www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Placyk
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 53, 54, 55 ... 66, 67, 68  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alisse
PostWysłany: Śro 13:20, 27 Paź 2010


Dołączył: 24 Paź 2010

Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wyszła z domu i nawet bardzo się nie zdziwiła, że Jennifer... Czy tam Jenefer nie poczekała. Minęło na pewno więcej czasu niż pięć minut. Miała z tym cholerny problem, nigdy nie mogła wyrobić się na czas, dosłownie nigdzie. Lekko zdziwiona oglądała sprint jakiejś dziewczyny od domku do domku. Czyżby zostawiła włączone żelazko? Ale nie, nie weszła do drugiego domku. Ciekawe co się urodziło. Nawet nie bardzo ja to interesowało. Samej biegać jej się nie chciało, więc rozejrzała się po placyku szukając znajomych osób. Rafał? Romek? Hmmm... Nie mogła sobie przypomnieć jego imienia, ale na pewno coś na R, a może na L? Leon. Nie definitywnie na R. Stał na werandzie jednego z domków. Może czekał na Jenefer? Albo mógłby mi chociaż wskazać kierunek w którym pobiegła Jako, że nie bardzo miała pomysł co ze sobą zrobić podeszła do niego.
- Witaj ponownie. - Uśmiechnęła się trochę nieśmiało. - Wiesz może w którym kierunku pobiegła Jennifer?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 13:35, 27 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Początkowo myślała, że Jacob sobie żartuje i naśladuje styl mówienia Roberta, żeby ją przestraszyć. Była nawet gotowa szturchnąć go po żebrach i krzyknąć ze śmiechem: "Przestań!". Przed taką reakcją powstrzymała Claude dłoń na karku, która wyraźnie zaczęła tracić ciepło. Mimowolnie powróciła do felernej wyprawy z Dylanem i Robertem, kiedy to wylądowali w zachodnie części dżungli. Czy rzeczywiście musiała sobie wyobrażać to, o czym mówił Jacob? Może ich doświadczenia wcale nie różniły się tak bardzo. Odruchowo wtuliła się w Jacoba, obejmując go w pasie. Nie wiedziała czy chciała uspokoić jego czy siebie. Już sam duch dziecka był przerażający, a teraz jeszcze to, o czym myślała, że jest obecne tylko w przeklętej części dżungli przyłaziło do mieszkańców Ras-Shamry i atakowało u progu. A oni nie mieli dokąd uciekać.

- Myślisz, że to coś chce nas zniszczyć? - spytała głucho. Chociaż czuła w sobie narastający sprzeciw wobec tego, co się dzieje. Chciała się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Dowiedzieć się za wszelką cenę. Zdemaskować projekt White Raven. Zdemaskować? - prychnęła do siebie w myślach. - Ciekawe jak...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Śro 20:14, 27 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Ledwo skończył a Claude pobiegła do domku. Zaczął za nią iść ale nagle zagadała do niego Alisse, czemu bardzo się zdziwił. Od ponad piętnastu lat prawie nikt nie odzywał się do niego pierwszy. I na wyspie też tak było, i Jacob, i ten gruby Latynos, który zginął w pierwszych dniach, i ta dziwna starsza babka, która znalazła sobie grono kobiet w jej wieku z którymi przebywała całymi dniami, praktycznie nigdy nie odezwali się do niego pierwsi.

- Eee… Jenefer pobiegła? - Powtórzył, bo miał w głowie tak zupełnie inny temat, ze w ogóle nie ogarniał co powiedziano do niego. -A No tak, pobiegła w... No, gdzieś za dom, nie wiem, nie patrzyłem - Wykręcił ręce by to zobrazować.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 15:42, 28 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Zmęczona, ale i szczęśliwa, wyciszona biegiem, dotarła na placyk. Miała zamiar pobiec prosto do swojego domku, wziąć prysznic i przebrać się, wstawić pranie, zjeść jakiś bardzo kaloryczny posiłek i poleniuchować leżąc przed telewizorem i oglądając jakiś film na DVD, ale jak tylko wbiegła na placyk osady, zobaczyła Roberta rozmawiającego z tą dziewczyną, Alisse. Nie miała ochoty z nią gadać. Trochę było jej wstyd, że tak wystawiła ją do wiatru ze wspólnym joggingiem, ale także bała się, że nie będzie miała o czym z nią rozmawiać. Owszem, mogłaby przeprosić, ale z tego przepraszania pewnie zaprosiłaby brunetkę do domku na coś do zjedzenia i plan miłego leniuchowania spaliłby na panewce. Zawróciła więc na pięcie i pobiegła drugą stroną placyku.

Na ganku domku nr 2 stali Jacob i Claude, przytuleni do siebie, ale oboje z nietęgimi minami. Jen wyszczerzyła do nich zęby w szerokim uśmiechu i nie zatrzymując się, patrząc na nich pomagała energicznie. Nie patrzyła dokąd biegnie i sznurowadła jej buta zaczepiły się o jedną z leżących na trawie po nocnej burzy gałęzi. Niemal wywróciła się, łapiąc w ostatniej chwili równowagę i balansując dzięki rozstawionym szeroko rękom. Wierzgnęła uwięzioną nogą, lecz sznurowadła wplątały się dość mocno w gałąź i dopiero któreś z kolei szarpnięcie zakończyło się sukcesem. Jen z westchnieniem potruchtała dalej. Mijała kolejne domki, wreszcie dobiegła do dróżki prowadzącej do przychodni.

Tknięta nagłym impulsem, sama nie wiedząc po co, skręciła na dróżkę prowadzącą do budynku i po chwili wchodziła już do środka.

[przychodnia]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alisse
PostWysłany: Czw 18:33, 28 Paź 2010


Dołączył: 24 Paź 2010

Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- No cóż, pewnie za długo się grzebałam. Teraz przecież nie będę jej gonić, a biegać samej mi się nie chce, wiesz jak to jest... Lepiej zawsze mieć jakieś towarzystwo, wtedy czas szybciej płynie.
W tym momencie Jenefer wbiegła na placyk, Alisse dostrzegła ją z opóźnieniem i już miała pomachać, gdy ta odwróciła się i pobiegła dalej. Wzruszyła ramionami. Musiała ją nieźle wkurzyć tym, że kazała jej tyle czekać i pewnie teraz nie ma ochoty nawet pogadać.
- Hmmm... Ona chyba nie bardzo chce mieć towarzystwo. Jadłeś już śniadanie? Bo ja muszę coś zjeść i wypić kawę, w przeciwnym wypadku padnę po dwunastej na ryjek. Nie lubię jeść sama, a mój współlokator - Ronald gdzieś przepadł. Może się do mnie przyłączysz? Robię świetne tosty francuskie.
Trochę było jej głupio. Miała wrażenie, że się narzuca i nie daje dojść do słowa Romkowi. A może Radkowi? Nadal nie mogła sobie przypomnieć jego imienia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Czw 21:10, 28 Paź 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Taak, płynie szybciej... - Pokiwał głową znacząco.

Słowa Alisse trafił w sedno. Ostatnie kilkanaście lat Robert raczej nie wspominał jako takich, w których czas leciałby mu szybciej w miłym towarzystwie, a lata te dłużyły mu się niemiłosiernie. Przez to pewnie gdy Alisse mówiła te niby zwykłe słowa Roberta coś ukłuło w środku. Po chwili wrócił uwagą do dziewczyny, bo znów zaczęła mówić

- Tak, juz jadłem. Zazwyczaj wstaję dość wcześnie, i raczej nie wychodzę nigdzie bez śniadania.

Robert poczuł sie dziwnie. Obca dziewczyna nagle zaprosiła go na śniadanie. Spojrzał w stronę Claude i Jacoba. Może i lepiej będzie, jeśli nie będę im teraz przeszkadzał. Jacob pewnie i tak nie powie mi tego, co powiedziałby Claude, i byliby tylko źli, ze im przeszkadzam...

- Ale na kawę to w sumie mogę pójść... - powiedział po chwili milczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pią 8:34, 29 Paź 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Zniszczyć? - drgnął, marszcząc czoło i przekrzywiając głowę. - A skąd ja mam wiedzieć? Nie zdążyłem zapytać - w jego głosie mogłaby się w tym miejscu pojawić nuta rozdrażnienia, ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, Jacob z trudem już powstrzymywał się od szczerego uśmiechu. - Gdybym miał trochę więcej czasu... Mógłbym zaprosić to coś na kielicha.

Spoważniał. Nie chciał, by Claude odniosła wrażenia, że się z niej nabija. Sam nie do końca potrafił zrozumieć przyczyny swoich częstych zmian humoru, ale teraz w głowie Jacoba pojawiło się coś zupełnie innego - dziwny spokój.

Przecież tego cały czas szukałem
- pomyślał, przesuwając dłoń z karku Claude na plecy dziewczyny i odwzajemniając uścisk. - Czegoś takiego. Potwierdzenia.

- Chyba będę musiał odnaleźć tę chatę - powiedział cicho, z namysłem. - Tę, o której mówił mi Robertson. Tam znajdziemy odpowiedź... Lub odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 11:29, 29 Paź 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Do południa ponura atmosfera nie opuściła wysypy. Mieszkańcy wioski w większości pozostawali w domkach. Ani pogoda, ani nastroje nie zachęcały do wspólnych spotkań.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 12:18, 29 Paź 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Nawet nie zareagowała na żart, Jacoba. Zatopiła się we własnych myślach, w których było wiele niepokoju. Z tego stanu wyrwał ją szeroki uśmiech przebiegającej JJ. Claude odruchowo podniosła kąciki ust i odmachała. To sprawiło, że była trochę bardziej obecna. Tym bardziej, że odwzajemniony uścisk Jacoba dał jej poczucie bezpieczeństwa.

- Ale chyba nie chcesz pójść tam sam, co? - podniosła głowę. - Może powinieneś najpierw skontaktować się z Robertsonem. Albo z kimś z wioski. Z Patsym? Zdecydowanie wolałabym, żebyś nie bawił się w to sam. - ostatnie zdanie wypowiedziała zdecydowanie.

Cz przypadkiem nie mówiłeś na samym początku, że nie chcesz się wtrącać? Że chcesz mieć święty spokój? - nawet nie zauważyła, że zacisnęła palce na koszulce Jacoba. - A teraz chcesz doprowadzić do otwartej konfrontacji z... tym czymś. Miała złe przeczucia. Nawet do głowy jej nie przyszło, że metaforyka walki w odniesieniu do ducha, czy też jakiejś nieokreślonej siły, brzmi dość irracjonalnie. Nie myślała o tym w ten sposób, bo zdążyła już zauważyć, że na wyspie wszystko wydaje się inne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alisse
PostWysłany: Pią 21:49, 29 Paź 2010


Dołączył: 24 Paź 2010

Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- W takim wypadku zapraszam do mnie. - Rozpromieniła się. Lubiła poznawać nowych ludzi nie zawsze utrzymywała z nimi kontakt, raczej tylko z tymi najbardziej postrzelonymi, czasami też z dziwnymi. Nie cierpiała tych pozujących na "normalnych" byli nudni jak flaki z olejem.
- Jak ty nic nie jesz to ja się skusze na... - Zastanawiała się przez parę sekund w pamięci rozważając zawartość lodówki. - Śniadanie po angielsku, a kawa z mlekiem i ciasteczka to będzie idealne dopełnienie. - Powoli człapała w kierunku swojego domku, już zbyt głodna by prowadzić jakąś składną konwersację na temat inny niż jedzenie.
[domek]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Wto 20:58, 02 Lis 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

- Nie, że od razu nic nie jem, ale po prostu 2 śniadania jednego dnia to dla mnie przesada. - powiedział i odwzajemnił uśmiech.

Po chwili Alisse skierowała się do domku, więc Robert poszedł za nią. Po co ja to niby robię? - zapytał sie w myślach, ale nie odpowiedział.

[dom Alisse]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Wto 20:59, 02 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 16:08, 04 Lis 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob długo nie odpowiadał, rozważając słowa Claude. To, co właśnie usłyszał, sprawiło, że poczuł dreszcz na plecach.

- To raczej nie będzie zabawa... - szepnął. Claude z pewnością o tym dobrze wiedziała, ale i tak spojrzał na nią poważnie, aby nie miała jakichkolwiek wątpliwości, w jaki sposób podchodzi do sprawy. Nie zamierzał też dziewczyny uspokajać frazesami i banałami, że wszystko pójdzie gładko.

Nie pójdzie. - uświadomił sobie z przerażającą jasnością. Cokolwiek na niego - na nich wszystkich - czekało, jakiekolwiek zadanie mieli do wykonania na tej przeklętej wyspie, przyszłość jawiła się Jacobowi w bardzo czarnych barwach. Nie wiedział, czy ma ochotę wciągać w swój plan postronnych ludzi. A czy potrzebował pomocy?

Potrzebował.

- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Może Patsy. Może Robert, ale nie wiem, jakie jest stanowisko. Może jeszcze ktoś inny... A Robertson - jeśli uda mi się go nakłonić, co będzie dość trudne - byłby dużym wsparciem. Z jego znajomością wyspy - dodał, a jego myśli skoncentrowały się na stojącej gdzieś w dżungli chacie, której nigdy nie widział, ale którą potrafił już w jakiś sposób ją sobie wyobrazić, nadać jej kontury.


-


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 18:01, 04 Lis 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Granica pomiędzy pochmurnym popołudniem a równie ciemnym i nieprzyjemnym wieczorem rozmyła się w oczach mieszkańców Ras-Shamry, jakby jej w ogóle nie było. Większość z nich zdecydowała się spędzić we własnych domach, których ściany stwarzały pozorne wrażenie ochrony przed nieznanym zagrożeniem... Nastała noc.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 20:37, 04 Lis 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Czuła się, jakby stali na werandzie całe wieki. Powoli ciemniało, stawało się nieprzyjemnie, w dalszym ciągu wilgotno. Zadrżała, ale bliskość Jacoba wzbudzała poczucie bezpieczeństwa, więc nie zamierzała się ruszać z miejsca. Poza tym miała wrażenie, że to ulotna chwila, a Jacob lada moment po prostu zniknie, odejdzie nagle, pójdzie w sobie tylko znanym kierunku. Ale czy właśnie tego nie chcesz zrobić? Przywarła do jego ciała. Poważna mina mężczyzny wcale nie sprawiała, że myślała optymistycznie. Przymknęła oczy. Nie rób tego. - pomyślała, jakby te słowa miały jakąś siłę sprawczą.

- Kiedy John do ciebie celował - zaczęło powoli, po długim namyśle. - a potem wyprowadził cię do dżungli, myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. Było mi trudno z tą świadomością. Bardzo trudno. Chociaż przecież praktycznie cię nie znałam. A teraz... - schyliła głowę, a włosy zasłoniły jej twarz. Próbowała mówić żartobliwym tonem, ale głos jej zadrżał. - Teraz jesteś ważniejszy. Resztę dośpiewaj sobie sam.

Ja też sobie przy okazji dośpiewam. Nie miała pojęcia co tak właściwie czuje. Strach, że Jacob chce się w coś wpakować? Że jemu i im wszystkim może grozić niebezpieczeństwo? Może bała się właśnie tego, że znaczenie Jacoba w jej życiu na wyspie rozrastało się w zastraszającym tempie? Nie wiedziała. Odsunęła się w końcu niechętnie od ciepła ciała Jacoba, ale nie puszczała jego koszulki. Trochę jak dziecko.

- Chodź do środka. - uśmiechnęła się lekko, niepewnie. - Zrobię coś do jedzenia. Potem... Potem może uda nam się w końcu spokojnie wypić wino.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eric Borovsky
PostWysłany: Czw 21:00, 04 Lis 2010


Dołączył: 04 Lis 2010

Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dwa tygodnie kiśnięcia na tej wyspie wystarczyły, by Eric zatęsknił za towarzystwem. Dnie spędzał przed telewizorem, pochłaniając po kolei wszystkie filmy ze stojaka z płytami, wieczory zaś najczęściej kończył w pubie, testując jego zaopatrzenie w napoje wyskokowe.

Brakuje tylko basenu i plaży w pobliżu, a cały pobyt przypominałby kiczowaty hotelik w Malibu - pomyślał, wychodząc na werandę domku i zapalając papierosa. - Tylko, że tam nikt nie wyrzyna pensjonariuszy. A przynajmniej nie tak jawnie.

Zrobił parę kroków w kierunku placyka i spojrał w niebo. Chmury zasłaniały gwiazdy szczelną kurtyną, ukrywając je przed ciekawskimi spojrzeniami. Nuda paraliżowała go. Myślał, że rok spędzony na wyspie minie jak z bicza strzelił. Ot, posączy sobie drinki z palemką i odpocznie psychicznie od tego moralnego syfu LA. A tymczasem już po dwóch tygodniach miał już tego dość.

Koniec z tym - pstryknął niedpoałkiem papierosa w trawę. - Czas się ruszyć. Wyjść do ludzi. Poznać kogoś. Pokazać się. Może pojawić się w przychodni i przestawić się jako lekarz. Niech coś się zacznie dziać...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 53, 54, 55 ... 66, 67, 68  Następny
Strona 54 z 68

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin