www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mieszkanie - Jacob, Robert, Debbie, Annabell
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 31, 32, 33  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 22:52, 20 Maj 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 12

Zmartwienia i niepokoje, które zagościły w umysłach niektórych mieszkańców podczas nocy, rozwiały się o poranku razem z deszczowymi chmurami. Już od świtu promienie zaczęły ogrzewać wyspę. Nie było wątpliwości – przynajmniej do południa będzie pogodnie, ciepło i przyjemnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 23:41, 20 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob drgnął zaskoczony, kiedy świat za oknami salonu zaczął szarzeć. Nie miał pojęcia, że jest już tak późno - lub wcześnie, zależy jak na to patrzeć. Ale nie chciał jeszcze iść spać. W gruncie rzeczy nie chciał, aby nowy dzień w ogóle nastawał. Bo z nowym dniem wiązały się nowe problemy, z którymi Jacob niekoniecznie miał siłę się zmierzyć.

- Tak, broń nie wróży niczego dobrego - powtórzył cicho, obracając kieliszek w palcach i obserwując kolisty ruch wina. Przypomniał sobie Altermanna i jego legendarny już atak na policjanta z drogówki w L.A.

Tyle głupot narobiliśmy...
- pomyślał z nietypową dla siebie nostalgią. Nie lubił przecież wracać do tamtych szalonych czasów, w których pod wpływem używek zabawiali się w Raula Duke'a i Dr-a Gonzo. - Boże, błogosław Kalifornię!

- Musimy chyba przekazać kilka pistoletów we właściwe ręce - powiedział po chwili namysłu. - Ludzie mają prawo do obrony. Zresztą, sam nie wiem... Nie chcę być za to odpowiedzialny. Najchętniej schowałbym się w piwnicy z kilkoma skrzynkami wódki i nie wystawiał stamtąd nosa. Ale to nierealne, co nie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 0:00, 21 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Claude zaczęła nalewać sobie trzeci kieliszek. Ostatnie krople dołączyły do koleżanek w szkle. Dziewczyna odstawiła pustą butelkę. Oparła się łokciami o ławę, patrząc w zamyśleniu w trunek. Ale to nie o procentach myślała.

- Właściwe ręce. - powtórzyła za Jacobem. - A są tu takie? Wszyscy się chyba trochę boimy, a strach i pistolet czy strzelba to połączenie raczej niefortunne. Jeśli chodzi o mnie, to nie umiem strzelać, nie chcę się nauczyć i nie zamierzam mieć przy sobie żadnej broni palnej. - ziewnęła i zaczęła sączyć powoli wino.

Które zresztą zaczynało szumieć jej w głowie. Nawet nie zauważyła, że za oknem już dniało. A raczej - zauważyła, ale jakoś nie obeszło ją to. Na wzmiankę o piwnicy i wódce uśmiechnęła się lekko.

- A dlaczego nierealne? Nie mamy wódki?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pią 0:29, 21 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Nierealne, ponieważ zaraz zjawiłby się ktoś ze złymi nowinami... Albo ktoś wrzuciłby przez okienko grającą pozytywkę. I czar by prysł. Wiesz, o co chodzi - uśmiechnął się lekko. Powieki ciążyły mu coraz bardziej. Zapalił jednego z pozostawionych przez Jen papierosów, dopił wino. Miał ochotę na więcej, ale wyprawianie się o tej porze do baru nie było najlepszym pomysłem. Jak przez mgłę pamiętał jednak, że kilka dni temu przyniósł tu trochę piwa. Przeprosił Claude i zajrzał do swojego pokoju, gdzie znalazł za łóżkiem opróżniony do połowy sześciopak budweisera. Oczy Jacoba rozbłysły z zadowolenia.

- Patrz, co Wróżka Zębuszka nam zostawiła - roześmiał się, wracając do salonu i od razu otwierając sobie puszkę. Rozsiadł się wygodnie na sofie, kładąc nogi na stoliku. Spił pianę, a potem pociągnął kilka głębszych łyków i mruknął z aprobatą. - No, tego również mi brakowało... O czym my...? A, już wiem - przypomniał sobie temat rozmowy. - Sam niewiele pamiętam na temat broni palnej, gdybym był zmuszony jej użyć, pewnie odstrzeliłbym sobie rękę. Co innego noże... - pokiwał sam sobie głową i zatopił się w myślach. Dopiero chrząknięcie Claude przywróciło go do rzeczywistości. Spojrzał na dziewczynę starając się nadać swojej twarzy uspakajający wyraz. - Myślę, że znajdziemy tu co najmniej jednego fachowca od spluw. Niech on się tym zajmie. Nie wolno dopuścić do takich sytuacji jak uzbrojona Jenefer włamująca się do cudzych domów.

Dopił piwo, czknął i sięgnął po następne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Pią 0:30, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 0:52, 21 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Podczas, gdy Jacob buszował za czymś w swoim pokoju, Claude oparła się wygodnie, siadła po turecku, dopiła resztki wina i zaczęła się bawić kieliszkiem, obracając go w dłoniach. Kiedy mężczyzna wrócił z piwem, dziewczyna skrzywiła się lekko.

To nie jest dobry pomysł. - sięgnęła po puszkę, otworzyła ją. Strużka piany pociekła jej po dłoni. - To zdecydowanie nie jest dobry pomysł, Claude. Gdzieś w głębi umysłu chichotał Guido.

- Jeden fachowiec to za mało, nie sądzisz? - spytała, przez chwilę wlepiała wzrok w puszkę, po czym podniosła ją do ust.

Nie tylko zaczynało jej szumieć w głowie. Dodatkowo czuła, że żołądkowi nie podoba się połączenie wina i piwa. Nie zamierzała zaprzątać sobie tym głowy. Myśli powoli zaczynały się rozłazić po umyśle, ale to jeszcze nie był stan, którego oczekiwała. Dopiła piwo, przechylając puszkę niemal do pionu. Sięgnęła po kolejną.

- A może oni... tamci... ten cały Kevin. - zaczęła trochę nieskładnie. - Może nas tylko sprawdzają, obserwują. Może uzbrojenie Ras-Shamry będzie jak wetknięcie kija w mrowisko. Albo w gniazdo szerszeni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pią 1:10, 21 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Słowa Claude zastanowiły Jacoba do tego stopnia, że o zapalonym papierosie przypomniał sobie dopiero, gdy żar oparzył mu opuszki palców. Strzepnął długą laskę popiołu na dywan i wrzucił niedopałek do popielniczki. Claude, chociaż już wyraźnie wstawiona, mówiła całkiem składnie. Jej scenariusz wywołał dreszcz na plecach Jacoba.

- Chcieliby tak ryzykować...? - mruknął, próbując samego siebie, że to niemożliwe. Przypomniał sobie oczy mężczyzny, który zaatakował ich w dżungli. Taki człowiek był zdolny do wszystkiego. - Może na razie najlepiej nie robić niczego. Po prostu poczekać na rozwój wydarzeń. Albo... - urwał. Alkohol szumiał w głowie i utrudniał sformułowanie myśli. - Musisz na siebie uważać, Claude - zakończył nieskładnie. Za oknem szaruga zaczęła się coraz bardziej rozjaśniać. Jacob przetarł oczy.

- Wiesz, na długo zanim tutaj trafiliśmy... - ziewnął - Jeszcze zanim zaczęły się dziać te wszystkie rzeczy... Byłem właścicielem galerii. Pieprzonym właścicielem galerii....

Puszka wysunęła się z palców Jacoba, a resztka jej zawartości rozlała na dywanie. Ale mężczyzna już tego nie zauważył. Zapadł w głęboki sen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 1:49, 21 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

- Nie da się troszczyć o cały świat i uważać na siebie jednocześnie. - mówiła wolno, resztką świadomości nakazywała językowi, by się nie plątał zanadto.

Piła piwo w stanowczo za szybkim tempie. Tymczasem Jacob mówił coś o właścicielu galerii. Nie wiedziała do końca, rzeczywistość przestała do niej docierać we wszystkich swoich urokach. Wyrwała się z otępienia, gdy puszka uderzyła o podłogę. Jednym dużym łykiem pochłonęła resztki swojego piwa. Chciała posprzątać rozlaną ciecz, tylko że trochę nie była w stanie. Zachwiała się przy wstawaniu, oparła ciężko o oparcie sofy, niemal przewracając się na Jacoba.

Mało bra...

Nie dokończyła myśli. Jej żołądek zaczął wyprawiać jakieś rewolucje, a wnętrznościom nagle zachciało się zobaczyć światło dzienne. Claude przyłożyła sobie dłonie do ust i chwiejnym, acz szybkim krokiem ruszyła do łazienki. Tam przytuliła się do brzegu muszli i zwyczajnie zaczęła rzygać, odgarniając na kark włosy. W końcu zakaszlała ochryple, oparła się o ścianę.

Cudownie...

To ją trochę otrzeźwiło. Z trudem się podniosła, obmyła twarz zimną wodą, zachwiała się przy sięganiu po własną kosmetyczkę, a potem wyraźnie zmęczonymi ruchami umyła zęby, gapiąc się przy tym na blade odbicie w lustrze. A raczej próbując skupić na nim wzrok.

Powlokła się do saloniku. Co prawda zamierzała wysłać Jacoba do sypialni, a sama zająć sofę, ale w tej sytuacji raczej nie było to możliwe. Przyniosła więc z pokoju koc, aby nakryć mężczyznę. Raz wpadła na drzwi, nogą zahaczyła o stolik. Jednak jakimś cudem zdołała wynieść butelkę, kieliszki i puste puszki do kuchni. Nie na raz, oczywiście. Na rozlane piwo machnęła ręką. Później się tym zajmie. Zanim skierowała się do sypialni, nachyliła się nad Jacobem i pocałowała go lekko w policzek.

- Naprawdę się cieszę, że nic ci się nie stało. - szepnęła cicho, niemal niedosłyszalnie i nieco niezrozumiale.

Odwróciła się na pięcie, myśląc już tylko o łóżku. Nawet nie zamknęła dokładnie drzwi sypialni. Zrzuciła z siebie bluzę, spodnie wylądowały w nieładzie na podłodze, a Claude wślizgnęła się w pościel i przytuliła głowę do poduszki. Niemal natychmiast zapadła w sen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Sob 12:13, 22 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Kiedyś oczekiwałby od siebie gwałtownego zerwania się z łóżka, w ramach reakcji na nowe otoczenie. Teraz tylko przewrócił się spokojnie na plecy, odetchnął kilka razy, napawając się wygodą. Gapił się w sufit. Rozmyślał nad wydarzeniami ostatnich dni. Nic nie było takie, jak sobie zaplanował. No, może poza tym, że wciąż trzymał się przy życiu. Dobrze, że Jacob powstrzymał go przed przytaszczeniem do wioski większej ilości broni. Robertson miał nieodparte wrażenie, że mieszkańcy nie są na nią jeszcze gotowi. Przed oczyma stanęła mu wymachująca bronią Jenefer.

Zaburczało mu w brzuchu. To nawet nie był zwykły marsz, to był koncert na kilka orkiestr. Zwlekł się z łóżka, pamiętając by w kieszeni ulokować broń. Wyszedł z pokoju z zamiarem przyrządzenia sobie czegoś do jedzenia. To przede wszystkim. I priorytety nie zmieniły się nawet, gdy zobaczył leżącego na kanapie Jacoba. A raczej śpiącego na siedząco. Robertson patrzył na mężczyznę, zastanawiając się bez większego zainteresowania, dlaczego nie śpi we własnym łóżku. Odruchowo zerknął przez uchylone drzwi do sypialni Jacoba.

Aha... - pomyślał krótko i wzruszył lekko ramionami. Myślał już tylko o jedzeniu. W kuchni nie mógł się nacieszyć produktami znalezionymi w lodówce. Tak długo nie smakował takich rarytasów! Nie wiedział za co ma się zabrać, a ponieważ odwykł od gotowania, zjadł kilka prowizorycznych kanapek, podjadając to, co na kanapki niezbyt się nadawało albo po prostu się na nich nie zmieściło. Następnie zrobił sobie kawę, mając nadzieję, że tym razem nic mu nie przeszkodzi w jej dopiciu.

Wrócił do saloniku i poklepał Jacoba w ramię. Chciał rozejrzeć się po wiosce, ale wczorajsze wydarzenia sugerowały, że lepiej nie robić tego samemu, gdy jest się "obcym", bo łatwo jest tutaj dostać kulkę w łeb.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Nie 12:08, 23 Maj 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert wstał późno. Zdecydowanie za późno jak na niego, bo dochodziło południe. Gdzie podziały się te czasy, kiedy codziennie oglądałem wschód słońca? - pomyślał wspominając swoją młodość. Ubrał się i wyszedł z pokoju z zamiarem zrobienia sobie śniadania. Zatrzymał się jednak jeszcze w saloniku, bo zobaczył Robertsona. Przez noc praktycznie zapomniał o jego istnieniu i teraz dopiero sobie przypomniał co się stało zanim poszedł spać.

- Dzień dobry. - rzucił po chwili starając się ,by brzmiało to w miarę naturalnie, ale czuł, że nie wyszło mu to nawet w jednym procencie. - Jacob śpi? - dodał zauważając, że John nachylił się nad leżącym na kanapie Jacobem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Nie 12:08, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Nie 15:28, 23 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

- Śpi. - potwierdził Robertson. - I to jak zabity.

Żachnął się w myślach na to porównanie. Jeszcze tego, by brakowało, pomyślał jakby mimochodem, bo patrząc na brodatego mężczyznę uświadomił sobie, że właściwie nie zostali sobie przedstawieni.

- Jestem John. - przełożył kubek z kawą do lewej ręki, a prawicę wyciągnął w stronę mężczyzny. - Chyba nie było nam dane przedstawić się sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Nie 15:52, 23 Maj 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

- Zmarli kiepsko tutaj sypiają... - mruknął Jacob. Nie podniósł się, nie otworzył oczu, tylko nieznacznie zmienił pozycję na sofie, wbijając się głębiej w oparcie. Ocknął się usłyszawszy nad sobą znajome głosy, ale nie zamierzał jeszcze wstawać. "Jeszcze pięć minut" - poprosił w myślach. Sen zalewał go ciepłymi falami przez dłuższą chwilę zanim Jacob poddał mu się ponownie.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 23:25, 23 Maj 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Nastało południe. Niebo nadal było przejrzyste, pozwalając słońcu ogarnąć całą wyspę. Upał łagodzony był jednak łagodnym wietrzykiem ze wschodu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pon 0:38, 24 Maj 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Złapała się za głowę, jęknęła. Nawet nie otworzyła oczu, starając się nie ruszać. I bez tego wiedziała, że nie chce się obudzić. Promienie słońca wdzierały się jednak do pokoju, co sprawiło, że Claude została wyrwana z ciemnych odmętów snu, w których chciała schować się przed kacem. Westchnęła głośno, wygrzebując się w pościeli.

Chryste. Po połowie butelki wina i dwóch piwach? - myślała i pewnie towarzyszyłoby jej przy tym zdziwienie, gdyby nie ból rozpychający czaszkę od wewnątrz. Rozejrzała się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju. Co za burdel. Rzeczywiście, porozrzucanych kobiecych rzeczy nie można było nie zauważyć. Z trudem znalazła czyste szorty, jakąś bluzkę i bieliznę. Zwinęła to w kłębek, wsadziła pod ramię i wyszła z pokoju. Dopiero wtedy zorientowała się kto znajduje się w salonie, a ona przecież jest tylko w koszulce i w majtkach. Nawet nie miała sił, by spłonąć rumieńcem. Mało tego - była wyraźnie rozdrażniona.

- Co? - mruknęła, czmychając do łazienki.

Wzięła zimny prysznic, który w niewielkim - ale zawsze jakimś - stopniu doprowadził ją do porządku. Ogarnęła się, przebrała. Można było powiedzieć, że jej wysiłki odniosły jakiś skutek. Brudne ciuchy wrzuciła do pralki. Pomyślała o praniu z obojętnym wyrazem twarzy. To było coś, co zwyczajnie musiała zrobić. Wróciła więc do sypialni po resztę brudnej garderoby.

- Ani słowa. - powiedziała, przechodząc przez salonik, chociaż nie miała nawet pewności, czy ktokolwiek chciał coś powiedzieć.

Nastawiła pranie, po czym zawisła na chwilę nad umywalką. Miała wrażenie, że głowa zaraz jej wybuchnie. Bardziej była jednak zła na swój własny organizm. Rzadko jej się zdarzało reagować w taki gwałtowny sposób na niewielką ilość alkoholu. K i e d y ś rzadko ci się zdarzało, Claude. - upomniała się w duchu. Jeszcze raz przemyła twarz zimną wodą. Dopiero po tej czynności wyszła do saloniku. Czuła się nieswojo. John i Robert patrzyli na nią jakoś dziwnie, a przynajmniej tak jej się wydawało. Zerknęła na śpiącego Jacoba, a wyrzut sumienia rzucił się gdzieś w głębi jej umysłu. Znowu zajęłam mu łóżko! Nie mogła się jednak powstrzymać od nikłego uśmiechu. Który zresztą zaraz spełzł z jej ust, gdy poczuła jak bardzo zaschło jej w gardle.

- Muszę się napić wody. - obwieściła, jakby to kogoś obchodziło i poszła do kuchni.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Pon 10:19, 24 Maj 2010


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Mężczyzna przedstawił się jako Robert Adamson i z rezerwą uścisnął wyciągniętą dłoń. Robertson skinął głową. Natomiast Upper wymamrotał coś pod nosem, ale najwyraźniej nie zamierzał wstać. Kiedy Claude zaczęła przemykać przez salonik ze zmieszaną miną, popatrzył na nią obojętnie. Nie interesowały go jej poczynania, miał ważniejsze sprawy na głowie. A skoro Jacob ani myślał się obudzić, Robertson wzruszył ramionami.

- Idę się rozejrzeć. - pozwolił sobie na krzywy uśmiech. - W razie czego będę krzyczeć.

Wyszedł nie czekając na reakcję Roberta.

[Placyk]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Robertson dnia Pon 10:21, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Pon 15:34, 24 Maj 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Podał prawą rękę Johnowi i przedstawił się, by następnie pójść zrobić sobie coś na śniadanie. W międzyczasie z pokoju wyszła Claude. Powiedziała cos do nich pod nosem i wleciała szybko do łazienki. Robert nie mając siły, by wymyśleć coś twórczego do jedzenia po raz kolejny na śniadanie zjadł same kanapki. Kiedy John oznajmił, że wyszedł z pokoju akurat miał w buzi dość duży kawałek chleba, więc tylko mu lekko pomachał dłonią. Po chwili z łazienki znowu wypadła Claude. Bardoz zręcznie ubiegła ona jednak komentarz Roberta mówiąc szybko 'Ani słowa", więc ograniczył swoje powitanie.
- Dzień dobry Claude. - powiedział swoim całkowicie zwyczajnym głosem.
Claude minęła go jednak szybko i wróciła do pokoju Jacoba. Zanim wróciła Robert skończył już jeść i usiadł na fotelu obok drzemiącego Jacoba. Niech śpi, miał bardzo ciężkie kilka ostatnich dni...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Miasteczko Ras-Shamra Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 13 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin