www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Dylan Jarre
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dylan Jarre
Moderator
PostWysłany: Czw 12:56, 11 Mar 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

ROK 1982

Bar "Kulawego Johna" w Albercie, w stanie Teksas, był praktycznie jedynym, przyzwoitym lokalem w promieniu kilkunastu mil. Nic tedy dziwnego, że w późnych, popołudniowych godzinach walono do niego drzwiami i oknami. W "Kulawym Johnie" nie było mowy o przypalonym steku, czy piwie rozcieńczonym z wodą - klienci wychodzili stamtąd najedzeni, zadowoleni i niewiele biedniejsi niż kilka godzin wcześniej. Można śmiało powiedzieć, że właściciela lokalu dbali o gości bardziej niż o stan swojego majątku (co nie oznacza, że dawali jeść na krechę)
Tego dnia było podobnie. Pod sufitem unosiła się gęsta mgła papierosowego dymu, w kącie dało się słyszeć stukanie kul bilardowych, szafa grająca wygrywała rzewne kawałki - słowem, normalny dzień w zasypiającym miasteczku.
- To ona. - szepnął dzieciak w gęstych, kręconych włosach. Nie da się ukryć, że przypominał różowego prosiaka odzianego w przyciasną, pasiastą koszulkę. Patrząc, jak przyczajona, starsza kobieta prześlizguje się przed drzwi wejściowe i zajmuje miejsce przy barze, wepchał do ust kolejną porcję frytek. - Zaklęta Pani. - uściślił.
- Zaklęta Pani? - zainteresowała się drobna dziewczynka. Ostrożnie pochyliła się nad stolikiem i pomachała nóżkami nie sięgającymi do podłogi.
- Kim jest Zaklęta Pani? - zawtórował Dylan, obserwując kobietę bez cienia zażenowania. - Nigdy o niej nie słyszałem.
- No bez żartów! - tłuścioszek skrzyżował ręce na piersiach i przechylił głowę w wyrazie współczucia. - Wychodzisz czasem z domu, Dylan? Każdy ją zna.
Dylan wzruszył ramionami. Dziewczynka nie odezwała się słowem, choć widać było, że ma na to ochotę. Wodziła oczami to na Zaklętą Pani, to na grubaska, który podjął wreszcie:
- Opowiem o niej jeśli postawisz mi kolejną porcję frytek. - oznajmił stanowczo i przejechał palcem po pustym, tekturowym pudełku.
- Ej! - Dylan rzucił w niego zmiętą serwetką. - Dolar za wymyśloną historyjkę? Tylko kretyn zgodziłby się na coś takiego.
- To nie żadna wymyślona historyjka! To najszczersza prawda... No, ale jak sobie chcesz. Nie ma frytek, nie ma opowieści.
- Proszę! Zgódź się, Dylan! - wtrąciła nagle dziewczynka, składając rączki jak do modlitwy i robiąc maślane oczka. - No zgódź się!
- Pfffff! - Dylan zeskoczył z krzesła i ruszył w stronę baru z rękami wciśniętymi do kieszeni powycieranych spodni dżinsowych. - Co za brednie...
Kiedy doczłapał na miejsce, rzucił na ladę dwie pięćdziesięciocentówki i wymamrotał: "frytki - raz" do sympatycznej, pulchniutkiej staruszki - pani Frey, żony właściciela baru.
- Sekundę złotko. - pani Frey uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż zwykle, po czym zniknęła za drzwiami od kuchni. - FRYTKI RAZ! - dało się słyszeć.
Dylan zastukał palcami o blat lady i przeleciał wzrokiem po chipsach, porozwieszanych na wystawie. Och, gdyby tylko miał trochę więcej pieniędzy... Gdyby pan Daglas obdarował go hojniej za ciężką walkę z zarośniętym trawnikiem... Gdyby ojciec odpalał mu tygodniowe kieszonkowe - tak, jak zwykli to robić ojcowie jego kumpli...
Mam pecha. Najzwyczajniej w świecie mam pecha, pomyślał chłopiec, po czym całkowicie nieświadomie, pozwolił sobie zerknąć na sylwetkę Zaklętej Damy.
Boże! Nawet nie zwrócił uwagi, że siedzi zaraz obok niego!
Głośno przełknął ślinę.
Kobieta nie myła się od co najmniej kilku tygodni, jej włosy były posklejane, a przekrwione oczy mocno zapadnięte w czaszkę. Były też liczne zadrapania okalające jej suche policzki. Wierciła się, zupełnie, jakby siedziała na stosie rozżarzonych węgli, mamrotała coś pod nosem i nerwowo rozglądała się na wszystkie strony. Słownikowy przykład obrazu nędzy i rozpaczy.
- Proszę, kochanie. - zainterweniowała w porę panie Frey.
Dylan porwał frytki i pobiegł do swojego stolika. Rzucił jedzenie przed nos swojego kolegi i ciężko opadł na krześle.
- Mów. - powiedział tylko.
- Wziąłeś ketchup?
- Mów!
- No już, już... Nie ma się co unoiść... No więc... - pierwsze cztery frytki wylądowały w pysiowatych policzkach. - Niespełna trzy miesiące temu, kilka mil od Albert miał miejsce pewien wypadek...
- Słynny wypadek pod Motelem "Fly"? - domyślił się Dylan.
- Ano.
- Zaklęta Dama miała z tym coś wspólnego?
- Miała, miała. Pozwól mi mówić. Widziałeś jej blizny na twarzy? To ślady po stłuczce. Podobno zasnęła przy kierownicy, wypadła z drogi i rąbnęła w sam środek Motelu "Fly"
- Wiem.
- Stul dziób. Wiedziałeś, że jechała z dziećmi?
- Nie.
- Ha! - grubasek walnął pięściami w stół. - To już wiesz. - zniżył głos. - Poza tym, towarzyszył jej mąż i dwójka czteroletnich bliźniaków. Sara i Peter. Wszyscy prócz niej zginęli na miejscu.
- Okropne.
- Prawda? No ale nie o to chodzi. Wyobraź sobie, że na kilka dni po wypadku kobieta postradała rozum. Od tamtej pory, podczas każdej pełni księżyca porywa małe dzieci i zamurowuje je w ścianie swojego domu.
- Chrzanisz!
- Słowo skauta, kretynie! - oburzył się tłuścioch.
- Policja by ją zgarnęła. To niemożliwe.
- Właśnie. - wtrąciła dziewczynka, potakując energicznie główką.
- Nie mają dowodów. W końcu to ZAKLĘTA Dama. Kiedy dzieci kończą swój żywot, sprawia, że ich zwłoki... eeee... Rozpływają się w powietrzu!
- Co za bzdury... - Dylan machnął ręką i rzucił obojętne spojrzenie w stronę Zaklętej Damy. - Oszukałeś mnie na dolara.
- Twoja sprawa czy mi uwierzysz. - prosiaczek połknął ostatnią frytkę, wytarł usta serwetką i zeskoczył z siedzenia. - Idę do domu.
- Kupujesz to? - zaciekawiła się dziewczynka, kiedy już drzwi zatrzasnęły się za nim, a atmosfera nieco się rozluźniła.
- Nie. Oczywiście, że nie. - żachnął Dylan.
- To dobrze.
- Grubas był po prostu głodny... Ale odegram się na nim. Prędzej czy później.
- Oby.
- Tymczasem też powinienem już iść. Ojciec kazał mi być w domu przed 21.00.
- Spotkamy się jutro?
- Jak zawsze.
- Dylan?
- Tak?
- To naprawdę był wypadek. Mama była bardzo zmęczona.
- Wiem, Saro. - chłopiec zarzucił na ramiona skórzaną kurtkę i posłał jej lekki uśmiech. - Wiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Pią 22:09, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Czw 18:19, 11 Mar 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

No no no. Klimatyczne. Końcówka, mocno zastanawiająca.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robert
PostWysłany: Czw 18:29, 11 Mar 2010


Dołączył: 06 Mar 2010

Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Szczerze, to moim zdaniem jest to jedna z najlepszych retrospekcji jaka kiedykolwiek widziałem(i czytałem).

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Czw 19:43, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Świetna.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emma Navison
PostWysłany: Czw 20:32, 11 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No Dylan naprawdę dobry jesteś w te klocki. Robert ma rację. ;]

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dylan Jarre
Moderator
PostWysłany: Sob 12:28, 13 Mar 2010


Dołączył: 03 Mar 2010

Posty: 356
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Rok 1998


- A więc nazywa się Sara. - doktor Horacy poprawił się w fotelu i zarzucił nogę na nogę. W skupieniu odnotował coś w małym kajecie.
- Tak. - Dylan pokręcił głową. - Choć zgaduję, że mi pan nie wierzy - dodał powątpiewająco.
Na Boga, oczywiście, że nie wierzy! Ale czy jest w tym coś dziwnego? Toć gdybym był na jego miejscu, sam wziąłbym siebie za wariata. Po prostu zaśmiałbym się na całe gardło. Bez krzty ogłady.
Tedy trzeba przyznać, że doktorek zachował się profesjonalnie. Utrzymał powagę.
- Tego nie powiedziałem. - podjął wreszcie, odkładając kajet i zsuwając z nosa ogromne okulary. - Panie Jarre... Wspominał pan, że kiedyś było ich więcej?
- Tak. - przyznał krótko Dylan. - Dopóki nie pojawiła się Sara, widywałem każdą zmarłą osobę w zasięgu wzroku.
- Proszę mi przypomnieć... Ile miał pan wtedy lat?
- Osiem.
- Osiem. I nie pomyślał pan, że wszystkie te... Wizje... Są jedynie wytworem dziecięcej wyobraźni? No wie pan, w takim wieku często zdarza się nam zobaczyć coś, czego nie ma w rzeczywistości.
- Nie. To znaczy... Te osoby mówiły mi o rzeczach, które znajdowały swoje odzwierciedlenie w życiu - jeśli to sprawdzić.
- Proszę wyjaśnić.
- No... Dla przykładu - pierwszym zmarłym, którego zobaczyłem, był mój dziadek. Odszedł od nas, gdy miałem 5 lat. - Dylan zawahał się. - Wróciliśmy z jego pogrzebu, a ja zastanawiałem się dlaczego wciąż siedzi na sofie w gościnnym salonie... Powiedział, że wpadł na chwilę, żeby dać znać o testamencie, który schował na strychu w pudełku po butach. I on faktycznie tam był.
- Mhm. A potem pojawiła się Sara. I nagle wszystko ustało.
- Tak. Odtąd widuję tylko ją.
- I miał pan wtedy 8 lat. - zaznaczył powtórnie Horacy, jakby chcąc dać coś do zrozumienia. - Teraz ma pan.. Ile? 24? 24. Dlaczego więc przychodzi pan do mnie dopiero dzisiaj?
- Ponieważ... Do tej pory niezbyt mi to przeszkadzało. Sara była zwykłą - jak na te okoliczności - dziewczynką. Tylko ostatnio... coś się zmieniło.
- Co?
- No... Jej obecność stała się dziwnie niepokojąca, a wręcz... przerażająca momentami. Ciężko to wyjaśnić.
- Rozumiem.
- Och. Naprawdę?
Horacy odpowiedział uprzejmym uśmiechem.
- Przepiszę panu coś.
- Słucham?!
- Przepiszę panu coś, co pomoże.
- Pan nie rozumie. Tu nie chodzi o moją głowę, to nie jest... Cholera! - Dylan zerwał się z sofy i wycelował w doktorka palcem. - To się dzieje naprawdę!
- Nie znam się na duchach, panie Jarre. - odpowiedział uspokajająco Horacy. - Jeśli uważa pan, że problem nie leży w umyśle, to wybrał pan złe drzwi.
Dylan uspokoił się nieco. Na powrót opadał na siedzenie.
Cholerny doktorek ma rację. Po co tu w ogóle przyszedłem? Czego oczekiwałem? Pomocy? I na czym niby miałaby ona polegać?
- Proszę brać dwie dziennie. - Horacy złapał za długopis, zupełnie, jakby wszystko było już ustalone.

20 Dni Później

Światło księżyca rozjaśniało ciasne ulice miasteczka Albert. Padał śnieg.
Dylan stał wsparty o słup ulicznej latarni, ze spuszczoną głową i potarganymi włosami. Widać było, że nad czymś rozmyśla. Intensywnie, desperacko.Dokoła dało się słyszeć głośne huczenie wiatru, oraz ciche płakanie małej dziewczynki. Choć to drugie mogło się wydawać.
Boże...
Podjął decyzję. Odbił się od słupa i ruszył przed siebie rzędem jednorodzinnych, bliźniaczych domków. Śnieg skrzypiał pod jego stopami. Zatrzymał się przed drzwiami zdobionymi miedzianą "dwójką". Zapukał. Kiedy nikt nie odpowiedział, nacisnął dzwonek.
Skrzypnęły zawiasy.
Dylan wlepił wzrok w Zaklętą Panią stojącą w progu, drgającą nerwowo na całym ciele. Jej spojrzenie było nieobecne.
- Pani Thomson... - zaczął cicho Jarre.
Kobieta pomachała dłonią koło twarzy, oblizała wargi i przestąpiła z nogi na nogę. Zanuciła pod nosem jakąś piosenkę.
- Pani Thomson... ja... Nazywam się Dylan... Dylan Jarre.
Zaklęta Pani odwróciła głowę przez ramię, jakby nagle coś zaszemrało za jej plecami. Poprawiła włosy.
- Jestem tutaj, bo... - Dylan urwał na moment, tylko po to, by wziąć się w garść. - Jestem tutaj ze względu na pani córkę. Sarę...
Kobieta po raz pierwszy spojrzała mu w oczy.
- A kiedy już gwiazdy będą gdzie trzeba, dla ciebie pójdę i zdejmę je z nieba. - zanuciła, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Tak. Śpiewała mi tą piosenkę, pamięta ją. - powiedział powoli Jarre. - Wie pani, ja... Widuję ją. Od lat - nie doczekawszy żadnej reakcji, ciągnął dalej. - Jednak od jakiegoś czasu... Zmieniła się... I to mnie niepokoi, przeraża. Nie mogę się od niej uwolnić... Uciec... I... - głos się mu załamał. - Muszę coś z tym zrobić... Bo inaczej... Nie poradzę sobie...
Zaklęta Pani podrapała się po nosie.
- Sara doprowadza mnie do szaleństwa... - oczy Dylana zaszły łzami. - Musi mi pani pomóc... Ja... Inaczej... - sięgnął do kieszeni. - Dużo nad tym ostatnio myślałem i... Doszedłem do wniosku, że jest tylko jeden sposób, żeby się od niej uwolnić... Dać jej to, co wciąż trzyma ją tu, na ziemi. - wyciągnął pistolet i wysunął go przed siebie w drżącej dłoni. - Przepraszam...
Padł strzał.
Dylan stał na drżących nogach z rozwartymi ustami i szeroko otworzonymi oczyma.
A na ziemi krew podmyła jego zaśnieżone buty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dylan Jarre dnia Sob 12:32, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Carmen Hierro
PostWysłany: Sob 12:29, 13 Mar 2010


Dołączył: 07 Mar 2010

Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jak to czytałam, to trochę poczułam nostalgii, gdy czytałam Opowieści o Johnnym Maxwellu hehe...
+ 750 XP Dylan Razz że sobie pozwolę tak wystawić xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Pon 15:23, 15 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Zacne, aczkolwiek radziłbym dopracować spotkanie z Zaklętą Panią - jakoś zbyt szybko to poszło, trochę brakuje mi jej opisu.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Patsy
Moderator
PostWysłany: Pią 22:42, 19 Mar 2010


Dołączył: 05 Mar 2010

Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Rewelacyjne. Co tu dużo mówić.
Styl - 6/6
Jezyk - 6/6
Klimat - kolejne baaaardzo klimatyczne retro. 6/6
Długość - Wyczerpujące. 6/6
Średnia 6.0
Przyznane:
750 XP x2
PS. Nie to nie jest podlizywanie się Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Patsy dnia Pią 22:42, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin