www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Plaża
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 17, 18, 19  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 11:07, 17 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek przeciągał się leniwie i spokojnie, a południowe godziny nadeszły niezauważalnie.

Peter nie pozostawił nikomu czasu na zastanowienia, a reszta poddała się jego decyzji (choć Collis z wyraźnym niezadowoleniem). Po chwili cała trójka była już w dżungli, pozostawiając Coffmana sam na sam z płonącą zawartością skrzyni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 19:25, 17 Kwi 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman był wściekły, miotał się na wszystkie strony sypiąc piasek do środka skrzyni aby uratować z jej zawartości choćby strzępki kartek, ale jak do tej pory niewielki dawało to rezultat, a ogień uparcie trawił kolejne segregatory. Nie namyślając się wiele zdarł z siebie koszulę i z całych sił pchnął skrzynię, by ta wywróciła się na bok, wysypując z siebie całą płonącą zawartość. Następnie zaczął tłuc płonące kartki ową koszulą, zadeptywać ogień. Trwało chwilę nim ogień przestał trawić pozostałą resztę kompletnie gasnąc.
- Dorwę was małe sukinsynki i potraktuję tak samo, jak za pierwszym razem gdy tutaj przybyłem.
Na pościg za gówniarstwem postanowił nie wyruszać od razu, był zmęczony i obolały, nie miał na to teraz sił. Usiadł obok spalenizny, sprawdzając ile materiału udało mu się uratować. Straty mogły się jednak okazać za duże, aby udobruchać Linusa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 23:57, 17 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Działania Coffmana uratowały część dokumentów. Niewielką, ale zawsze. W pełni zachowały się cztery segregatory: Jacoba Uppera, Ryana Crowera, Ronalda Kavanaugh i Juno Foulis. Natomiast z dokumentów dotyczących Pasquale'a Sacripanto, Lynette Boswel, Carmen Hierro De Vavo i Allister Smith ocalały tylko pojedyncze kartki, niektóre strawione przez ogień do połowy. Reszta stanowiła już tylko popiół albo nie nadawała się do odczytania.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 21:30, 21 Kwi 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce chyliło się ku zachodowi, mrok pochłaniał Wyspę stopniowo i konsekwentnie. Dżungla mruczała cicho, obserwowała. Lepkimi mackami strachu dosięgała niemal każdego, wzbudzała niepokój. A wszystko to kontrastowało z bezchmurnym niebem, które było usiane milionami gwiazd, a przez środek przebiegała jasna smuga Drogi Mlecznej.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Wto 18:44, 03 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Joshua był wściekły. Jego starania na niewiele się zdały, choć ocalił część dokumentów. Zdecydowanie za małą, jak na zadowolenie Linusa. Zapadł zmrok i choć było jasno, Coffman nie zabrał się za czytanie ocalonych dokumentów. Był obolały, ale mimo tego zamierzył się i kopnął z całej siły nadpaloną skrzynię, sycząc przy tym jak grzechotnik ostrzegający przed nieostrożnym ruchem. Dno skrzyni jęknęło głośno, lecz nie rozleciało się ani nie nadłamało. Bezużyteczne stosy nieczytelnych informacji walały się już po całej plaży, od czasu do czasu podrywane do góry podmuchami wiatru. Joshua klął co chwila, nerwowo chodząc w kółko i zastanawiając się jak wybrnąć z kłopotów. Nie miał zielonego pojęcia, i to było najgorsze. Było mu zimno, dlatego zabrał ocalałe dokumenty i poszedł z nimi w kierunku swojej łódki, gdzie owe dokumenty złożył na jej dnie, szczelnie je okrywając przed zamoknięciem. Chwilę potem naniósł drzewa i rozpalił ognisko, nie podejrzewając że ktoś tutaj przyjdzie. Dopiero jak rozbłysnął ogień, Joshua zabrał się za ocalałe informacje. W rękach trzymał segregator Ryana Crowera, którego imię raz już usłyszał. Szybko zmorzył go jednak sen, więc odłożył segregator na miejsce i poszedł spać. Pod ręką miał nóż, gotów do zatopienia w czyimś ciele, jeśli znalazłoby się ono za blisko.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 19:37, 05 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

26. dzień

Ciemność ustępowała porannym promieniom słońca. Już od wschodu było duszno, jasnym było, że do południa temperatura stanie się nieznośna. Dżungla ucichła, a mieszkańcy na chwilę pozbyli się upiornego niepokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 22:40, 14 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

[b]Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.[/b

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Sob 23:39, 14 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Dopływając do - do niedawna - bezludnej wyspy, wyłączyła silnik. Ponad trzysta metrów przewiosłowała, a ponieważ słońce paliło niemiłosiernie po skroni Judy ściekały stróżki potu. Mimo wszystko jej ruchy były płynne, mechaniczne, jakby w ogóle się nie męczyła. Nie odwracała się za siebie. Czekała aż łódka uderzy o dno. Gdy lekkie szarpnięcie w końcu nadeszło, wślizgnęła się do wody, po czym wyciągnęła swój "dobytek" na brzeg. Nie musiała się zachowywać tak ostrożnie, bo na plaży nie było widać żywego ducha, ale przyzwyczajenie robiło swoje.

Judy miażdżyła piasek czubkiem buta, rozglądała się. Łódkę zaciągnęła na skraj dżungli, gdzie ukryła ją dokładnie wśród liści. Lokalizacja wioski obcych była znana, jednak postanowiła zbadać plażę. Przynajmniej pobieżnie. Bo jeśli Coffman był na wyspie, musiała znaleźć jego ślady. Nie minęło sporo czasu, a zauważyła niemal całkowicie spaloną skrzynię. Dłoń momentalnie wylądowała na kuszy, gotowa wyszarpnąć szybko białą broń z pochwy i pluć bełtami. Judy obejrzała zgliszcza skrzyni, zapamiętując każdy szczegół. Oglądała się przy tym na wszystkie strony. Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika. Miejsce nie było jej całkowicie obce, ponieważ odbyła tu kilka treningów jeszcze za czasów starego lidera. Mimo wszystko nawet nie próbowała poczuć się pewnie z tego tytułu. Nie chciała, żeby to osłabiło jej czujność. Zaczaiła się na skraju dżungli, ostrożnie badała otoczenie. Skrzynia świadczyła o tym, że na plaży coś się stało, więc dalsze spacerowanie brzegiem oceanu byłoby co najmniej głupie.

Nagle zatrzymała się. Dostrzegła nienaturalne elementy przyrody - przykrytą gałęziami łódź, wygasłe już ognisko i... śpiącego nadal Coffmana. Judy popatrzyła na mężczyznę mrużąc oczy. Uśmiechnęła się przy tym półgębkiem. Zastanawiała się czy to podstęp. Nieważne. Widziała, że Joshua ma pod ręką nóż, ale jednocześnie wiedziała, że jeśli okaże się szybszy od niej, zdoła wyhamować ostrze. Nie bez powodu znajdował się w czołówce najlepszych. Judy delikatnie i cicho ściągnęła plecak. Po zastanowieniu odłożyła również kuszę. Ta zabawka była świetna w starciach na odległość, a w tych bezpośrednich pewniejszy był nóż. Kobieta zakradła się do Joshui niczym drapieżna kotka. Zresztą - właśnie tak się czuła. Kiedy była już dostatecznie blisko, skoczyła na Joshuę, siadając na nim okrakiem i przyciskając nóż do gardła. Jednocześnie czuła, że ostrze Coffmana wbija jej się leciutko pod żebro. Judy zmieniła wyraz twarzy z zaciętego w rozbawiony. Roześmiała się, drżąc na całym ciele.

- Cieszę się, że nie wyszedłeś z formy.

Nachyliła się tak bardzo, że aż oparła się całą piersią na Coffmanie. Nie zważała przy tym na ostrze, które nieco bardziej wbiło się w ciało, na tyle, by kilka kropel krwi wsiąkło w materiał bluzki. Wbiła nóż zaraz przy głowie Joshui i mając już wolną rękę pogładziła mężczyznę po policzku.

- Ale gdybyśmy bawili się na serio już byś nie żył.

Powiedziała to takim tonem, jakby wyznawała komuś miłość. To rywalizacja z Coffmanem wywoływała w Judy tak wielkie emocje. Czasem jej się zdawało, że w każdej jednej chwili miała ochotę go zabić i się z nim kochać. Najczęściej te dwa czyny łączyły się w głowie Walker w jeden akt. Ale nie tym razem. Teraz była Coffmanowi zwyczajnie wdzięczna za to, że jego spieprzenie sprawy pozwoliło Judy na małą wycieczkę. Pocałowało go lekko w usta, a potem złożyła podbródek na swoich dłoniach ułożonych na obojczykach mężczyzny.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się. Wyglądała jak niewinna mała dziewczynka. - Tęskniłeś?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judy Walker dnia Nie 7:40, 15 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Nie 10:06, 15 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffman drzemał, analizując w głowie swoją sytuację. Była beznadziejna i denna, a akta Ryana Crowera nie przyniosły mu żadnych satysfakcjonujących jego informacji. Nie słyszał podchodzącej do niego Judy, dlatego zaskoczeniem było dla niego, gdy ta przyłożyła mu nóż do gardła. Ze złością pomyślał, że naprawdę mogła go zabić na co najmniej parę sposobów. Gdyby w porę nie powstrzymał swojej dłoni, prawdopodobnie obydwoje teraz by się wykrwawiali.
- Gdybym nie wyszedł z formy, Walker, już byłabyś martwa.
Joshua nieco odchylił głowę, dopiero po fakcie wbicia tuż obok niej noża. Cierpiał na opóźnioną reakcję, a także po trosze nie potrafił przewidzieć kiedy i co zrobi kobieta. Ta nieobliczalna kobieta. Zdaniem Coffmana od niej był gorszy tylko Linus, poza nim i nią nie było osoby w osadzie, której zamierzeń nie był w stanie przewidzieć.
- Za co ty mi dziękujesz?
Joshua sięgnął powoli ręką do jej gardła i nieznacznie zacisnął na nim palce, pozwalając aby jego paznokcie trochę wbiły się w jej skórę. A chwilę potem, szybko przerzucił ją na plecy, zamieniając się z nią miejscami. Chwycił ją za ręce i po chwili szamotaniny unieruchomił przynajmniej jedną, gdyż druga była już wczepiona w jego włosy i dziwnym trafem pomyślał, że zaraz straci kępkę włosów. Aby złagodzić przebieg tego spotkania, Coffman bez słowa pochylił się jej szyją, składając na niej drapieżny i mocny pocałunek.
- Tęskniłem za tobą Judy Walker, zajebiście brakowało mi twoich cycków. Co ty tu robisz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Nie 17:58, 15 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Nie odpowiedziała na pytanie za co dziękuje. Wiedziała, że wkrótce sam się zorientuje. Znał przecież upodobania Judy. Może właśnie dlatego sięgnął do jej gardła. Nie broniła się. Z wyrazem fascynacji w oczach pozwoliła, by Coffman zacisnął palce, a potem przerzucił ją na plecy. Pozwoliła. Ale nie pozostawała bierna. Co prawda jedną rękę mężczyzna zdołał unieruchomić, jednak tą swobodną chwyciła go za włosy i było w tym więcej zmysłowości niż agresji. Cała szarpanina odbywała się bez słowa, przerywana tylko stęknięciami z wysiłku. Dopiero, gdy poczuła na szyi usta i zęby Coffmana, roześmiała się swobodnie.

- Moje cycki zawsze są do twojej dyspozycji, Josh.

Wypowiadając to wyswobodziła się spod mężczyzny; wyślizgnęła niczym wąż. Wymogło to pytanie Coffmana. Wolała nie być w uległej pozycji podczas odpowiedzi. Zresztą, nie zamierzała odpowiadać natychmiast. Niewielka rana pod żebrem szczypała przyjemnie, ponadto krwawiła nieznacznie. Judy aż zakręciło się w głowie, gdy pomyślała, że mogłaby dopuścić do zakażenia. Dała Joshui znać, by nie ruszał się przez chwilę z miejsca. Sama zaś znikła wśród krzaków, po chwili wróciła z plecakiem i przyczepioną do pasa kuszą. Wyciągniętą apteczkę wręczyła mężczyźnie, po czym bez najmniejszego skrępowania ściągnęła koszulkę. Niewielkie piersi zatrzęsły się w czarnym staniku.

- Zajmij się tym. - wskazała na ranę. Milczała przez chwilę, ale postanowiła jednak odpowiedzieć na pytanie Coffmana. - Mam zamiar dokończyć to, co ty spieprzyłeś. Ruda Donowan, obcy... - wzruszyła ramionami. - Poza tym Benjamin tu jest.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Wto 23:35, 17 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Gdy Judy zniknęła w krzakach, Joshua podejrzewał, że z tęsknoty tutaj nie przybyła. Zresztą pozwolił kobiecie na wyśliźnięcie się z jego uchwytu, nie będąc pewnym co by się stało, gdyby jej na to nie pozwolił i spróbował siły, aby ją przekonać do udzielenia mu odpowiedzi. Gdy wróciła i bezceremonialnie się przy nim rozebrała, tylko uśmiechnął się złośliwie, zjadliwe komentarze zostawiając dla siebie. Co rzadko się mu zdarzało. Odebrał apteczkę i zaczął owijać jej ranę pod żebrem, wydobytym ze środka bandażem.
- Ruda Donowan? Obcy? Ja tu jestem z całkowicie innych powodów, niż te które wymieniłaś. Bo rudzielca tutaj nie ma a jeśli jest - to raczej zwłoki. Dziewczę kompletnie nie wie jak przetrwać w dziczy. Brak wyszkolenia Judy, to nie to samo co ja czy ty.
Joshua mocniej ścisnął bandaż, robiąc to celowo.
- Poza tym tutaj nie ma nic do spieprzenia. I skąd wiesz, że Linus tutaj przywlókł swój zad?
Ta informacja sprawiła, że Joshua zatrzymał się w miejscu, mierząc kobietę zimnym spojrzeniem. Ręka Coffmana wylądowała w międzyczasie na piersi kobiety, co miało skusić ją do szczerości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Śro 0:00, 18 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Judy splotła dłonie na karku, by Coffmanowi było wygodniej opatrywać ranę. Pozornie skupiała się na otoczeniu, na obserwacji tego, co dzieje w gąszczu zieleni. Interesował ją wyraz twarzy mężczyzny i to, co mówi. Zjadliwe skrzywienie warg niemal wywołało w kobiecie wściekłość. Bo nie wiedziała o czym Joshua pomyślał. Podejrzewała najgorsze. I jeszcze to rżnięcie głupa, co do celu pobytu na wyspie obcych.

- Nie próbuj mnie okłamywać, Joshua. - warknęła cicho, gdy zacisnął mocno bandaż. - Nigdy to nikomu na dobre nie wyszło.

Wiedziała, że Donowan jest na wyspie obcych. Na rodzimej ziemi jej nie było, Charles meldował o zniknięciu jednej z łodzi. Co prawda nastolatka według Judy była głupiutka, ale miała po swojej stronie Sergieja. Zbyt wiele sesji przeszła z Todorovem, by teraz mylić się co do stwierdzenia, że pomógł dziewczynie. O nie, kochanie, nie będziesz błędnym ognikiem na bagnach. Potem roześmiała się szyderczo.

- Proszę cię. - rzuciła mężczyźnie zawadiackie spojrzenie. - Jesteś poobijany. Na pierwszy rzut oka widać, że brałeś udział w walce w ręcz. Coś z pewnością poszło nie tak, prawda?

Gdybym to mnie wysłano, zamiast ciebie, byłoby już po wszystkim. Zupełnie nie rozumiem dlaczego Benjamin darzy większym zaufaniem ciebie. Jestem lepsza. W międzyczasie dłoń Coffmana zamknęła się na lewej piersi Judy. Nie umknęło jej zimne spojrzenie mężczyzny. Z uwodzicielskim uśmiechem nachyliła się ku niemu tak, jakby oczekiwała czegoś więcej. Właściwie to oczekiwała, ale Joshua zaczął źle to rozgrywać. Judy bez zastanowienia wykonała szybki ruch, ostrze błysnęło, a potem wbiło się między nogi Coffmana. Dostatecznie daleko, by nie drasnąć żadnej części ciała. Wystarczająco blisko, by dać do zrozumienia, że mogło być inaczej.

- Po prostu wiem. - szepnęła, prawie dotykała wargami ust Joshui. - Możesz mi pomóc i zrehabilitować swoją porażkę albo... Albo zastanawiać się, czy aby nie stoję za tobą z napiętą kuszą. - wydała z siebie coś na kształt pełnego żalu westchnienia. - I proszę, nie niszcz moich uczuć do ciebie. Bo będzie to tylko i wyłącznie twoja wina. A przecież wiem, jak bardzo mnie lubisz. W pewnych sprawach jestem niesamowita, nieprawdaż?

Uśmiechnęła się niewinnie, chociaż w oczach miała coś zupełnie innego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judy Walker dnia Pią 16:48, 20 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Joshua Coffman
Templers
PostWysłany: Pią 17:01, 20 Maj 2011


Dołączył: 01 Kwi 2010

Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Coffmanowska mina przestała być jakakolwiek. Była bez żadnego wyrazu, beznamiętna. Jego twarz nosiła ślady zmęczenia, gniewu, porażki i zaczątków delirium tremens, nadchodzącego wielkimi krokami. W oczach zaczynało tlić się szaleństwo.
- Daj mi wódki, czegokolwiek.
Zatrważająca ilość porażek Josha w ostatnim czasie była załamująca. Zaczynał zdawać sobie sprawę że tym razem nie ujdzie mu na sucho taka klęska, że Linus wyśle go do piekła jak tylko go spotka i gdy dowie się o tym ile informacji stracił. Joshule zaczęły trząść się ręce i było widać, że z całych sił walczy aby zawładnąć tym odruchem. Judy nie mogła w tej chwili widzieć w Coffmanie czegokolwiek, co do tej pory znała. Stał przed nią - słaby i proszący, jedynie z zaciętym spojrzeniem.
- Daj mi czegoś do picia.
Nie bardzo wiedział, czym groziło mu ostrze wbite pomiędzy jego nogi.
- Linus dał Ci nowe wytyczne?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Judy Walker
Templers
PostWysłany: Sob 0:39, 21 Maj 2011


Dołączył: 03 Maj 2011

Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Judy była daleka od jakiegokolwiek współczucia względem Coffmana. Patrzyła beznamiętnie na reakcję jego organizmu - drżenia ust, rozdygotanie ciała. Nie spodziewała się, że tak zareaguje. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach. Mierzyła mężczyznę obojętnym spojrzeniem, a w żyłach wrzała gniew. Nie mogła zrozumieć, jak Joshua może robić z niej taką idiotkę, bo emocjonalne rozchwianie nie miała za nic innego, jak tylko grę. Z pogardą uderzyła Joshuę wierzchem dłoni po twarzy.

- Weź się w garść. - warknęła. - Bo rzygać mi się chce na taki obrazek.

Próbując opanować wściekłość, założyła czarną koszulkę, którą wcześniej rzuciła niedbale na trawę. Nie rozumiała nagłej zmiany postawy Coffmana. Tym bardziej się wściekała. Nie potrzebowała słabych i uzależnionych pomocników. Ceniła siłę i zdecydowanie, władzę. Teraz żadnej z tych cech nie dostrzegała w kompanie ze swojej wyspy.

- To już nie jest prośba.

Zarzuciła na plecy plecak. Kuszę wydobyła z pochwy przy pasie, napięła cięciwę. Wystarczył jeden delikatny nacisk palcem, by broń wystrzeliła. Rzuciła mężczyźnie dość lekceważące spojrzenie.

- Nie bądź pizdą, Joshua. - powiedziała patrząc z góry na Coffmana. - Bo nie zaakceptuję tego.

Po chwili znikła za zieloną ścianą gąszczu.

[dżungla]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judy Walker dnia Sob 10:27, 21 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 21:04, 24 Maj 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 14 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin