www.rasshamra.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Crossover Allister Smith/Jacob Upper
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Allister Smith
PostWysłany: Pią 21:12, 26 Mar 2010


Dołączył: 12 Mar 2010

Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

Los Angeles 2003 Luty

Ból głowy. Ten cholerny, ból głowy znowu nie pozwalał mu zasnąć. Przetarł zmęczone oczy, ubrał bokserki i ruszył w kierunku łazienki. Odkręcił zimną wodę i orzeźwił się nią. Spojrzał w lustro i zobaczył swoją wychudłą twarz z mocno zarysowanymi kościami policzkowymi i króciutkimi dredami długości 3 centymetrów. W pomieszczeniu panował zaduch, przymknął drzwi odsłoniwszy żaluzję spojrzał na Road Avenue prowadzącego do portu w Long Beach. Zmrok na zewnątrz gęstniał z każdą chwilą, popatrzył na zarysy postaci.

Tak bardzo chciał być kimś innym.

Wpatrywał się w budynki korporacji Twentieth Century Fox. Wysokie, smukłe biurowce w których gasły ostatnie światła.

Nicole.

Ruszył w kierunku łóżka , spod pościeli wystawiała idealnie zgrabne stópka, dalej pięknie wycięte łydki, apetyczne uda i jędrny pośladek. Objął dziewczynę. Miała takie słodkie dziureczki w policzkach, jaskrawe, przenikliwe spojrzenie i niewyobrażalnie wręcz długie rzęsy. Pewnie Maybelline

– Chodźmy na spacer – szepnął.

Zasłoniła uszy dłońmi chowając leciutko twarz pod poduszką.

– Idź spać Malc mój Ty mały nieumiejący wytrzymać w miejscu grajku - szepnęła i ułożyła się wygodnie.

- Chcesz przespać całe życie? A wiesz znalazłem nową kapelę, mam zacząć w piątek. Taka mieszanka postindustrialnych dźwięków i dobrego mocnego rocka. W piątek pierwsza próba.

-Aj- pisnęła cichutko.

– Jesteś nienormalny , przy Tobie nie można się nawet wyspać! Zaczęła okładać go delikatnie bijąc pięściami z uśmiechem na twarzy. Złapał ją i przyciągnął do siebie.

- Jak już koniecznie nie chcesz spać to w porządku. Mam zaproszenie od człowieka ,który zna się na sztuce organizuje dzisiaj imprezę u siebie w domu.

– Chodźmy powiedziała swym słodkim dźwięczącym głosem.
Skinął głową.

Naciągnął spodnie, założył swoją ulubioną koszulkę z napisem Pearl Jam. Wlał na siebie tonę wody kolońskiej Pure Gold i oczekiwał w spokoju na fotelu na Nicole. Spojrzał na zegarek, Dochodziłą jedenasta.

Nicole wyszła ubrana w piękną białą suknię odsłaniają plecy w czerwonych bucikach na wysokim obcasie i karminową torebką.

-Wyglądasz bosko Maleńka –podszedł do niej i zasłał pocałunkami

-Ej chciałeś się gdzieś wybrać więc teraz się do mnie już nie dobieraj. Uśmiechnęła się słodko ,złapała go za rękę i poprowadziła go do drzwi.

-Chodź czas nagli.

Zajechali taksówką pod piękny postindustrialny budynek z przeszklonym dachem. Weszli spokojnie na czwarte piętro budynku, ochroniarz z uśmiechem zaprosił ich do środka.

- O pani Nicole Smith bardzo miło ,zapraszamy.

Pomieszczenia były ogromne a osoby kręcące się po wnętrzu wyglądały na arystokratów, którzy uchowali się do czasów współczesnych od cholernego feudalizmu.

Większość z gości stanowiły kobiety w różnym wieku.
Zdaje się ,że trafiłem na spotkanie artystycznej bohemy L.A. Jak Nicole poznała tych ludzi?

Bardzo zapragnął zostać artystą z prawdziwego zdarzenia. Koneserem sztuki. O dziwo było też kilka studentek z bardzo widocznymi dekoltami i krótkimi spódniczkami, wyglądających jakby zaćpały się na potęgę. Właściciel kolekcjonuje niezły harem. Zapalił skręta i łyknął whisky którą roznosił zatrudniony chyba na tę okazję kelner.
Wystrój był bardzo elegancki, choć stosunkowo skromny. Meble wyglądały na żywcem wyjęte z katalogu. Na kilku stolikach widać było w gąszczu kieliszków porcjowaną na tackach kokainę.

Rozejrzał się. Po Nicole nie było śladu. Wciągnął sobie kreskę i poczuł się naprawdę wspaniale.

-O ,tutaj jesteś- rzekła Nicole.

-Chciałam Ci kogoś przedstawić Najdroższy.

Obrócił powoli wzrok, w ślad za Nicole podążał mężczyzna na oko trzydziestoletni z ciemnymi zaczesanymi do tyłu włosami związanymi w krótki kucyk. Ubrany był w niebieską przetartą marynarkę, z kąciku ust zwisała mu cygaretka.

Wyciągnął dłoń do właścicielu przybytku.

-Witam serdecznie Maallc – wydukał – Wspaniała rezydencja- uśmiechnął się szeroko.

-Witam - mruknął mężczyzna bez cienia uśmiechu. - Jacob Upper.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Claude Beaumarchais
Miłościwie Wam Panująca
PostWysłany: Sob 10:24, 27 Mar 2010


Dołączył: 08 Mar 2010

Posty: 896
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Cytat:
(...) mężczyzna w średnim wieku z ciemnymi zaczesanymi do tyłu włosami związanymi w krótki kucyk.


O Boże, nie... ._. (Pojawił mi się przed oczami Stephen Seagal i teraz juz chyba zawsze Claude będzie miała do Jacoba dystans.)

Przecinki, spacje, kropki... Mógłbyś to uporządkować, drogi Allisterze? Bo tekst wygląda trochę niechlujnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jacob Upper
PostWysłany: Sob 20:59, 27 Mar 2010


Dołączył: 10 Mar 2010

Posty: 562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Kiedy Nicole i jej towarzysz odeszli wgłąb pomieszczenia, do Jacoba zbliżyła się niewysoka, elegancka brunetka z włosami splecionymi w długi warkocz.
- Dziś nie poruchasz - uśmiechnęła się mrużąc złośliwie oczy.

Jacob strzepnął z cygaretki popiół wprost na podłogę.
- Nie wiedziałem, że mamy tutaj zlot grunge'owców - mruknął. - Facet aż wionie Seattle. Brakuje mu tylko gitary - spojrzał na kobietę z teatralnym zaskoczeniem. - Och, Sue, czemu miałbym nie poruchać?

Pochylił się do ucha przyjaciółki.

- Dzisiejsza noc jest wyjątkowa - szepnął, składając na jej szyi delikatny pocałunek. - Chyba mógłbym zaprosić cię w pewne magiczne miejsce... - musnął językiem jej skórę pachnącą jaśminem.

Sue drgnęła i odepchnęła ze śmiechem Jacoba.
- Upper, ty cholerny idioto! - parsknęła. - Ściągnąłeś tu chyba wszystkie małolaty z Otis Art Institute. Starą dupą będziesz sobie zawracać głowę?
- Stara dupa, o której mowa - posłał jej ciepłe spojrzenie - zna tyle sztuczek, że mogłaby udzielać gówniarom korepetycji. - teraz położył dłoń na pośladku kobiety. - Moja libertyńska natura aż wrzeszczy z pożądania...
Sue wywinęła się sięgając po stojący w pobliżu kieliszek wina.
- W takim razie twoja libertyńska natura będzie musiała się zadowolić prawą ręką.

Jacob skrzywił się kwaśno. Wyciągnął z kieszeni brzęczący pęk kluczy.
- Wiesz, który otwiera sypialnię - powiedział, wręczając kobiecie klucze. - Lub też, jeśli wolisz, bramę do raju.
- Jacob, jesteś niepoprawnym optymistą w myśleniu o swoich możliwościach. Poszukaj okazji tam - wskazała niewielką grupkę ludzi skupionych wokół fajki wodnej i gwałtownie gestykulującego Brada. - A najlepiej, zapchaj fiutkiem Altermannowi gębę, zanim wszystkich zanudzi na śmierć.

Jacob podrapał się po głowie.
- Nie, pięknie dziękuję - skomentował propozycję przyjaciółki. A potem uśmiechnął się do siebie w myślach. Skoro Sue wzięła klucze... - Do zobaczenia w krainie rozkoszy, moja droga.

Gdy Sue oddaliła się, Jacob zapalił kolejną cygaretkę, rozglądając się po swoim apartamencie. Nie spodziewał się tak licznego towarzystwa, ale, w gruncie rzeczy, nie przeszkadzało mu ono. Skoro nie Nicole, to jakaś inna naćpana laseczka wyląduje dziś w jego łóżku. O ile, oczywiście, Sue nie wyciśnie z niego ostatnich potów.

Tymczasem należało kogoś uspokoić.

- Lewicowość oznacza walkę! - pokrzykiwał Brad, gdy Jacob zbliżał się do jego małego audytorium. - I nie chodzi mi o tę cholerną kawę w Starbucksie. Wszyscy jesteśmy konsumentami, wszyscy chcemy polepszać swój poziom życia! Możemy stołować się i robić zakupy tam, gdzie lubimy! Nie możemy natomiast zgodzić się na sytuację, w której to korporacje dyktują warunki! Ponad połowa produktów...

Brad Altermann był niskim, korpulentnym mężczyzną o okrągłej i sympatycznej twarzy, która teraz ściągnęła się pod wpływem emocji. Jacob położył mu dłonie na ramionach, ale Brad nie zwrócił na to uwagi, pochłonięty przemową.

- Starbucks to nie tylko przykład na to, jak działa mechanizm obecnej gospodarki! Oczywiście, dlaczego mielibyśmy negować istnienie pewnej firmy czy instytucji...? Sklepik z kawą to wytwór czyjegoś umysłu, czyjś pomysł na biznes! OK! Ale kiedy ta idea przekształca się w swego rodzaju imadło mody, lansu, tego, co jest obecnie na topie...

Jacob, mając dosyć wykładu, trzasnął Brada w plecy, a potem cofnął się, z rozbawieniem obserwując efekt swojej interwencji. Brad zachłysnął się powietrzem i mało nie przewrócił na bulgoczącą fajkę wodną, z której raz po razie zaciągał się któryś z uczestników prelekcji.
- Przepraszam na moment - Jacob odciągnął przyjaciela do tyłu, ratując go przed upadkiem. - Co mi tu z polityką wyjeżdżasz...? - zapytał z irytacją, prowadząc cuchnącego whiskey Brada pod ramię. - Nie ten czas, nie to miejsce. Spójrz na Niedźwiedzia - wskazał plecy mężczyzny nurkującego głową pomiędzy nogami jakiejś rozkraczonej w kącie blondynki. - Nasz adiunkt chłonie chwilę. To jest naprawdę ważne, nie jakiś jebany Starbucks.

Pijany Brad chwiał się i mruczał coś do siebie. W gęstych oparach dymu Jacobowi mignęły twarze Nicole i tego nowicjusza z Seattle o kretyńskiej fryzurze. No dobrze, pomyślał, może i jestem odrobinkę zachłanny.

Wreszcie udało im się wydostać na balkon. Brad zatoczył się i przywarł do barierki.
- Chyba... - jęknął. - Chyba muszę...

Jacob odwrócił wzrok, czekając aż Brad zakończy to, co zrobić rzeczywiście musiał. Myślał o A., o ich zbliżającym się spotkaniu. Gdy tylko A. dowie się o tym, co prawie udało im się zrobić...

- Od razu lepiej - wycharczał Brad wyrywając Jacoba z rozmyśleń. Z brody mężczyzny zwisała pomarańczowa stróżka wymiocin zmieszanych ze śliną. - Za dużo wypiłem...

Jacob zaciągnął się cygaretką i spojrzał w dół, gdzie na płycie parkingu widniała plama rzygowin. Tak, Brad był prawdziwym artystą. Nawet zwracając treści żołądka wykazywał się autentycznym kunsztem.

- Hej, Altermann, co ty właściwie o tym wszystkim sądzisz? - rzucił, zerkając na przyjaciela. - Idziemy na całość czy nie?

Brad czknął, wytarł twarz rękawem swetra.
- L.A. to dżungla - mruknął. - Albo my załatwimy Jamesona, albo on nas. A ty, Upper?

Jacob patrzył na rozciągające się przed jego oczami miasto. Gdzieś tam...

- Ja? - roześmiał się, ciskając resztkę cygaretki w mrok. - Ja jestem, kurwa, szczęśliwy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jacob Upper dnia Sob 21:01, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rasshamra.fora.pl Strona Główna -> Cień przeszłości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin