www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 57, 58, 59 ... 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 23:38, 30 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Przygarnęła się do Erica, gdy ten ją objął. Potrzebowała tego, odrobiny bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa? Przecież go nie znam... Ale po chwili - kolejny raz - stwierdziła, że wcale jej to nie przeszkadza. Tym bardziej, że Eric wydawał się, cóż, po prostu dobrym człowiekiem. Może była naiwna. A może po prostu nie przyciągała złych typów.

- Na początek prochy wystarczą. - rzuciła cicho, żartem.

Propozycja wygadania się była bardzo kusząca, ale Claude wiedziała, czuła po sobie, że jeśli teraz zacznie gadać to wypluje z siebie wszystko. Dostanie słowotoku, nie pominie niczego. A nie była pewna, czy naprawdę tego chce. Jednak o niektórych rzeczach nie powinna mówić. Na przykład tego, że brat widzi we mnie kobietę i kilka razy nie udało mu się tego ukryć. Jestem miłą, dobrą dziewczyną. Po co kogokolwiek męczyć moją traumą. Przywarła do Erica i dała się sprowadzić ze schodów. Do domu?

- Tak nawiasem mówiąc - wskazała za siebie kciukiem. - to jest mój dom. Po pierwszym huraganie zrujnowało nam salon i...

Wzruszyła ramionami, może nieco sztucznie. I wprowadziłam się do Jacoba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pią 0:16, 31 Gru 2010


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- ...i skorzystałaś z oferty przeprowadzki? - dokończył za nią ciesząc się z miłego ciepła przy jego boku. - Wiesz, jakby coś... to u mnie w domu też jest wolna sypialnia. To tak do twojej wiadomości, w razie, gdyby kolejny huragan... no wiesz...

Co chciałeś przez to powiedzieć? Nie wyobrażasz sobie za dużo?

Wolał zamilknąć, niż dalej plątać się w zeznaniach. Wciąż obejmując ramieniem dziewczynę naprzód, gwizdnął na psa i klepnął wolną ręką w swoje udo przywołując go.

- Co do prochów... to może jutro. Na dziś ordynuję pani kubek ciepłej herbaty, prysznic i leczący nocne troski sen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 0:50, 31 Gru 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

To było dziwne. Jeszcze przed chwilą była śmiertelnie przerażona, cała jej świadomość i podświadomość były skupione na Guido. A wystarczyło tylko męskie silne ramię, by rzeczywistość wróciła do normy. To było zaskakujące, że równie łatwo się bała, co wracała do względnie normalnego nastroju.

Zastanawiała się czy słowa Erica to jawna propozycja czy może po prostu troska. W zasadzie stwierdził przecież, że ją podrywa, jakkolwiek szczeniacko by to teraz nie brzmiało, ale i tak brała to wszystko pół-żartem, pół-serio.

- Brzmi świetnie. - powiedziała z uśmiechem, przystając na propozycję Erica. Tylko czuła się trochę zakłopotana, bo wiedziała, że dzisiaj w nocy trudno jej będzie samej zasnąć. To może jednak ta "wóda"...

Albo.

[domek nr2?]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Pon 20:49, 03 Sty 2011


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Claude chyba tego właśnie oczekiwała. Że *ktoś* obejmie ją i zadecyduje, gdzie dziewczyna ma iść. Uśmiechnęła się, wyraźnie odprężyła. Dżungla nadal wydawała z siebie te niesamowite dźwięki, ale atmosfera zrobiła się jakby mniej mroczna. Mężczyzna odprowadził Claude pod sam dom, po czym uwolnił ze swoich objęć. Trzymany pod pachą, gruby i niewygodny, wyślizgujący się podręcznik przełożył do dłoni i uśmiechnął się do dziewczyny.

- Planowałem co prawda, że dzisiaj spędzę kawałek nocki czytając sobie przed zaśnięciem - wskazał na książkę. - Ale nie jest to aż tak pilne. I chętnie potowarzyszę ci w... w przyrządzeniu tej herbaty. Chyba, że wolisz tą trudną sztukę celebrować samotnie.

Idiota


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 21:57, 03 Sty 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Eric zatrzymał się na werandzie, jakby po prostu ją odprowadził. Nawet przez chwilę myślała, że nim zdąży zareagować, mężczyzna odwróci się na pięcie i odejdzie. Co czekało ją w takim wypadku? W istocie, samotna noc. Nie, nie wolę. - odparła w myślach, odwzajemniając uśmiech.

- Daj spokój. - rzuciła lekko, klepnęła Erica po ramieniu w geście "Nie wygłupiaj się". - Jacoba nie ma od dawna, Robert chyba nadal jest w pubie. Jeśli miałabym być teraz sama, to chyba siedziałabym z Eltonem ze strachu pod łóżkiem.

Na chwilę przeniosła wzrok na tomiszcze trzymane przez mężczyznę. No proszę. Wygląda na to, że ktoś tu się doucza. Cieszyło ją to. Czuła się spokojniej wiedząc, że Eric podchodzi do bycia lekarzem poważnie.

Otwarła drzwi. Elton przemknął szybko między nogami i zniknął gdzieś w mroku.

- Entrée libre. - uśmiechnęła się lekko, wskazując zapraszającym gestem do wewnątrz. Od razu dodała. - Wstęp wolny. Czyli nic cię to nie kosztuje.

Mimo wszystko weszła do domku pierwsza.

[domek nr 2]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 23:33, 05 Sty 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 20.

Pierwsze promienie słońca rozproszyły nocne niepokoje. Dzień wstawał gorący i upalny, a po wczorajszych chmurach nie było nawet śladu. Białobękitne niebo wyglądało niemal jak wyżarzone, a słońce wyduszało z dżungli całą wilgoć.

Dzień zapowiadał się upalny, parny i gorący.

Nawet dżungla jakby się uspokoiła. Wciąż szeptała i chichotała tysiącem głosów, ale jakoś... inaczej. Ciszej. Bardziej sennie.

Leniwie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Atena
PostWysłany: Czw 22:12, 06 Sty 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 513
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Zaspana pojawiła się na werandzie swego domku w dłoni dzierżąc wypchany plecak. Słońce dopiero wstawało a malarka już była na nogach. Pomimo zmęczenia i chęci na długi sen obudziła się dość wcześnie. Stwierdzając iż lepiej już jednak się naszykować tak też uczyniła.
Wzrokiem omiatając plac przed sobą powoli zeszła ze schodków przystając na trawniku. W zasięgu wzroku nie było jeszcze żadnej osoby zamierzającej wyruszyć na poszukiwania chatki i Atenie nie bardzo się to podobało. Miała nadzieję że wkrótce się to zmieni.
Nałożyła plecak na plecy i odetchnęła ciężko.
Upał który dopiero miał nadejść już dawała się we znaki.
Temperatura już była dość wysoka.
Atena ruszyła w stronę ławek ukrytych pod drzewami i przystanęła obok jednej z nich nie decydując się jednak by przysiąść. Oparła się biodrem o jej oparcie i spojrzała w stronę domków swych towarzyszy jakby oczekując na to iż zaraz któryś z nich się w progu pojawi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atena dnia Czw 22:14, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lynette
PostWysłany: Nie 23:23, 09 Sty 2011


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ann, która ostatnio snuła się po domu jak cień, lecząc nadszarpnięte w przychodni nerwy odzyskała chyba trochę energii życiowej i optymizmu, bo z samego rana Lynn zastała ją w kuchni przyrządzającą śniadanie i pogwizdująca wesoło jakąś nieznaną dziewczynie piosenkę. Lynette nie trzeba było długo namawiać do wspólnego posiłku, ale pytania na temat planowej wędrówki zbyła wymyśloną historyjką o spędzeniu kilku dni na plaży.
Na progu domku zawahała się jeszcze, po czym przegrywając z własnym lękiem wróciła się do pokoju po fiolkę z tabletkami uspokajającymi.
Obiecywała sobie, że ich nie użyje, że bierze je ot tak, na wszelki wypadek.

Gdy wyszła na placyk z niechęcią musiała przyznać, że dzisiejsza pogoda jest najgorszą z możliwych do rozpoczęcia poszukiwań. Pewne decyzje zostały już jednak podjęte i Lynn nie chciała się teraz wycofywać.

- Hej - pomachała Atenie. którą dostrzegła siedząca na ławce. Podeszła bliżej i klapnęła obok, zdejmując plecak i odstawiając go obok.
- Udało ci się złapać trochę snu? - zwróciła się do malarki, jednocześnie rozglądając się za Jen i Ryanem. Jak na razie nigdzie nie było ich widać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynette dnia Nie 23:24, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Atena
PostWysłany: Wto 11:23, 11 Sty 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 513
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Słońce było już o wiele wyżej niż wtedy gdy malarka znalazła się na placu. Coraz wyższa temperatura, która wydawała się podnosić z minuty na minutę, już źle na kobietę zaczynała wpływać. Wszechobecna duchota zmusiła Ją by usiadła na ławce.
Niecierpliwiąc się już brakiem towarzystwa wyszukała w plecaku butelkę wody i odkręciwszy zakrętkę uniosła wylot szyjki do ust. Popijając wodę wodziła wzrokiem po okolicy póki nie dostrzegła zbliżającą się Lynnete. Nareszcie!
Atena opuściła dłoń, w której trzymała butelkę, i uśmiechnęła się do kobiety przesuwając nieco na ławce. No jakiś postęp w temacie ich wyprawy nastąpił lecz malarka nie zamierzała drugie tyle czekać na resztę. Gnało Ją do dżungli, do rozwiązania tajemnicy.

- Wątpię bym tyle snu miała co reszta. Śpią jeszcze czy co?
Zapytała z pewnego rodzaju dezaprobatą. Zapewne nerwy po raz kolejny u Ateny się odzywały powodując rozdrażnienie i brak zrozumienia. O tym drugim nie było mowy.
Kobieta była przekonana że skoro już na początku wyprawy towarzystwo zawodzi to potem będzie coraz gorzej.
A nieprzyjemnych sytuacji miała już po dziurki w nosie.
Zachęcającym ruchem głowy podsunęła Lyn butelkę z wodą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 21:53, 14 Sty 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień przeciągał się leniwie, zwiastując południe. Dżungla zasnęła zupełnie i uciszyła. Jednak na niebie zaczęły pojawiać się chmury. Nie zapowiadały huraganu czy deszczu, raczej wieczorną mgłę.

Lynn i Atena podczas oczekiwania na resztę "ekipy poszukiwawczej" zamieniały czasem kilka slow z przechodzącymi mieszkańcami Ras-Shamry. Jedna z kobiet, fryzjerka Susan z północnej Karoliny, powiedziała im o dziwnych kopertach, w których była kartka z wydrukowanymi słowami "TRZYMAJCIE SIĘ Z DALEKA OD ZACHODNIEJ CZĘŚCI WYSPY", a które niektórzy znaleźli w różnych zakamarkach swoich domków. Większość stwierdziła, że to jakaś część projektu White Raven. Nikt nie wiedział jak to odebrać: jako ostrzeżenie? Czy może prowokację?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 17:06, 15 Sty 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Wyszła na werandę, ale zatrzymała się przed schodami. Odetchnęła głęboko, a potem przysiadła na jednym ze stopni, odruchowo obciągając na udach spódnicę, by nie odsłaniała za dużo. Oparła łokcie na kolana i jeszcze raz odetchnęła. Elton beztrosko wybiegł na placyk i zaczął bawić się pojedynczymi gałązkami, które zalegały na trawie od czasu huraganu. Claude zagapiła się na psa, chcąc odpocząć od tego, co przed chwilą zaszło w domku numer dziesięć.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pon 21:10, 17 Sty 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert wyszedł z domku i spokojnym korkiem ruszył w stronę dżungli. Po drugiej stronie placyku na werandzie innego domku zobaczył Claude z Eltonem. Wydawała się zamyślona, ale nie był tego pewien, ze względu na odległość jaka ich dzieliła. Szedł dalej przed siebie i minął Lynette rozmawiającą z kimś. Nie zainteresował się tym zbytnio, ale w momencie gdy usłyszał coś o kopertach z listami o takiej samej treści jaka i on dostał zamarł na chwilę.

To nie było tylko do mnie. Inni też takie dostali… Ale czemu?

Gdy zorientował się, że to może wyglądać trochę dziwnie powoli znów ruszył. Szedł spokojnie, aczkolwiek niewiele myśląc o tym gdzie idzie, bo po głowie chodziło mu nagle milion myśli na sekundę. I tak oto nieświadomie doszedł na cmentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Wto 11:20, 25 Sty 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Obserwacja beztroskiej zabawy psa wbrew oczekiwaniom nie dawała ukojenia. Nieposkromione myśli uciekały od jednego tematu, do drugiego. Nieodpowiedzialne zachowanie JJ. Zniknięcie Dylana. Zbyt długa nieobecność Jacoba. Projekt White Raven. Składzik broni u Robertsona, sam John. Eric. Guido na wózku... Claude wczepiła dłonie we włosy, pochylając głowę.

Jak mogło do tego wszystkiego dojść. Kto żartuje sobie z nas tak okrutnie? - zacisnęła wargi. - Trzy tygodnie...

Odwróciła głowę w stronę drzwi domku. Wydawało jej się, że Eric jest w środku od wieków. Pomyślała, że z pewnością coś zatrzymało go w środku, może nawet starał się przetłumaczyć jeszcze parę faktów JJ. Niemniej jednak nie mogła już usiedzieć na schodkach. Koniecznie musiała się czymś zająć. Postanowiła, że później dołączy do Erica w przychodni i jakoś mu wynagrodzi swoje zniknięcie.

Gwizdnęła krótko, a po chwili Elton był już przy niej. Z uśmiechem potargała psie uszy. Ale i tak serce się krajało,jak patrzyła w oczy zwierzęcia. Widać było, że tęskni za Dylanem i Claude poważnie się o niego martwiła. Mimo pozornej zabawy i dobrego humoru, Elton jadł coraz mniej, wyraźnie wychudł. Nie wiedziała, jak może mu pomóc.

- Chodź, przyjacielu, zrobimy porządek u Jacoba. Może w głowach też coś nam się ułoży.

Wolnym krokiem ruszyła przez placyk.

[domek nr 2]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 23:25, 02 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mgła opadła na wyspę, otulając ją niczym płaszcz. Widoczność spadła do zaledwie 2-3 metrów, trudno było się nie zgubić nawet na placyku. Dżungla nadal milczała, ale było w tym raczej coś upiornego, a nie kojącego.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 17:32, 06 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 21

Kolejny dzień wyznaczył koniec trzeciego tygodnia uczestnictwa w projekcie White Raven. Zaledwie trzeciego tygodnia. A mieszkańcy Ras-Shamry mieli już za sobą morderstwa szaleńca, upiory, nieprzewidywalną i kapryśną pogodę, nieuchwytnego faceta w ciemnym garniturze oraz podejrzane ostrzeżenia przed wschodnią częścią wyspy. Ludzie byli zaniepokojeni i przestraszeni, niektórzy zaczęli popadać w panikę. Jednak dopóki zapasy żywności były znaczne (wszak ekipa White Raven zapewniła zapasy na kilka miesięcy), mieszkańcy zachowywali się względnie spokojnie. Tym bardziej, że Ray rozgłaszał wszem i wobec, że wszystko z pewnością jest częścią projektu.

O poranku mgła nadal zalegała na wyspie, ale już rzadsza. Sprawiała upiorne wrażenie, co nie mogło przyćmić faktu, że widoczność jest już całkiem niezła. Dżungla nadal tkwiła w swym uśpieniu. Albo gotowości do skoku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 57, 58, 59 ... 66, 67, 68  Następny
Strona 58 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin