www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Ryan, JJ, Carmen, Teddy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 24, 25, 26  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Collis Lancaster
PostWysłany: Pon 12:55, 06 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Chichotanie dziewczyny nie zrobiło na Collisie żadnego wrażenia. Lubił swój kapelusz z piórkiem. Był jego znakiem rozpoznawczym w rozgłośni The Arrow i nie miał zamiaru z niego rezygnować nawet jeśli fale The Arrow nawet nie przechodzą obok tej zapyziałej wyspy na Pacyfiku.

- Bal przebierańców. Świetnie. Marzę o tym. - odparł poważnie, ale widać było, że to tylko ironia. Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami, dodał: - Jasne. Poczekam.

Wbił dłonie w kieszenie. Na pełne rozluźnienie i swobodne ruchy nie miał co liczyć. Ramię rwało tępym bólem, co nie przeszkadzało Collisowi skupić swojej uwagi na tym, na czym powinien skupić się mężczyzna. Przesunął się dyskretnie w bok tak, by przez uchylone drzwi widzieć sylwetkę Jenefer. Co my tu mamy, Siostrzyczko? Nawet niespecjalnie mu zależało na zobaczeniu czegokolwiek. To był instynkt, samcza ciekawość.

- Nie byłem ranny, tylko jestem. - rzucił pogodnie, przygryzając wargę. Każdy nieostrożny ruch wywoływał większy ból. - Jak widać żyję, więc jest całkiem w porządku.

Cofnął się gwałtownie, gdy Jenny wyszła z pokoju. Nie spuszczał jednak wzroku. Nie był już szczeniakiem, by rumienić się ze wstydu za podglądanie. Chociaż samo podglądanie nadal było szczeniackie. Jeszcze raz prześlizgnął się wzrokiem po sylwetce dziewczyny. Coś mu nie pasowało. Zignorował jednak to wrażenie.

- I daj sobie spokój z tym panem. Collis. Po prostu Collis. Albo Col, od biedy. Tylko nie "pan Lancaster". Chyba że masz ochotę na erotyczne gierki, wtedy mogę się zastanowić. - mrugnął żartobliwie. - A ponieważ nie masz, to daruj sobie "pana", ok?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 13:36, 06 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Wychodząc z pokoju napotkała badawcze spojrzenie Collisa. Podglądał? Uniosła brew i uśmiechnęła się kącikiem ust.

- Okej, Collis. Spróbuję. Chociaż obiecać nie mogę, bo "pan Lancaster" jakoś łatwiej przez gardło przechodzi - po chwili dopiero uświadomiła sobie jak to zabrzmiało na tle ostatnich słów mężczyzny. - Hmmm... bez podtekstów.

Lancaster co prawda nie potwierdził zaproszenia na śniadanie, ale także nie odmówił, więc Jen ruszyła w stronę kuchni licząc, że gość pójdzie za nią. Torebkę odłożyła na szafkę, zamknęła teczkę z materiałami Curtisa i podała ją Collisowi.

- Byli u mnie wczoraj Peter z Majką - nalała wody do czajnika, włączyła go i oparła się plecami o szafkę, splatając ręce na piersiach. - Ale to nie była miła rozmowa. Peter opowiedział, co się stało na plaży. Potem pokłóciłam się z Majką, a z tej kłótni wyszło tylko tyle, że przestrzegła mnie. Nas. To znaczy całą osadę. Że takich, jak ten cały Coffman może się tu pojawić więcej. I mówiła, że... że tak naprawdę chodzi im tylko o to, żebyśmy wynieśli się z wyspy. I że są bezwzględni. I że... - westchnęła - że możemy zacząć się bać. Peter zostawił tutaj tą teczkę, ale... podobno było ich więcej, tak? - Podniosła wzrok na mężczyznę i spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej tylko nerwowy grymas. - Czy... była tam też taka teczka dotycząca mnie?

Czajnik zaczął gwizdać, więc odwróciła się przygryzając wargę. Z półki wyjęła kubki, z szafki paczkę kawy i herbaty.

- Co pan... - zawahała się - pijesz?

Z lodówki wyjęła masło, pudełko jakiegoś gotowego twarożku ze szczypiorkiem (Ciekawe co będzie, jak nam terminy przydatności zaczną się kończyć...), rozejrzała się za chlebem, ale nie znalazła go. Był w zamrażarce, zamarznięty na skałę, więc zupełnie mechanicznie wyjęła go i położyła obok lodówki.

- Marna ze mnie gospodyni... - uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale w zamrażarce mam lasagne, mogę wrzucić do mikrofalówki, jeśli chcesz... Acha, jeszcze jedno. Peter z Majką opuścili naszą osadę. I chyba będą chcieli dostać się na wyspę Majki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Pon 14:04, 06 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Swobodna i luźna atmosfera prysnęła jak bańka mydlana, gdy Jenefer wspomniała o Peterze i Majce. Momentalnie zrobił się czujny, uważał na każde jedno słowo dziewczyny, by nic mu nie umknęło. Teczkę Curtisa przyjął z nieukrywaną niechęcią. Była przecież świadectwem tego, że grzebano w ich życiach. Przejrzał ją od niechcenia, jeszcze raz uświadamiając sobie, że White Raven zrobił z nich króliki doświadczalne cholera wie w czym. Collis przeglądał teczkę, a Jenny wciąż zdawała relację.

- Nie widziałem twojej teczki. - odparł swobodnie, sprawiając wrażenie, że życiorys Jenny nie ma dla niego żadnego znaczenia. - Wszystkie poszły z dymem, więc nie musisz się martwić. - urwał na chwilę. - Podejrzewam, że Peter nie powiedział ci wszystkiego. Może i dobrze, to długa i nudna historia. Ale jestem niemal pewien, że nie wspomniał o tym, że jego ruda kotka prawie go postrzeliła. - uniósł dłoń, dając znak, by dziewczyna nie przerywała. - Maja ma dobre intencje, ale to jeszcze dziecko, z pewnością podejmuje albo podejmie złe decyzje. Nie radzi sobie z sytuacją. I o ile zrobi dla Petera wszystko, to jeśli chodzi o nas... - wzruszył ramionami. - Wystarczy, że ktokolwiek zagrozi Edwardsowi, a wyśpiewa wszystko o nas i o naszej osadzie. Wierz mi, znam się na kobietach.

Uśmiechnął się półgębkiem. Jeszcze raz przeniósł spojrzenie na teczkę. Przewracał kartkę po kartce, w międzyczasie odmawiając napicia się czegokolwiek, chyba że trunek ma więcej niż 40 %. Kartka po kartce. Dzieciństwo Curtisa, młodość, wizyty w szpitalu psychiatrycznym, rekrutacja do White Raven... Ze znudzeniem przekartkował na koniec, gdzie znalazł notatkę Petera. W momencie kiedy ją czytał, Jenefer informowała go właśnie o wybyciu Petera i Majki.

- Co za tępy chuj! - wyrwało mu się gniewnie. Kolejne przekleństwo zmełł już bezgłośnie i uśmiechnął się nerwowo do Jenny. - Pani wybaczy moje słownictwo. - wyjaśnił i odwrócił zawartość teczki w stronę dziewczyny. - Nie wiem, co zaślepia Edwardsa, ale najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje. Na drugą wyspę? Myśli, że ruda krzykaczka go obroni? Daję sobie łeb uciąć, że nie ma nic do gadania. Jeśli Peter popłynie na ich wyspę, wezmą go na spytki. I to nie będzie dla niego przyjemne. Poznałaś Coffmana, więc chyba sama zdajesz sobie sprawę, że ludzie, którzy wysyłają do nas takich jak on raczej nie są łagodni. - sapnął gniewnie, oddając dziewczynie teczkę. - Boże, właśnie dlatego nie znoszę dzieciaków. Nie mają pojęcia, co robią. Pakują się w największe gówno i co? Mamy ich z tego wyciągnąć?

Z rezygnacją usiadł na kuchennym krześle. Sprawiał wrażenie, jakby martwił się o Petera. W rzeczywistości interesował go jego własny tyłek. Bo jeśli "tamci" wyciągną od Petera wszystkie informacje o wiosce, będą mieli jeszcze bardziej przesrane. O wiele łatwiej jest bronić się przed wrogiem, gdy wróg nic o tobie nie wie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Collis Lancaster dnia Pon 15:35, 06 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 12:45, 08 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Przekleństwo Curtisa sprawiło, że Jen ze zmarszczonymi brwiami odwróciła się do mężczyzny. Na usta już cisnęła się jej jakaś kąśliwa uwaga, ale dostrzegła kartkę z napisem zrobionym szminką. Przebiegła go wzrokiem, nie patrząc na to co robi odstawiła trzymany w dłoni kubek na szafkę i podeszła do mężczyzny, ujmując teczkę oburącz i ją odbierając mężczyźnie.

- O, kurwa - przeklęła niepomna tego, że przed chwilą chciała besztać Collisa za przeklinanie. - To jest mniej-więcej to, co Majka chciała mi przekazać, tylko nieco bardziej dosadnie. I na dokładkę - zbliżyła twarz do kartki - to moja szminka.

Podniosła wzrok na Lancastera.

- Peter napisał to w tajemnicy przed Majką. Wyszedł z tą teczką do toalety, zabawił tam jakiś czas... musiał wtedy napisać wiadomość. Nie chciał, by Majka wiedziała o niej. Czyli on tez jej nie do końca ufa...

Rzuciła teczkę na stół. Opadła z trzaskiem, kartki nieco się rozjechały.

- Co on sobie myśli? - zaczęła się nakręcać w złości. - Gdzie my niby mamy uciekać?! Chyba mu szajba do końca odbiła! Zapatrzył się w te rude pióra i mu resztki rozumu z głowy uciekły!

Odwróciła się tyłem do mężczyzny i oparła o szafkę, dłonie kładąc na blacie i spuszczając głowę. Wysłuchała w milczeniu tego, co Lancaster miał do powiedzenia, po czym podniosła wzrok na swoją torebkę leżącą na wyciągnięcie ręki.

- Jeżeli on popłynie na "ich" wyspę, to już nie wróci. Oni coś mu zrobią. Jestem tego pewna. A najgorsze, że... on już nas nie słucha. Nie przekonamy go. A my sami nie jesteśmy w lepszej sytuacji. Ten Coffman... obiecał mi, że mi odpłaci i wyrówna rachunki. Bo ja... strzelałam do niego, gdy był tu ostatnio. I chyba nawet trafiłam...

Sięgnęła po torebkę i wyciągnęła z niej pistolet, po czym obejrzała z zainteresowaniem. Oczywiście, dźwigienka bezpiecznika była w niewłaściwym położeniu, więc Jen zabezpieczyła pistolet.

- Boję się, Collis - odezwała się cicho, wciąż nie odwracając się. - Boję się go od spotkania przy drewutni. Od momentu, gdy spojrzałam mu w oczy. I jestem pewna, że on nie odpuścił i wróci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 12:46, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Śro 13:13, 08 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ze zdenerwowaniem stukał palcem w blat stołu. Ostatnie wydarzenia namieszały w teoriach Collisa, musiał teraz wszystko weryfikować. Najgorsze było to, że mieli się bronić bez jakichkolwiek środków. Pojedyncze małe pukawki nikomu nie zapewnią bezpieczeństwa, co najwyżej rozjuszą atakujących. Przeniósł wzrok na roztrzęsioną Jenny, doskonale ukrywając zaskoczenie. Strzelałaś? Chryste, nie mówcie, że nawet ona ma spluwę... - przewróciła oczami w geście irytacji. Jakby na potwierdzenie tych przypuszczeń, dziewczyna wyciągnęła z torebki broń. Lancaster od razu zauważył, że nie była wytrawnym strzelem. Najwyraźniej była w posiadaniu pistoletu od niedawna.

- Wróci. - przytaknął. Nie było powodu, by mydlić sobie oczy głupimi nadziejami. - A ty nie możesz pozwolić, żeby strach cię sparaliżował. Bo przestaniesz myśleć o tym, co robisz.

Pewnie to nie była chwila na jakiekolwiek nauki. Jeśli Collis miałby postępować według miernych filmów romantycznych, powinien teraz przytulić Jenefer i dodać jej otuchy, zapewnić... a cholera wie o czym. Lancaster nigdy nie rozumiał postępowania romantycznych amantów z ekranu.

- Słuchaj, gołąbeczko. - zaczął poważnie, przestając stukać o blat. - Mógłbym ci obiecać, że nie pozwolę cię skrzywdzić, że zadbam o twoje bezpieczeństwo. Tylko to nie daje żadnej gwarancji i w gruncie rzeczy działa na niekorzyść, bo obniża czujność, sprawia, że rozpaczliwie chcesz na kimś polegać. Ale... - wzruszył ramionami. - Możesz polegać tylko na sobie. Świadomość tego doda ci sił, o ile nie przyjmiesz tego, jako cios od świata, ale jako prawo natury, instynkt... - roześmiał się nagle. - Czy coś.

Pouczająca gadka trwała zbyt długo. I chociaż Collis wierzył w to, co mówi, udzielanie takich rad nie było w jego stylu. Wstał i oparł się nonszalancko tyłkiem o blat kuchenny zaraz obok Jenny. Ręce założył na piersiach.

- Przy następnym spotkaniu z Coffmanem strzel mu między oczy. - rzucił z pozoru beztrosko. - Bez skrupułów. To zaoszczędzi nam kłopotów. A na ciebie podziała terapeutycznie.

Poklepał dziewczynę po ramieniu.

- Coś wymyślimy. - skwitował, mając na myśli całą sytuację.

Czyżby?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Śro 22:52, 08 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Nie tego się spodziewała. Nie takiej reakcji Collisa. Chociaż... Czego oczekiwała tak naprawdę? Współczucia? Pocieszenia? Nawet, gdyby mężczyzna zaczął ją pocieszać wiedziałaby, że to tylko puste słowa, mające oszukać strach. Oszustwo.

W oczach jej zakręciły się łzy, ale nie chciała, by Collis je dostrzegł. Odwróciła się i oparła plecami o szafkę, tuż obok Lancastera. Trąciła go barkiem w łokieć.

- Kiepsko ci wychodzi pocieszanie - miała nadzieję, że lekko zachrypnięty głos jej nie zdradzi. - A co do strzelania między oczy... Nie dam rady.

Wyciągnęła w jego kierunku dłoń z pistoletem.

- Weź to. W środku jest tylko sześć nabojów. Więcej nie mam. Zresztą i tak boję się, że prędzej sama sobie zrobię krzywdę niż komukolwiek... z nich. Weź! - Lancaster nie kwapił się by wziąć broń, więc odłożyła ją na szafkę.

- Nie wiem co robić dalej - zaczęła mówić ni to do siebie ni to do niego. - Boję się tu zostać, ale z drugiej strony nie ma dokąd uciekać. Myślałam, że gdyby był Jacob... on się przyjaźni z Johnem Robertsonem. Może pomoże mi przekonać Johna, żeby nas zaprowadził w miejsce, gdzie się ukrywał przez te wszystkie lata? A może ukryć się w tej jaskini w której koczował Anderson? Tylko nie wiem, gdzie to jest... Trzeba by przygotować zapasy... Boże... - uniosła dłonie do twarzy - po jaką cholerę ja się w to wpakowałam? Mało mi było atrakcji?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Śro 22:52, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Śro 23:32, 08 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No nie, dziewczyno, nie rozklejaj mi się tutaj. Nie znoszę, jak kobiety płaczą. W zasadzie to nie miał wyboru o ile chciał uniknąć łez. A chciał. Bezceremonialnie przyciągnął Jenefer do siebie, otaczając ją jednym ramieniem. Drugiego wolał nie nadwyrężać. Może nie było to jakoś bardzo subtelne, ale w miarę szczere. Położył podbródek na blond włosach. Wolał nie dawać dziewczynie możliwości patrzenia na to, jakie robi miny. Bo wyraz twarzy Collisa był daleki od współczującego filmowego oblicza. Najzwyczajniej w świecie od kilkunastu lat nie potrafił przywdziać na twarz łagodnych emocji.

Wzrokiem błądził po krawędziach położonego na szafce pistoletu. Sześć naboi. Sześć martwych popierdoleńców z dżungli. Dla mnie bomba. Nigdy nie miał skłonności sadystycznych, nie czerpał przyjemności z krzywdzenia innych. Jednak teraz rozchodziło się o życie Lancastera, a skoro jego życie oznaczało śmierć kogoś innego, był w stanie bardzo szybko się z tym pogodzić. Nie zamierzał mieć litości dla tych, którzy zaatakują z ukrycia, z bezwzględnością.

Poczekał aż dziewczyna się uspokoi.
- Jacob... - mruknął. - Co się z nim stało? Z nim i Francuzeczką? Ostatnio ich nie widuję, a bardzo interesuje mnie skąd łysy miał strzelbę... Wiesz coś o tym, gołąbeczko?

Niewygodnie było mu mówić z głową Jenefer pod swoją brodą, ale postanowił to jakoś ścierpieć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 7:07, 09 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Gest Collisa zaskoczył ją do tego stopnia, że w pierwszym momencie nie wiedziała co się stało. Jednak czując silne ramię obejmujące ją, bliskość męskiego ciała i jego brodę opartą na głowie, poddała się chwili. To było lepsze niż tysiąc słów. Było właśnie takim bezpieczeństwem, którego pragnęła. Rozluźniła się, uniosła ręce i początkowo niepewnie, potem już ze swobodą i pewnością objęła Lancastera. Chłonęła tą chwilę, chłonęła energię tego uścisku niczym wampir. Uścisku zupełnie niewinnego - to nie był taki uścisk, jakim obejmował ją Miles, czy chociażby Jimbo. Albo ojciec. Ta chwila była zbawienna. Pozwoliła się wyciszyć i nabrać odrobinę dystansu.

- Dzięki - zwolniła swój uścisk i wyswobodziła się z objęcia Collisa. Podniosła wzrok i przelotnie spojrzała mu w oczy, po czym podeszła do stołu na którym leżała teczka i przekartkowała ją, zatrzymując się na wiadomości od Petera.

"TAMCI chcą zlikwidować całą naszą wioskę... Uważajcie na siebie i nie róbcie głupich rzeczy..."

- Claude i Jacob zniknęli już jakiś czas temu - głos Jen był spokojny i jakby senny. - Claude zostawiła w ich domu wiadomość do mnie, że idzie na "coś w rodzaju spaceru" i żebym się nie martwiła. Początkowo myślałam, że Jacob zabrał ją na randkę czy romantyczny wieczór na plaży. Albo cokolwiek. Ale już nie ma ich zdecydowanie zbyt długo. Możemy sprawdzić, czy ktoś tam się pojawił. W sumie i tak codziennie tam zaglądam i dopisuję coś miłego na tej kartce z wiadomością.

Popatrzyła na produkty leżące na stole, ale odeszła jej ochota do jedzenia. Włączyła ponownie czajnik, do wcześniej przygotowanego kubka wsypała rozpuszczalną kawę i czekając, aż woda się zagrzeje, odwróciła się do swojego gościa.

- Nie wiem skąd miał tą strzelbę. Na pewno nie przywiózł jej ze sobą, czyli musi pochodzić z wyspy. Wydaje mi się, że należała do Johna, bo pojawiła się mniej więcej wtedy, gdy Robertson zaczął bywać w osadzie. Myślę, że trzeba go będzie zapytać. Albo ich obu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Czw 9:50, 09 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popatrzył z rozbawieniem na Jenefer, gdy mu podziękowała. Grymas na twarzy jak zwykle miał zabarwienie bardziej lekceważące, niż jakiekolwiek inne. Collisie Lancaster, jesteś panem i władcą, właśnie opanowałeś oceaniczny przypływ. - zaśmiał się w duchu. Wolał, gdy w jego towarzystwie było opanowanie, a nie desperacja i panika. A jednak... Mimo wszystko poczuł się trochę rozczarowany rezygnacją widzianą w oczach dziewczyny. Mimowolnie przypomniał sobie, jak Jenny szarżowała na Coffmana z gałęzią. Fakt, klął wtedy na czymś świat stoi, ale czy to właśnie charakterek panny Johnson nie wzbudził jego sympatii?

Jak zwykle czujnie wsłuchiwał się w słowa Jenefer. Kolejny raz uświadomił sobie, że ludzie chętniej dzielą się informacjami, gdy są w jakimśtam spoufaleniu. Gratisowe korzyści mile widziane. - skomentował w myślach. Wyglądało na to, że nie mylił się, co do zażyłości między Upperem a Beaumarchais. Toteż plan "zaprzyjaźnienia" się z Francuzką stał się nadal aktualny. Zwłaszcza w świetle informacji, że Jacob posiada strzelbę z niewiadomego źródła. No i jeszcze Robertson...

- Beaumarchais nie wygląda na taką, która dobrze radziłaby sobie przez kilka dni w dżungli. - ramię rwało bólem, krzywiąc lekko wargi Collisa. - Jesteś pewna, że z Upperem jest bezpieczna? Wiesz, nie wygląda na łagodnego... A szczerze mówiąc wygląda tak, że wolałbym nie odwracać się do niego tyłem.

Upper, co Collis zdążył dostrzec w nielicznych przypadkowych minięciach na placyku, miał w oczach coś niepokojącego. Lancaster nie sądził, że rzeczywiście mógł zrobić Francuzce krzywdę. Ale tylko "nie sądził", brakowało mu całkowitej pewności. Niemniej jednak chciał się dowiedzieć od Jenny jak odbiera Jacoba. Być może wiedziała coś, czym i Collis by nie pogardził. Im więcej informacji, tym lepiej. Zawsze. Trochę ją podpuszczał, ale uznał, że to bardzo niewinne i dozwolone podpuszczanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 10:36, 09 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Zalała wodą kawę, dosypała dwie łyżeczki cukru i zamieszała.

- Claude? To najsympatyczniejsza osoba na tej wyspie. Poza mną oczywiście - siorbnęła gorącej kawy, skrzywiła się, po czym dosypała do kubka jeszcze dwie łyżeczki cukru, zamieszała i spróbowawszy ponownie uśmiechnęła się lekko i dokończyła myśl. - Uwielbia matkować, co trochę wkurza, ale jednocześnie jest miłe.

Pociągnęła długi łyk kawy i odstawiła kubek na bok.

- Ale faktycznie... Claude to tak jak ja, dziewczyna z miasta, nie jakiś Bear Grylls. Zaś co do Jacoba... no cóż, ten facet to wrzód na tyłku, ale staramy się nawzajem jakoś tolerować. On ignoruje mnie, ja staram się nie wchodzić mu w drogę, czasem podrzemy koty, ale generalnie jest OK. Claude go lubi i coś między nimi chyba iskrzy. Dlatego nic do niego nie mam. Choć... - zagryzła na chwilę wargę przypominając sobie akcję koło drewutni. I jeszcze parę innych sytuacji. - Choć nie chciałabym stanąć naprzeciw niego w ciemnym zaułku. Jest w nim coś bardzo niefajnego, dlatego wolę zaliczać go do kręgu swoich znajomych, a nie wrogów.

Zmarszczyła brwi, widząc lekki grymas bólu na twarzy Collisa.

- Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? Doktor Borovsky tak szybko cię wypuścił z przychodni? Zanudzam cię moim gadaniem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Czw 10:38, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Collis Lancaster
PostWysłany: Czw 11:59, 09 Cze 2011


Dołączył: 06 Lut 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Najsympatyczniejsza. Jasne. Zapomniałaś dodać naiwna i zupełnie nierozsądna, skoro przyczepiła się akurat do Jacoba. Na ustach Lancastera igrał uśmiech zupełnie nic nie mówiący o jego komentarzach. Myśli krążyły swobodnie wokół relacji między poszczególnymi uczestnikami projektu White Raven, ich motywacjami i osobowościami. Nagle przyszło mu do głowy coś nieoczekiwanego. A jeśli Francuzeczka nie jest taka głupia na jaką wygląda? Może trzyma się łysego tylko z powodu korzyści płynących z przyjaźni z recydywistą? Pokręcił przecząco głową. Cynizm Claude był dla niego na tyle nieprawdopodobny, że jego brak nawet nie podlegał dyskusji.

- Iskrzy? - powtórzył kpiąco. - Lepiej pilnuj swojej łagodnej przyjaciółki, bo może zostać pożarta przez drapieżnika.

Wzruszył ramionami i kolejny raz się skrzywił.

- Sam się szybko wypuściłem. Doktorek odmówił skombinowania fajek. A płuca nie sługi, domagają się dawki nikotyny. - ruszył lekko rannym ramieniem, jakby udowadniając, że nic mu nie jest. Bolało jak cholera. - Widzisz? Wszystko w porządku. Nie pierwszy i nie ostatni raz jestem poturbowany, przeżyję.

Swobodnym ruchem sięgnął po broń. Przyjrzał się jej z wprawą, odbezpieczył, sprawdził magazynek, znów zabezpieczył i schował z tyłu za pasek. Nie, Jenny, nie zanudzasz mnie. Słuchanie innych mam już we krwi. - pomyślał przelotnie. I obojętnie.

- Co prawda rzygam już dżunglą, ale co powiesz na mały spacerek? Może natkniemy się na coś ciekawego. - zawiesił teatralnie głos. - Na duchy na przykład? - zaśmiał się i mrugnął do Jenny. - Albo chociaż Francuzkę. Co?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 21:55, 09 Cze 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Fajki. - Skinęła głową i uśmiechnęła się. - Nic mi nie mów, bo wiem coś o tym. Ale nie sądzę, by wypisanie się z ich powodu z przychodni było najmądrzejszą decyzją. - Obrzuciła go jeszcze raz długim, badawczym spojrzeniem, po czym wzruszyła ramionami. - Ale to twoja skóra, a ja nie jestem siostrą miłosierdzia, by cię na siłę kłaść do łóżka.

Złożyła teczkę i wsadziła ją sobie pod pachę. Kątem oka obserwowała, jak Collis obchodzi się z bronią i chowa ją za pasek. Poczuła ukłucie żalu. Oddanie pistoletu było decyzją chwili, choć już zaczynała tej decyzji żałować. Sam fakt posiadania broni sprawiał, że dziewczyna czuła się bezpieczniej. Nie, może to nie to słowo. Bardziej pewna siebie. Też źle...

Teraz już było za późno. Oddała pistolet i cześć pieśni. Przynajmniej nie będę musiała wszędzie ze sobą tego żelastwa taszczyć - pomyślała bez przekonania.

-Okej - westchnęła teatralnie - przekonałeś mnie. Tylko niech ten spacer po dżungli zakończy się jeszcze dzisiaj. Lubię spać w swoim łóżku.

Ruszyła w stronę swojej sypialni, gdzie zostawiła teczkę Curtisa. Na nogi wzuła adidasy i chwilę później stanęła przy drzwiach wyjściowych, gotowa do wyjścia.

- Jesteś od teraz moim bodyguardem. Uzbrojonym i niebezpiecznym. Zatem... prowadź - uśmiechnęła się raz jeszcze.

[placyk?]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Czw 21:56, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 23:02, 09 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Oboje - Jenefer i Collis - wyszli na zewnątrz. Jednak zanim to nastąpiło, dziewczynie wydawało się, że po salonie rozchodzi się ledwo wyraźny szept Miles'a. Doskonale rozpoznawała barwę głosu, ale... Czy to rzeczywiście był dawny kochanek?

Popołudniowe słońce nagrzewało wyspę jeszcze bardziej, chociaż wcześniej można było sądzić, że próg gorąca i duchoty został dawno przekroczony. Burza nadal nie zaatakowała, ale grzmoty były coraz głośniejsze. Wiatr wzmagał się. Właściwie wszystko wskazywało na to, że burza już się rozpoczęła. Tylko niebo było dziwnie spokojne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Pią 15:30, 10 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 0:14, 15 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

W międzyczasie, za oknami zapadał wieczór. Początkowo był spokojny i przyniósł ukojenie w postaci chłodnego wiatru. Nie trwało to jednak zbyt długo.

Pierwsze krople deszczu mieszkańcy osady przyjęli nawet z radością, po chwili jednak niebo rozświetliła błyskawica. Burza uderzyła na wyspę, z całą siłą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Sob 21:28, 18 Cze 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 28.

Burza nie dawała za wygraną. Ciemne chmury nadal przesłaniały niebo – szczelnie i nienaturalnie. Było niemal tak ciemno, jak w nocy. Porywisty wiatr szarpał drzewami, wzburzał morze. Wyspa najwyraźniej nie miała najlepszego humoru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 24, 25, 26  Następny
Strona 25 z 26

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin