widziałam wasze powitanie wtedy, w domku... Było takie słodkie. - Dopiero teraz zerknęła na Claude, wciąż uśmiechając się. - Coś między wami chyba iskrzy... I wydaje mi się, że ta "chemia" działa w obie strony... Mnie na przykład Jacob nie lubi i to daje się odczuć. A na ciebie patrzy zupełnie inaczej. Jakoś tak... pieszczotliwie. I ciepło.
- A co do broni... - po chwili odwróciła się znów w kierunku morza, a uśmiech zniknął z jej twarzy. - Sama nie wiem, co o tym myśleć. Tu, na wyspie wszystko jest inne. Nawet ja ukradłam pistolet Curtisowi, Ryan uczył mnie strzelać, chyba raniłam człowieka, śpię z nim i taszczę go wszędzie ze sobą, nawet tutaj, na plażę. Ale na samą myśl o broni robi mi się niedobrze. Zresztą... Popatrz na ludzi w osadzie. To nie są żołnierze. Jedynie Ryan umie strzelać. Jeszcze Patsy i George. I to wszystko... A gdyby rozdać broń wszystkim w miasteczku to gwarantuję, że połowa ludzi sama by się wystrzelała z błahych powodów. Zobacz na mnie... Macham pistoletem jak jakaś... - chwilę szukała, nim znalazła odpowiednie słowo - wariatka. Aż sama siebie się boję. I niby jak mamy "postraszyć" tych z drugiej wyspy? Będziemy rzucać kamieniami w ich kierunku, by nas dostrzegli?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Wto 19:43, 08 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 19:43, 08 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Siedziały w milczeniu dłuższą chwilę, każda zatopiona we własnych myślach, obserwując fale i opadające Słońce.
- Pójdę się przejść - Jen wstała, uśmiechnęła się do Claude i przeciągnęła się aż zatrzeszczały jej stawy. - Krótki spacer po posiłku dla zrzucenia kalorii.
Zostawiła buty i boso ruszyła w stronę morza, a potem jego brzegiem w kierunku zachodzącego Słońca. Fale łagodnie docierały do jej stóp łasząc się niczym ufne zwierzątko, ocierały się o jej kostki i uciekały z cichym szumem na spotkanie następnych.
W głębi serca zazdrościła Claude tej bliskości z Jacobem. To chyba było właśnie to, co jej najbardziej na wyspie doskwierało: samotność. Była niby otoczona ludźmi, miała do kogo się odezwać, z kim powygłupiać w morzu, ale mimo wszystko sama widziała postawiony pomiędzy nią a resztą mieszkańców wyspy mur.
- Widzisz, bąbelku? - oparła dłoń na brzuchu i odezwała się cichym, spokojnym głosem. - Takie jest życie. Budujesz domek z kart, kruchą wieżę zaufania, przyjaźni, miłości i szczęścia a potem obserwujesz, jak w jednej chwili to wszystko wali się w niebyt i uciekasz, by za mocno nie oberwać... A ty się na ten niedobry świat pchasz... Chciałabym zapewnić ci wszystko co najlepsze. Ale nie wiem, czy dam radę. Nie wiem, czy jestem gotowa na tą wielką zmianę... A jeśli mi się nie uda? Jeśli nie będę dobrą matką? Czy wybaczysz mi to kiedyś? Czy ja sama sobie wybaczę?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 12:17, 09 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude zamrugała z zaskoczeniem powiekami, gdy JJ wspomniała o Jacobie. Oczywiście, chodziło jej o niego. Ale przecież o Jenefer też. No, może rzeczywiście w nieco innym charakterze, ale Claude wolała na razie to przemilczeć.

- Iskrzy? - zaśmiała się trochę sztucznie, a potem zarumieniła i świadoma tego faktu odwróciła głowę. - Nie. Po prostu chyba tutaj, na wyspie, trochę się potrzebujemy. Jacob mojej łagodności, a ja tego, że mnie wspiera i czuję się przy nim bezpieczna.

Kiedy Jenefer zwróciła twarz w stronę morza i zaczęła mówić o broni, Claude też zapatrzyła się w głuchą przestrzeń horyzontu. Zgadzała się z JJ - ludzie z wioski nie byli gotowi na broń. I raczej nigdy nie będą. Jakoś nie widziała w nikim lidera, który mógłby nad wszystkim zapanować. Wydawało się, że nikt nawet nie myśli o tym, by podjąć się takiego zadania.

- Broń nie jest dobrym rozwiązaniem. Nigdy nie była. - powiedziała cicho. - Masz rację, JJ.

Nie próbowała wciągać przyjaciółki w rozmowę. Tym bardziej, że sama zatopiła się we wspomnieniach o domu, o Francji. Chyba pierwszy raz osobą, która stanęła jej od razu przed oczami nie był Guido, ale Pierre. Claude zastanawiała się, co teraz robi. Czy zdołał już całkowicie poukładać sobie życie w Anglii. Może zamiast w samolot White Raven powinna wsiąść w ten do Pierra? Wciąż powtarzał, że będzie na nią czekał, ale każda cierpliwość się przecież kiedyś kończy.

- Tylko się nie oddalaj. - rzuciła z uśmiechem do JJ, gdy ta zakomunikowała, że idzie na spacer. - Robi się ciemno!

Wróciła do wspomnień. Zastanawiała się czy decyzje, które podjęła były słuszne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 12:37, 09 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Nastała noc. Chmury gromadziły się już od popołudnia. Deszcz był tylko kwestią czasu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 19:22, 09 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Tarcza słoneczna zniknęła za horyzontem i ostatnie promienie barwiące chmury szkarłatem zgasły niczym zdmuchnięte. Jen dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo jest późno. Chmury zasnuwały już niemal cały nieboskłon, sunąc od wschodu. Ale nie były to jakieś miłe i sympatyczne obłoczki, a wręcz przeciwnie. Niskie, ciemne chmury rozlewały się niby atrament po niemal zupełnie już czarnym niebie. Wiał silny wiatr, niosący ze sobą zapach wilgoci i naelektryzowanego powietrza. Zapowiadała się niezła ulewa.
Jen zawróciła i w miarę, gdy uświadamiała sobie kolejne fakty, coraz bardziej przyspieszała, przechodząc niemal w bieg.
Po pierwsze: było ciemno, a nie miała pewności, czy Claude rozpaliła ognisko.
Po drugie: nie wiedziała, jak daleko od szałasu odeszła.
Po trzecie: była w zupełności pewna, że ich trzygwiazdkowy Hotel Mariott nie wytrzyma nawałnicy.
Po czwarte: trzeba będzie wracać do osady. Po ciemku. Przez dżunglę. W deszczu.
A jak się zgubimy? - pomyślała. Po chwili przeszyła ją inna myśl, która sprawiła, że dziewczyna zaczęła biec najszybciej jak potrafiła: A jeśli się teraz nie znajdziemy?!
- Claude! - krzyknęła w pogłębiającą się ciemność, nie przestając biec. - Claude!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 21:21, 09 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Słońce praktycznie zaszło już za horyzont, gdy Claude otrząsnęła się z odrętwienia, wyrwała z kleszczy myśli. Popatrzyła w stronę, w którą poszła Jenefer, ale w pogłębiającym się półmroku nie dostrzegła jej sylwetki. Dziewczyna zmarszczyła czoło, czując narastający niepokój.

Ognisko. Ognisko. - myślała gorączkowo, patrząc na stertę chrustu i krzywiąc się. - Przydałoby się, ale jak mam je do cholery rozpalić bez zapalniczki czy choćby zapałek?

Nawet nie próbowała. Wielokrotnie już stwierdzała, że żadna z niej harcerka i nie miała w planie na siłę udowadniać czegokolwiek innego. Z bliźniaczego duetu do Guido był w tym dobry. Westchnęła na to wspomnienie i przysiadła w szałasie, podciągając pod brodę kolana i naciągając kaptur bluzy na głowę. Podniosła wzrok na niebo - nie wyglądało ciekawie. Chmury już niemal całkowicie zasłonić niebo. Widoczność malała w zastraszającym tempie, co sprawiło, że Claude jeszcze bardziej zaczęła martwić się o Jenefer. Nagle usłyszała wołanie przyjaciółki. Poderwała się z miejsca, stanęła przed szałasem, próbując wyłapać wzrokiem jakąś sylwetkę wyłaniającą się z zapadającego zmroku.

- Tutaj, JJ! - krzyknęła. - Tutaj!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 22:12, 09 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Dzięki Stwórcy!
Usłyszawszy wołanie Claude, początkowo nie mogła zlokalizować jego źródła. Jednak już szybko - nasłuchując i krzycząc - dobiegła do przyjaciółki i padła na kolana, wymęczona biegiem.
- Myślałam, że cię nie znajdę... - wysapała.
Na czworaka dopełzła do szałasu i z plecaka wyciągnęła latarkę. Zapaliła ją i omiotła okolicę - krzaki i drzewa tuż za szałasem, sam szałas, Claude, odrobinę zgromadzonego drzewa na opał i piasek plaży. Zasięg latarki nie wystarczył jednak na zobaczenie coraz wyższych morskich fal - było za to doskonale je słychać, coraz bardziej agresywnie tłukące o brzeg.
- Co robimy? - spytała. - Zostajemy i ryzykujemy nieprzespaną noc czy próbujemy wracać do ciepłych, suchych łóżek w osadzie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 17:15, 10 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Zostańmy. - powiedziała po krótkim zastanowieniu. - Może nie będzie takiej nawałnicy, jak kiedyś... Obawiam się, że w dżungli mogłoby być bardziej niebezpiecznie podczas burzy. Szukałam Jacoba z Dylanem w deszczu. To nie było przyjemne.

Bynajmniej nie z powodu wichury.

Claude cieszyła się, że się odnalazły, a podejrzewała, że w dżungli ten san łatwo mógłby ulec zmianie. Jedne fałszywy krok nie w tę stronę, co trzeba i błąkałyby się samotnie każda w swoją stronę. Raczej nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki, kiedy to pogubili się z Dylanem i Robertem. Tym bardziej, że blade światło latarki tworzyło raczej upiorną atmosferę. A do tego nagadały się przecież w barze o nawiedzeniu wyspy. Wyciągnęła rękę w stronę Jenefer, by objąć jej dłoń. Zaśmiała się głucho, nerwowo.

- Chyba trochę się boję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 0:30, 12 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek nadszedł niemal niespodziewanie. Mieszkańcy wyspy ledwo zasnęli, a już budzili się – pełni niepokoju, wywołanym wciąż nagromadzonymi na nieboskłonie chmurami.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 8:44, 12 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Ostatecznie pozostały w szałasie. Spały niespokojnym snem, przytulone do siebie, jakby w podświadomym oczekiwaniu na - nadal nie nadchodzący - deszcz. Claude kilka razy budziła z głuchym jękiem, który grzęzł jej w gardle. Teraz budziła się targana porannym dreszczem. Wcale nie było przyjemnie. Chmur wisiały nad wyspą, sprawiając wrażenie szczelnej kopuły. Dziewczyna wyszła na czworakach przed szałas, po czym usiadła po turecku i zagapiła się w niebo.

Złowieszcze. - pomyślała, krzywiąc się.

Sięgnęła po plecak, by wyciągnąć z niego wodę i resztki jedzenia. Część zostawiła dla Jenefer. Trzymała bułkę i żółty ser na kolanach, w jednej dłoni miała niewielki nożyk kuchenny. Nie zabrała się jednak za przygotowanie kanapki. Mogła się skupiać tylko na własnych myślach, przypuszczeniach.

I tak nie wierzyłam, że przelecą. To byłoby za piękne. Ale te chmury odbierają wszelką, nawet najmniejszą nadzieję. Jak w więzieniu - przygryzła wargę, znów spojrzała na niebo. - Z drugiej strony...

Urwała, przestraszona tego, jak mogłoby zakończyć się to zdanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 22:30, 14 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Chmury utrzymywały się nad wyspą, otulając ją szczelną kopułą. Nastało południe, ale mieszkańcy wydawali się nieświadomi tego faktu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 23:12, 14 Cze 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Beznamiętnie przeżuwała ostatnie kęsy kanapki. Wzrok wciąż miała utkwiony w linię horyzontu. Nagle usłyszała jakieś poruszenie za sobą i odwróciła się gwałtownie. Z jednej strony wiedziała, że to Jenefer, z drugiej - czasem robiła się dziwnie przewrażliwiona i nerwowa. Westchnęła mimowolnie i uśmiechnęła się.

- Czas na śniadanie, śpiochu.

Kiedy blondynka, skubała prowizoryczne śniadanie, rozmawiały przez chwilę o sprawach neutralnych, dotyczących ich wcześniejszego życia. Żadnych konkretów, ot lekkie pogawędki.

Stwierdziły, że przy takiej pogodzie siedzenie na plaży nie ma sensu. Toteż zebrały się dość szybko i - trzymając się blisko siebie - wkroczyły do dżungli.

[dżungla]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 13:26, 19 Cze 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Powoli zapadał zmierzch, a noc zapowiadała się na dość ponurą.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 18:49, 07 Lip 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień: 15

Słońce nie przeciskało się przez szczelną kopułę chmur. Kolejny poranek na wyspie raczej nie napawał pozytywną energią.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 7 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin