www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Mroczna część zachodniej części dżungli
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
PostWysłany: Pią 13:54, 18 Lut 2011


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Robert początkowo chciał coś powiedzieć, może nawet krzyczeć, ale nie zrobił tego. Coś sprawiło, zę tylko kiwnął głową i posłuchał się mężczyzny. Jeden z kawałków drewna owinął szybką jakąś lianą i zrobił pochodnię. Niestety zgasła ona równie szybko jak ją zapalił, bez odpowiednich materiałów nie miała szans palić się chociaż trochę dłużej. Więc po chwili patrzenia na zwęglony kijek, który trzymał w ręce spojrzał jeszcze raz na mężczyznę i ruszył do przodu.

Co ja do jasnej cholery robie... Powinienem zaczekać na dzień, a nie jak ostatni głupiec iść gdzieś w środku nocy... - pomyślał odchodząc kawałek dalej od mężczyzny, ale nie zawrócił.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 13:31, 21 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 22.

Poranne słońce wyłoniło się leniwie zza horyzontu, ogrzewając wyspę. Temperatura podniosła się, po chłodzie nocy pozostało tylko wspomnienie. I nieprzyjemne wrażenie, że coś jest nie tak.

W blasku porannych promieni Robert dostrzegł starą, niemal rozlatującą się chatkę.

[lokacja "domek w dżungli"]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Game Master dnia Pon 13:37, 21 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 23:27, 23 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Poranek nieoczekiwanie przeszedł w południe. Czyste niebo nie zwiastowało żadnych niemiłych zmian pogodowych.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pon 22:24, 28 Lut 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce dotarło do granicy horyzontu i zanurzyło się w oceanie, pozwalając nocy objąć w posiadanie obie wyspy. Dżungla ucichła, jednak pozostało wyczuwalne napięcie, nieokreślone uczucie wywołujące niepewność i strach, przypominające wpatrywanie się prosto w ślepia przyczajonej do ataku pumy. Niektórzy gotowi byliby przysiąc, że w ciemnych zakamarkach widzieli nieokreślone, ruchome kształty. Inni mieli uczucie, jakby ktoś wciąż przypatrywał im się spośród drzew i liści.

Nastała noc budząca nieuchwytne lęki...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Śro 20:08, 09 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 23.

Mrok powoli, aczkolwiek konsekwentnie dawał się pokonać przez pierwsze promienie wschodzącego słońca. Dżungla ucichła zupełnie. Nie poruszył się ani jeden listek, żaden ptak nie wydawał z siebie dźwięku, nie mówiąc już o owadach. Cisza była nienaturalna, a przez to budząca niepokój.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 21:48, 13 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce niespodziewanie szybko sięgnęło zenitu. Co prawda cisza nadal ogarniała całą Wyspę, ale teraz w powietrzu pojawiło się coś nowego - ledwo odczuwalne drgania. Jakby stało się pod kolumną na koncercie i odczuwało basy całym ciałem.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Pią 17:48, 18 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jeszcze zanim słońce zdążyło sięgnąć horyzontu, na niebie pojawiły się gęste chmury nadciągające z południa. Bardzo szybko zakryły niebo, mimo że na wyspie nie odczuwano podmuchu wiatru. Zapowiadała się czarna noc, podczas której trudno będzie cokolwiek dostrzec w ciemności.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Wto 22:27, 22 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 24.

Chmury nadal wisiały nad wyspą, przepuszczając tylko nieliczne promienie słońca. Dzień wstawał ponury i mglisty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Pią 15:31, 25 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Nikt nie musiał nic mówić, a i tak wiedziała, że wdarli się już w mroczną część dżungli. Zalegająca między drzewami mgła wyglądała bardzo zwyczajnie - ot, kolejny poranek jakiejś wyspy na Pacyfiku. To właśnie było najbardziej przerażające - pozornie zwyczajne otoczenie kontrastujące z atmosferą. Claude wzdrygnęła się, czując jak na całym ciele dostaje gęsiej skórki. Doskonale pamiętała swoją ostatnia wizytę w tym miejscu oraz emocje, jakie temu towarzyszyły. Co prawda upiorna dziewczynka jeszcze się nie pokazała, ale dziewczyna miała wrażenie, że to tylko kwestia czasu. Zwolniła nieco, jakby chciała opóźnić wejście wgłąb tej części dżungli. Właściwie to prawie się zatrzymała. Idący za nią John pchnął ją lekko i ten gest sprawił, że rzeczywiście zaczęła brnąć przez siebie. Rozglądała się przy tym gwałtownie w każdą możliwą stronę, potrząsając włosami. Z każdym kolejnym krokiem bała się coraz bardziej, a do serca wlewały się żal i smutek, które mąciły myśli. Bezwiednie myślała o najgorszych chwilach w swoim życiu.

- Mam nadzieję, że wy też to czujecie. - wyjąkała. - Nie chcę uchodzić za jedyną histeryczkę wśród naszej wesołej kampanii.

Czuła, że jest na granicy. Jeśli którykolwiek z mężczyzn przejawi jakieś wahanie, Claude wiedziała, że i ona straci panowanie nad sobą. Miała ochotę uciekać. Ten wewnętrzny nakaz dodawał jej sił, gdy przy pierwszej wizycie na polanie odciągnęła Jacoba z tamtego miejsca oraz gdy przyszło jej zapanować nad sobą, gdy zapuściła się tutaj z Dylanem i Robertem. Teraz ucieczka nie wchodziła w rachubę. Nie zostawię cię tu samego. - myślała uparcie, wpatrując się w plecy Jacoba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pią 16:25, 25 Mar 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob prowadził, przedzierając się przez gęstniejące zarośla, gęstniejącą mgłę i walcząc z gęstniejącymi, nieprzyjemnymi myślami. Jego buty zagłębiały się w wilgotne podłoże, ubranie nasiąkało wodą skroploną na liściach paproci. Przestał widzieć nad sobą niebo, całkowicie przesłonięte koronami drzew. Nawet pomimo tego, Jacob zaczynał odnosić wrażenie, że jest tu nienaturalnie ciemno. I cicho. Niepokojąco cicho.

Dlatego, kiedy usłyszał za plecami głos Claude, omal nie podskoczył. Nie zatrzymując się, pozwolił sobie tylko na lakoniczną odpowiedź.
- Nie - warknął. Wcale nie z powodu złości. Po prostu, gdyby zaprzeczył w jakiejkolwiek innej tonacji, nie wyszłoby mu to przekonująco.

Bo czuł, dokładnie to, co kryło się za pytaniem Claude. Bezsilną rezygnację, jakby dżungla wysysała z jego duszy wszystkie pozytywnie naładowane cząsteczki, pozostawiając pustkę, w którą zaczynał wdzierać się legion złych wspomnień. A widok, który rozciągał się przed oczami Jacoba, tracił swą głębię, stawał się coraz bardziej płaski, zamieniał w pewną fototapetę...

- Nie! - rzucił gniewnie Jacob, tym razem do samego siebie. Gdyby dopuścił teraz do siebie przeszłość, postąpiłby w najgorszy z możliwych sposobów. Musiał skupić na czymś uwagę. Na czymkolwiek. Byle szybko.

- John! - odezwał się, zerkając przez ramię do tyłu. - Opowiedz mi o tej Sarze Jones. Córce szefa... Jeżeli coś na tej wyspie przybiera jej postać, raczej nie robi tego bez powodu, jak sądzisz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Sob 13:24, 26 Mar 2011


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Robertson wiedział, co go czeka. Przez siedem lat zdążył poznać możliwości wyspy. Mimo wszystko wzdrygał się na doznania, jakie Wyspa mu oferowała. Zwłaszcza w tej mrocznej części. Zacisnął mocno zęby, starając się nie zwracać uwagi na negatywne emocje, które go dopadały. Uciekał myślami w utopijne obrazy, by zachować względy spokój ducha. Może dlatego, gdy Claude zwolniła pchnął ją tylko lekko, a nie szarpnął za ramię. Przejawy słabości działały mu na nerwy, bo miał obawy, że mu się udzielą. Jacob być może oscylował wokół podobnych myśli, gdyż warknął gniewne zaprzeczenie na słowa dziewczyny. John wyczuł w tym agresję i złość. Pięknie, jeszcze ty mi strać panowanie. - rzucił w myślach, ale szczerze się tego bał. Jeśli Jacobowi przyszłoby do głowy coś głupie, podejrzewał, że w mrocznej części dżungli nawet Claude niewiele by zdziałała. Wolał więc zająć go rozmową. Nawet jeśli jej przedmiot miał być średnio miły.

- Nie wiem. - odrzekł, dziwiąc się sam sobie, że jest w stanie wzruszyć obojętnie ramionami. - Małą Sarę poznałem, gdy dostarczałem całą ekipę na wyspę. Urocza dziewczynka... Nigdy nie odgadłem dlaczego Jones zabrał ją ze sobą. Była jego najdroższym skarbem. Podejrzewam, że wiedział o niebezpieczeństwie, jakie czyha na wyspie. Więc dlaczego wziął ze sobą córkę? Nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Game Master
Game Master
PostWysłany: Nie 14:10, 27 Mar 2011


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Popołudnie niczym nie różniło się od poranka, toteż mieszkańcy Wyspy nawet tego nie zauważyli. O tym, jaka jest pora dnia orientowali się zazwyczaj zerkając na zegarek. Ludzie byli rozleniwieni i apatyczni, oczekujący aż stanie się coś znaczącego - na przykład na przylot Luska.

Claude, Jacob i John z każdym krokiem coraz bardziej zbliżali się do ukrytej w głębi dżungli chaty. Z każdym ich przebytym krokiem wyspa robiła się coraz bardziej aktywna. Drzewa chwiały się na boki, mimo że nie wiał wiatr, a pnącza przy ziemi momentami wydawały się ruszać. Dżungla nadal milczała, ale wszyscy czuli, że są obserwowani.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Nie 15:08, 27 Mar 2011


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie, chociaż Claude nie przypuszczała, że ta granica może być przekraczana wciąż i wciąż. Mgła nadal zalegała między drzewami, ograniczając widoczność oraz sprawiając wrażenie, że mogą się zgubić w każdej chwili. O ile to już nie nastąpiło. Niepokojąca cisza wciskała w umysł dziewczyny najgorsze z możliwych scenariuszy, będących wypadkową okrucieństwa i zła, z jakim miała do czynienia tak pośrednio, jak i bezpośrednio. Drżała na całym ciele, starając się nie poddać panicznemu strachowi. Najgorszy był moment, gdy łzy zalały jej policzki na wspomnienie relacji z bratem i wypadku. Teraz, tutaj, w dżungli, czuła, że to była jej wina. Bardziej, niż kiedykolwiek. Mocniej, niż mogła to sobie kiedykolwiek wyobrazić. I myślała, że nie przetrzyma tego momentu. Miała ochotę upaść na kolana, zalać się łzami, wzywać małą upiorzycę, by ją wykończyła, skróciła cierpienie rozrywające duszę. Nagle poczuła, jak coś oplątuje jej się wokół kostki. Pisnęła zaskoczona, szarpnęła nogą, próbując wydostać się z pnącza i ten gwałtowny ruch sprawił, że straciła równowagę. Upadła tyłkiem na miękką ściółkę. Przerwane szarpnięciem pnącza wyglądały zwyczajnie. Martwo. Claude popatrzyła na Jacoba i Johna wzrokiem przepełnionym strachem.

- To... - przełknęła ślinę, wskazując palcem na roślinę. - To złapało mnie za nogę!

Ostatnie zdanie wykrzyczała, jakby chciała pozbyć się wszystkich emocji, jakie ją napełniały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Wto 11:01, 29 Mar 2011


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob nawet nie zauważył, w którym momencie wędrówki stawianie kolejnych kroków zaczęło mu przysparzać trudności. Szedł coraz wolniej, coraz bardziej przygarbiony, zupełnie jakby czuł na barkach jakiś niewidzialny, wciąż silniej i silniej napierający ciężar. Było mu duszno, nie pomogło nawet rozpięcie guzików koszuli. Dżungla dokoła kołysała się, przybierała fantasmagoryczne kształty, długie cienie zdawały się żyć swoim własnym życiem, falując jak czarne wodorosty. Jacobowi mieniło się w oczach, zupełnie jakby zaaplikował sobie sporą działkę grzybów halucynogennych. Do tego jeszcze...

- Claude - odwrócił się, kiedy Francuzka za jego plecami potknęła się i przewróciła. Jacob doskoczył do dziewczyny i podał jej dłoń, z trudem pomagając jej stanąć z powrotem na nogi. Wolał nie zastanawiać się, czy kłębowisko pnączy, w które Claude się zaplątała, jest zupełnie zwyczajnym kłębowiskiem pnączy, czy też faktycznie coś ją chwyciło za nogę. - Chodźmy, nie wolno się nam zatrzymać... - powiedział cicho, z trudem sklecając ze sobą słowa. Spojrzał na Johna, obsesyjnie wypatrującego czegoś pomiędzy drzewami. Otoczył Claude ramieniem, poniekąd zmuszając ją - oraz siebie - do dalszego marszu.

- To nie chce nas do siebie dopuścić - szepnął, a potem nieoczekiwanie przystanął. - Będzie nas próbowało złamać. Ale ja nie dam się złamać... - nabrał w płuca powietrza i ryknął gdzieś ponad siebie, tak żeby to, co kryło się w mrocznej części dżungli, mogło go usłyszeć: - NIE DAM SIĘ ZŁAMAĆ!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Wto 11:01, 29 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
John Robertson
PostWysłany: Wto 22:15, 29 Mar 2011


Dołączył: 28 Mar 2010

Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

John Robertson zaciskał mocno usta. Zmysły zaczynały wariować w otoczeniu zalegającej między drzewami mgły. Nic - chociaż tak bardzo realne - nie wydawało się być rzeczywiste. Jak w złym śnie. Każdy szelest zmuszał do szarpnięcia głową i spojrzenia w tamtym kierunku. Każda wystająca gałąź jawiła się jako szpony bestii. A John Robertson zaciskał mocno usta w wąską linię, by nie wydać z siebie jęku trwogi. Miał ochotę zrobić to, co Claude - usiąść na ziemi, przeczekać. Fakt, ona się przewróciła, ale jakoś brakowało mu wątpliwości, że właśnie to chciałaby uczynić. Nawet żywił w pewnej chwili nadzieję, że dziewczyna zmusi ich wszystkich do powrotu. Na próżno. Claude poddała się gęstowi Jacoba i wstała. Musiał stwierdzić w duchu, że okazała się dzielna. Niezależnie od tego jak duży był udział dżungli w jej upadku, dziewczyna nie wpadła w histerię ani w obłęd. Co prawda była na granicy, ale trzymała się.

Wrzask Jacoba zakłócił ciszę... Nie, on ją rozerwał na strzępy. John uśmiechnął się brzydko, bez cienia rozbawienia.

- Powiedziałbym raczej, że Wyspa się z nami bawi. - rzucił do Jacoba, idąc zaraz za nim i Claude. - A prawdziwy problem będzie z wydostaniem się stąd. - nieoczekiwanie Johnem wstrząsnął dreszcz. Kolejne zdania wypowiedział już niemal szeptem. - Ona zeżre nasze dusze. Tym właśnie się żywi, a my idziemy tam niczym przystawka na pieprzonych nóżkach.

W jednej chwili prawie poddał się panującej atmosferze żalu. I odechciało mu się dokumentów czy dowodów. Stwierdził, że nie są warte tego, co właśnie przeżywa. Nie są warte śmierci.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Wyspa Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin