Misja - Jaskinia

Dołączył: 03 Mar 2010 Posty: 1812 Przeczytał: 0 tematów Ostrzeżeń: 0/5

Dylan, Ryan i Patsy przetrząsają dżunglę w poszukiwaniu tajemniczej jaskini

Nie mógł nie znienawidzić samego siebie, kiedy (wbrew wcześniejszym zamiarom) na powrót wparadował do dżungli. Wystarczyło kilkanaście metrów przedzierania przez suche badyle, krzaki i wszędobylskie paprocie, by przypiąć eskapadzie plakietkę z napisem "made in idiot". Co więcej, rodziło się w nim coś na podobieństwo poczucia winy, gdy spoglądał na równie niezadowolonych towarzyszów podróży. W końcu wydarł ich z miasteczka w oparciu o wizję, o której wiarygodności nie był przekonany w stu procentach...

Tracę dobre zdanie o samym sobie...

Zdecydowali skierować swoje kroki na wschód.
I zaufać szczęściu.

Przechodząc przez gęste zarośla był w swoim żywiole. Od dawna o czymś takim marzył, jeszcze nigdy nie był w takich warunkach. Na tej eskapadzie mógł się sprawdzić. Niepokoiło go tylko to gdzie i w jakim celu idą.
- Jesteś pewien, że to tam jest ta cała jaskinia? - zapytał podejrzliwie. Nie znał dobrze prowadzącego ich gościa. Nie wiedział, czy można mu ufać. Po chwili zastanowienia zrównał się z Dylanem i wyciągnął w jego kierunku rękę.
- Dobrze byłoby wiedzieć z kim idzie się na taką wycieczkę. - powiedział. - Ryan - rzucił jeszcze.

Uścisnął dłoń towarzysza.
- Dylan. - odparł. - Dylan Jarre. A uściślając - gość którego powiesicie, jeśli niczego nie znajdziemy.

Pod warunkiem, że zabierzecie się za to szybciej niż ja. Bo jeśli rzeczywiście zorganizowałem tą wyprawę na marne - Bóg mi świadkiem - targnę na swoje życie.

- Niewykluczone... - odparł z uśmiechem. - Ile noclegów w tej jaskini przewidujesz? Bo wiesz... Jeśli ma być to dłuższy pobyt, to mogliśmy wziąć porządne zapasy.
Cholera mam tylko jeden magazynek... Jeśli tam się coś wydarzy, to może okazać się za mało.

- Mamy jakiś dzień. - objaśnił, zerkając na Patsy'ego. Pech chciał, że nie przysłuchiwał się jego rozmowie z Ryan'em. Nie wiedział jak wiele zdecydował się mu zdradzić. - Jeśli nie znajdziemy jaskini do tego czasu, możemy wracać do miasteczka i kopać następny grób.
Nie, nie... Słowo "jeśli" w ogóle tam nie pasowało. Aktualnie szukają igły w stogu świata i nie da się tego powiedzieć inaczej. Bo przecież nawet jeśli jakimś cudem znajdą jaskinię - skąd pewność, że będzie ona tą właściwą?

-To ile mamy czasu - spytał, poprawiając okulary. W swojej hawajce i okularach, wyglądał jak turysta, na tle ubranych jak na wojnę Dylana i Ryana - W sumie to może podzieliłbyś się z nami źródłami swojej wiedzy co?

Odczekał chwilę aż Ryan trochę się oddali.
- Powiedziałem ci już, że zrobię to, kiedy będzie po wszystkim. - przypomniał, rzednąc na twarzy. - Póki co - machnął niedbale ręką - czerp przyjemność z wycieczki. - nie mógł się powstrzymać przed palnięciem komentarza na temat jego ubioru. Ech... Ten człowiek nie ma pojęcia jak bardzo pożałuje, że nie przyodział się w sposób bardziej odpowiadający tego typu wyprawom. - Fajne okulary. - postawił 'amen' w pacierzu.

-Wiem- powiedział - nie masz pojęcia jak w taki pieprzony upał są przydatne - wskazał słońce, które górowało nad dżunglą- To ma ktoś jakiś sensowny pomysł gdzie by tu znaleźć tą zasraną jaskinię? - spytał - Bo teren dość spory - zatoczył ręką półokrąg, pokazując ogrom terenu do przeszukania.

Ślepy Los...
Nie odpowiedział. W milczeniu przeciskał się pomiędzy pniami drzew z nadzieją, że Patsy zapomni o pytaniu które zadał i zdecyduje się powrócić do kwestii pogody. Fakt, że nie ma pojęcia w którą stronę iść, czynił go równie mocno niepocieszonym, jak jego towarzysza. Przeczucie, los, łut szczęścia... To wszystko co mają.
- Coś mi mówi, że najbliższe kilkanaście godzin mocno złoi nam dupę. - skomentował wreszcie.

Kwinął głową, na znak, że rozumie. W milczeniu przedzierał się przez dżunglę. No Panie Kryształowa Kula, znajdź jakiś pieprzony trop. Miał nadzieję, że w końcu coś znajdą. Wtedy przypomniał sobie, że Ryan coś wspominał o survivalu
-Masz jakiś pomysł jak znaleźć to gówno? - spytał

Ta kur... jaskinie mam wytropić. Zrobił głupią minę.
- Facet, ja Ci tu mogę ogień na dziesięć sposobów rozpalić, wodę na dwadzieścia sposobów pozyskać. Ale czego ty ode mnie wymagasz?! Kupy kamieni nie wytropię! - odpowiedział poirytowany.

-No to jesteśmy w dupie- powiedział - spędzimy tu Bóg jeden wie ile, i nie znajdziemy pewnie tej zasranej jaskini.- machnął ręką - ale lepsze to niż siedzienie na dupie

- Taa... - rzucił wątpiąc w powodzenie całej wyprawy.
Zmierzył Patsy'ego wzrokiem.
- A Tobie coś się nie pomyliło? Idziemy w głąb dżunglii, plaża jest chyba gdzieś tam - wskazał za siebie. - Szkoda, że nie założyłeś japonek i słomianego kalelusza - parsknął.

-Nie pierdol - machnął ręką - lubię tę koszulę, a za peieprzone okulary będziesz pewnie dziękować Bogu - wskazał "Aviatory" i zaśmiał się . Przedzierali się przez dżunglę.