|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Robert
|
Wysłany:
Śro 19:55, 11 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Dla Roberta był to cios dość celny. Dał z siebie bardzo dużo, by zdobyć tą teczkę, nie wiedząc nawet co w niej jest, a teraz ona zniknęła. Wtrącenie Colissa o krasnoludkach zignorował, ale w myślach tylko go zdenerwowało.
Dobra, przynajmniej Eric przeczytał dokumenty z niej i powie mi co w nich było... Chociaż zaraz...
- Jedna sprawa. - Chciał powiedzieć przyciszonym głosem, ale był zbyt zdenerwowany i Collis i tak to słyszał. - Spokojnie bym ci odpowiedział skąd ją mam i bez tego... Tego czegoś co mi wstrzyknąłeś.
W głębi chciał się teraz rzucić na Erica, ale wewnętrzny rozsądek rozkazał mu czekać. I nie chodziło bynajmniej o złamany lewy obojczyk, ale wierzył, że Eric powiedziałby mu wtedy o wiele mniej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Sob 14:49, 14 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rewelacje wypowiadane przez Roberta sprawiły, że Collis nieomal był wdzięczny losowi za znalezienie się w przychodni. To, co usłyszał prawie rekompensowało bolesną ranę postrzałową. Lancaster cenił umiejętności Borovsky'ego, ale i tak jawił mu się raczej jako chirurg plastyczny. Był dla niego niczym Taub z "House'a" - spokojny i opanowany, a przy tym flirciarz. Collis zastanawiał się czasem, jak bardzo życiorys fikcyjnej postaci pokrywa się z życiem lekarza. Taub z pewnością nie był szpiegiem. - zaśmiał się w duchu.
- Chyba niczego nie sugerujesz, Robercie, co?
Uważnie przyglądał się Robertowi. Mężczyzna był wyraźnie wzburzony, nie mógł opanować złości. Co ją wywołało? Co musiał zrobić Eric, że teraz Robert wygląda, jakby chciał mu się rzucić do gardła? I - co najzabawniejsze - co zostało wstrzyknięte Robertowi? Lancaster bardzo chciał znać odpowiedź na te pytania. No proszę... To może być nawet bardzo interesujące.
- Cokolwiek podał ci doktor Borovsky z pewnością miało na celu poprawienie twojego stanu. - ciągnął nadal, zerkając na lekarza. - A ty odzywasz się do niego, jakby był kolesiem z jakiegoś wywiadu wewnętrznego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Sob 22:36, 14 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
[b]Słońce wspięło się wysoko nad horyzontem. Południe przyniosło ze sobą jeszcze wyższą temperaturę.[/b
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Nie 22:49, 15 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Eric spojrzał na Collisa, który nieoczekiwanie przyszedł mu z odsieczą. Masz u mnie duże piwo, przyjacielu... Spuścił oczy, starając się, by jego spojrzenie nie skrzyżowało się ze spojrzeniem wzburzonego Roberta.
- Ale... o czym ty mówisz? - odezwał się. - Czy muszę się tłumaczyć z każdego zastrzyku, który podaję pacjentowi? Byłeś w złej kondycji, stwierdziłem, że lepiej zostawić cię jeszcze w przychodni przez jakiś czas. Podałem ci łagodną narkozę. A zaraz potem sól fizjologiczną, potas, oraz roztwór wolnych aminokwasów i glukozy - zacisnął wargi w wąską kreskę i podniósł wzrok na Roberta licząc, że ten nie dostrzeże niepewności w jego spojrzeniu. - Czy to takie złe, że chciałem ci pomóc? A potem chciałem dowiedzieć się więcej, zanim zasnąłeś... Zresztą... - machnął ręką, jakby odcinając się od dyskusji - zapomnij. Postaram się dowiedzieć, co stało się z tą teczką. A następnym razem, gdy będę podawał ci jakiekolwiek leki, sporządzę dokładny raport, w który będziesz mógł się wczytać. Może to rozwieje twoje wątpliwości...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Pon 15:35, 16 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Robertowi ewidentnie coś śmierdziało. I nie chodziło mu o jego skarpety. Wprawdzie nie znał żadnego powodu, dla którego Eric mógłby go okłamywać, ale był pewien, że lekarz coś kręcił. I że to, co mu wstrzyknął nie było zwykłym środkiem przeciwbólowym.
- No dobra... - powiedział próbując się lekko uspokoić. - Może i rzeczywiście byłem w takim stanie, ze nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie... Hmh, może mógłbyś powiedzieć mi chociaż, co wyczytałeś? Bo sam wcześniej z powodu złamania nie przeczytałem zbyt wiele.
Jakie zbyt wiele... Jedno wielki zero...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 10:44, 18 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Szczerze to też niewiele wyczytałem... - zmarszczył brwi jakby próbował sobie przypomnieć, ale w rzeczywistości zastanawiał się, które informacje może przekazać Robertowi i przysłuchującemu się z zaciekawieniem Collisowi. - Były to głównie luźne notatki na temat badania wyspy przez grupę White Raven. Sądząc po datach wszystko działo się siedem lat temu. Wydaje mi się, że chodziło o ludzi, którzy brzybyli na wyspę razem z tym... jak mu tam? Z tym, co go Ray w drewutni zamknął... Robertsonem. Wygląda na to, że nie jesteśmy pierwszym projektem White Raven...
Zamilkł na chwilę zastanawiając się, czy mówić cokolwiek więcej.
- I to w zasadzie wszystko. Były tam jakieś szkice, mapki, notatki... miałem wczytać się w całość później, ale jak mówiłem - teczka wsiąkła... - rozłożył bezradnie ręce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Pią 15:44, 20 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Cudowna szopka. W tym momencie Collis nie wierzyłby ani jednemu, ani drugiemu. Właściwie to nie wierzyłby nikomu na wsypie. A tym bardziej komuś spoza. Cała sprawa White Raven gmatwała się z każdą kolejną zdobytą informacją. Nic nie prowadziło do odpowiedzi. Same pytania. Więc wysnuwane wnioski były raczej na wyrost. Lancaster musiał zweryfikować swoje założenia. Do tego było mu potrzebne więcej informacji - tyle że nie byle jakich, ale takich o których miałby pewność, że są prawdziwe. Teraz miał pewność tylko tego, że nie powinien nikomu ufać i zawsze oglądać się za siebie. Co prawda taką postawę przyjmował przez ostatnie kilkanaście lat. Teraz jednak postanowił być jeszcze bardziej ostrożny.
Doktor Eric Borovsky zaczął Collisa intrygować. Z pewnością wiedział więcej niż mówił. Z pewnością teczka tak po prostu nie wsiąkła. Borovsky nie wyglądał na człowieka, który po wyczytaniu takich rewelacji, pozostawiłby ich źródło na łaskę i niełaskę losu.
- Wsiąkła. - powtórzył celowo lekceważąco. - Świetnie. Czy teraz ktoś mógłby mi przynieść papierosy? Muszę się uspokoić, jestem zestresowany. Bo kto wie. Teczka zniknęła, to i może mi się coś stanie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Sob 19:57, 21 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Taak, nie przeczytał praktycznie nic, ale zafascynował się tym co przeczytał...
- Hmh, na pewno nie pamiętasz nic więcej? Na czym na przykład polegały badania White Raven? Musiały być chociaż jakieś wzmianki o tym w tych 'luźnych notkach'...
Mówił dość spokojnie, starając się by Eric uwierzył, że wierzy doktorowi, ale czuł, że długo nie wytrzyma przy ciągłych komentarzach Collisa. Może gdybym dał mu te papierosy to by się zamknął?
- Wiesz - odwrócił się na chwilę od Erica do Collisa - nie wydaje mi się, by ci co ukradli teczkę mieliby równie ważne powody by wykraść ciebie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Game Master Game Master
|
Wysłany:
Wto 20:59, 24 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 03 Mar 2010
Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wydawało się, że słońce nigdy nie zajdzie. Uparcie tkwiło na nieboskłonie. W końcu powoli zaczęło opadać w stronę horyzontu, by zniknąć za jego linią. Wieczorne niebo jarzyło się nienaturalną czerwienią, nocne – milionami gwiazd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Robert
|
Wysłany:
Nie 15:51, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 326 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt
|
Wieczorem Robert mógł już opuścić szpital. Mimo wielu pytań Eric nie powiedział niczego konkretnego o zawartości teczki. Po tym wszystkim Robert był tak załamany beznadziejnym wynikiem swojej wyprawy, że już nawet ciągłe zrzędzenie Collisa i upominanie się o papierosy przestawało go irytować.
- Czyli mam przychodzić jeszcze codziennie na zastrzyki i zmianę bandaży? - dopytał się jeszcze Erica, a po potwierdzającym kiwnięciu głową skierował się w stronę drzwi.
Gwiazdy już świeciły, co jednak zupełnie nie przeszkadzało Robertowi. Nie chciał, by ludzie patrzyli się na niego jak wraca z rozwalonym obojczykiem w ciągu dnia. Nie chciał do tego wracać...
[Jego własny domek]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Nie 18:05, 29 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Po wyjściu Roberta, Collis opadł na poduszkę. Przedstawienie się skończyło, a przynajmniej akt I z Robertem w roli głównej. Teraz aktorów zostało tylko dwóch. Lancaster miał jednak niejasne wrażenie, że w akcie II jego poczynania będą opisane li tylko przez didaskalia. Był głodny i wyczerpany, obolałe ciało dawało się we znaki. Jedyne czego pragnął to długi sen. Zaraz po kilkunastu papierosach. Dźwignął się do pozycji siedzącej, z wysiłkiem zwiesił nad posadzką nogi. Czuł jak śmierdzi po kilku dniach spędzonych w dżungli. Brudne ciuchy wcale nie sprawiały, że czuł się lepiej. Jedynym czystym elementem Lancastera był bandaż na ramieniu.
- To... - pokręcił głową. - To, kurwa, uwłacza mojej godności.
Usiłował wstać, ale nogi się pod nim ugięły, więc musiał podeprzeć się o łóżko, by nie upaść. Zacisnął mocno zęby. To nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. A potem z krzywym uśmiechem zerknął na lekarza.
- Słuchaj, Borovsky, wygląda na to, że wypisu nie dostanę dzisiaj, ale bądź lekarzem miesiąca i pomóż mi dojść do łazienki. Cuchnę jak ostatni menel.
Wszelkie intrygi, kłamstwa, oszustwa i tajemnice musiały poczekać. Lancaster musiał dojść do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 7:36, 01 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Starał się jak tylko mógł unikać odpowiedzi na pytania Roberta. Wiedział, że nie jest dobry w kłamaniu i oszukiwaniu. Jego była żona, Isabel, wiedziała o jego kłamstwach niemal zawsze. Nie potrafił ukryć przed nią prawdy zbyt długo i bał się, że i tym razem będzie tak samo. Że pęknie. Że zacznie się plątać w zeznaniach i całe jego "misternie" ułożone alibi rozsypie się w gruzy. Dlatego gdy Robert wyszedł z przychodni, Eric odetchnął z ulgą. Z jednej strony miał nadzieję, że temat się skończy sam, z drugiej zaś zdawał sobie sprawę, że Robert będzie go jeszcze prawdopodobnie nie raz molestował o materiały z teczki.
Jęk na łóżku zwrócił jego uwagę ku drugiemu z pacjentów. Skinął głową potakująco słysząc prośbę Collisa i odpiąwszy go od rurek kroplówki, podpierając ramieniem poprowadził w kierunku łazienki.
- Jesteś słaby jak dzieciak, więc nie forsuj się za bardzo - instruował go po drodze. - Trzy minuty na nogach i wracasz do łóżka, bo będę musiał załatwić ci pielęgniarkę na pełny etat. A przy tutejszych stawkach... obawiam się, że nie byłoby cię na nią stać.
Wprowadził Collisa do łazienki, odkręcił prysznic, by ciepła woda zdążyła popłynąć zanim Lancaster się rozbierze i skierował się do wyjścia.
- Jakbyś potrzebował pomocy z powrotem, to wołaj - rzucił jeszcze w drzwiach. - Będę obok.
W zabiegowym zebrał pościel z łóżka Roberta i Collisa i rzucił wszystko w kąt. Z magazynku przyniósł nową poduszkę i prześcieradło, przygotował świeże bandaże i nabrał środek przeciwbólowy do strzykawki. Proste, medyczne czynności. Co prawda nie pamiętał już, kiedy pracował w przychodni, zajmował się pacjentami tak, jak tutaj. Interna zawsze go odrzucała i nie widział siebie w roli lekarza ogólnego, ale tutaj, na wyspie, nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie - czuł się potrzebny, a to znaczyło wiele. Wypełniało odrobinę jego życie i dawało mu poczucie spełnienia.
- Jak doktor Quinn... - mruknął do siebie - jedyny lekarz w okolicy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Śro 8:31, 01 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
To było trudne.
Collis rozebrał się z wysiłkiem, co jakiś czas zagryzając z bólu wargi. Pomyślał, że jeśli cokolwiek przeciwbólowego dostał, była to dawka zbyt mała. Każdy ruch skutkował poczuciem wewnętrznego rozdarcia. Rozdarcia zupełnie fizycznego, a przy tym mało subtelnego. W tak mało komfortowych warunkach Lancaster wszedł pod prysznic. Musiał opierać się obiema dłońmi, by nie wylądować tyłkiem w brodziku. Długą chwilę stał, pozwalając wodzie na obmycie. Przypomniały mu się czasy, kiedy ostatnim razem był w szpitalu z powodu poważnej rany. Koniec lat 80., czas cholernych zmian w moim życiu. Usta same skrzywiły się w szyderczy uśmiech, a szyderstwo dotyczyło młodego Collisa sprzed lat. Gdyby miał wybór, pewnie postąpiłby tak samo - sprzeciwił się ojcu, spróbował ochronić matkę. Odruchowo sięgnął dłonią na plecy, dotknął długiej podłużnej blizny. Miał wrażenie, że to piętno wspomnień. I może rzeczywiście tak było. Pamiątka. Pamiątka, której nienawidził, więc postanowił od niej uciec, zajmując się sprawami bieżącymi. W tym wypadku próbą umycia się bez przewracania. Szło mu wolno, z wysiłkiem. O tak, to było trudne. Jak nigdy.
Kiedy już był czysty, wydarzenia w dżungli wydały się trochę nierealne. To znaczy - wydawałyby się, gdyby nie rana na ramieniu. Collis ubrał się w to, co przygotował mu Borovsky, czyli w szpitalne spodnie i białą koszulką. Nie miał sił, by dokładnie się obejrzeć, ale miał całkiem niezłą wyobraźnię. Wyglądam, jak ze szpitala dla czubków. Wysłużoną zapalniczkę z '88 schował do kieszeni. Powłócząc nogami i podpierając się nie tylko o ściany, ale i o niemal każdy element otoczenia dotarł w końcu do sali, w której wcześniej leżał.
- Droga przez mękę. - powiedział do lekarza. Uśmiechnął się krzywo. - Ładniutka pielęgniareczka byłaby całkiem niezłym rozwiązaniem. O, i nie mów mi znów, że mnie na nią nie stać. W końcu mam te obiecane dwa miliony. - roześmiał się.
Położył się na łóżku ze świeżo zmienioną pościelą. O tak, w takich warunkach było o wiele lepiej. Odetchnął głośno. Potem rzucił spojrzenie Borovsky'emu.
- Nie zgubiłeś teczki. - bardziej stwierdził niż zapytał. Machnął lekceważąco dłonią. - W zasadzie to nawet mnie nie interesują twoje intencje w kłamstwie czy czymś. Ale powiedz... To, co przeczytałeś świadczy o tym, że to nie pierwsza grupa wysłana na wyspę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Eric Borovsky
|
Wysłany:
Śro 11:05, 01 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lis 2010
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Niestety, wykwalifikowanym personelem nie dysponuję w nadmiarze, więc castingiem sam się musisz zająć - uśmiechając się lekko poprawił Collisowi poduszkę pod głową i przykrył lekkim kocem. - Ale widziałem na placyku kilka przyzwoitych kandydatek. Na przykład Debbie...
Z szafki wziął przygotowaną wcześniej strzykawkę ze środkiem przeciwbólowym i odwróciwszy się z nią w dłoni zesztywniał, słysząc pytanie Collisa.
- Dlaczego myślisz, że kłamię? - odparł, przeciągając nieco samogłoski. Gestem pokazał pacjentowi, by przekręcił się na bok i z rozmachem wbił mu igłę strzykawki w pośladek, po czym dopchnął tłok do oporu. Domięśniowa injekcja, celowo zrobiona niedbale, musiała boleć. Eric mógł co prawda wstrzyknąć zawartość strzykawki bezboleśnie - przez wciąż założony weflon kroplówki, ale pytanie Collisa sprawiło, że zrezygnował z tego zamiaru. Chciał, żeby bolało.
Odłożył strzykawkę na brzeg szafki i oparł się o nią obserwując, jak Lancaster ponownie układa się na plecach.
- Tak, to co przeczytałem, faktycznie świadczy o tym, że jesteśmy drugą ekipą. Tylko że... tamta wyglądała na badawczą. Mała, składająca się z naukowców. I było to ładnych parę lat temu. A ty... wiesz coś o tym?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
Collis Lancaster
|
Wysłany:
Śro 14:00, 01 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
- Debbie? No, skoro taki jest twój typ, doktorku... - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ja tam wolałbym taką Francuzeczkę Claude. Chętnie bym ją zobaczył w skromnym uniformie pielęgniarki.
Albo Jenny. Usta rozchyliły się w lekkim i - jak na Lancastera - szczerym uśmiechu. Lubił tę blond charakternicę, chociaż w zupełnie inny sposób niż inne kobiety. Raczej trochę na zasadzie o wiele młodszej siostry. Tyle tylko, że na ciało prawdziwej siostry nie zwracałby takiej uwagi. Niemniej jednak dziewczyna i tak jawiła się jako towar niedostępny. Przypomniał sobie, jak została potraktowana przy drewutni. Zdławił nikłe wyrzuty sumienia. A mimo wszystko...
- Słuchaj, nie miałeś przypadkiem ostatnio blond-pacjentki z rozciętą wargą?
Lekarz kazał mu się przewrócić, odruchowo wykonał polecenie. Odwrócił gwałtownie głowę, czując ból. Zachowanie Erica dobitnie świadczyło o tym, że posądzenie o kłamstwo wcale mu się nie spodobało.
- Wolałbym męską walkę wręcz, jeśli coś ci się nie podoba. - mruknął. - A nie majstrowanie przy mojej dupie.
Ułożył się wygodnie. Miał nadzieje, że środek przeciwbólowy szybko zacznie działać.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Staram się dotrzeć do tego, w jakim gównie siedzimy. Jak na razie bardzo nie podobają mi się wnioski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
 |