www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Terminal
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny  
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Lotnisko, Samolot
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Game Master
Game Master
PostWysłany: Czw 12:52, 04 Mar 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 1812
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5



Terminal jest wypełniony po same brzegi. Gwar nadpobudliwych pasażerów zagłusza niewyraźne komunikaty spikerki, doprowadzając do szału roztrzęsionych obcokrajowców. Niemal każdy z podróżnych co po chwila upewnia się, czy aby wciąż ma przy sobie portfel. Biorąc pod uwagę ogromne kolejki, rozciągające się przed kasami, można odnieść wrażenie, że zdobycie biletu graniczy z cudem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 8:59, 11 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

Proszę o wybaczenie, ale nie mogłam się oprzeć by nie opisać drogi... jeżeli ktoś nie chce, może nie czytać, do fabuły nic to nie wnosi Smile

Opuszczenie południowego Manhattanu, gdzie znajdował się hotel z którego ruszyli okazało się najłatwiejszą częścią podróży. Musieli zatoczyć koło, by wjechać na Wschodnią 37-mą od południa, by móc opuścić Manhattan najszybszą, ale za to płatną, trasą, lecz zrobili to w błyskawicznym tempie. Kawalkada czarnych, dużych samochodów terenowych z przyciemnianymi szybami przebijała się przez każde skrzyżowanie dzięki policyjnej eskorcie, która zmaterializowała się przy nich gdy tylko opuścili hotelowy parking. Dwa Fordy Crown Victoria - jeden na początku a drugi na końcu kolumny - pędzące na sygnale zwracały uwagę przechodniów i kierowców. Konwój nie zatrzymywał się na czerwonych światłach, więc szybki przejazd 34-tą, 1-szą i 37-mą Wschodnią był najszybszym, jakie Jen kiedykolwiek przeżyła. Wjazd na estakady i po chwili zagłębili się w Queens Midtown Tunnel, mijając bez zatrzymywania się bramki opłat.
Dwa kilometry dalej wynurzyli się spod ziemi już na Long Island, w pobliżu Borden Avenue. Korzystając z możliwości zwiększenia tempa podróży, nie opuszczali estakad, tylko jechali Long Island Hover Line.
Rozmowa w samochodzie się nie kleiła. Wszyscy wpatrywali się w okna i uciekający za nimi świat myśląc o tym co zostawiają i co ich Może czekać. Ze wszystkich pasażerów jedynie Jen pochodziła z NYC, ale tak jak wszyscy, uważnie wpatrywała się w miasto za oknami.
Long Island Expressway minęła wijące się estakadami i ślimakami skrzyżowanie z Laurel Hill Bulvard, prowadząc samochody „White Raven” nad olbrzymim obszarem cmentarza New Calvary. Zieleń rosnących na nim drzew na chwilę zakłócił monotonię betonowej, nowojorskiej dżungli.
Cmentarz nagle się skończył i Jen zabiło szybciej serce. Wjeżdżali w Queens. Co prawda nie jej dystrykt, ale zawsze to bliżej domu.
Podróż stawała się monotonna. Pasażerom samochodu - zmęczonym nocnymi wydarzeniami i pełnym pośpiechu porankiem - powoli zaczęły kleić się powieki. Minęli majaczący w oddali Juniper Valley Park, przecięli Queens Bulvard i zaczęli zbliżać się do Flushing Meadows i Corona Park. Kierowca jednak nie odbił w prawo, korzystając ze zjazdu na Grand Central Parkway (zdecydowanie szybszy dojazd do JFK Airport) i Jen przez chwilę zaczęła się zastanawiać, czy „zmiana planów podróży” przypadkiem zamiast na JFK nie powiedzie ich na krajowe LaGuardia Airport. Jej obawy okazały się płonne. Na następnym skrzyżowaniu konwój zjechał z Long Island Expressway na Van Wyck Expressway.
To były rodzinne strony Jen. Jej wzrok powędrował w kierunku Mt. Hebron Cementary i znajdującym się za nim Queens College - zespołu szkół w którym była dawna szkoła Jen, Townsend Harris High. Opuściła ją zaledwie półtora roku temu, ale ileż łatwiejsze było tam życie…
Van Wyck Expressway wkrótce minęła Union Turnpike i wielkie skrzyżowanie z Grand Central Parkway Avenue, potem jeszcze tylko Belt Parkway i wjeżdżali już na teren JFK International Airport. Policyjna eskorta torowała drogę przez wiecznie zatłoczone okolice lotniska. Również dzięki niej wcisnęli się niemal bez problemów na parking tuż pod samym Terminalem Odlotów Międzynarodowych. Samochód zatrzymał się i kierowca otworzył drzwi pasażerom. Jego kamienna twarz przysłonięta ciemnymi okularami nie zdradzała nic.
Pasażerowie zaczęli się sennie gramolić na zewnątrz. Jen osłoniła ręką oczy przed ostrym słońcem odbitym od białych, betonowych budynków i wszechobecnego szkła i natychmiast pożałowała, że nie ma ciemnych okularów.
Wyciągnęła papierosa i skorzystała z podanego z Ryana ognia. Trzymając zapalonego już papierosa wargami, z torby na laptopa wyciągnęła swój nowy telefon - jakiś nieznany jej model Motoroli, wpięła kartę i baterię. Włączyła go, sprawdziła zasięg i po chwili wahania wystukała z pamięci numer do matki.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Czw 9:17, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Atena
PostWysłany: Czw 10:52, 11 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 513
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Obserwowała mijające tereny oparta o otwarte okno samochodu
z przyjemnością odczuwając powiew wiatru który delikatnie muskał jej
policzki. Z tą większą uwagą obserwowała zmieniające się otoczenie gdyż
nie miała jeszcze okazji jego odwiedzenia.
Panowie jadący z nią spali w najlepsze bądź byli pochłonięci swymi własnymi myślami więc bez przeszkód mogła zagłębić się we własnych.
Po co wdawać się w rozmowy skoro za miesiąc wszyscy będziemy mieli się dosyć
stwierdziła w myślach.
Nie wierzyła że życie w tak małym gronie przez cały rok nie odbije się
na ich dopiero co nawiązanych relacjach. Można być miłym do czasu.
Gdy wjeżdżali na teren lotniska kątem oka zerknęła na swych towarzyszy
i poruszyła się specjalnie tak by mężczyźni zbudzili się ze snu.
- Kolacja! - rzuciła jeszcze, wychodząc z auta, zerkając na Latynosa rozbawionymi oczami.
Tak, wpatrując się w nie można było dowiedzieć się wiele o myślach dziewczyny, o jej nastroju. Nawet jeśli panowała nad gestami i mimiką to
nad spojrzeniem nie potrafiła. Oczy wszystko zdradzały.
Wytargawszy swoją teczkę i walizkę, domyślając się że i tak przed wejsciem na pokład samolotu będzie musiała to oddać, kroki swe skierowała ku wejściu do terminala.
W środku nie zwalniając tempa zaczęła rozglądać za ubikacjami zamierzając odświeżyć trochę przed startem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atena dnia Czw 12:53, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 12:54, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob obserwował Nowy Jork z obojętnością i znudzeniem. Minęło już wiele lat, odkąd był tu ostatni raz, ale najwyraźniej nie zmieniło się kompletnie nic. Technokraci, białe kołnierzyki, ludzie ze świata wielkiego biznesu, a z drugiej strony imigranci, sprzedawcy hot dogów, śmieciarze... I wielki, żółty wąż stojących w korku taksówek.

O tyle dobrze, że kierowca nie oszczędzał silnika, a jego styl prowadzenia samochodu dało się określić mianem drogowej anarchii.

Po pewnym czasie pojazdy wtoczyły się na teren lotniska. Pierwsi pasażerowie zdążyli już wysiąść i skierować swe kroki w stronę terminala, kiedy Jacob rzucił na przednie siedzenie zgnieciony w kulkę banknot jednodolarowy.

Reszta dla ciebie - mruknął do kierowcy i wygramolił się na zewnątrz.

Nie miał zamiaru czekać na żadne instrukcje. Musiał jak najszybciej znaleźć jakiś kibel.

Zatrzymał się tylko na chwilę, by wydłubać spomiędzy betonowych płyt podłoża niedopałek papierosa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Carmen Hierro
PostWysłany: Czw 13:09, 11 Mar 2010


Dołączył: 07 Mar 2010

Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Po roześmianej, i dość dzikiej przejażdżce przez zatłoczony Nowy Jork, z którego Carmen wraz ze swoją grupką wyjechali zaskakująco szybko, w końcu znaleźli się na lotnisku. Carmen wychodząc z samochodu śmiała się głos z Carrie.
- Okey dziewczyny. – Dopiero teraz potrafiła ogarnąć wzrokiem lotnisko. Było ogromne. Przeszła kilka kroków dalej. z tym identyfikatorem nie powinnam się zgubić, mam taką nadzieję
- Musze coś jeszcze załatwić. Do zobaczenia w środku. – podeszła do budki telefonicznej. Włożyła monetę i zaczęła wybierać numer.
- Danny?.. To ja, Carmen…. Skąd o tym wiesz?!… Nie! Danny! Uspokój się! Myślę, że powinnam tam jechać… Tak, dobrze pamiętam co powiedział… Co?! – krzyknęła, niedowierzając. Kilku przechodniów spojrzało na nią.
- ale kiedy? – jej twarz przybrała smutny wyraz, w oczach stanęły łzy.
- w jaki sposób?.. Danny powiedz!! – gdy usłyszała odpowiedź, poczuła złość. Tak wielką złość, zmieszaną z żalem i smutkiem, z takiej mieszanki nie może wyjść nic innego jak tylko chęć zemsty.
- Danny. Do zobaczenia za rok. – odłożyła słuchawkę.
Otarła łzy, dłonie zacisnęła w pięści i ruszyła do wielkiego szklanego budynku. Zabiję go! Zabiję go! Jak tylko wrócę, będę go torturować, aż sam będzie błagał o śmierć. [i] Carmen znowu się rozpłakała [i] Cholera! Jak on mógł? Łzy Carmen leciały po policzkach strugami. Oparła się o ścianę, ukucnęła i zakryła twarz. Jak ja dawno nie płakałam. Mój boże, jak ja dawno nie płakałam! Ja chcę go odzyskać. Co ja mam teraz robić?
- Przepraszam. Co się stało? – Podeszła i ukucnęła obok płaczącej, niemal wpadniętej w histerię Carmen jeden z ochroniarzy lotniska, a raczej ochroniarek, bowiem była to kobieta. Carmen pozostała w szoku, nie słysząc co do niej mówi pani ochroniarz.
- Proszę Pani! Co się stało? Proszę odpowiedzieć. – Próbowała się dowiedzieć co się stało. Po chwili Carmen ocierała łzy z policzków, spojrzała się na ochroniarz. Teraz już się uspokoiła, wziela się w garść. Dasz radę chociaż na tą chwilę, dasz radę, niech ta pieprzona strażniczka się ode mnie tylko odczepi
- Gdzie jest łazienka? Muszę się.. – pokazała strażniczce ślady po łzach. – Sama Pani rozumie – uśmiechnęła się bardziej z musu.
- Musi udać się pani za ten róg. - pokazała ręką, a raczej machnęła.
- Dziękuję. – Pokierowała się do łazienki. Obmyła twarz i mokrą zimną dłoń przyłożyła do karku. Spojrzała w lustro.
- To nie ma najmniejszego sensu – powiedziała do swojego odbicia.
- w tej chwili. – dokończyła. Szarpnęła papierowy ręcznik i wytarła dłonie. Pokierowała się do terminalu. Tam gdzie stała całkiem pokaźna grupka ludzi z White Raven. Zobaczywszy znajome twarze, kiwnęła do nich głową.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 13:27, 11 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Nie było tak źle, jak się spodziewała. Nawet nie odczuła dyskomfortu - w samochodzie było więcej miejsca, niż się wydawało. Wysiadła z samochodu i rozejrzała się. Zanim zdążyła ogarnąć całość, zauważyła mężczyznę kucającego i grzebiącego w chodniku. Miała wrażenie, że widziała go przelotnie w hotelu. Czyżby..., nie dokończyła myśli.
- Dzięki za wspólną podróż - rzuciła do reszty - Spotkamy się w samolocie.
Pomachała ręką i podeszła do mężczyzny. Dopiero teraz zorientowała się, że jego celem jest niedopałek papierosa.
- Przepraszam, jeśli pan chce... - zaczęła grzebać w torebce, mając nadzieję, że papierosy, które kupiła jeszcze we Francji wciąż tam są. Sama nie paliła, ale jej bliźniak Guido był nałogowcem i z przyzwyczajenia zawsze miała przy sobie paczkę. W końcu odnalazła pudełko i podała je mężczyźnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 13:28, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob odwrócił się gwałtownie, szykując do ciosu. Jego pięść zawisła w powietrzu. Powoli opuścił ją i podejrzliwie przyjrzał się stojącej naprzeciw dziewczynie. Dopiero po chwili zorientował się, że młoda brunetka, którą chciał wcześniej zaprosić do samochodu, trzyma w dłoni paczkę papierosów.

- A... Tak... Dzięki...

Poczęstował się papierosem i bez wzruszenia podążył w swoją stronę, zostawiając dziewczynę samą sobie.

- Postaram się zrewanżować! - rzucił, nie oglądając się za siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Czw 13:34, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Czw 13:35, 11 Mar 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Peter spał w najlepsze, dopóty nie wybudziło go głośne słowo kolacja, pobrzmiewające teraz także i w jego głowie. Otworzył z wysiłkiem oczy, spoglądając na swych towarzyszy. Gramoląc się z trudem we wnętrzu samochodu, po chwili wyszedł za kobietą, instynktownie podążając w jakiejś odległości za nią. Jeśli oboje się zgubią, to zawsze będzie jedna głowa więcej aby temu problemowi zaradzić. Tak więc bez żadnego bagażu, jedynie z bletkami i trawką ukrytymi pod swoim ubraniem, starał się przeciskać przez tłumy w terminalu. Na chwilę stracił kobietę z oczu, wpadając na przypadkowego mężczyznę w wieku około trzydziestu lat.
- Uważaj jak chodzisz żulu. Nie widzisz kim jestem?
Twarz najprawdopodobniej biznesmena nabrała koloru purpury, gdy spojrzał kto na niego wpadł.
- Człowieku, jak ty śmierdzisz! To jest miejsce dla porządnych ludzi, nie takich wyrzutków społeczeństwa jak TY.
Ręka mężczyzny wymownie i chaotycznie określiła w powietrzu jego sylwetkę. Peter jednak nic nie rzekł, kierując się ku toalecie.
Zobaczymy za rok stary, zobaczymy za rok, kto będzie miał więcej kasy.

Dotarł bez przeszkód ku toalecie, gdzie pospiesznie wsadził głowę pod kran i wymył ją mydłem w płynie, najdokładniej jak to tylko było możliwe w ciągu kilku minut. Potem twarz i ręce, jednakże swojego ubrania zmienić nie mógł. Jeszcze nie potrafił zdobyć się na taki odważny krok. Jeszcze nikt nie może go rozpoznać. Dopiero gdy wylądują na wyspie, dopiero wtedy zrzuci z siebie te przeklęte i śmierdzące łachy. Stanął przed lustrem, wlepiając swój wzrok we własne odbicie. Spojrzał sobie we własne oczy, czarne jak węgiel. Niewielu ludzi spotyka się z takim kolorem oczu.
Powiadają, że gdy oczy czarne, życie jest marne.
Zebrało mu się na płacz, ale mimo wszystko był zadowolony z tego co zrobił. Zemsta smakuje lepiej, gdy jest sczerstwieje. Potrząsł głową i wyszedł z toalety, rozglądając się uważnie na boki. Śmierdział już trochę mniej, ale i tak rozsiewał wokół siebie przykry zapach. Jeszcze parę godzin i nie będzie musiał udawać kogoś kim nie jest. Podszedł bliżej, ku zbierającej się grupie z White Reaven. Jakoś mniej martwił się kotem, sen pomógł mu trochę się uspokoić, choć było go tak strasznie mało. Identyfikator poruszał się na jego szyi wraz z rytmem jego kroków.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 13:45, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob wychodził właśnie z toalety, kiedy minęła go jedna z uczestniczek projektu. Zauważył, że miała nieco opuchniętą twarz i zaczerwieniony oczy, jakby przed chwilą płakała.

Bosko. - pomyślał, idąc korytarzem w stronę głównego terminala - Jeżeli samolot nie zarwie się pod ciężarem tego czarnoskórego grubasa, to ta histeryczka gotowa jest się w nim wysadzić.

Kupił puszkę coli w automacie i, popijając, zaczął rozglądać się po nowoczesnej i zatłoczonej hali. Szybko znalazł to, czego szukał.

Usiadł na plastikowej ławeczce i podniósł porzuconą przez kogoś gazetę. New York Times. Mogło być lepiej, ale po co narzekać. Przerzucił kilka stron, ledwie liznąwszy ich treść, aż dotarł do działu ogłoszeń. A kiedy przebrnął przez dziesiątki ofert sprzedaży nieruchomości, samochodów, sprzętu AGD, bojlerów i innego dziadostwa, jego wzrok zatrzymał się na krótkim komunikacie, wciśniętym pomiędzy reklamy.

Przeczytał go kilkukrotnie, żeby mieć pewność, że oczy go nie mylą. Następnie szybkim ruchem wydarł ten strzępek papieru i schował go do kieszeni płaszcza.

Na twarzy Jacoba po raz pierwszy od bardzo dawna pojawił się cień szczerego uśmiechu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 13:46, 11 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Mężczyzna wyprowadził rękę do ciosu. Z Claud w jednej sekundzie odpłynęła krew z twarzy, a serce zatrzymało się na moment. O Boże, zdążyła pomyśleć. Była pewna, że za ułamek sekundy zostanie znokautowana, ale pięść zatrzymała się nagle. Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i poczęstował się papierosem, po czym odszedł tak po prostu, rzucając tylko, że kiedyś jej się zrewanżuje. Dopiero wtedy odetchnęła i poczuła, że krew zaczyna znów płynąć w żyłach.
- O cholera... - zaśmiała się nerwowo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Claude Beaumarchais dnia Czw 13:49, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Carmen Hierro
PostWysłany: Czw 13:50, 11 Mar 2010


Dołączył: 07 Mar 2010

Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Obok Carmen stanął jakiś nieznany jej facet, wyglądał na bezdomnego i do tego ten zapach.
- o człowieku! - powstrzymywała się przed zaczęciem gadki, ale w końcu musiała.
- Jeśli zamierzasz z nami lecieć to lepiej się umyj tutaj, zaoszczędzisz nam tych zapachów na pokładzie. - machając ręka przed nosem odsunęła się od niego.
ten projekt jest strasznie pokręcony!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dylan Jarre
Moderator
PostWysłany: Czw 13:55, 11 Mar 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Przydeptał butem kolejny pet papierosa i wypuścił z ust cieniutką stróżkę, tytoniowego dymu. Dopiero teraz zadrżał na myśl o tym, że na wyspie może zabraknąć fajek. Dwa odwyki na raz to zdecydowanie za dużo.
Roztargniony poprawił torbę, która wżynała mu się w ramię, i wszedł do terminalu, przepuszczając przodem parę roześmianych kobiet (nie tyle z grzeczności, co z faktu, że jedna z nich wgramoliła się w wejście, niczym wyjątkowo groźny buldożer). Wewnątrz - tak jak się spodziewał - nie zastał nic, prócz porozganianej tłuszczy i donośnego gwaru różnojęzycznej paplaniny. Nienawidził takich miejsc. Miał nadzieję, że panowie z White Raven zrobią mu przysługę i uwiną się ze swoim wywiadem w nieco szybciej niż kilka minut...
Osobiście nie był zbyt ciekaw tego, co mają do powiedzenia. Chciał po prostu wylecieć z NY, znaleźć się na wyspie i odbębnić "rok służby dla dobra nauki". Grzecznie i bezproblemowo.
Usiadł na jednym z wolnych siedzeń, złapał za darmowe wydanie podrzędnej gazety i zaczął czytać, pozwalając, by czas zrobił swoje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Czw 13:57, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Peter Edwards
Zakładnik
PostWysłany: Czw 14:06, 11 Mar 2010


Dołączył: 09 Mar 2010

Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

- Już się umyłem. To ubranie tak śmierdzi, nie ja.
Na twarzy Petera pojawił się upór, jak zawsze gdy ktoś mu mówił co ma robić. Rozejrzał się wokół, a gdy jego wzrok padł na kartkę przylepioną do jakieś tablicy ogłoszeniowej, jego oczy zrobiły się autentycznie wielkie z przerażenia. Automatycznie odsunął się od kobiety, która przed chwilą go skrytykowała i powoli zbliżał się do dużej kartki, na której widniała jego podobizna, z pięknym czerwonym i dużym napisem z jego nazwiskiem i imieniem, oraz zdjęciem. Gdy podszedł wystarczająco blisko, szybko rozejrzał się wokół i zdarł ogłoszenie, nim ktokolwiek zdołał zobaczyć, że za schwytanie jego osoby wyznaczono już trzydzieści tysięcy dolarów.
Boże, spraw by nikt inny nie widział tego przede mną.
Pomyślał, chowając to ogłoszenie w tylną kieszeń swoich spodni. Odsunął się pospiesznie od tablicy i stanął gdzieś w pobliżu kobiety, z którą przed paroma chwilami rozmawiał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peter Edwards dnia Czw 14:08, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Jenefer Johnson
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Czw 14:07, 11 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 723
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk/Olsztyn

- Mamo, wysłuchaj mnie wreszcie! - krzyknęła niemal do słuchawki, przerywając monolog osobie na drugim końcu linii. - Nie, nie przyjadę najpierw do domu i nie, nie chcę teraz o tym rozmawiać! Mówiłam ci o tym stypendium! Tak, właśnie w Australii. Bo tam zaoferowano mi najlepsze warunki. Rok. A skąd mam wiedzieć? Pewnie tak. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to będę dzwonić. Tak, wiem. Ja cię też kocham.
Wciąż paplając przez telefon minęła automatyczne drzwi terminalu i weszła do pierwszych poczekalni. Zakończyła tozmowę, wrzuciła telefon do torby i z ciężkim westchnieniem opadła na najbliższy fotel, stawiając torbę z laptopem między sobą a mężczyzną, którego twarz wydała jej się znajoma. Sięgnęła do torby i zaczęła grzebać w poszukiwaniu paczki z papierosami, gdy przypomniała sobie, skąd zna tą twarz.
Zesztywniała i powoli podniosła wzrok na mężczyznę.
Tak, to zdecydowanie on.
To jemu chciała rozwalić głowę doniczką.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jenefer Johnson dnia Czw 17:25, 29 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 14:11, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Jacob oparł się na łokciach. Musiał pomyśleć.

Nie jest jeszcze za późno...

Rozejrzał się. "Białe Kruki" kręciły się tu i ówdzie, najwyraźniej nie wiedząc, co zrobić z wolnym czasem.

Panna Milutka, Lady Płaczliwa i Książę Żebraków. I jeszcze ten facet, też chyba od nas, wchodzący właśnie do hali...

Jacob przygryzł wargę. Walczył z myślami. Co zrobiłaby A., będąc na jego miejscu?

No, daj mi jakąś wskazówkę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Lotnisko, Samolot Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin